Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Kaukaz / 02.12.2024
Stasia Budzisz
Nie będzie gruzińskiego Majdanu. Koniec marzenia Gruzinów o Unii Europejskiej?
Choć opozycja odmówiła uznania październikowych wyborów parlamentarnych, to silny społeczny opór pojawił się dopiero wtedy, kiedy premier Irakli Kobachidze ogłosił, że do 2028 roku Gruzja wstrzymuje proces akcesyjny do Unii Europejskiej. W całym kraju trwają protesty i starcia ze służbami. Nadzieja na zmianę miga na horyzoncie.
Tbilisi, Gruzja, 20.10.2024 r: Manifestacje "Marsz dla Europy" wspierające integrację i członkostwo w Unii Europejskiej na Placu Wolności
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Cztery ostatnie noce (28 listopada – 1 grudnia) były dla Tbilisi jednymi z najbardziej brutalnych w tym roku. Jak podaje gruzińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zostało rannych 113 funkcjonariuszy ścigania i zatrzymano 224 osoby „za drobne chuligaństwo”. Ci ostatni mieli rzucać w mundurowych szklanymi butelkami, żelaznymi przedmiotami, kamieniami, materiałami pirotechnicznymi i stosować wobec nich „werbalną przemoc”. Funkcjonariusze ruszyli na nich z gazem łzawiącym i armatkami wodnymi, w których oprócz wody – jak twierdzą protestujący – znajdował się jeszcze gaz pieprzowy. Nie żałowali też pał i pięści. W efekcie – jak podają gruzińskie media – rannych zostało ponad 30 dziennikarzy.
Wszystko przez to, że 28 listopada premier Kobachidze oficjalnie nakreślił przyszłość Gruzji. Oświadczył, że jego kraj wstrzymuje starania o członkostwo w Unii Europejskiej do końca 2028 roku i rezygnuje z przyjmowania jakiegokolwiek wsparcia budżetowego ze strony wspólnoty. Podkreślił jednak, że celem Gruzińskiego Marzenia jest wejście w struktury UE do 2030 roku, tyle że na ten moment nie jest jeszcze na to gotowa. Będzie, ale dopiero za cztery lata, i wtedy przystąpi do UE „nie jako żebrak, który skacze na jednej nodze, ale z godnością”. Bo wtedy utworzy „dobrze funkcjonujący system demokratyczny i silną gospodarkę”.
Nie mógł inaczej zadeklarować. Gdyby definitywnie zamroził proces akcesyjny, złamałby konstytucję, której art. 78 mówi, że rząd „podejmie wszelkie środki leżące w zakresie ich kompetencji, aby zapewnić pełną integrację z UE i NATO”. Zresztą tę zmianę wprowadziło samo Gruzińskie Marzenie w 2017 roku.
Uspokoił też biznesmenów. Powiedział bowiem, że rząd nadal będzie wypełniał zobowiązania określone w agendzie umowy stowarzyszeniowej i umowie o wolnym handlu.
Parlament Europejski nie uznaje wyborów
Deklaracja premiera to reakcja na niewiążącą rezolucję, którą Parlament Europejski przyjął 28 listopada. Uznał w niej październikowe wybory parlamentarne za nielegalne i zaapelował, by Gruzini w ciągu roku rozpisali nowe. (Podobne rezolucje PE przyjął także wobec Białorusi w 2020 roku i Wenezueli w 2024 roku).
Ogłosił, że oficjalne wyniki wyborów, które podała Centralna Komisja Wyborcza, „nie stanowią wiarygodnego odzwierciedlenia woli narodu gruzińskiego”, a odpowiedzialność za nieprawidłowości wyborcze zrzucił na rządzącą od 12 lat partię Gruzińskie Marzenie, która przeprowadziła je na tle „ciągłego regresu demokratycznego”.
W rezolucji mówi się także o nałożeniu osobistych sankcji na polityków, którzy są odpowiedzialni za regres demokratyczny oraz naruszanie prawa wyborczego w Gruzji. Wymieniono cztery nazwiska: Iraklego Kobachidzego, burmistrza Tbilisi – Kachy Kaladzego, spikera parlamentu – Szalwy Papuaszwilego i założyciela partii, powszechnie nazywanego „właścicielem” Gruzji – Bidziny Iwaniszwilego.
Rezolucja wzywa też do „poważnego ograniczenia formalnych kontaktów na szczeblu UE z gruzińskim rządem i parlamentem”. I podkreśla, że droga Gruzji do Europy została zawieszona jeszcze przed wyborami z powodu uchwalonego w maju tego roku antydemokratycznego prawa o zagranicznych agentach.
