Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak / 11.01.2022
Katarzyna Rodacka

Tadżykowie wolą milczeć. Wiele tabu dotyczy kobiet

W Tadżykistanie jest wiele tematów tabu. Lola Ulugova, organizatorka wystaw i festiwali artystycznych, fundraiserka i koordynatorka projektów kulturalnych, a od niedawna także autorka filmów dokumentalnych, opowiada o nich Katarzynie Rodackiej.
Foto tytułowe
Młode kobiety - muzułmanki spacerują w parku w Duszanbe (fot. Shutterstock)

Czego boi się Farangis, tytułowa bohaterka Twojego filmu?

Wie, że jeśli zdecyduje się na ślub, to mąż najpewniej zabroni jej tańczyć. A dla kobiety, która jest primabaleriną tadżyckiej opery, to byłaby katastrofa. Taniec to jej całe życie.

Musi wychodzić za mąż?

Cały czas się nad tym zastanawia. Być może rozwiązaniem dla niej byłoby spotkanie kogoś z zagranicy, kto zaakceptowałby, że jego żona jest tancerką, bo według Tadżyka taka praca nie przystoi kobiecie. Farangis, nawet jeśli rozważałaby taką możliwość, ma przede wszystkim problem z zaakceptowaniem rzeczywistości, w której jej praca zależy od decyzji mężczyzny.

Nie ma innego rozwiązania?

Może jeszcze wziąć ślub i się rozwieść, bo rozwód jest tu akceptowany społecznie. Decydują się na niego zwłaszcza dojrzałe kobiety, które same chcą o sobie decydować. W jednej ze scen Farangis rozmawia na wsi ze swoimi przyjaciółmi o małżeństwie. Wspomina, że „współcześnie bycie drugą żoną jest takie modne”.
Lola Lolisanam Ulugova (Fot. autorki. Za Stage32.com)

W Tadżykistanie można mieć kilka żon?

Nie, oficjalnie nie ma poligamii, nie można poślubić drugiej kobiety, ale niektórzy Tadżykowie to robią. Co więcej, robią to w sposób legalny dzięki islamowi, który pozwala na posiadanie czterech żon. Jeśli mężczyzna chce zatem zawrzeć związek małżeński z jeszcze jedną kobietą, idzie do mułły, a ten udziela im ślubu. Prawo cywilne jest tu sprzeczne z religijnym, ale to pewna luka, którą można łatwo obejść.

Dlaczego kobiety zgadzają się na bycie drugą żoną?

Dla niektórych stanie się drugą żoną to szansa na uniknięcie stygmatyzacji, bo w moim kraju pozostawanie niezamężną kobietą w dalszym ciągu jest czynnikiem wykluczającym. Poza tym istotna jest tu także ambicja, by wyjść bogato za mąż, co jest dla młodych Tadżyjek ważniejsze niż chociażby kariera zawodowa. Oczywiście nie będzie zaskoczeniem, jak powiem, że powoduje to problemy. Chociażby ostatnio było głośno o drugiej żonie pewnego mężczyzny, która została pobita przez pierwszą, wylądowała w śpiączce w szpitalu i ostatecznie zmarła. Ta sprawa podzieliła społeczeństwo tadżyckie. Niektórzy uważali, że ofiara była sobie sama winna. Inni oczywiście potępili morderczynię. Niewiele było głosów potępiających w ogóle fakt zawarcia drugiego małżeństwa przez tego mężczyznę, a przecież to właśnie pośrednio doprowadziło do tragedii.

Dlaczego jest tak ważne, by wyjść dobrze za mąż?

Większość Tadżykistanu to tereny wiejskie, więc dostęp do edukacji jest ograniczony. Rodzice zresztą większą uwagę zwracają na edukację chłopców niż dziewcząt. Dzieje się tak zwłaszcza na wsi. Wiele dziewcząt jest wydawanych za mąż w bardzo młodym wieku, 16 czy 17 lat. Kiedy wezmą ślub, zajmują się domem. Dlatego nikt wcześniej nie troszczy się o ich edukację i dlatego tak istotne jest, by mieć bogatego, pracującego męża.



Tak jest tylko na wsi czy w dużych tadżyckich miastach też?

W mieście jest lepszy dostęp do edukacji, panuje nieco inna mentalność, ale nie chodzi tylko o to. Na wsi w Tadżykistanie życie jest bardzo ciężkie. Często brakuje tam elektryczności i bieżącej wody. Brakuje też oczywiście życia kulturalnego. W tej ostatniej kwestii może się zdarzyć, że mężczyźni przyjadą do miasta, żeby wziąć udział w jakichś wydarzeniach. Kobiety jednak siedzą w domu. Regiony w Tadżykistanie podzielone są na tak zwane mahalla, co oznacza „społeczność”. W każdej z nich panują pewne określone tradycje lokalne, a nad życiem w mahalla czuwa starszyzna, zwłaszcza starsi mężczyźni, którzy cieszą się dużym szacunkiem. W naszym społeczeństwie mężczyźni w ogóle zajmują specjalne miejsce. Żeby kobiety mogły zasłużyć na taki sam poziom szacunku, muszą wziąć ślub i urodzić dzieci.

