Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Kaukaz / 23.12.2024
Kristianna Grigorian

Polityka wchodzi na boisko, a choinka dostaje eskortę. Protesty w Gruzji trwają

Świat szykuje się na Boże Narodzenie i Nowy Rok. Ulice miast są pięknie oświetlone, na głównych placach odbywają się świąteczne jarmarki, koncerty i imprezy, które mają wprowadzać w magiczny, pełen nadziei nastrój. W Gruzji w tym roku nie czujemy tego nastroju. Nadal trwają protesty przeciwko rządowi Gruzińskiego Marzenia i jego polityce izolacji Gruzji, spychania jej z europejskiej ścieżki – pisze z Tbilisi Kristianna Grigorian.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!



Chcę podzielić się z Wami naszą codziennością – tym, co nas dotyka, z czym się zmagamy i jakie wybory podejmujemy każdego dnia. Niestety, sytuacja polityczna wpływa na decyzje turystów, którzy rezygnują z Gruzji jako celu podróży. To nie tylko osłabia sektor turystyczny, ale też odbija się na gospodarce i codziennym życiu wielu Gruzinów, utrzymujących się właśnie z turystyki. Wiem, o czym mówię, bo jako przewodniczka jeszcze rok temu w grudniu miałam już zarezerwowany cały następny rok. A teraz? Nie mam żadnych rezerwacji na horyzoncie. Ludzie zaczęli się obawiać podróży do Gruzji, ale teraz toczymy walkę o nasz byt – o tożsamość, historię i przyszłość. Jeśli to ma być cena za spokój w naszym kraju, jestem gotowa się poświęcić. Niestety, będzie to miało konsekwencje nie tylko dla mnie, ale również dla gospodarki i codziennego życia ludzi, doprowadzi do kryzysu, który dotknie wszystkich.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Polityczne napięcie i protesty wpływają na zaufanie inwestorów, co może prowadzić również do odpływu kapitału zagranicznego oraz spadku wartości waluty krajowej. Jej stabilność jest kluczowa dla gospodarki Gruzji, ponieważ oddziałuje na poziom cen, koszty importu i eksportu. Ostatnie wydarzenia polityczne wywołały niepewność gospodarczą, co miało bezpośrednie przełożenie na wartość gruzińskiego lari. Na przykład 27 listopada 2024 roku kurs lari do dolara wynosił 2,71, jednak po wypowiedzi Irakliego Kobachidze o zawieszeniu negocjacji z Europą gwałtownie wzrósł do poziomu 2,77. Dziś, 17 grudnia 2024 roku, lari osiągnęło poziom 2,82 względem dolara. Zmiany kursu lari odzwierciedlają rosnącą inflację i gospodarczą niestabilność. Wyższy kurs oznacza wyższe koszty importu, co przekłada się na podwyżki cen podstawowych produktów, a rosnące ceny uderzają w gospodarstwa domowe.


Nieustający protest


Ale jedno wiem na pewno! Rok 2025 na zawsze pozostanie symbolem gruzińskiej odwagi i niezłomności, jak płomień, który nie gaśnie nawet w najsilniejszym wietrze. To czas, gdy Gruzini wspólnie, z podniesionymi głowami, pokażą światu, że ich tożsamość i godność są jak góry Kaukazu – niezachwiane i potężne. Tak jak nasi dziadkowie opowiadali nam o 9 kwietnia [9 kwietnia 1989 roku sowieckie wojska brutalnie spacyfikowały niepodległościową demonstrację w Tbilisi, zabijając 21 osób – red.] i walce o wolność, tak my będziemy przekazywać tę historię naszym dzieciom. Jestem tego pewna bardziej niż kiedykolwiek!

Protesty w Gruzji nie ustają – trwają zarówno w dzień, jak i nocą. Ludzie z różnych grup społecznych i zawodowych protestują razem, aby pokazać światu, że obecny kryzys polityczny wpływa na każdy aspekt życia i każdą branżę w kraju. Protestujemy wszyscy w jednym celu – domagamy się nowych, uczciwych wyborów oraz powrotu Gruzji na drogę europeizacji. Nielegalny rząd ignoruje nasze protesty, nazywając nas radykałami i liberalnymi faszystami.

