Polskie kłopoty z geopolityką, z Rosją w tle
Od dwóch dekad obserwujemy renesans myślenia geopolitycznego w Europie
Wschodniej. Język metafor geopolitycznych niepostrzeżenie przeniknął
do świata polityki, mediów i ekspertów. Wyraźny wzrost napięcia w regionie
po 2014 roku tylko sprzyja temu procesowi.
Autor: Bruce Rolff (Shutterstock)W 1999 roku po raz pierwszy ukazała się monografia Leszka Moczulskiego
Geopolityka.
Potęga w czasie i przestrzeni. Książka ta do dziś zachwyca zwięzłą narracją,
ogromem zebranych faktów i ciekawymi tezami. To od niej rozpoczął się ponowny
świt geopolityki w naszym kraju. Już kilka lat później Roman Kuźniar w swojej wpływowej
książce
Polityka i siła. Zarys studiów strategicznych skojarzył jednak geopolitykę
z ideologią wspierającą nazizm.
Kłopot pierwszy: niechciana geopolityka
Tekst Romana Kuźniara zadziałał jak klątwa
i zamknął przed geopolitykami rosnący wówczas w Polsce w siłę nurt badań nad stosunkami
międzynarodowymi. Geopolityka pozostała na uboczu polskich nauk politycznych
i nawet powołanie w 2008 roku Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego
nie odmieniło tej sytuacji. Na uniwersytetach nie otwierano nowych katedr geopolityki,
nie powoływano geopolitycznych kierunków studiów ani czasopism naukowych.
W tej sytuacji polska geopolityka zajęła się powolnym budowaniem własnego
środowiska poza głównym nurtem nauki. Doroczne zjazdy geopolityków odbywały
się w mniejszych ośrodkach akademickich, a część aktywności środowiska przeniosła
się do internetu. Z mojej autorskiej obserwacji rynku publikacji wynika, że
pod koniec pierwszej dekady XXI wieku spora ich część dotyczyła metodologii i recepcji
klasycznych koncepcji geopolitycznych z pierwszej połowy XX wieku. Następnie,
w pierwszej połowie drugiej dekady, znaczną rolę zyskały prace podręcznikowe
i historyczne, a po 2015 roku wzrosło znaczenie „analiz geopolitycznych”
sytuacji bieżącej. Wtedy też ukazało się kilka ważnych dla środowiska geopolitycznego prac Piotra Eberhardta, Leszka Sykulskiego i Jacka Bartosiaka. W tym samym
czasie odczuwający znaczny kryzys politolodzy (brak studentów, gwałtowny spadek
popularności europeistyki i stosunków międzynarodowych) stanęli przed wzrostem
zainteresowania opinii publicznej (i studentów!) problematyką bezpieczeństwa narodowego
i międzynarodowego. Zepchnięta do statusu „myśli politycznej” geopolityka
odzyskała pole i szybko zdobyła przyczółki w uczelniach „mundurowych” oraz
mediach. Również termin „geopolityka” pozbył się negatywnych konotacji, a wręcz
zaczął zastępować dłuższe wyrażenie „stosunki międzynarodowe”.
Nagła popularyzacja geopolityki w debacie publicznej zaskoczyła wielu intelektualistów
i badaczy, dyskurs geopolityczny przez dłuższy czas nie budził bowiem ich
zainteresowania. W tym tkwi pierwszy kłopot z geopolityką. Nadal nie jest znana
i rozumiana, a stała się punktem odniesienia, który należy brać pod uwagę.
Kłopot drugi: kondycja geopolityki
Popularyzacja geopolityki na świecie trwała od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych
XX wieku. Była w tym duża zasługa znanych (choć nie w Polsce) badaczy,
jak John Agnew, Gerard Toal, Klaus Dodds, Yves Lacoste, Colin Flint. Za ich sukcesem
stało wykorzystanie idei konstruktywizmu i postmodernizmu. Geopolityka
krytyczna, bo tak ją nazwano, przestała się zajmować terytoriami geograficznymi.
Zamiast tego zainteresowała się „przestrzeniami”
niegeograficznymi: mediami, cyberprzestrzenią,
relacjami, stereotypami. John
Agnew i Gerard Toal argumentowali, że celem
geopolityki powinno być badanie wyobrażeń
przestrzennych wśród elit, dziennikarzy
czy opinii publicznej w różnych
państwach. Było to na kilkanaście lat przed
popularyzacją terminów „fake news” czy „wojna informacyjna”. Zamiast badać fakty,
zaczęto badać sposoby myślenia o faktach, a ujęcie to pozwoliło „nowym geopolitykom”
wykorzystać arsenał terminologii naukowej, odzyskać autorytet i wrócić do
światowej debaty na równi z innymi szkołami nauk społecznych.
