Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Przez Nich, idiotów rządzących tysiącami mądrych, miasto jest jak wykastrowane, a jego symbolem stała się falliczna wieża zamku, "wynurzająca się z obrośniętych zboczy", "phallos Wilna" świadczący o jego bezsilności. W recenzji książki Wileński Poker Ricardasa Gavelisa, Wojciech Szot stwierdza, że autor "atakuje" nie tylko ludzi, ale i literaturę, a może bardziej ludzi literatury, gdyż w nią akurat zdaje się wierzyć.
Wieża Gidymina górująca nad Wilnem (Shutterstock)
Naszła mnie ochota,
by zacząć od cytatu,
choć wyczuwam
niebezpieczeństwo
w otwieraniu
recenzji
książki litewskiego autora słowami Czesława
Miłosza. Trudno jednak uciec od
jednej z centralnych postaci polskiej kultury
XX i XXI wieku, gdy w warszawskiej
kawiarni myśli się o Wilnie. Jest w tym
jednocześnie gest dalszego, może trochę
rozpaczliwego szukania polsko-litewskiej
wspólnoty, której przecież krytycznie
przygląda się w Wileńskim pokerze Ričardas
Gavelis. A cytat to znany: "Nigdy
od ciebie, miasto, nie mogłem odjechać".
Na tej płaszczyźnie bohaterowie niezwykłej
powieści zmarłego w 2002 roku pisarza
spotykają się z polskim poetą. Nie
ma ucieczki od Miasta zastępującego cały
świat. Jest w nim zaklęta starożytna historia,
a krążące po uliczkach starówki duchy
opowiadają historie boleśnie współczesne.
Gavelis krytycznie przygląda się
Litwie, w jej centrum umieszcza Wilno,
a jego historię widzi jako wielką metaforę
ludzkich losów.
Czytając nawet krótkie biogramy Gavelisa,
oczami wyobraźni widzimy człowieka
piekielnego, pasującego do szatańskiej
trupy z powieści Bułhakowa. Erudyta ze
ścisłym wykształceniem i z olbrzymią
wyobraźnią, ceniący luksus, przywodzi
na myśl Słowackiego, który w liście do
matki pisał, że co prawda z rana jest literatem,
ale „wieczorem od godziny pół do
dziesiątej staję się »un Dandy«, angielski
»petit-maître« – i przyznam się Wam, że
to lubię”. Nie trzeba zresztą czytać biogramów
(choć jego biografię chętnie bym
przeczytał), by widzieć w Gavelisie człowieka
obdarzonego chirurgiczną precyzją
myśli, a zarazem pisarza o niezwykłej
wyobraźni, potrafiącego stworzyć własną
kosmogonię.
[…] czy może twoje myśli już spętali
Oni? – pyta narrator zaledwie na drugiej stronie powieści. A dalej - Niewidzialni,
choć spotykani na ulicach, obserwujący,
niedostrzegalni wysłannicy systemu, który
sprawia, że człowiek jest.
W opowieść Gavelisa wkradają się nawiązania
do zachodniej kultury, ale też do
różnych form literackich, jak choćby piękny,
korespondujący z homerycką tradycją
hymn do kobiety karmiącej znienawidzone
zarówno przez pisarza, jak i narratora
gołębie: "Staruszko pani pierzastych, pasterko
tysięcznych trzód, daj mi je wszystkie
ukrywające się w gąszczu, rzuć kądziel
wełnianą przed męża szukającego,
idącego za tropem, wiedź naprzód w oku
dnia i w świetle księżyca, wskaż drogę,
jakiej nie zna żaden człowiek!". Staruszki
przesiadujące na placu przed biblioteką
znają prawdę o świecie – widzą, skąd
przychodzą i dokąd podążają przechodnie,
rozpoznają zakochanych i smutnych,
tych, co znaleźli albo stracili. Tą wspaniałą
antyfoną Gavelis wprowadza czytelnika
w opowieść o życiu w mieście miłości,
cichych spisków, tajemniczych uliczek,
przejść w kamienicach, gdzie oczy
trzeba mieć szeroko otwarte.