Jest grudzień, na zewnątrz jest zimno, ale to nas nie zatrzymuje. Nielegalny rząd myślał, że z czasem ludzie się zmęczą, ale się przeliczył. Obecny rząd w Gruzji niepokoi się ciągłością protestów, które wyraźnie pokazują determinację społeczeństwa. Reakcje władz często są przewidywalne, lecz niezbyt skuteczne. Na przykład prezydent miasta Tbilisi, Kakhi Kaladze, zbagatelizował protesty, twierdząc, że uczestniczą w nich „ci sami ludzie, tylko za każdym razem inaczej ubrani”. Teraz władze liczą, że na Boże Narodzenie i Nowy Rok wiele osób wyjedzie do swoich rodzinnych miejscowości, a ulice Tbilisi opustoszeją. Ale w tym roku to się nie wydarzy! Gruzini planują spędzić noc sylwestrową pod parlamentem!


Prezydentka w Europarlamencie


Prezydentka Gruzji, Salome Zurabiszwili, wystąpiła 18 grudnia 2024 roku w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, apelując o silniejszą reakcję Unii Europejskiej na wydarzenia w jej kraju. Stanowczo odrzuciła pogląd, że w Gruzji panuje podział na dwie grupy społeczne lub że istnieje ryzyko wewnętrznych konfliktów. Jej zdaniem konflikt istnieje tylko między „ludem gruzińskim a represyjnym aparatem partii rządzącej”. Wezwała Unię Europejską do bardziej zdecydowanych działań, w tym do stałego wsparcia politycznego demokratycznych aspiracji Gruzinów, częstszych wizyt europejskich delegacji w Gruzji oraz zwalczania dezinformacji. Swoją przemowę zakończyła optymistycznym stwierdzeniem, że Gruzja wygra walkę o wolność, demokrację i przyszłość europejską. Zgromadzeni zareagowali na to wystąpienie owacją na stojąco, co było wyrazem wsparcia dla Gruzinów oraz uznania dla jej stanowczej postawy w obronie wartości demokratycznych i europejskich.

Po przemówieniu Zurabiszwili odbyły się dyskusje, podczas których krytykowano rząd Gruzińskiego Marzenia za obecne decyzje i sytuację polityczną w kraju. W ramach reakcji UE podjęto działania, takie jak przygotowanie procedury zawieszenia ruchu bezwizowego dla posiadaczy dyplomatycznych i służbowych paszportów gruzińskich, aby wywrzeć presję na rząd Gruzji. Przewodnicząca Parlamentu Europejskiego, Roberta Metsola, wyraziła solidarność z Gruzinami, którzy szukają wsparcia w Europie, i zapewniła ich, że nie są sami w swoich dążeniach.

W odpowiedzi przewodniczący rządu Gruzińskiego Marzenia, Irakli Kobachidze, zauważył, że podczas debaty w Parlamencie Europejskim Hiszpania, Rumunia i Włochy poparły politykę jego partii. Jednak późniejsze oświadczenia tych krajów zaprzeczyły temu twierdzeniu. Kobachidze tłumaczył więc, że te kraje zmieniły swoje stanowisko w wyniku presji parlamentu Unii Europejskiej, co świadczy o dużej politycznej dynamice w kontekście sankcji i negocjacji. Dodatkowo, aby było jasne, z jaką skalą dezinformacji zmagamy się na co dzień, warto wspomnieć o reakcjach prorządowych mediów na to wydarzenie. Gruzińskie telewizje wspierające rząd zaczęły rozpowszechniać fałszywe informacje, twierdząc, że owacje na stojąco, które Salome Zurabiszwili otrzymała w Parlamencie Europejskim, były jedynie nagraniem dźwiękowym odtwarzanym w tle.