Geopolityka krytyczna stała się na tyle wpływowa, że w 2013 roku globalne wydawnictwo
Ashgate opublikowało przewodnik dla badaczy (
research companion)
poświęcony temu ujęciu. Co więcej, popularyzacja tego nurtu wpłynęła w ostatnim
pięcioleciu na odrodzenie geopolityki tradycyjnej (dziś zwanej klasyczną). Niektórzy
badacze, na przykład Phil Kelly z Uniwersytetu Stanforda, zaczęli wręcz narzekać,
że „realizm polityczny ukradł teorię geopolityce, teraz nastał czas, by ją odzyskać”. Terminy „potęga”, „siła”, „władza”, „strefy wpływów”, „centra” i „peryferie” oraz wiele
innych zaczęto na powrót kojarzyć z geopolityką. Prowadząc debatę w panelu geopolitycznym
na kongresie EISA w bułgarskiej Sofii w 2019 roku, zadałem uczestnikom
z trzech kontynentów pytanie: „Dlaczego nie ma geopolityki w podręcznikach dla
studentów stosunków międzynarodowych?”. Odpowiedź, niemal chóralna, brzmiała:
„Realizm polityczny przejął w czasie zimnej wojny teorię geopolityki”. Niemniej
większość wystąpień skupiała się na geopolityce krytycznej.
Czym dziś jest geopolityka? Jaki sposób myślenia proponuje? O czym się pisze
na świecie? Powyższe kwestie w polskiej debacie praktycznie nie istnieją. Nazwiska
wymienionych autorów nie są cytowane, a zatem ich prace mało kto czyta. W całkiem
udanym polskim podręczniku
Geopolityka z 2013 roku Andrzej Dybczyński
sensownie rozróżnił cztery rozumienia geopolityki: 1) dyscyplina naukowa, 2) metoda
badawcza, 3) sposób myślenia o świecie, 4) doktryna polityczna. Zgadzam się
z tym podziałem. W tym samym wywodzie autor stwierdził jednak, że geopolityka
raczej nie jest naukowa (bo uwikłana w politykę); metody badawcze (zwłaszcza geopolityki
krytycznej) niewiele wnoszą nowego (
sic!); światopogląd geopolityczny nie
budzi naukowego zainteresowania; dominuje ujęcie geopolityki jako doktryny politycznej,
jednakowoż jest ono historycznie związane z nazistowską ideą
Lebensraum.
Nie wchodząc tu w polemikę z każdą (!) z tych opinii, muszę zauważyć, że obecnie
widzimy w Polsce dużą dezorientację co do rozumienia geopolityki. Korzystają
na tym osoby traktujące geopolitykę instrumentalnie i pod pozorem nauki lub metody
badawczej (rozumienie 1 i 2) w rzeczywistości przemycające określony światopogląd
lub doktrynę polityczną (rozumienie 3 i 4). W Europie Wschodniej po 2014
roku jest to postępowanie coraz częstsze. Co więcej, wielu autorów wydaje się nie
do końca świadomych założeń refleksji geopolitycznej, którą proponują. W ich odkrywaniu
przydatna wydaje się wspomniana perspektywa geopolityki krytycznej,
badająca ukrywane lub nieuświadomione założenia poglądów i działań.
Kłopot trzeci: geopolityka i problem Rosji
Mamy w Polsce wieloletnią tradycję badania Rosji, jej elit oraz ich sposobów myślenia
i działania. Podejście geopolityczne jest w Rosji bardzo popularne. Nie powinna
nas dziwić długa historia myślenia kategoriami geografii i przestrzeni w największym
powierzchniowo kraju świata. Kłopot polega na tym, że rosyjska refleksja
geopolityczna wychodzi z zupełnie innych założeń i bierze na siebie zupełnie inne
zadania niż jej odpowiedniczka na Zachodzie. Nawiązuję tu do wartościowego tekstu
Historia na bardzo współczesnym froncie Agnieszki Bryc z poprzedniego numeru
„Nowej Europy Wschodniej”.
Rosja ma inną historię, inne wartości, inne modele edukacji, inny typ ustroju, inne
mity polityczne oraz inne tradycje prowadzenia wojen niż państwa zachodnie.
