Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Ukraina / 23.01.2025
Iryna Scherbyna
„Nikt mnie nie potępił. Byłem tym nawet zaskoczony”. Ukraińscy żołnierze coraz częściej porzucają służbę
Ukraińscy dowódcy mają coraz większy problem z szeregowymi, którzy już nawet nie kryją się z planami ucieczki. Samowolne opuszczenie miejsca i służby i dezercja to tematy to jedne z najgoręcej dyskutowanych problemów w Ukrainie. Przedstawiciele Sztabu Generalnego Ukrainy przyznają, że zjawisko ma charakter systemowy. Proponują rozwiązanie tego problemu nie tylko poprzez poprawę jakości ćwiczeń wojskowych, ale także poprzez zmianę ram prawnych, w szczególności wprowadzenie jasnych warunków pełnienia służby.
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!
Przed 2022 rokiem jednym z najrzadziej popełnianych przestępstw w historii Ukrainy było tzw. SZCz (СЗЧ – самовільне залишення частини), czyli samowolne opuszczenie jednostki wojskowej. Jesienią 2024 roku problem SZCz stał się jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów dyskutowanych w ukraińskim społeczeństwie. Według różnych szacunków liczba żołnierzy, którzy od 2022 roku opuścili miejsce służby, może przekraczać 100 tysięcy. Oficjalne dane pokazują, że rok do roku liczba przypadków dobrowolnego opuszczenia jednostki wzrosła trzykrotnie. Prokuratura Generalna Ukrainy podała, że od stycznia do września 2024 roku zarejestrowano 35 307 postępowań karnych w sprawie SZCz, natomiast od stycznia do września 2023 roku takich spraw było trzykrotnie mniej – 11 625. Na mocy artykułu o dezercji od stycznia do września 2024 roku wszczęto 18 196 postępowań w porównaniu do zaledwie 4691 w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Ukraińscy dowódcy mają coraz większy problem z szeregowymi, którzy już nawet nie kryją się z planami ucieczki, a zapytani o to, co zamierzają robić dalej, mówią: „Zmęczony jestem. Mam to gdzieś”. Przedstawiciele Sztabu Generalnego Ukrainy przyznają, że zjawisko ma charakter systemowy. Proponują rozwiązanie tego problemu nie tylko poprzez poprawę jakości ćwiczeń wojskowych, ale także poprzez zmianę ram prawnych, w szczególności wprowadzenie jasnych warunków pełnienia służby.
Dyskusje wokół SZCz nabrały temperatury po przyjęciu w sierpniu 2024 roku ustawy nr 11322, która dekryminalizuje dezercję i samowolne opuszczenie jednostki przez żołnierza, jeżeli wydarzyła się ona po raz pierwszy, pod warunkiem dobrowolnego powrotu żołnierza do służby. Ustawa ta pozwoliła już wielu żołnierzom uniknąć odpowiedzialności karnej.
Mimo to stosunek społeczeństwa ukraińskiego wobec tych zmian pozostaje dwuznaczny: jedni uważają, że może to pobudzić żołnierzy do dezercji i widzą w tym zdradę stanu, inni zaś postrzegają to jako szansę na przywrócenie ludzi do służby bez dodatkowej presji.
SZCz jako protest obywatelski
Sensacją stała się sprawa Serhija Hniezdiłowa, który zdecydował się upublicznić swój uczynek. Do Sił Zbrojnych Ukrainy dołączył w 2019 roku, a jego trzyletni kontrakt miał wygasnąć w marcu 2022 roku. Jednak wybuch pełnoskalowej wojny uniemożliwił demobilizację. Przez te wszystkie lata walczył w 56. Brygadzie Piechoty Zmotoryzowanej w Mariupolu. 19 września 2024 roku Hniezdiłow samowolnie opuścił swoją jednostkę, a dwa dni później ogłosił to publicznie za pośrednictwem mediów społecznościowych, aby zwrócić uwagę na problemy związane z brakiem jasnych zasad demobilizacji. Wielokrotnie podkreślał, że jego działanie było podyktowane chęcią zreformowania systemu, który jego zdaniem nie uwzględnia potrzeb i praw wojskowych. W przeciwieństwie do innych żołnierzy, którzy odważyli się na podobny krok, nie ukrywał się i przez kilka dni udzielał wywiadów różnym redakcjom w Kijowie.