Jak wyjaśnić, że zawsze i wszędzie, jak
daleko spojrzeć, jeden idiota rządzi tysiącami
mądrych, a oni się spokojnie podporządkowują?
Skąd w każdym społeczeństwie
bierze się szara, milcząca większość?
– pyta narrator.
Dzieje się tak, bo
wszędzie są – jak nazywa ich Gavelis –
ludzie "skanuczeni", "wegetujący w bezdusznym
stanie" i twierdzący, że jest to
stan właściwy. Pozbawieni "umysłu i sił
duchowych" przez Nich, których ślady istnienia narrator dostrzega na każdym kroku.
Przez Nich miasto jest jak wykastrowane,
a jego symbolem stała się falliczna
wieża zamku, "wynurzająca się z obrośniętych
zboczy", "phallos Wilna" świadczący
o jego bezsilności. Obrazoburczość
Gavelisa, chętne korzystanie z dosadnych,
mocno erotycznych, na granicy wulgarności
porównań czy całych scen, świadczy
o jego rozczarowaniu otaczającym go
światem – skoro jest tak źle, to wszystko
już można. Można kochać Lolitę tym
bardziej obsesyjnie, im większa tragedia
rozgrywa się wokół. Choć trzeba być
czujnym.
Gavelis "atakuje" nie tylko ludzi, ale
i literaturę, a może bardziej ludzi literatury,
gdyż w nią akurat zdaje się wierzyć.
W Wileńskim pokerze czytelnik spotyka
postacie charakterystyczne dla opresyjnego,
kafkowskiego systemu, jak choćby
Martynasa Poškę, "smutnego gadułę
z naszej biblioteki", "poszukiwacza prawdy
i absurdu", nie do końca skanuczonego,
bo "jego duchowy organ skrycie produkuje
antykanuckie hormony", "wierzy w siłę
umysłu", i choć jego wywrotowa dysertacja
utknęła we wszystkich instancjach,
a on wygłasza na zebraniach ryzykowne
tezy, nie wbiegną tam żołnierze i go nie
aresztują – wszyscy po prostu go ignorują.
Tak działa skanuczony człowiek.
Jest Gavelis też ironicznym krytykiem
litewskiej sceny literackiej. Pisze o poecie
Marcinkeviciusie, określanym jako
"jedyny prawdziwy litewski poeta"; tylko
on "potrafi z takim smutnym, tęsknym
procesem zawołać: »o Sancta Lituanica!«”. Powinno się wprowadzić jednostkę
"tęsknego smutku – jeden marcinken".
Litewski poeta "nie drzemie", "wysłuchawszy
ścisłych rozkazów władzy,
powtarza przed lustrem głęboko litewskie
pozy". "Litewscy pisarze dzielą się
na smutnych i dziarskich". To też wielkie
oskarżenie cenzury: "Dla litewskiego pisarza
szczególnie ważne jest, aby mieć
specjalną toaletę. Najwięcej czasu przesiaduje
w specjalnej toalecie i nic nie pisze.
Dlatego, że ograniczona jest jego wolność
twórcza. Gdyby dana mu była
wolność twórcza, napisałby, że OHO!
Wprawdzie nie bardzo sobie wyobraża,
jakie będzie to OHO, ale to już drugorzędna
sprawa. Nie można zbyt wiele
wymagać od wyobraźni litewskiego pisarza".
Gombrowiczowskie OHO symbolizuje
całą potencjalną literaturę, która próbuje
wyrwać się z oków cenzury i skanuczenia,
pełną wielkich słów i etycznych
czynów. Gavelis Wileńskim pokerem, opublikowanym
na progu odzyskania przez
Litwę niepodległości, pokazał, że nowej
literatury nie skrępują również tradycyjne,
romantyczne z ducha obowiązki.