Inne są też role społeczne uczonych, mediów, analityków i dziennikarzy. Inaczej
wreszcie kształtują się ich relacje z państwem. Nie są to role niezaangażowanych
obserwatorów i badaczy, szkolonych do neutralności i obiektywizmu. Ich zadaniem
jest służba rosyjskiej wizji świata i jej obrona. Rosyjski
soft power znaczy coś innego
niż zachodni
soft power. Prowadzi do użycia innych narzędzi, podporządkowanych
innym ideom. Przykładowo, w teorii terminy pozostają te same, a w praktyce promowanie
współpracy może łatwo zmienić się w zastraszanie;
branding narodowy
przeobraża się w dywersję ideologiczną, a inwestycje stają się okazją do penetracji
politycznej i agenturalnej.
Soft power, na Zachodzie rozumiany jako „sprzedawanie
sukcesu swojego państwa”, Rosjanom kojarzy się z „wojną informacyjną”.
Na tym przykładzie widzimy, że próba utożsamienia zachodnich kategorii pojęciowych
z rosyjską teorią i praktyką kończy się zwykle niepowodzeniem lub – jeśli
jesteśmy świadomi odmienności – sformułowaniem katalogu różnic w odbiorze
świata zewnętrznego. Najbardziej problematyczną kwestią jest wspomniane już
mylenie naukowo-eksperckiego sposobu używania geopolityki ze światopoglądem
i doktrynami politycznymi.
Dobrym przykładem używania różnych sposobów rozumienia geopolityki była
rosyjska relacja z warszawskiej debaty nad jedną z geopolitycznych książek wydanych
przez Uniwersytet Warszawski w 2019 roku. Wypowiedzi kilku profesorów
podkreślające wysiłki Rosji na rzecz pozyskania Ukrainy do swojej strefy wpływów
i przejściowość inicjatyw europejskich w regionie zostały na portalu Sputnik okrzyknięte
powstaniem „warszawskiej szkoły realizmu politycznego”. Opinii uczonych nie
potraktowano jak tez naukowych; natychmiast nadano im sens polityczny i propagandowy:
„oto polskie elity intelektualne zgadzają się, że rządzi prawo silniejszego,
i przyjmują sensowność koncepcji stref wpływów” – oczywiście w rosyjskim rozumieniu
stref wpływów i związanych z nimi praktyk działania i myślenia. Geopolityka
rosyjska różni się więc od polskiej (i zachodniej) treścią, celami i metodami zastosowania.
Fascynacja tymi różnicami naraża na wysokie ryzyko badaczy i intelektualistów
nieświadomych ukrytych założeń.
Kłopot czwarty: geopolityka a problem władzy i wiedzy
Współczesna geopolityka często nie stara się o obiektywizm, lecz buduje własne
narracje za pomocą memów, filmów w serwisach społecznościowych, publicystyki
i innych uproszczonych form przekazu. Uproszczenia popularyzują geopolitykę, ale
mogą prowadzić do przeinaczeń i banalizacji treści. Zauważalna u współczesnych
Tomasz Pawłuszko, Polskie kłopoty z geopolityką, z Rosją w tle Geopolityka 67
uczonych fascynacja władzą oraz jej relacjami z wiedzą jest kolejnym kłopotem,
który warto zasygnalizować.
W historii geopolityki wielokrotnie używano wiedzy do zdobycia władzy. Rudolf
Kjellen i Friedrich Ratzel byli przekonanymi pangermanistami; zainspirowali Karla
Haushofera, on zaś z kolei zainteresował geopolityką samego Adolfa Hitlera (podsunął
mu w więzieniu pisma Ratzela). Halford John Mackinder wielokrotnie starał się
doradzać imperium brytyjskiemu konkretne ruchy polityczne. W tamtych czasach
geopolityka nie różniła się od innych normatywnych teorii politycznych. Tak wówczas
uprawiano nauki społeczne. Wierzono, że rozwój nauk o człowieku wzorowany
na naukach przyrodniczych zapewni ich obiektywizm. W ten sposób geografia
i biologia pomagały uzasadniać na przykład darwinizm społeczny. Uważano też,
że nauka musi być wprost powiązana ze służbą państwu lub narodowi. To państwa
fundowały bowiem nowe uczelnie, tworzyły granty i budowały systemy szkolnictwa.
Również w późniejszym okresie było podobnie. Potrzeby polityki i wojska stały
w różnym stopniu za finansowaniem rozwoju studiów strategicznych i stosunków
międzynarodowych. W okresie powojennym doszło też do rozkwitu behawioralizmu
i szkół systemowych, które obiecywały stworzyć humanistyczną naukę racjonalną
i „obiektywną” na wzór… ponownie nauk przyrodniczych. Kulturowe aspekty wiedzy
o człowieku stale ignorowano.
