Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 08.01.2025
Jarosław Kociszewski
Unia Europejska spowszechniała jak powietrze. Nieznajomość praw może być szkodliwa i groźna
Unia Europejska już dawno przestała być czymś nowym dla Polaków i stała się tak powszechnym elementem naszej rzeczywistości, że często jej obecność pozostaje niezauważona. Młodzi Polacy nie wyobrażają sobie świata bez niej, co jednak wcale nie oznacza, że ją znają i umieją korzystać z oferowanych przez nią praw. Profesor Radosław Potorski – prawnik, politolog i europeista z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu –przekonuje, że warto rozmawiać o wspólnocie europejskiej, choć stanowi już tak zwykły, powszechny element życia.
Uczestnicy i prelegenci (fot. Maja Hassen)
Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!
Potorski uważa, że o Unii Europejskiej i o Karcie Praw Podstawowych należy mówić jak najwięcej i jak najczęściej, dlatego że pozwala to wymieniać informacje przydatne w codziennym życiu. Ubolewa przy tym, że wspólnota często staje się tematem zastępczym i zasłoną wykorzystywaną dla przykrycia czy wręcz ukrycia innych, niekiedy zupełnie niezwiązanych z nią problemów.
Część trudności dotyczących mówienia o Unii Europejskiej wynika z bardzo ogólnego charakteru transakcji zawartej przy akcesji. Sam fakt członkostwa daje korzyści, których uzyskanie wymagało jednak oddania pewnych elementów suwerenności i uprawnień decyzyjnych. Zgoda na to została udzielona podczas referendum w czerwcu 2003 roku.
– Sytuacja wydaje się klarowna i bezdyskusyjna, ale jest zupełnie odwrotnie – mówi Potorski. – Pojawiają się dyskusje i wątpliwości dotyczące głównie tego, czy Komisja Europejska ma prawo zabierać głos w pewnych sprawach, wypowiadać się na temat prawa stanowionego w Polsce, a także na temat orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości i tego, czy ma prawo czymś się zajmować, a czy my mamy podporządkować się jego rozstrzygnięciom. Pada nawet pytanie, czy prawo przyjmowane w ramach Unii Europejskiej nie pomija naszych interesów albo wręcz czy nie jest wydawane przeciwko naszym interesom – dodaje.
Z perspektywy obywatela po drugiej stronie szali kładzione są korzyści, które wydają się wąskie i odległe – takie jak przynależność do wspólnego rynku, swoboda przepływu osób, usług, kapitału, płatności. Dyskusja często zamyka się w obszarze korzyści czysto finansowych, związanych z funduszami unijnymi, i dotyczy możliwości postawienia jakiegoś budynku, zorganizowania imprezy czy też dopłat bezpośrednich, zwłaszcza dla rolników. Niekiedy w dyskusjach pojawia się też kwestia poczucia bezpieczeństwa wynikającego z przynależności do Zachodu, zwłaszcza w obliczu zagrożeń ostatnich lat. Tak ograniczone spojrzenie na Unię Europejską każe zastanawiać się, czy transakcja oddania części suwerenności za korzyści finansowe nie przestała się opłacać, a tymczasem przynależność do wspólnoty oferuje prawa i korzyści (także na poziomie bardzo osobistym), które wydają się zwykle oczywistością niewartą dyskusji.
O patrzeniu na Unię Europejską z perspektywy młodych uczestników warsztatów mówi Łukasz Wojno – student stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.
– Należymy do pokolenia, dla którego Unia Europejska jest pewnym stanem zastanym – mówi Wojno. – To jest pewien stan zastany, którego trochę nawet nie uważamy, bo na co dzień i od zawsze obracamy się w tej rzeczywistości. To jest coś, czego nie mogą powiedzieć na przykład Chorwaci w moim wieku. W konsekwencji korzystamy z pewnych przysługujących nam praw, nawet o tym nie wiedząc, ale z innych nie korzystamy, bo zwyczajnie ich nie znamy.
