Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk / 22.11.2020
Tomasz Zarycki

(Od)czytania Larry’ego Wolffa po polsku. "Wynalezienie Europy Wschodniej"

Polskie wydanie książki Larry’ego Wolffa "Wynalezienie Europy Wschodniej. Mapa cywilizacji w dobie Oświecenia" pojawia się z opóźnieniem ponad ćwierć wieku w stosunku do wydania oryginału. Rzecz to godna ubolewania. Warto zwrócić uwagę, że książka znacznie wcześniej ukazała się w Rosji (2003), a także na Ukrainie (2009). Z drugiej jednak strony opóźnienie ma zaletę, pozwala bowiem jeszcze wyraźniej dostrzec aktualność pracy znanego nowojorskiego historyka.
Foto tytułowe
(Shutterstock)

Pisał ją zaraz po upadku komunizmu i już wtedy zauważał nowe formy zjawisk, których wczesne oświeceniowe formy uczynił przedmiotem swoich badań. W szczególności chodzi o pierwszą falę eksperckiego "najazdu" na region; w owym okresie najbardziej wyrazistym polskim jej ucieleśnieniem były "Brygady Marriotta". Kolejne dekady przynoszą coraz to nowe potwierdzenia aktualności dzieła Wolffa. Oświeceniowa rama okazuje się być nie tylko aktywna, ale można chyba powiedzieć, że pozostaje jądrem myślenia o Europie Wschodniej w dzisiejszym, wciąż oświeceniowo nowoczesnym świecie. Zmieniają się jedynie konkretne formy owej ramy, a także jej zastosowania. Hitlerowski najazd na Polskę, a następnie na inne kraje regionu, oraz jego ideologiczne uzasadnienia, także na poziomie naukowym, dostarczyły chyba najbardziej radykalnych wariantów oświeceniowego schematu. Pomimo upadku nazistowskich Niemiec i ich ideologii, pomimo ogłoszenia ery postmodernizmu i dekonstrukcji oświeceniowych schematów, jaką oferują nam współczesne nauki społeczne, w znacznym stopniu ciągle żyjemy w granicach wypracowanych w końcu XVIII wieku.

Larry Wolff, Wynalezienie Europy Wschodniej. Mapa cywilizacji w dobie oświecenia, przeł. Tomasz Bieroń, Kraków 2020

We wstępie do polskiego wydania książki profesor Jacek Purchla pisze o nich w kategoriach wyobrażeń, mitów czy stereotypów. Nie jestem pewien, czy są to najbardziej adekwatne określenia zjawiska trwałości kulturowych postrzegania Europy Wschodniej. Z socjologicznego punktu widzenia mówiłbym raczej o dominującej ideologii świata zachodniego, sposobie myślenia na temat regionu, która, choć spotyka się z krytykami czy oponentami, nadal obowiązuje. Schematom zachodniej ideologii Wschodu można oczywiście przeciwstawiać kontrnarracje, wskazywać na jej jednostronność czy nawet sytuacje, gdy ewidentnie "zakłamuje" ona rzeczywistość; można ją z różnych stron dekonstruować. Nie zmienia to jednak faktu, że nie tyle opisuje ona rzeczywistość społeczną, ile ją wytwarza. Kreuje zarówno sposób, w jaki świat zachodni myśli o naszym regionie, jak i nasze myślenie o społeczeństwach, w których żyjemy, i reguły ich funkcjonowania. W Polsce, jak pokazałem to między innymi w swojej książce Ideologies of Eastness in Central and Eastern Europe (Ideologie Wschodu w Europie Środkowej i Wschodniej), opozycja między Wschodem i Zachodem dotyczy nie tylko myślenia o miejscu kraju w przestrzeni kontynentu; odnosi się także do wewnętrznych zróżnicowań regionalnych i hierarchii społecznych.

Wytwarzanie świata społecznego odbywa się, jak twierdzę, równolegle w różnych wymiarach: ideologicznym, politycznym, ekonomicznym. Są one wzajemnie powiązane, choć nie tożsame. Wolff wyraźnie dystansuje się od podejścia Immanuela Wallersteina znanego jako teoria systemu światowego, w którym kluczową rolę w procesie peryferyzacji, w szczególności Polski, przypisuje się czynnikom ekonomicznym. Należy pamiętać też, że system kulturowy prawie nigdy nie jest prostą projekcją, liniową legitymizacją interesów ekonomicznych czy politycznych, choćby ze względu na jego złożoność. Wszystkie wspomniane tu sfery są zwykle względnie autonomiczne, na poziomie sił w nich dominujących mają jednak tendencję do wzajemnego wzmacniania się i synergii. Najwyraźniej widać to na przykładzie systemu kolonialnego, dobrze opisanego, w którym wszystkie te wymiary były w miarę dobrze zsynchronizowane i się wspierały.
Za kolonialnym armiami podążali analizujący nowe nabytki terytorialne badacze oraz kompanie handlowe. W fazie postkolonialnej osłabiono bezpośrednią rolę dominacji polityczno-militarnej, pozostały zaś jako kluczowe dominacja ekonomiczna i kulturowa.