Parlament Europejski potępił „systematyczną integrację Rosji w demokratyczne procesy w Gruzji”.
Głos zabrał także Paweł Herczyński, ambasador UE w Gruzji. Zapowiedział, że kwestia Gruzji zostanie omówiona przez 27 państw członkowskich na posiedzeniu Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych 16 grudnia. Wtedy zostanie rozważona możliwość bezwizowego ruchu z Gruzją. Decyzję gruzińskiego rządu nazwał „niezwykle rozczarowującą i niezwykle smutną”, choć „suwerenną”. Podkreślił, że to Gruzini muszą zdecydować, jak ma wyglądać ich kraj. I dodał: „wspieramy naród gruziński, będziemy na was czekać”.
Europa jest jedyną przyszłością
Samą rezolucję premier Kobachidze uznał za szantaż, a Parlament Europejski za „narzędzie do siania podziałów”, co, w jego opinii, jest „absolutnie obraźliwe dla gruzińskiego społeczeństwa”. Stwierdził: „musimy jasno pokazać europejskim politykom i biurokratom, którzy są całkowicie pozbawieni europejskich wartości, że powinni rozmawiać z Gruzją nie za pomocą szantażu i obelg, ale z godnością”. Odwołał się również do narzucanych reform, które są atakiem na wartości rodzinne: „od Gruzji nie żąda się reform, lecz kroków, które są równoznaczne z wyrzeczeniem się swojej godności”. Dodał, że kwestia umowy stowarzyszeniowej z UE stała się „narzędziem do dzielenia Gruzinów i wspierania radykalizacji”.
Zaznaczył, że dla władz Gruzji kategorycznie niedopuszczalne jest „traktowanie kwestii członkostwa w kategoriach przysługi”. Jego zdaniem Gruzja może wzbogacić Europę swoją historią i kulturą, tak jak Europa Gruzję.
Po tym wszystkim udał się na uroczystą kolację z nowo mianowanymi ministrami do restauracji Kaklebi w podtbiliskim Tskneti. Natknęli się na nich dziennikarze TV Pirweli. Jeden z nich zadał politykom pytanie, czy świętują zawieszenie eurointegracji, ale nie doczekał się odpowiedzi. Co ciekawe, po dwóch nocach brutalnie tłumionych protestów restauracja na swoim Facebooku napisała, że zamyka się do odwołania. Dodała, że „Europa jest jedyną przyszłością”. Nad informacją pojawiła się też czarna kropka, symbol sfałszowanych wyborów. Właśnie kropkę obywatele zamalowywali na karcie wyborczej, oddając swój głos 26 października.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy politycy Gruzińskiego Marzenia świętowali w restauracji, pod parlamentem oraz pod siedzibą partii zbierali się ludzie. Zresztą nie tylko tam. Deklaracja Kobachidzego wyciągnęła Gruzinów z domów nie tylko w stolicy, ludzie wyszli także w Kutaisi, Batumi, Zugdidi, Telawi i innych miastach. Dołączyła do nich także prezydentka, Salome Zurabiszwili.
Wcześniej nazwała to, co się wydarzyło, „konstytucyjnym zamachem stanu”, który „przygotowywano od tygodni lub miesięcy”, i wojnę przeciwko własnemu narodowi. Zwróciła się do opozycji, by stanęła w jednym szeregu. „Dzisiaj, stojąc przed tym wyzwaniem, albo jesteśmy razem, albo nie”. Dodała, że „nikt nie prosi, abyście stali się jedną partią, nie chcemy już systemu jednopartyjnego”.
Pod parlamentem podeszła do ustawionych w rzędzie uzbrojonych policjantów i zapytała, komu służą: Gruzji czy Rosji? I komu złożyli przysięgę. Ale nie otrzymała odpowiedzi.
Każdy kolejny dzień protestów wyciąga coraz więcej ludzi na ulice. I jeszcze więcej służb mundurowych. Gruzińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opublikowało oświadczenie, w których stwierdziło, że demonstracje „wykroczyły poza normy ustanowione w gruzińskim prawie o zgromadzeniach i demonstracjach”, dlatego użyto siły.
