Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk / 13.12.2024
Aleksandra Pyka

Stabilność Słowacji stoi pod znakiem zapytania. Rząd Ficy jest na skraju rozpadu

Słowaccy wyborcy, zmęczeni chaosem poprzednich rządów Igora Matoviča i Eduarda Hegera, w 2023 roku dali Ficy kolejny kredyt zaufania. Mimo że w tle pozostawały wspomnienia afer trzeciego rządu Smeru: wszechobecnej korupcji, oligarchizacji państwa i tragedii, jaką było zamordowanie dziennikarza Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej. Ale kiedy upadł rząd Matoviča i Hegera, mówiło się, że może i Fico kradnie, ale przynajmniej będzie spokój. Tymczasem minął rok i Słowacy przeżywają déjà vu.
Foto tytułowe
Premier Słowacji Robert Fico (Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!



Rok. Dokładnie tyle czasu potrzebował czwarty rząd Roberta Ficy, by utracić sterowność i zawisnąć na włosku. Obietnice, że nowy rząd postawi na kompetentnych ludzi, że skończą się polityczne kłótnie i chaos, okazały się pustymi frazesami.


Wewnątrzkoalicyjne spory


Od kilku miesięcy koalicja złożona z posłów Smeru, Hlasu (to często osoby, które po 2020 roku odeszły ze Smeru) i SNS przeżywa kryzys. W głównej mierze jest to zasługa Andreja Danka, przewodniczącego partii SNS. Mając w parlamencie 10 posłów, którzy na dodatek nie są członkami jego ugrupowania (to dezinformatorzy, członkowie innych, mniejszych frakcji, którzy kandydowali z listy SNS) Danko postanowił, że będzie wszystkim dyktował swoje warunki, bo od jego posłów zależy, czy ta koalicja utrzyma większość w parlamencie.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


W ten sposób najmniejsza partia koalicji zyskała aż trzy ministerstwa: środowiska, kultury i nowo powstałe ministerstwo sportu i turystyki. Dodatkowo ludzie związani z SNS, mimo braku kompetencji, obsadzani są na wysokich stanowiskach, co z kolei powoduje chaos i paraliżuje działania wielu instytucji.

Wśród koalicjantów największe napięcia wywołuje kwestia obsadzenia stanowiska marszałka parlamentu. Po wyborze Petera Pellegriniego na prezydenta, czyli od wiosny 2024 roku, funkcja ta pozostaje nieobsadzona. Choć umowa koalicyjna przewiduje, że stanowisko to przypadnie Hlasowi, Danko od dziewięciu miesięcy blokuje nominację. I nawet nie kryje się z tym, że sam chce zająć ten stołek, w poprzednim rządzie Ficy należał on właśnie do niego. Fico początkowo wspierał Danka w jego żądaniach, jednak wobec sprzeciwu Hlasu stwierdził, że to nie jego problem, a Hlas i SNS muszą to wyjaśnić między sobą. Do dziś słowackim parlamentem kieruje Peter Žiga, który jedynie pełni obowiązki marszałka.

Na początku grudnia SNS sformułowała pozorne ustępstwo, deklarując, że chce na tym stanowisku przewodniczącego Hlasu, Matúša Šutaja Eštoka, który jest ministrem spraw wewnętrznych. Ten jednak stanowczo odmawia przejęcia funkcji marszałka. Tutaj pojawiają się rozbieżności co do powodów stojących za tą decyzją. Część posłów z SNS twierdzi, że stanowisko, ze względu na swój prestiż i znaczenie, musi przypaść liderowi Hlasu. Danko natomiast uważa, że jego wyborcy są rozczarowani dotychczasowymi dokonaniami ministra spraw wewnętrznych i lepiej, żeby przeszedł do parlamentu. Szkoda, że Danko sam nie dostrzega, jak bardzo jego ministrowie wykazują się niekompetencją, szczególnie ministra kultury Martina Šimkovičová. Wydaje się jednak, że SNS chce odblokować wybory członków Rady STVR (telewizja i radio publiczne), które zostały zablokowane przez Hlas do czasu wyboru marszałka.

Tak tworzy się błędne koło wzajemnych blokad, intryg i oskarżeń. Oczywiście nie ma mowy o spokoju. Przedstawiciele Hlasu i SNS nie szczędzą sobie kąśliwych uwag na konferencjach prasowych i w social mediach, więc sytuacja niczym nie różni się od tej za rządów Igora Matoviča.