Cytowany przez Wolffa Edward Said wyraźnie mówi, że orientalizm to sposób "posiadania" Wchodu przez Zachód. Aspekt kulturowy jest stosunkowo autonomicznym wymiarem tego władania; w nowoczesnym systemie światowym to wymiar ekonomiczny odgrywa kluczową rolę. Nie przypadkiem więc wszystkie kraje szeroko rozumianej Europy Wschodniej silnie zależą od rdzenia systemu światowego. Kraje Europy Środkowej są obecnie w istotnym stopniu w bezpośrednim i dosłownym posiadaniu Zachodu; dotyczy to zarówno praw własności do ich nieruchomości i przedsiębiorstw, udziału w rynkach czy uzależnienia kredytowego. Rosja czy Kazachstan, choć zachowują kapitałową autonomię, tkwią natomiast w sidłach eksportu swoich nieprzetworzonych surowców naturalnych i importu dóbr luksusowych. Hierarchie ekonomiczne, wchodząc w różnego typu interakcje i synergie z zależnościami politycznymi, a przede wszystkim z międzynarodową hierarchią kultur, tworzą i reprodukują ramę ideologiczną, której narodziny w jej współczesnej formie opisuje Wolff. Uważam więc za błędne sugestie, jakoby dane ramy były tylko inercyjnie trwającymi stereotypami czy mitami, a ich rozwój nastąpił niezależnie od procesów gospodarczych.

Intrygujące jest, że już początki "mapy cywilizacji" opisane przez Wolffa są związane z powstaniem dwóch klasycznych ról, przypisanych Polsce i Rosji odpowiednio przez Woltera i Rousseau. Ich trwałość zaskakuje. Obok wyrozumiałego stosunku do autorytarnej władzy w Rosji, uznawanej za "adekwatną" do specyficznych uwarunkowań społeczeństwa i terytorium, mamy proponowany Polakom model "Europejczyka w sercu", którego duchowa i fizyczna energia skupiać się ma na oporze wobec rusyfikacji.
Model bycia nowoczesnym zaproponowany Polakom przez Rousseau wydaje się wciąż aktualny i silnie znaturalizowany. Łączy w szczególności obie strony sporu politycznego w Polsce. Każda z nich uważa się za lepiej stawiającą opór "barbarzyńskiej" Rosji i bardziej "w sercu" europejską.

Ku modelowi Rousseau skierowała się też ostatnio Ukraina, ale Zachód, jak i w czasach oświeceniowych, delikatnie wspiera oba modele ról dla wschodnich Europejczyków. Można, jak sądzę, postawić tezę, że są one powiązane z podstawowymi dwoma sposobami zależności krajów Europy Wschodniej od Zachodu. Ich przeciwne bieguny pozwalają też na utrzymanie w regionie fragmentacji nie tylko politycznej, ale i ideologicznej, dającej w dużym stopniu efekt podobny do strategii "dziel i rządź". Równoległe komplementy dla konfederatów barskich i uznanie dla carycy Katarzyny dziś odpowiadają wyrazom podziwu dla szlachetnych aktywistów kijowskiego Majdanu, a z drugiej strony – pragmatycznym relacjom z Rosją, traktowaną o wiele bardziej "serio" przez większość państw Zachodu niż lekceważone przez nie w "poważnych kwestiach" (jak na przykład gazociąg Nord Stream) mniejsze kraje regionu.
Zapraszamy na rozmowę z Larrym Wolffem
25 listopada o godzinie 15.30.
Prosimy o potwierdzenie udziału w spotkaniu on-line.

Nasuwa się oczywiście pytanie o konsekwencje i możliwe reakcje na działanie ramy opisanej przez Wolffa. W regionie da się zaobserwować co najmniej dwie podstawowe strategie. Pierwszą, związaną z pesymistycznym i bardziej strukturalnym odczytaniem książki, jest przyjęcie wobec Zachodu postawy mniej lub bardziej konfrontacyjnej. Jej aspektem są zwykle różne strategie kompensacyjne, od kulturowych po polityczne, zwykle wpisujące się w role wyznaczone nam przez Rousseau i Woltera. Polacy próbują do dziś budować więc narracje o swym heroizmie, odwiecznej europejskości, moralnej nieskazitelności i odporności na różnorodnie rozumianą rosyjskość. Rosjanie zaś eksperymentują z różnymi wariantami silnego i zwykle mniej lub bardziej autorytarnego państwa. Obie strategie na Zachodzie są zwykle przyjmowane z przymrużeniem oka, a nawet pożałowaniem, raczej jednak nie dezawuowane wprost, bo pośrednio wzmacniają kulturową legitymizację globalnego podziału pracy, w którym nasza część regionu dostarcza Zachodowi taniej siły roboczej, Rosja zaś głównie surowców naturalnych.