Ludzi pałowano nie tylko na ulicach. Wyławiano ich także z pobliskiej cerkwi, Kaszweti, która zawsze podczas protestów w Tbilisi była miejscem odpoczynku albo dochodzenia do siebie po kontakcie z gazem łzawiącym. Specnaz ścigał protestujących po pobliskich aptekach, sklepach i hotelach, które dawały schronienie uciekającym i poszkodowanym. Nad ranem, kiedy część z nich wracała do domu, brutalnie wyciągali ich z metra.
Zurabiszwili skomentowała to działanie słowami: „W Gruzji nie ma już bezpiecznego miejsca. Rosyjskie władze, rosyjskie metody”.
Zdaniem Gruzińskiego Stowarzyszenia Młodych Prawników gruzińskie MSW stosuje praktyki zagrażające życiu uczestnikom legalnych protestów w Tbilisi. Uznają, że są niezgodne z prawami człowieka. Rzecznik praw obywatelskich stwierdził, że siła, której użyto, była absolutnie nieproporcjonalna.
Nadzieja na zmianę
Wszystko to, co dzieje się na ulicach gruzińskich miast, nadal nie daje wielkiej nadziei na zmianę. Choć zdaje się, że jej cień delikatnie miga na horyzoncie. Po pierwszej nocy protestów zbuntowali się bowiem pracownicy MSZ i podpisali wspólne oświadczenie, w którym uznali decyzję rządu o zawieszeniu eurointegracji za sprzeczną z konstytucją i interesami narodowymi kraju. Napisali w nim: „Dyplomacja gruzińska od wielu lat dokłada wszelkich starań, aby przyłączyć Gruzję do struktur europejskich i euroatlantyckich”. Uważają, że odejście od tego procesu jest bezprecedensową utratą historycznej szansy „na powrót Gruzji do rodziny europejskiej” i „doprowadzi do izolacji kraju”.
Dołączyło do nich także ponad 500 pracowników Izby Sprawiedliwości w Tbilisi, która podlega pod Ministerstwo Sprawiedliwości. W swoim oświadczeniu napisali, że służą Gruzji i bezwarunkowo bronią jej konstytucji.
W ramach protestu swoje stanowisko opuścił Rati Twalawadze, pracownik Sztabu Generalnego Ministerstwa Obrony, konsultant ds. amerykańskich i brytyjskich w Siłach Obronnych Gruzji. Wezwał wszystkich do „protestu przeciwko niekonstytucyjnej decyzji i nielegalnego rządu”.
Ze stanowiska zrezygnował też Otar Berdzeniszwili, ambasador Gruzji w Bułgarii. Na swoim profilu w X napisał:
„W czasie mojej długiej służby dyplomatycznej (ponad 20 lat) wraz z moimi kolegami aktywnie uczestniczyłem w pogłębianiu integracji euroatlantyckiej i integracji Gruzji z UE, a także w budowaniu silnych i opartych na zaufaniu partnerstw strategicznych z naszymi sojusznikami, zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi. Nie – dla przemocy wobec pokojowych demonstracji. W pełni się z nimi solidaryzuję”.
Jego śladem poszli ambasadorzy w Holandii, we Włoszech, na Litwie i w Stanach Zjednoczonych. Zrezygnował także wiceminister spraw zagranicznych, Teimuraz Dżandżalia.
Po dwóch nocach protestów Irakli Kobachidze podczas konferencji prasowej powiedział, że „już trzeci rok konkretni europejscy politycy i biurokraci, którym nie udało się przeprowadzić ukrainizacji Gruzji, nieustannie próbują wykorzystać status kandydata i kwestię otwarcia negocjacji [akcesyjnych] dla osłabienia kraju”. Po czym odpowiedzialność za brutalne tłumienie demonstracji zrzucił na „europejskich polityków i biurokratów” oraz „lokalnych agentów – piątą kolumnę, reprezentowaną przez cztery partie polityczne”, których „zagraniczni patroni zawsze próbują znaleźć pretekst, by podzielić kraj i ukrainizować Gruzję”. Dodał również, że „scenariusz Majdanu nie może zostać zrealizowany w Gruzji. Gruzja jest państwem i państwo gruzińskie na to nie pozwoli”.
Po trzeciej oświadczył, że na protestach zatrzymano obywateli Rosji i Wielkiej Brytanii, którzy „nielegalnie wtargnęli do budynku parlamentu”. Zauważył, że mogą to być „zagraniczni instruktorzy”, którzy organizują „grupy stosujące przemoc”. Powiedział, że trwa w tej sprawie dochodzenie. Odniósł się też do sobotniej decyzji USA o zawieszeniu strategicznego partnerstwa z Gruzją. Nazwał je „wydarzeniem tymczasowym”. Uznał, że po objęciu rządów przez Donalda Trumpa wszystko wróci do normy.