Rozłam w SNS


Dodatkowym ciosem dla koalicji był rozłam w SNS, kiedy trzech posłów związanych z Koalicją Narodową opuściło klub. Przewodniczący Koalicji Narodowej Rudolf Huliak twierdzi, że Danko nie dotrzymuje wcześniejszych ustaleń. Huliakowi chodzi o stanowisko ministra środowiska, które mu obiecano. Po wyborach jego kandydatura została odrzucona przez prezydentkę Zuzanę Čaputovą, która m.in. zwróciła uwagę na jego wypowiedzi typu: niedźwiedź jest „bronią biologiczną do niszczenia życia na słowackiej wsi”, kryzys klimatyczny to fake news, legislatywa UE jest „celowo sfałszowana”, organizacje pozarządowe to „darmozjady”, a obrońcy przyrody to „ekoterroryści”.

Huliak twierdzi teraz, że miał objąć stanowisko po tym, jak koalicja będzie już miała swojego prezydenta. Wybory prezydenckie już dawno za nami, Huliak jednak nie doczekał się teki, więc postanowił odejść z klubu SNS.

I zaczęły się problemy. Już na początku SNS groził rozpad, ponieważ nie miał wymaganej liczby członków. Fico oddelegował więc na występy gościnne swojego posła, który w ten sposób ratuje SNS. Jednak to nie wszystko.

Huliak, wraz z dwoma posłami, zapowiedział, że nie będzie głosował razem z koalicją rządową, dopóki jego oczekiwanie dotyczące stołka ministra środowiska nie zostanie spełnione. Wyklucza jakąkolwiek możliwość rezygnacji ze swojego głównego postulatu, nie bierze też pod uwagę ewentualnego kompromisu w sprawie objęcia przez swoich ludzi stanowisk na niższych szczeblach ministerstw, takich jak sekretarz stanu czy dyrektorzy departamentów lub instytucji podległych ministerstwom.


Przecież budżet przeszedł!


Mimo buntu Huliak wykazał chęć współpracy i jego żądania dotyczące ministerialnej teki nie miały wpływu przy głosowaniu nad ustawą budżetową. Tam postawił nieco inne warunki, chciał, by państwo przeznaczyło część pieniędzy na wsparcie pszczelarzy, rybaków i myśliwych. Fico odpowiedział, że nie może uwzględnić żądań Huliaka w projekcie budżetu, ale obiecał, że ministerstwa środowiska i rolnictwa wykorzystają pieniądze z budżetu na wsparcie tych działań w 2025 roku.

Można się zastanawiać, ile warte są obietnice Ficy, ale Huliak w nie uwierzył. 3 grudnia koalicja wraz ze wsparciem posłów Koalicji Narodowej przepchnęła przez parlament budżet na 2025 rok. W przyszłym roku rząd nadal będzie więcej wydawał, niż oszczędzał. Słowacja będzie miała drugi co do wielkości deficyt budżetowy w strefie euro, mimo że czeka ją największa konsolidacja finansów publicznych, która obniży poziom długu publicznego oraz kosztów jego obsługi. Powód tego jest prosty i krytykowany nie tylko przez opozycję, ale i ekspertów – rząd wprowadza nową politykę wydatków, która obejmie na przykład 13. emerytury. W końcu seniorzy to główni wyborcy koalicji.

Po przyjęciu budżetu państwa premier Fico stanął na konferencji prasowej i bezpardonowo zaatakował media. „Przestańcie, do cholery, kłamać, przestańcie, do cholery, kłamać, przestańcie, do cholery, okłamywać opinię publiczną!”, wyartykułował ze złością premier. Według niego to media tworzą obraz, że „parlament nie działa i że nic się tutaj nie dzieje”.

W efekcie konfliktu wewnątrz koalicji rząd Ficy ma w parlamencie minimalną większość 76 posłów. Teoretycznie w dalszym ciągu gwarantuje to zatwierdzanie ustaw przez parlament. Ale z drugiej strony dotychczasowe posiedzenia parlamentu pokazały, że wystarczy korek w stolicy, choroba jednego posła lub błąd przy głosowaniu i nagle okazuje się, że koalicja nie ma większości i nie można nawet otworzyć posiedzenia. O tym jakoś Fico nie wspomina w swoich wypowiedziach. A było już co najmniej osiem posiedzeń, których koalicja nie mogła rozpocząć. I kolejne dni pokazują, że mimo uchwalonego budżetu, sytuacja się nie zmienia.