Współczesnym przykładem powiązania
geopolityki, wiedzy i władzy jest myśl Aleksandra
Dugina. Uczony ten pełni w Rosji
rozmaite funkcje: profesora, komentatora,
doradcy, filozofa. Popularność, jaką zdobył,
pozwala mu od ponad dwóch dekad szerzyć
własne wizje wojen cywilizacji oraz potencjalnych
zmian granic między państwami
w Europie. Status doradcy Kremla tylko wzmógł zainteresowanie jego myślą, wprost
czerpiącą z faszyzmu, okultyzmu i mistyki. Pozwala to Duginowi uzasadniać rosyjską
ekspansję pod hasłem geopolitycznej idei Eurazji. Ta
de facto zwulgaryzowana
geopolityka odwołuje się niemal wprost do koncepcji na przykład Ratzela i Haushofera
sprzed stu lat. Szkodzi to wizerunkowi geopolityki, która dąży dziś do wyzbycia
się obciążeń ideologicznych z przeszłości. Podobieństwa do dawnych nurtów
tłumaczone są jednak przewrotnie jako atut i dowód na ich ciągłość i prawdziwość.
W Polsce trzy książki Dugina opublikowało wydawnictwo związane ze skrajnie
prawicowym serwisem Xportal, regularnie publikującym również wywiady z rosyjskim
geopolitykiem. Istnieje ryzyko, że w ślad za Duginem pójdą zatem kolejni
geopolitycy, wierzący w swoją misję odkrycia nowych metafor, atrakcyjnych idei, modnych bon motów, błyskotliwych nazw i celnych skojarzeń. Nie będzie to jednak
postawa naukowa, do której dążą niezależni badacze, ale droga do „produktu wiedzowego”
na usługach ideologii. Jej efektem na gruncie zachodnim może być ponowna
kompromitacja geopolityki jako produktu „wiedzopodobnego”. Byłoby szkoda,
gdyby ostatnich kilkadziesiąt lat rozwoju refleksji geopolitycznej zostało spisanych
na straty.
Należy również wspomnieć o wykorzystywaniu przez Rosję w Europie Środkowo-
-Wschodniej tak zwanych środków aktywnych, a zatem wspieraniu finansowym
i ideologicznym radykalnych grup politycznych, szkoleniu organizacji paramilitarnych,
wydawaniu publikacji i broszur propagandowych, tworzeniu alternatywnych
kanałów informacji, działalności dywersyjnej, werbowaniu agentów wpływu, uzasadnianiu
działań Rosji na Ukrainie, ośmieszaniu działań instytucji UE, używaniu
cyberprzestrzeni do działań wrogich wobec innych państw. Wszystkie te działania
wpisują się we wspomnianą wojnę informacyjną, której narzędziem w Rosji jest także
geopolityka, odgrywająca inne role niż refleksja tego typu w państwach Zachodu.
Nie jest to rola systemu wiedzy, ale „technologia polityczna”, mająca określone
cele doktrynalne – odbudowę imperium rosyjskiego i skłócanie państw Zachodu.
Wnioski dla Polski
Najbardziej uczciwym i pożytecznym wykorzystaniem geopolityki w polskiej
debacie publicznej byłoby jej unaukowienie. Pozwoliłoby ono wyrwać geopolitykę
z oków myśli politycznej z początków XX wieku, uniknąć retorycznego efekciarstwa,
wykorzystać możliwości krytycznego myślenia i rozwinąć formację intelektualną
polskich elit. Zyskalibyśmy szansę na zbudowanie uczciwych i wpływowych
nurtów refleksji w środowiskach eksperckich i naukowych na temat bezpieczeństwa
i porządku międzynarodowego.
Opisane kłopoty geopolityki sprowadzają się do ryzyka jej banalizacji i ideologizacji,
zwłaszcza w sytuacji sąsiedztwa z Rosją, która świadomie używa refleksji
geopolitycznej jako doktryny propagandowej, w celu intelektualnego wsparcia
ideologii
politycznych i neoimperialnej polityki zagranicznej. Tym bardziej potrzebujemy
geopolityki krytycznej, aby demaskować ukryte założenia stojące za myśleniem
i narracjami propagowanymi przez popularnych intelektualistów oraz poczytne
media.
Tomasz Pawłuszko jest adiunktem na Wydziale Nauk o Bezpieczeństwie
w Akademii Wojsk Lądowych.