A jeśli kobiecie nie odpowiada życie na wsi, to czy łatwo jej wyjechać do miasta?

W mieście jest wtedy narażona na niebezpieczeństwo. Nie ma żadnego wsparcia, bo krewni z tradycyjnej rodziny nie rozumieją oczywiście jej decyzji. Niestety może łatwo paść ofiarą handlarzy ludźmi lub być zmuszona do prostytuowania się, żeby zarobić jakiekolwiek pieniądze.
Jednym z problemów, który do tego prowadzi, jest – co powtórzę – bardzo niski poziom edukacji dziewcząt. Przez ostatnie lata ta sytuacja jeszcze się pogorszyła. To nie rząd tadżycki jest przeciwny edukacji kobiet, ale środowiska religijne, które stają się w Tadżykistanie coraz silniejsze. Islam, głównie w wersji, która przyszła z Arabii Saudyjskiej, promuje tradycyjną rolę kobiety jako gospodyni domowej, a to kłóci się z dążeniem do lepszego dostępu do edukacji dziewczynek.


To nowy trend?

Za Związku Radzieckiego mułłowie byli pod kontrolą rządu. Po upadku ZSRR w Tadżykistanie wybuchła wojna domowa, która skończyła się w 1997 roku. Wtedy mój kraj zaczął dostawać dotacje rozwojowe z całego świata, głównie z Europy i Ameryki Północnej. Pojawiały się też organizacje z Iranu, wspierające finansowo rozwój wspólnot szyickich, i z Arabii Saudyjskiej, wspierające grupy sunnickie. Społeczności religijne zaczęły się rozwijać w szybkim tempie i bez państwowej kontroli. Widać tendencję, że w stronę wspólnot religijnych kierują się głównie osoby z ubogich, wiejskich środowisk. To także wpływa na kobiety, bo religia traktuje je w bardzo tradycyjny sposób – mają być posłuszne mężowi, bo wtedy są posłuszne Bogu.



Wspomniałaś o dziewczętach, które zbyt wcześnie wychodzą za mąż. Na jakim etapie dziewczynki kończą swoją edukację, żeby wziąć ślub?

To zależy od rodziny. W Tadżykistanie obowiązkowo należy przejść osiem ze wszystkich jedenastu klas. Ostatnią, jedenastą kończy się około 17.–18. roku życia. Niektóre dziewczynki nie dochodzą jednak nawet do wspomnianej ósmej klasy. Wszystko dlatego, że rodzicie nie widzą wartości w edukacji swoich córek. Nie widzą ich przyszłości na uniwersytecie, bo w Tadżykistanie nie ma aż tak wielu możliwości. Żeby na przykład iść na studia medyczne, trzeba mieć znajomości. Po kierunkach pedagogicznych nie zarabia się wiele. Rodzice więc stwierdzają, że lepiej, by dziewczynka została w domu i wzięła szybko ślub.

A jaka jest sytuacja kobiet, które po szkole idą na studia i potem pracują zawodowo?

Są zatrudnione na dwóch etatach. Najpierw pracują w zawodzie, a potem w domu. W Tadżykistanie to całkowita norma. Panuje tutaj jasny podział obowiązków ze względu na płeć. Wiele kobiet jest tak wychowanych i nie wyobraża sobie, że mogłoby być inaczej. Wolą same zająć się domem, zaopiekować się bliskimi, zadbać o gotowanie dla nich posiłków. Mężczyźni chodzą na targ, na zakupy, ale kobiety gotują i sprzątają. Tak jest i na wsi, i w mieście. Tyle tylko, że w mieście kobiety mają dostęp do zmywarki i robotów kuchennych. Nikt nie protestuje przeciwko takiemu stanowi rzeczy.

Mieszkasz tu przez większość swojego życia. Jak się żyje w tak tradycyjnym społeczeństwie?
Lola Lolisanam Ulugova podczas performancu w Taszkencie w 2019 roku (Fot. autorki, za Stage32.com)

Urodziłam się w 1970 roku w Tadżykistanie, ale razem z rodziną przenieśliśmy się do dziadków na wieś do Uzbekistanu. Chodziłam tam do szkoły, ale nauka była na dosyć niskim poziomie. Przykładowo angielskiego zaczęłam się uczyć, dopiero gdy miałam 30 lat. Na uzbeckiej wsi dostęp do wiedzy był bardzo ograniczony. Do Duszanbe przyjechałam na studia.

Twoja rodzina jest tradycyjna?