Ucieczka przed patosem nie przeszkadza
Gavelisowi wkładać w usta bohaterów
swojej książki fraz podniosłych
i dumnych. "Człowieka nie można pokonać.
Można zabić, ale nie pokonać: nigdy"
– mówi Bolius, profesor, który przeżył
Oświęcim i wie, że teraz każe mu się
wierzyć w Gówno Gówien. Wielkie prawdy
brzmią śmieszne w ustach serwilistycznych
parobków systemu, lecz u Boliusa
są filozofią sprawdzoną przez życie.
Jest w Wileńskim pokerze historia Litwy
i Wilna, ciekawa dla polskiego czytelnika
choćby dlatego, że niekoniecznie zgodna
z polską wizją historii i narracją, do której
jesteśmy przyzwyczajeni. Są też żydowska
nieobecność i rosyjski nadmiar obecności.
Nad tymi publicystycznymi ("Litwa również
nie była samą sobą, zawsze lepili się
do niej obcy, przemocą lub oszustwem"),
choć atrakcyjnymi fragmentami unoszą
się duchy miasta, starożytnego i tajemniczego.
Gavelis boczy się trochę na Konwickiego,
który znał Wilno tylko z dzieciństwa,
a mimo to pisał jeszcze wiele lat
później, że "Wilno jest wszędzie"; ale to
tylko poza, pozorna polemika, za chwilę
bowiem narrator powieści przyznaje, że
"w Wilno można tylko wierzyć albo w nie
nie wierzyć. […] ten podręcznik barakowej
geometrii betonowych bloków, ten
skrzeczący, krztuszący się dymami obóz
koncentracyjny jest moim Wilnem […] te
błądzące bez sensu upiory, niepojmujące,
że resztki ich ducha otacza drut kolczasty,
są wilnianami". Turpistyczna ballada,
jakby u Grochowiaka ktoś zamówił pean
ku czci Warszawy, pełna śmiertelnie niebezpiecznej
miłości.
Byłem w Wilnie kilka razy, krótko, i nie
pretenduję do wygłaszania żadnych wiążących
uogólnień, ale chciałbym zwiedzić
Wilno śladami Gavelisa, bo to miasto zaklęte
w mit jest zarazem boleśnie konkretne,
jak wizyta w Muzeum KGB, w którym
mimo przegadanej, nadmiernie detalicznej
narracji groza pojawia się na każdym
kroku, nie tylko dzięki sali mordów,
tak eksponowanej przez wszechobecne w muzeum strzałki. W literaturze często
szukamy "prawdy o nas samych", a oko pisarza
czy poety ma podpowiedzieć nam
coś, czego nie zobaczymy w codziennej
pogoni, nawet turystycznej.
Dzieło Gavelisa to z pewnością jeden
z najpiękniejszych mitów o mieście, jakie
kiedykolwiek opowiedziano. Mircea
Eliade pisał, że "pierwotne" i archaiczne
społeczeństwa biorą "mit za wyraz prawdy
absolutnej, ponieważ opowiada on historię
świętą". Niechaj zatem i teraz tak
będzie, niech mit stanie się moją rzeczywistością,
bo wspaniale jest widzieć Wilno
oczami Gavelisa.
Tobie sądzone polowanie na wielkiego
smoka. Myśl o nim, tylko o nim. Śnij
o nim, scal się z nim, dzieciaku. Zeżryj
go, tak jak on żre Litwę. Wydłub go z jego
prześmierdłego czołgu.
Apokaliptyczna
parafraza łącząca obraz depczącej smoka
Matki Boskiej z wojenną wizją precyzyjnie
pokazuje siłę książki Gavelisa – niezwykłego,
postmodernistycznego iluzjonistycznego
fresku, w którym autor podjął
się próby opisania świata. Podobnie jak
mit jest on tak samo wyobrażony, co rzeczywisty.
Także przerażająco wciąż aktualny,
Niezwykła, wielka powieść.