– To mój pierwszy SZCz. Nie uciekłem z pozycji bojowych. W Pawłohradzie miałem wojskową komisję lekarską, bo od dłuższego czasu mam problemy z przepukliną. Zdecydowałem się opuścić jednostkę, bo kiedy w sowieckim stylu biegałem od gabinetu do gabinetu, zdałem sobie sprawę, że ten system nie ma ludzkiej twarzy. To był szczyt mojego oburzenia. Mam 25 lat. W zasadzie nie miałem życia. W związku z tym, że wojsko nie daje mi żadnego prawa do wypoczynku, odszedłem sam. Powiedziałem przyjaciołom, że chcę działać otwarcie. Wielu to skrytykowało. Do ostatniej chwili wahałem się, czy wypowiadać się publicznie o tym uczynku. Ale kiedy to powiedziałem, wszystko stało się łatwiejsze – podkreślił w jednym z wywiadów.
Po kilku dniach został zatrzymany. W odróżnieniu od spraw niepublicznych, kiedy złapani po SZCz żołnierze po prostu wracają do służby, unikając odpowiedzialności karnej, proces Hniezdiłowa był bezwzględny. Jego działania uznano za „dezercję”. Postawiono więc cięższy zarzut niż SZCz, bo dezercja to opuszczenie pola walki, a nie jednostki wojskowej. Sąd zastosował także surowy środek zapobiegawczy – dwa miesiące aresztu bez prawa do zwolnienia za kaucją.
Dyskusja wokół SZCz staje się coraz ostrzejsza. Niektórzy politycy wzywają do surowszego ścigania takich żołnierzy, inni sugerują skupienie się na przywróceniu ich do służby w drodze dialogu, ale przede wszystkim reform. Wśród przyczyn SZCz żołnierze najczęściej podają brak perspektyw demobilizacji. Ale to nie jedyny powód – może nim być także niezgoda z decyzjami dowódców, na przykład jednostka poniosła już w trakcie realizacji zadania znaczące straty, w związku z tym żołnierz decyduje się ją opuścić, gdyż ocenia swoje szanse na powrót z zadania jako bardzo niskie.
Po pierwsze: stosunek do żołnierza
Bardzo często przyczyną SZCz jest konflikt z dowództwem lub niezgoda na metody zarządzania czy niemożność sprawiedliwego rozwiązania konfliktu. Tak było w przypadku dwóch historii, które opowiadają Andrij i Mykoła (imiona zmienione). Pochodzący z Charkowa 26-letni Andrij i 29-letni Mykoła z Galicji odważyli się opuścić swoje jednostki latem tego roku. Choć, jak mówią, myśleli o tym od dawna. Pierwszy bohater to szeregowy, drugi to młodszy sierżant.
Andrij: Myślałem o ucieczce od samego początku, bo nie przyszedłem do wojska dobrowolnie, zabrano mnie. Postawa, z jaką się spotkałem, wywołała negatywne emocje. To były groźby, mówili mi wprost: „Jeśli nie podpiszesz dokumentów i będziesz się kłócić, będziesz miał obite nerki”. Potem dowiedziałam się od innych, którzy też znaleźli się w wojsku, że nawet jeśli ktoś nie chce czegoś podpisać, to robi się to za niego. W takich warunkach nie da się czegoś później udowodnić.
Mykoła: Długo nie sprawdzałem bazy danych dotyczących postępowań karnych, ale wydaje mi się, że albo sprawa karna wobec mnie została już wszczęta, albo może do niej dojść niedługo. Choć słyszałem od znajomych, że często nie otwiera się postępowania w przypadku pierwszego samowolnego opuszczenia jednostki. To są pewne niuanse, których nie do końca rozumiem. Ale ogólnie rzecz biorąc, jeśli wrócisz, możesz uniknąć znaczących konsekwencji. Jeśli jednak nie wrócisz, to zgodnie z Kodeksem karnym możesz trafić do więzienia nawet na 15 lat!
Andrij: Oczywiście, czułem się z tą myślą o opuszczeniu jednostki źle. Jeszcze zanim trafiłem do wojska, rozumiałem, że w wojsku są problemy, ale mimo to chciałem pomagać. Teraz myślę, że gdybym miał taką możliwość, pomagałbym bardziej precyzyjnie — konkretnym osobom, które znam, lub znajomym moich znajomych. Masz wtedy pewność, że pomoc dotrze do adresata. Bo niestety widziałem na własne oczy i słyszałem o przypadkach kradzieży środków finansowych i mienia.
Mykoła: Obecny system rekrutacji demotywuje. Wiele osób jest zdezorientowanych. Są wyciągani z życia, a ktoś, kto na przykład nigdy nie trzymał broni, nagle zostaje strzelcem maszynowym. Kolejnym problemem jest korupcja. Ludzie płacą duże sumy, aby zapewnić sobie bezpieczne stanowisko daleko od linii frontu lub by całkowicie uniknąć służby. To nie jest sprawiedliwe.