Tymczasem Radosław Potorski przekonuje, że pomimo oddania części uprawnień do tworzenia polityki Brukseli, która wydaje się bardzo odległa, obywatele mają wpływ na decyzje podejmowane w ramach Unii Europejskiej, co jest jedną z zasadniczych korzyści wynikających z członkostwa. Z jednej strony obywatele nie tylko wybierają europarlamentarzystów, którzy mają bardzo dużo do powiedzenia przy tworzeniu prawa, ale także mogą uczestniczyć w decyzjach o wydawaniu funduszy.
– Nie musimy tylko patrzeć na zbudowane inwestycje, ale choćby w ramach zasady partnerstwa możemy decydować, jak środki są wydawane – mówi Potorski. – Kłopot w tym, jak to prawo jest realizowane w praktyce, bo obywatele nie wiedzą, że mają takie uprawnienia. Nie wiedzą, czego mogą się domagać, że mają prawo być konsultowani i komentować wszystkie inicjatywy Komisji Europejskiej, która prowadzi szeroko zakrojone konsultacje na swoich stronach internetowych. Każdy może wypowiedzieć się o każdym składanym wniosku. Istnieje też lobbing europejski, który oczywiście ma też strony negatywne, ale przecież każdy ma prawo w nim uczestniczyć.
Posłuchaj podcastu: Nie znamy Unii, bo jest zwykła. To strata dla każdego
Ania Rybakowa jest tegoroczną maturzystką z Ukrainy. Od trzech lat mieszka w Polsce i planuje studiowanie stosunków międzynarodowych. Zauważa, jak łatwo jest przejść do porządku dziennego nad życiem w Unii Europejskiej, bez refleksji nad znaczeniem tego faktu. Co więcej, takiemu zastanowieniu nie sprzyja szkoła, będąca – wydawać by się mogło – podstawowym narzędziem do informowania o prawach i korzyściach wynikających z przynależności do UE. Jednak w praktyce trudno wyjść poza ogólne stwierdzenia, bez wskazania nie tylko powszechnych i codziennych korzyści bliższych każdemu obywatelowi, ale także istniejących mechanizmów obrony praw każdego obywatela z osobna.
– Rozmawiając ze studentami i nie tylko, praktycznie nie spotkałem osób, które by wiedziały o tym, że z członkostwa w Unii Europejskiej wynika prawo domagania się od naszych władz państwowych odszkodowania za brak realizacji ich obowiązków zapisanych w prawie unijnym – zaznacza Potorski. – Chodzi o to, że realizacja pewnych praw mogłaby dać nam jakąś korzyść, której nie otrzymujemy, jeżeli państwo nie dotrzyma terminu przyjęciu dyrektywy. W takiej sytuacji mamy prawo domagać się odszkodowania albo zgłosić to naruszenie do Komisji Europejskiej, aby ona się tym zajęła.
Europeista podkreśla, że każdy obywatel ma prawo w pewnym zakresie składać skargi do pionu sądowego Unii Europejskiej i powoływać się na orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości, funkcjonującego w sposób zbliżony do prawa precedensowego. Innymi słowy, także w sporach z państwem polskim Polacy mają prawo używać decyzji Trybunału Sprawiedliwości jako istotnego argumentu na własną korzyść. Można także powoływać się na Kartę Praw Podstawowych i jej zapisy. Tymczasem dyskusje o Trybunale Sprawiedliwości czy Karcie Praw Podstawowych rzadko schodzą z poziomu debaty czy kłótni politycznej i przekładają się na praktyczne argumenty pozwalające bronić praw poszczególnych ludzi.
Sama Karta jest zbiorem podstawowych praw człowieka, wolności i praw osobistych każdego obywatel Unii Europejskiej, choć jest stosunkowo krótkim aktem prawnym, złożonym z 54 artykułów podzielonych na 7 tytułów.
– Karta ma moc prawną równą traktatom unijnym – mówi Potorski. - Ma przy tym korzyści, ale też wady. Zaletą jest jej bardzo duża siła prawna i pozycja ustrojowa. Minusem – bardzo ogólny charakter. Z jednej strony tworzy katalog naszych praw, takich jak prawo do integralności cielesnej, prawo do życia, prawo do uczestniczenia w wyborach europejskich, prawo do dobrej administracji i inne, ale żeby korzystać z tych praw, trzeba znać akty wykonawcze, które doprecyzowują zapisy karty, i to jest pewnym problemem – uważa ekspert.