Raczej tak, chociaż to chyba mieszanka różnych podejść do życia. Pochodzę z rodziny muzułmańskiej, ale moja mama była, jak tu czasem mówimy, „pół-Sowietką”, co znaczy, że zawsze kochała Rosję, podziwiała rosyjską kulturę i w domu mówiliśmy często po rosyjsku. My, dzieci woleliśmy oglądać w telewizji kanały rosyjskie, nudziły nas te uzbeckie czy tadżyckie. Moja babcia i mój tata zawsze wtedy krzyczeli, nie mogli tego słuchać. Ważnym momentem w życiu mojej rodziny był czas, kiedy miałam dziewięć lat. Na mojej skórze zaczęły się wtedy pojawiać białe plamy.

Zachorowałaś na bielactwo?

Moja mama wpadła w rozpacz. W tradycyjnym społeczeństwie, w którym żyłam, widoczne choroby skóry czy inne anomalie nie były akceptowane. Szanse zamążpójścia dziewczynki chorującej na bielactwo są bardzo małe. Dorastałam więc, mając świadomość, że odstaję od normy. Jeździliśmy co prawda co jakiś czas do Taszkentu do lekarza. Na początku rokowania były nawet obiecujące, bo niektóre plamy znikały, ale ostatecznie leczenie okazało się zbyt drogie dla moich rodziców. W końcu zaakceptowali moją chorobę. Teraz chcę zrobić o tym film.

Po studiach przez wiele lat pracowałaś w różnych instytucjach kultury jako koordynatorka wydarzeń artystycznych, a także jako aktywistka, na przykład wprowadzając w tajniki sztuki nowoczesnej dzieci ze środowisk wiejskich. Teraz skupiasz się na filmie.

Wcześniej także pisałam dramaty teatralne. Niestety w Tadżykistanie wciąż brakuje finansowania dla producentów teatralnych, dlatego poszłam w tworzenie filmów, na co jest o wiele więcej grantów. Nie są to duże kwoty. Zwłaszcza jeśli chce się wyprodukować film animowany, do którego potrzebuję pomocy kilku osób. Twoja animacja, Huwaydo, to dramatyczna historia oparta na prawdziwych wydarzeniach. Historia pięciolatki o imieniu Huwaydo mieszkającej w rosyjskiej miejscowości Sierpuchow w obwodzie moskiewskim wstrząsnęła całym Tadżykistanem. W czerwcu 2018 roku została porwana. Pochodziła z biednej tadżyckiej rodziny, która wyemigrowała do Rosji w celu znalezienia pracy. Szukało jej mnóstwo ludzi, w poszukiwania zaangażowali się zwykli mieszkańcy. Ostatecznie odnaleziono jej ciało schowane w sportowej torbie. Społeczeństwo tadżyckie było bardzo rozczarowane działaniami rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości, ponieważ minęło już 3,5 roku od tej zbrodni, a proces wciąż był odkładany, mimo że podejrzany znajduje się już w rękach policji. Gdy jednak chciałam zrobić animację, która opowiedziałaby tę historię, bardzo trudno mi było znaleźć tadżyckiego rysownika, który podjąłby się tego zadania.

Dlaczego?

W Tadżykistanie artyści nie są przyzwyczajeni do tego, że poprzez film animowany można opowiedzieć coś innego niż tylko lekką bajkę dla dzieci. W pewnym sensie jest to jednak jednocześnie animacja przeznaczona dla nich. One też powinny ją obejrzeć, by móc ustrzec się przed porwaniem. Ominęłam pewne wątki, żeby nie była zbyt drastyczna. Ostatecznie pomógł mi artysta z Kirgistanu.

W zeszłym roku zrealizowałaś jeszcze jeden film, Dancing men.

To dokument, a może bardziej esej filmowy, zawierający wywiady z tadżyckimi tancerzami. Mężczyzna, który tańczy, może się spotkać z ostracyzmem. Z tego powodu bardzo niewielu tancerzy zgodziło się ze mną porozmawiać. Większość nie chciała opowiadać swojej historii przed kamerą.

Poruszasz tematy, które w Tadżykistanie wciąż stanowią tabu. Może czas na film o wojnie domowej?

Katarzyna Rodacka - dziennikarka, iranistka. Pisała m.in dla Przekroju, Miesięcznika ZNAK, Holistic News, Magazynu Kontakt. Zainteresowana tematyką post-konfliktową, prawami człowieka oraz tą częścią świata, która mówi po persku.

Inne artykuły Katarzyny Rodackiej
To wciąż wrażliwy temat w moim kraju poruszanie go może wywołać kolejne niepokoje. Tematem tabu pozostaje także kwestia ofiar Gułagu, wśród których było także wielu Tadżyków. A my wciąż milczymy na ten temat, bo mieszka tutaj wiele osób, które kochały Związek Radziecki i do niego tęsknią, zapominając, jak wiele osób wtedy cierpiało. Dużym problemem tadżyckiego społeczeństwa jest to, że ludzie nie otwierają trudnych dyskusji, nie mówią wprost o pewnych rzeczach. Wolą milczeć.