Kontrowersyjny (nie)prezydent


W międzyczasie Gruzja zyskała nowego (nie)prezydenta. Zyskała, bo nie można powiedzieć, że wybrała. Wybory prezydenckie przebiegające bez konkurencji są charakterystyczne dla systemów autorytarnych lub quasi-autorytarnych. Ostatnie wybory prezydenckie w Gruzji wpisują się w ten trend. W tegorocznych wyborach prezydenckich w Gruzji wprowadzono nowy, nietypowy system – prezydenta wybierała specjalna 300-osobowa komisja parlamentarna, a nie obywatele, o czym zdecydowały głównie struktury polityczne. Jedynym kandydatem był Micheil Kawelaszwili, były piłkarz reprezentujący partię rządzącą. Podobnie jak w przypadku wyborów parlamentarnych, również te prezydenckie nie zostały uznane przez międzynarodowych partnerów Gruzji.

Micheil Kawelaszwili to były profesjonalny piłkarz, który przez wiele lat grał na angielskich boiskach, m.in. dla Manchesteru City. Po zakończeniu kariery sportowej zaangażował się w politykę jako przedstawiciel partii rządzącej w Gruzji. Brak dyplomu ukończenia wyższej uczelni wpłynął na jego karierę, gdyż z tego powodu nie został wybrany na przewodniczącego związku piłkarskiego w Gruzji. Dodatkowo nie odbył służby wojskowej, co również budzi kontrowersje w społeczeństwie gruzińskim, gdyż stanowi ona symbol zobowiązań i gotowości obronnych.

Kawelaszwili jest również znany z kontrowersyjnych wypowiedzi pełnych przekleństw i niekulturalnych sformułowań, które budzą sprzeczne emocje w społeczeństwie gruzińskim. Takie zachowanie spotyka się z krytyką, gdyż wpływa negatywnie na jego wizerunek jako przyszłego prezydenta i lidera międzynarodowego. Zresztą ani Gruzja, ani społeczność międzynarodowa nie uznają jego prezydentury. Jedynym powszechnie uznawanym prezydentem pozostaje Salome Zurabiszwili, która początkowo miała poparcie ugrupowania rządzącego, ale z czasem między nimi pojawiły się liczne konflikty polityczne. Dwukrotnie próbowało ją ono odwołać z funkcji prezydenta, ale żadne z tych starań się nie powiodło.

Micheil Kawelaszwili jest częścią strategii rządu Gruzińskie Marzenie, mającej na celu pełną kontrolę nad krajem. Jego wybór na stanowisko prezydenta, mimo wielu kontrowersji i braku uznania międzynarodowego, służy umocnieniu władzy rządu nad życiem społecznym i politycznym Gruzji. Prezydent może bowiem ogłaszać stan wyjątkowy w sytuacjach kryzysowych. Umożliwiłoby to tłumienie protestów, ograniczanie swobód obywatelskich i szybkie umacnianie władzy bez konieczności przestrzegania zasad demokratycznych. „Swój” człowiek na stanowisku prezydenta pozwala na konsolidację rządu i redefinicję politycznych struktur Gruzji w sposób bardziej autorytarny. Prezydent formalnie powołuje premiera i członków rządu, udziela aktów łaski lub decyduje o amnestii dla skazanych osób.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Choinka pod nadzorem


Tego samego dnia, kiedy Micheil Kawelaszwili został wybrany na nowego (nie)prezydenta, prezydent Tbilisi, Kacha Kaladze (były piłkarz i obecny polityk), zaprosił wieczorem rodziny z dziećmi na uroczystość zapalenia choinki. Ceremonia miała się odbyć w miejscu, które wcześniej było świadkiem brutalnych interwencji, protestów i aresztowań. Setki obywateli znalazły się w więzieniu po ostatnich protestach, a my nie mogliśmy pogodzić się z takim ignorowaniem naszej sytuacji. Nie mieliśmy zamiaru nikogo atakować ani zakłócać ceremonii, ale było dla nas istotne, by pokazać, że nie jest to czas na uroczystości. To, co tego dnia się wydarzyło, zostanie ze mną na zawsze.