Korzystanie z zapisów Karty wymaga znajomości odpowiednich dyrektyw czy orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości, co nie jest proste. To narzędzia, wymagające zarówno kompetencji, jak i umiejętności ich obsługi, tymczasem zbyt mało się na ten temat mówi, aby obywatele umieli swobodnie korzystać z przysługujących im praw. Rozumiejąc to wyzwanie, wprowadzono zapis do rozporządzenia budżetowego na lata 2021–2027, który mówi, że korzystanie z funduszy unijnych wymaga od każdego państwa poszanowania Karty Praw Podstawowych na każdym etapie inwestycji – od momentu planowania po wdrożenie.
Posłuchaj podcastu: Dyskusja o UE i wartościach jest możliwa. Pomimo różnic
Bardziej aktywną niż w przeszłości rolę przyjął też Trybunał Sprawiedliwości, który coraz częściej odwołuje się bezpośrednio do Karty Praw Podstawowych, przez co de facto doprecyzowuje regulacje odnoszące się do poszczególnych praw w niej zawartych. Każde takie orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości oznacza udostępnienie obywatelowi konkretnego narzędzia, które później może on wykorzystać w obronie swoich praw. Co ciekawe, częstym przyczynkiem do tych orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości są kwestie praworządności, także w Polsce.
– Karta Praw Podstawowych jest czymś, z czego możemy korzystać i co nam przysługuje z samego faktu bycia państwem członkowskim w Unii Europejskiej – podkreśla Potorski. – Musimy jedynie wiedzieć, jak z tego korzystać. Nauczyć się tego, rozmawiać o tym i właśnie dlatego dobrze jest jak najwięcej rozmawiać o Unii Europejskiej, o Karcie Praw Podstawowych i dowiadywać się, jak ją stosować.
Olbrzymim zagrożeniem byłoby traktowanie Unii Europejskiej tylko i wyłącznie jako skarbonki, a przecież Unia to nie są tylko pieniądze, to są też wartości, a także korzyści dla obywateli, a Karta Praw Podstawowych jest instrumentem, który może nam to zagwarantować.
– Znałam jakieś podstawy, ale nigdy nie miałam ochoty zagłębiać się w ten temat, bo nawet nie myślałam o tym, że w kwestiach unijnych może być coś więcej niż powszechnie znane ogólniki – przyznaje Natalia Zdziarska, studentka zarządzania migracjami na Uniwersytecie Wrocławskim i uczestniczka warsztatów poświęconych prawom podstawowych. – Po dyskusjach i warsztatach takie podejście wydaje się trochę głupie. Teraz wiem i widzę więcej rzeczy, które wcześniej nawet nie przyszłyby mi do głowy.
Zdziarska podkreśla, że w miarę poznawania mechanizmów i praw, które także jej przysługują, Unia Europejska przestaje sprawiać wrażenie wielkiego bankomatu czy umieszczonego na tablicach informacyjnych sponsora inwestycji. Uświadomiła sobie, że istnieją drogi rozwiązywania problemów, z których nie zdawała sobie sprawy, choć są dostępne także dla niej.
– Moim zdaniem młodzież, nawet w liceach i technikach, powinna mieć poświęcone temu zajęcia – dodaje. – Edukację można zacząć nawet w późnej podstawówce, bo im wcześniej będziemy o tym opowiadać, tym lepiej dla wszystkich.
Pojęcia praw podstawowych zaczął używać Trybunał Sprawiedliwości już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, choć początkowo sędziowie nie chcieli zajmować się sprawami dotyczącymi praw człowieka. Pojawiła się jednak pewna rywalizacja z Radą Europy i Trybunał Sprawiedliwości zaczął unikać bezpośredniego używania pojęć wynikających z przyjętej przez nią Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka. Dlatego zaczęto stosować takie określenia, jak prawa fundamentalne czy prawa podstawowe, które weszły do systemu prawnego najpierw wspólnot europejskich, a później Unii Europejskiej. Z czasem spraw dotyczących praw podstawowych było na tyle dużo, że pojęcie to zaczęło pojawiać się w kolejnych aktach prawnych, a następnie trafiło do traktatu z Maastricht powołującego Unię Europejską.