Powtarza się bowiem sytuacja z 28 listopada, kiedy to rządząca koalicja nie mogła nawet zapewnić wystarczającej liczby posłów, aby umożliwić parlamentowi głosowanie nad poprawkami ministerstwa sportu i turystyki, które zostały już przyjęte przez rząd.

Tym razem na posiedzeniu plenarnym do posła Hlasu Samuela Migala, który nie wziął udziału w głosowaniu, dołączył jego partyjny kolega, Roman Malatinec. Na konferencji prasowej ogłosili oni, że nie poprą projektów ustaw autorstwa SNS. Chcą kontynuować negocjacje w sprawie swoich postulatów, te jednak SNS do tej pory ignorowała. Migal chce, by SNS uwzględniła jego poprawki do ustawy o funduszu wspierającym sport, który jest oczkiem w głowie Danki. Malatinec z kolei domaga się zmian w funduszu wspierającym sztukę, który od miesięcy jest sparaliżowany przez ministrę kultury (z ramienia SNS) i obsadzonych przez nią ludzi.

10 grudnia do Migala i Malatinca dołączyli kolejni dwaj posłowie: Ján Ferenčák i Radomír Šalitroš, którzy ponownie zablokowali działanie parlamentu. A ponieważ trio posłów skupionych wokół Huliaka kontynuuje swoją strategię niepopierania koalicyjnych projektów, nagle okazało się, że zamiast większości 76 posłów na sali było ich zaledwie 72.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Fico nic nie widzi?


Premier początkowo udawał, że przestrzeganie umowy koalicyjnej i utrzymanie większości, która daje mu urząd, nie są jego problemem. Kiedy stało się jasne, że to zmartwienie go nie ominie, próbował sobie z nim poradzić, grożąc politykom SNS i Hlasu. Grzmiał, że szantaż nie może być narzędziem funkcjonowania koalicji, a koalicjanci muszą być przygotowani na inne alternatywy rozwoju politycznego niż wybory za trzy lata. Wtedy po raz pierwszy dopuścił do siebie myśl, że mimo pełnych trzech kadencji na koncie Smeru przedterminowe wybory wcale nie muszą być czymś nierealnym.

Wystarczyło, że koalicja przez trzy czwarte roku nie wybrała marszałka, osiem razy stanęła w obliczu impasu w parlamencie, kumulowała dziesiątki głosowań i straciła trzech posłów, by Fico wreszcie zauważył, że ma kłopoty. Premier Słowacji w końcu przyznał, że będzie musiał negocjować z koalicjantami.

Sytuacji nie poprawia również fakt, że Fico i jego koalicja zemsty i zniszczenia traci zdolność dostarczania wyborcom wyników swojej polityki. Ludzie zaczynają dostrzegać, że poza amnestiami udzielonymi swoim ludziom, podwyższeniu sobie wynagrodzeń i zastraszaniu wszystkich niewygodnych aktorów w przestrzeni publicznej, rząd dla ludzi robi niewiele.

Nie ma obiecywanych tańszych artykułów spożywczych, zamiast tego ich ceny ciągle rosną. W efekcie na Słowacji 250-gramowa kostka masła kosztuje w przeliczeniu ok. 20 złotych, przy czym Słowacy zarabiają znacznie mniej niż Polacy. Do tego dochodzi konsolidacja finansów publicznych, która przewiduje m.in. podniesienie stawki VAT, co zmusi zwykłych Słowaków do zaciśnięcia pasa. To nie tyczy się rządu, który w dalszym ciągu szasta publicznymi pieniędzmi na lewo i prawo: kolejni ministrowie i posłowie wybierają się w delegację do Moskwy, ministra kultury zamawia nową aranżację hymnu państwowego, a minister spraw zagranicznych prezentuje nowy design słowackiego paszportu.
Aleksandra Pyka – absolwentka słowacystyki Uniwersytetu Śląskiego, tłumaczka języka słowackiego, ekspertka ds. Słowacji. Autorka bloga slowacystka.pl, na którym przybliża Polakom ich bliskiego, a jednocześnie dalekiego sąsiada. Regularnie publikuje na portalu Krytyka Polityczna.

Inne artykuły Aleksandry Pyka

Coraz więcej ekspertów twierdzi, że mimo uchwalenia budżetu przedterminowe wybory stają się realnym scenariuszem. Obietnice Ficy o stabilności spełzły na niczym, a rosnący chaos w parlamencie podważa zdolność koalicji do sprawnego rządzenia. Sondaże pokazują spadek poparcia dla rządzących partii, a rozczarowanie społeczne rośnie. Słowacja znowu jest na politycznym zakręcie.