Tymczasem 1 grudnia kraje bałtyckie, Litwa, Łotwa i Estonia, wydały wspólne oświadczenie, w którym zdeklarowały, że nałożą sankcje na osoby odpowiedzialne za tłumienie protestów w Gruzji. Na ten moment wiadomo, że na liście znajduje się minister spraw wewnętrznych, Wachtang Gomelauri.
Posłowie do PE wezwali Komisję Europejską do natychmiastowego nałożenia osobistych sankcji na przywódców Gruzińskiego Marzenia. Uznali, że w Gruzji „postępuje proces przejmowania państwa autorytarnego”. Do czwórki wymienionych wcześniej w rezolucji osób, na które rekomenduje się nałożenie sankcji, dołączył były premier, a teraz przewodniczący Gruzińskiego Marzenia, Irakli Garibaszwili. Szczególną uwagę posłowie zwrócili na Iwaniszwilego, wystosowując prośbę o natychmiastowe nałożenie na niego sankcji i zamrożenie wszystkich jego aktywów w UE „w związku z jego rolą w degradacji procesu politycznego w Gruzji”.
Sąsiad patrzy
Temu wszystkiemu przygląda się Putin. Na konferencji prasowej 28 listopada przyznał, że jest zaskoczony odwagą i charakterem, z jakim gruzińskie władze bronią swojego stanowiska w sprawie ustawy o przejrzystości zagranicznych wpływów. I ze zdziwieniem patrzy na to, co dzieje się w Gruzji. Dodał też, że Rosja nie ma żadnych relacji z gruzińskimi przywódcami.
Nie ulega wątpliwości, że zarówno dla Rosji, jak i dla Chin, rządy Gruzińskiego Marzenia są najwygodniejsze. Wygląda na to, że dla polityków Gruzińskiego Marzenia układy z szeroko pojętym Wschodem również jawią się jako bardziej intratne niż te z Zachodem. Zdają się lekceważyć sankcje, odwołanie ruchu bezwizowego i zdanie obywateli, bo przecież zgodnie z sondażami (koniec 2023 roku NDI) 86 procent z nich opowiada się za członkostwem w Unii.
Liczy się jednak interes. Nie tyle państwowy, co prywatny. Nie oszukujmy się, Gruzińskie Marzenie to partia założona przez biznesmena, który patrzy na swój kraj jak na własną firmę. Wygląda na to, że jego podwładni podobnie. Szalwa Papuaszwili, spiker gruzińskiego parlamentu, 28 listopada na antenie telewizji Rustawi 2 stwierdził, że członkostwo w UE niesie za sobą szereg ograniczeń i rezygnacji z części suwerenności oraz wolności gospodarczej. „Gdybyśmy dziś stali się członkami UE, to z ilu umów przyszłoby nam zrezygnować? Umowy, które podpisaliśmy z Chinami i wieloma krajami członkowskimi Wspólnoty Niepodległych Państw, trzeba by było odwołać. Z jednej strony integracja z UE, z drugiej dezintegracja z wieloma krajami”. Przełożył to nawet na sytuację zwykłego obywatela – postraszył spadkiem eksportu wina.
Oświadczenie Kobachidzego można czytać jako komunikat wysłany do Unii Europejskiej, który brzmi „zostawcie nas w spokoju, i tak zrobimy, co chcemy”. Reakcja i brutalne zachowanie władzy podczas rozpędzania całonocnych protestów może oznaczać, że nie pójdzie na żadne ustępstwa i nie dogada się z opozycją. To również znak, że ta władza nie będzie w stanie działać bez represji.
Stasia Budzisz – reporterka, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej Pokazucha. Na gruzińskich zasadach.
Rodzi się za to wielka szansa dla Moskwy, by odnowić i wzmocnić wpływy w całym regionie. Ograniczyć albo odciąć wszelkie „wrogie” projekty i zamknąć całą ekonomię i logistykę Kaukazu Południowego dla siebie. To są prawidła ich polityki, to są rosyjskie interesy. Po prostu.
Jeśli do tego dojdzie, Gruzja znów na wiele lat wkroczy do baraku ruskiego miru. Jeśli nie, to los, jaki czeka przywódców Gruzińskiego Marzenia, nie przedstawia się zbyt kolorowo. Nie ma zbyt wiele miejsc, do których mogą uciec. No, ale Kraj Krasnodarski też jest piękny.