– Proces postępował i zaczęto odczuwać potrzebę skatalogowania w jednym akcie prawnym tych wszystkich uprawnień, o których coraz więcej mówiono i które coraz częściej były przywoływane – mówi Potorski. – Na przełomie wieków powstał taki akt, jednak pierwotnie był jedynie załącznikiem uznanym za prawo niewiążące. Natomiast na mocy traktatu o Unii Europejskiej przyjętego w Lizbonie w 2007 roku Karta Praw Podstawowych zyskała moc prawną równą z traktatami.
Posłuchaj podcastu: Obywatel ma wpływ na UE. Musi jednak wiedzieć, jak to robić
Ekspert podkreśla, że ze względu na interes polityczny związany z niektórymi zapisami Karty niektóre państwa członkowskie sprzeciwiały się jej przyjęciu bez żadnych uwag. Jako pierwsza zaczęła o tym mówić Wielka Brytania, której chodziło o prawa pracownicze i miała obawę, że brytyjskie związki zawodowe zaczną wykorzystywać Kartę Praw Podstawowych do poszerzenia swoich uprawnień. W związku z tym Londyn zaproponował wprowadzenie protokołu dodatkowego, ograniczającego możliwość rozszerzającej interpretacji Karty poza zapisy wyraźnie w niej zawarte. Do tego protokołu dołączyły się Polska, a później Czechy. W przypadku Polski obawy wynikały z dyskusji politycznej dotyczącej potencjalnego roszczeń ze strony Niemców wysiedlonych po drugiej wojnie światowej i szeroko pojętej moralności, czyli przede wszystkim definicji małżeństwa i dopuszczalności małżeństw jednopłciowych.
– Całą dyskusję wokół protokołu można zamknąć jednym zdaniem zawartym w tytule siódmym Karty, zawierającym regulacje, które literalnie wręcz wskazują, że przepisy Karty Praw Podstawowych nie mogą być interpretowane rozszerzająco – mówi Potorski.– W związku z tym w późniejszym orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości podnoszono, że nie można mówić o nieobowiązywaniu Karty Praw Podstawowych w systemie polskim, bo ona po prostu została przyjęta. Natomiast oczywiście była dyskusja o zakresie stosowania Karty przez Polaków, którzy chcą się nią posługiwać do obrony swoich praw.
Europeista uważa, że dyskusję tę de facto zamyka rozporządzenie ramowe dotyczące budżetowania zawierające przepis mówiący o tym, że państwa korzystające z funduszy unijnych, w tym Polska, mają obowiązek przy projektowaniu i wdrażaniu projektów brać pod uwagę wszystkie zapisy Karty. W związku z tym Polska w praktyce zobowiązała się przyjąć i nie negować żadnej możliwości wykorzystywania Karty Praw Podstawowych w polskim systemie prawa.
Dyskusja czy spór wokół Karty Praw Podstawowych ilustrują, jak ważna jest znajomość funkcjonowania systemu unijnego i przyjmowanych rozwiązań, które oddziałują na wszystkich obywateli. Brak takiej wiedzy może być wykorzystywany do manipulacji i tworzenia antyunijnych narracji zarówno na potrzeby polityki wewnętrznej, jak i oddziaływania z zewnątrz. Debaty i wiedza o Unii Europejskiej oraz o Karcie Praw Podstawowych stanowią tutaj jeden z podstawowych mechanizmów obronnych, stosowanych w interesie każdego obywatela wspólnoty.
Projekt współfinansowany przez Komisję Europejską w ramach Projektu „Building Bridges – Civic Capital in Local Communities”, realizowanego ze środków programu CERV finansowanego ze środków Komisji Europejskiej w ramach programu „Obywatele, Równość, Prawa i Wartości” na lata 2021–2027.