Uroczystość zaplanowano na godzinę 19.00. Postanowiłam udać się na aleję Rustawelego, aby na własne oczy doświadczyć tego surrealistycznego momentu, poczuć ten sarkazm i popatrzeć w oczy tym, którzy przybyli „świętować”. O 18.55 byłam już przy stacji metra „Plac Wolności”. Gdy wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam tłumy ludzi, przez chwilę myślałam, że są to moi współtowarzysze z protestów. Jednak zaraz potem zrozumiałam, że bardzo się myliłam. Nie było to zgromadzenie walczące o sprawiedliwość czy zmianę. Trafiłam do grupy osób, którzy przyszli na uroczystość związaną z zapaleniem świateł na miejskiej choince. Próbowałam dostać się do swoich ludzi, ale droga była zablokowana przez policję i służby specjalne, które nie pozwalały żadnej grupie przejść na drugą stronę. Przez ich obecność znalazłam się przypadkowo po stronie zwolenników rządu, więc nie miałam wyboru — musiałam się dostosować, starając się nie wyróżniać. W głowie układałam sobie, co odpowiem, gdyby ktoś o coś zapytał. Czułam się jak szpieg na misji.

Będąc tam, zaczęłam słyszeć rozmowy, które jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem po właściwej stronie. Kobiety i osoby starsze wokół mnie byli zagubieni, nie wiedzieli, dlaczego znaleźli się w tym miejscu. Byli zdezorientowani, często przerażeni. Mężczyźni mówili niepokojącym agresywnym tonem: „Jeżeli rząd nie pokaże tym radykalistom, gdzie jest ich miejsce, to my musimy to zrobić”. Słysząc ich, zaczęłam się naprawdę bać o swoje bezpieczeństwo.

W pewnym momencie dostaliśmy sygnał, żeby tłum ruszył w kierunku parlamentu. Dotarliśmy do linii blokującej przez policję. Tam padła informacja: prezydent miasta odwołał uroczystość z powodu trwających protestów. Zdawano sobie sprawę, że jej przeprowadzenie mogłoby przerodzić się w eskalację przemocy, a odpowiedzialność spadłaby na rząd. Istniało ryzyko, że z powodu chaosu nie byłoby możliwe odróżnienie swoich ludzi od demonstrantów, co tylko zwiększało zagrożenie. Policja zablokowała przejście, zmuszając wszystkich do odwrotu. W geście poparcia dla rządu zdecydowali się pokazać swoją lojalność, skandując hasła, takie jak „Za policję” i „Za ojczyznę”, co miało być symbolicznym sprzeciwem wobec protestujących.

Aby przedostać się na drugą stronę, musiałam przejść przez wiele równoległych ulic. Kiedy w końcu udało mi się tam znaleźć, poczułam ogromną różnicę między obiema stronami konfliktu. Po jednej stronie byli moi ludzie: uśmiechnięci, pełni energii, śpiewający i pozytywnie nastawieni. Po drugiej stronie panowały zupełnie inne emocje: strach, napięcie, agresja.

Nigdy wcześniej nie sądziłam, że zobaczę setki policjantów otaczających jedną choinkę. Ta choinka, symbol świąt i radości, stała tam na środku miasta, a funkcjonariusze wokół niej byli niczym tarcze broniące tego symbolu. Nie mogliśmy zbliżyć się do niej nawet na krok. Niektórzy z policjantów wyglądali, jakby sami śmiali się z całej sytuacji, jakby widzieli absurd tego, co muszą robić. Ale śmiech był gorzki. Policja znajdowała się tam, by stawiać opór, ale każdy z nich zdawał sobie sprawę z tego, jak surrealistyczna jest cała sytuacja. I choć ich reakcje były pełne ironii, w tym samym czasie sytuacja pozostawała przerażająco poważna.

Prezydent miasta obiecał ogłosić termin ceremonii zapalenia świątecznych świateł na choince, jednak 16 grudnia poinformował, że ceremonia w tym roku się nie odbędzie. Zamiast tego światła po prostu zostaną włączone. To było pierwsze znaczące osiągnięcie protestów— rząd w końcu zrozumiał, że niezależnie od tego, jak by planował uroczystość, my i tak tam będziemy, bo również jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami tego kraju!