Z drugiej strony można mówić o przyjęciu postawy ignorującej czy co najmniej marginalizującej znaczenie wspomnianej ideologii. Przejawem przyjęcia takiej strategii wydaje się być między innymi wstęp Jacka Purchli. Zakłada on, że mamy do czynienia przede wszystkim z pewnymi niefortunnie powtarzanymi mitami i powinniśmy cierpliwie pracować nad ich eliminacją – tłumaczyć i pokazywać zachodnim Europejczykom, że nie różnimy się od nich diametralnie, a jednocześnie uczyć się jeszcze pilniej zachodnich norm i przyjmować obowiązujące obecnie wzorce kulturowe, których upowszechnienie się w naszych krajach różnicę między Wschodem a Zachodem uczyni stopniowo niewidoczną.

Nie umiem jednoznacznie ocenić względnej efektywności tych strategii, tym bardziej że zależy ona od wielu czynników kontekstowych w danym momencie. Boję się jednak, że strategia druga, dostosowawcza, niekoniecznie musi być bardziej efektywna od pierwszej, wzmacniającej dystynkcję, a nawet konfrontacyjnej. Kulturowe deprecjonowanie naszego regionu wydaje się bowiem, jak wspomniałem, w większym stopniu legitymizacją dominacji nad nim ustanowionej, obecnie nie wyłącznie, ale przede wszystkim w wymiarze ekonomicznym. Jednocześnie to Zachód tworzy nowe, dominujące trendy kulturowe, te zaś z zasady zmieniają się szybko, więc "nadążenie" za jedną ich generacją nie gwarantuje, że za chwile kraje peryferyjne nie będą znów jawić się jako "zapóźnione", a nawet "zacofane".

Sądzę także, że książka Wolffa może być odczytana jako przestroga dla jej entuzjastycznych wyznawców. W szczególności wynika z niej wyraźnie, że bezrefleksyjne przyjęcie strategii dostosowawczej do schematu oświeceniowego oznacza ryzyko bezwiednej reprodukcji całego schematu niesionego przez zachodnią ideologię Wschodu w nowych wymiarach. Przykładem jest między innymi ironia, z jaką Wolff zauważa, że w latach osiemdziesiątych to właśnie środkowoeuropejscy intelektualiści ponownie ożywili idee Europy Środkowej strukturalnie niewiele różniącej się od niemieckiej koncepcji Mitteleuropy, a przede wszystkim że jej użycie, pomimo najlepszych intencji, wzmacnia podział kulturowy Europy. Kolejna ironiczna obserwacja Wolffa odnosi się do entuzjazmu, z jakim w Polsce przyjmowano popularne na Zachodzie w okresie zimnej wojny listy markiza de Custine’a. Choć orientalizują one głównie Rosję, utrwalając w Polakach złudzenie, że kontrast z nią oddala ich od stygmatu wschodniości, jednocześnie wzmacniają ramę ideologiczną opisaną przez Wolffa, a przez to zwrotnie uderzają w cały region bez wyjątku.
Osobiście nie wiem, czy istnieją jakiekolwiek racjonalne i efektywne sposoby uporania się z problemem ciągłego działania wynalezionej w Oświeceniu "mapy cywilizacji", oczywiście poza stworzeniem w Europie Wschodniej bieguna wzrostu gospodarczego skutecznie konkurującego z zachodnim rdzeniem.
Nie chodzi tylko o krótkotrwały szybki wzrost PKB, ale także o zdolność do konkurowania zasobami kapitałowymi eksportowanymi na zewnątrz i siłą własnych sektorów gospodarki generujących najwyższe wartości dodane. Bez niej problem pozostaje poważny, bo mapa, którą ciągle posługuje się Zachód, a i my z niej korzystamy, implikuje, że w wyobrażalnym horyzoncie czasowym Polacy, Rosjanie czy inne narody szeroko rozumianej Europy Wschodniej nie zdobędą uznanego szeroko statusu bycia w pełni nowoczesnymi. Ta implikacja oznacza także, że Polska pozostanie integralną częścią szeroko i negatywnie rozumianej Europy Wschodniej, mimo pewnych przesunięć na drabinach zachodnio- wschodnich hierarchii w takich czy innych wymiarach.