Andrij: Myśl o ucieczce pojawiła się jeszcze podczas nauki. Ale czekałem, patrzyłem, ciekawiło mnie, co będzie dalej. Byliśmy bardzo zastraszani. Mówiono o środkach dyscyplinarnych w ramach statutu, były groźby: „Jeśli cię złapiemy uciekającego, będziesz leżeć w szpitalu, wszystko zniszczymy”. Miało to skutek psychologiczny. Dowództwo zastraszało nas, byśmy nie uciekali. A żołnierze na ogół mieli neutralny stosunek do uciekinierów. Mówili: „Jeśli dana osoba nie ma motywacji, pozwólmy jej uciec, aby nie zdradziła całej jednostki”.
Perspektywy i demotywacja
Mykoła: Czy perspektywa więzienia mnie przeraża? Nie, nie przeraża mnie to. Jestem teraz za granicą, nie jestem zbyt przywiązany do miejsca. Poza tym ostatnio w Ukrainie jest ciężko nie tylko ze względu na inwazję. Wielu znajomych już wyjechało, w moim przypadku zostało tylko kilku krewnych, którzy również planują przeprowadzkę. Dlatego nie mam do kogo wracać. Nie mam teraz planów powrotu, ale wszystko może się zmienić.
Andrii: Kiedy uciekłem, nie było już dylematów. To było przerażające, ale wiedziałem, że chcę to zrobić. Strach wynikał z możliwości złapania. Ponieważ oprócz środków dyscyplinarnych w głowie pozostały te groźby. Teraz, gdy minęło kilka miesięcy, uspokoiłem się. Teraz mam większą kontrolę nad własnym życiem, choć problemów – między innymi prawnych – jest dużo. Jednak istnieje poczucie, że da się to rozwiązać. Jednocześnie znajdowałem się w sytuacji bezsilności, bez możliwości zmiany czegokolwiek.
Mykoła: Rozumiem, że mój powrót do Ukrainy jest obecnie niemożliwy. Nawet gdybym nie wstąpił do wojska, moje prawa w Ukrainie nie byłyby chronione. Kiedy zabierano mnie do wojska, usłyszałem: „Zabieramy telefony, żebyście nie dzwonili do prawników ani do krewnych i nie sprawiali nam kłopotów”.
Andrij: Ci, z którymi byłem w jednostce, byli żołnierzami bez doświadczenia bojowego. Spośród nich, moim zdaniem, mniej niż połowa została zdemotywowana na skutek przymusu, nierozwiązanych problemów w armii. Innym albo to odpowiadało, albo milczeli. Wiem, że uciekło około 10 procent naszej jednostki. Ich los jest niebezpieczny, bo sytuacja się pogarsza. Dla mnie państwo ukraińskie to przede wszystkim naród ukraiński. Mam wiele pytań do władz, w szczególności dotyczących korupcji. Dlatego pozostaję lojalny wobec narodu, ale nie jestem gotowy ryzykować życia w armii, gdzie są takie problemy.
Ostatecznie Serhij Hniezdiłow, oskarżony o samowolne oddalenie się z jednostki wojskowej, został zwolniony z odpowiedzialności karnej. Podczas swojego posiedzenia sąd w Dniprze 23 stycznia br. na wniosek oskarżonego zgodził się na jego powrót do służby wojskowej. Tym samym, zgodnie z obowiązującym w Ukrainie prawem, Hniezdiłow uniknie dalszego procesu i ewentualnego wyroku karnego. W ciągu trzech dni żołnierz ma wrócić do jednostki, którą porzucił we wrześniu 2024 roku. Zostanie tam operatorem dronów.
Mykoła: Na temat sprawy Serhija Hniezdiłowa uważam, że jeśli ktoś jest gotowy wziąć na siebie odpowiedzialność i otwarcie o tym mówić, to jest to poważny krok. Ważne jest, aby prowadzić dialog w społeczeństwie, ponieważ problemy kumulują się i ktoś musi je wyrazić. Ważne jest, aby prawidłowo położyć nacisk: nie demotywować, ale pokazać, że istnieją problemy, które można i należy rozwiązać. Dotyczy to demobilizacji, płatności, mobilizacji nowych żołnierzy. Na przykład, gdyby jednostki bezpośrednio rekrutowały ludzi według specjalizacji, byłoby to znacznie skuteczniejsze.
Andrij: Jak moje otoczenie zareagowało na ten krok? – Niewiele osób o tym wie. Ale nikt mnie nie potępił, byłem nawet tym zaskoczony.