Teraz naszym kolejnym celem jest sprawienie, by zrozumieli, że będziemy protestować tak długo, aż odejdą ze swoich stanowisk, a władzę w Gruzji ponownie przejmie naród, a nie wąska grupa ludzi. Nasze żądanie to przywrócenie prawdziwej demokracji, w której głos obywateli ma moc, a decyzje są podejmowane dla dobra wszystkich, a nie wybranych grup interesów.


Ograniczenia w imię „porządku”


Po tym, jak brutalne represje wobec protestujących obiegły świat, a solidarność międzynarodowa stanęła po stronie demonstrantów, rząd zrozumiał, że takie działania muszą się zmienić. Policja już nie bije ani nie używa gazu, ale zamiast tego stosuje aresztowania. Wprowadzane są również nowe ustawy, które umożliwiają rządowi pełną kontrolę nad społeczeństwem, ograniczając swobody obywatelskie w bardziej subtelny, ale równie skuteczny sposób. Np. gruziński parlament zatwierdził zmiany w Kodeksie wykroczeń administracyjnych, które obejmują bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące zgromadzeń i demonstracji. Nowe przepisy zaostrzają kary za naruszenia związane z organizacją protestów, a także wprowadzają wyższe grzywny za zakłócanie porządku publicznego oraz przekraczanie norm hałasu podczas zgromadzeń. Na przykład kierowcy uczestniczący w protestach mogą dostać karę 1000 lari (około 1700 zł) za zakłócanie ruchu drogowego i na rok stracić prawo jazdy. Zwiększono kary za niszczenie mienia miejskiego, np. umieszczanie napisów, plakatów – z 50 do 1000 lari. Wzrosły też kary za blokowanie dróg z 500 do 5000 lari, a organizatorzy blokad mogą zapłacić nawet 15 000 lari, zamiast wcześniejszych 5000. Wprowadzono także kary za używanie materiałów pirotechnicznych i laserowych. Grzywnę w wysokości 2000 lari można dostać za zasłanianie twarzy podczas protestów, karani będą także rodzice, których dzieci uczestniczą w protestach. Dodatkowo policja otrzymała prawo do prewencyjnego zatrzymywania osób podejrzanych o możliwość naruszenia prawa – może je przeszukiwać oraz odbierać im przedmioty i dokumenty.


Wiara i wolność


Obecne wydarzenia w Gruzji to mieszanka protestów o wolność, stabilność gospodarczą i drogę europejską. Z jednej strony jest to walka o tożsamość i suwerenność, z drugiej – z ekonomicznymi konsekwencjami polityki wewnętrznej oraz działaniami zewnętrznymi. Najważniejsze w każdej walce jest to, żeby wierzyć. To właśnie wiara daje nam siłę, żeby iść dalej, nawet gdy jest ciężko. Walki nigdy nie toczy się łatwo, ale cel, do którego dążymy, jest wart każdego wysiłku. Wolność to najważniejsza rzecz w życiu. Dzięki niej nasze działania mają sens, a my – siłę, żeby się nie poddawać. To cel, dla którego warto się poświęcać i o który warto walczyć do końca.
Kristianna Grigorian – Ormianka mieszkająca w Gruzji od dzieciństwa. Studiowała w Polsce, gdzie ukończyła kulturoznawstwo. Mieszka w Tbilisi. Pracuje jako tłumaczka i przewodniczka polskojęzyczna. Prowadziła też audycje radiowe.

Inne artykuły Kristiny Grigorian

Jakie są oczekiwania związane z dalszym rozwojem sytuacji? Nie przestaniemy protestować ani strajkować, dopóki nasz głos nie zostanie wysłuchany, a nasze żądania – w pełni spełnione. To moment, w którym pokazujemy, że nie ustąpimy w walce o wolność, niezależność i przyszłość Gruzji.