Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Ukraina / 07.09.2022
Związek Nauczycielstwa Polskiego

Agresja Rosji przyspieszyła zmiany. Wielu zrozumiało, że "ukraińskość jest cool"

Społeczeństwo ukraińskie kształtowały trzy rewolucje ostatnich dekad kształtowały i 8 lat wojny na wschodzie kraju. W rezultacie Ukraińcy na prezydenta wybrali Wołodymyra Zełeńskiego, rosyjskojęzycznego komika z rodziny żydowskiej spoza świata polityki. Jednak w lutym 2022 r. stanęli do walki z Rosjanami i tym razem otrzymali wsparcie Zachodu. W ten sposób Ukraina buduje swoją świadomość i niezależność, o czym mówi Olena Babakowa.
Foto tytułowe
Żołnierze ukraińscy podczas ofensywy w rejonie Chersonia (@IAPonomarenko)



Bartosz Rydliński: 24 lutego 2022 roku to data symboliczna, to data bandyckiej, zbrojnej napaści Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, ale jest to też data, której analizę będziemy prowadzić w tej części naszej rozmowy. Jakim społeczeństwem byli Ukraińcy do tego czasu? Na ile wydarzenia ważne, takie jak pomarańczowa rewolucja czy Euromajdan, wpłynęły na Ukraińców?

Olena Babakowa: Prosta odpowiedź będzie brzmiała „Tak, wpłynęły”, bo społeczna percepcja jest kształtowana, nie w ostatniej kolejności, przez publikacje, które tworzy klasa twórcza, czyli intelektualiści. A dla ukraińskich intelektualistów, dla ukraińskich dziennikarzy i ekspertów [to] trzy ukraińskie rewolucje – pierwsza na granicie, czyli studenckie strajki w 1991 roku, na majdanie niepodległości w Kijowie. Rewolucja pomarańczowa, czyli 2004 rok – protesty ukraińskiego społeczeństwa przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim, które doprowadziły do ponownego głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich i do wybrania Wiktora Juszczenko na prezydenta. I ukraińska rewolucja godności, w Polsce bardziej znana jako Euromajdan, czyli zima 2013–2014 rok – protesty najpierw przeciwko niepodpisaniu przez Wiktora Janukowycza umowy stowarzyszenia z Unią Europejską, później na rzecz jego odejścia od władzy i na przejście na kurs w kierunku przyłączenia Ukrainy do Unii Europejskiej i do struktur euroatlantyckich. Wszystkie te wydarzenia były pewnymi kamieniami milowymi, natomiast jeżeli spojrzymy na różne badania opinii społecznej, dawno nie widziałam badania sprawdzającego, które wydarzenie jest dla ludzi najważniejsze, ale często pojawiają się badania tego, kto jest dla was najważniejszym Ukraińcem czy kto jest dla was najbardziej znanym Ukraińcem. Tu widzimy, że często naprzód wybijają się takie figury, jak Szewczenko albo Bohdan Chmielnicki. Są to figury owszem, ważne. Szewczenko jest jak Mickiewicz – narodowy wieszcz, a Chmielnicki to symbol, który przeciwstawił się władzy szlachty, podpisał umowę z Rosją, ale pod koniec życia, jak twierdzą jego biografowie, już tego żałował i raczej traktował tę umowę jako sojusz taktyczny niż strategiczny.

Są to jednak ludzie, którzy żyli już kawał czasu temu, więc są to postaci, w które można włożyć wszystko a[lbo] nic. Ja mam takiego znajomego, ukraińskiego historyka, który mówi, że historię Związku Radzieckiego dałoby się napisać według różnych wydań Kobzara Szewczenki, czyli takiego programowego zbioru wierszy – w zależności od tego, co było do niej dodawane, a jakie wiersze były z niego w kolejnym wydaniu wyjmowane. To właśnie pokazywało, co obecna władza radziecka chciała przekazać ukraińskiemu czytelnikowi.

Z Chmielnickim jest to samo – można w nim znaleźć drobnego szlachcica, reprezentanta polskiej kultury. Można też znaleźć ukraińskiego buntownika, przedstawiciela chłopstwa, kozactwa, chociaż on akurat chłopem nie był. Można znaleźć w nim działacza prorosyjskiego albo patrona cerkwi ukraińskiej, osobę ważną dla ukraińskiego prawosławia.

Więc chodzi tak naprawdę o postaci bardzo konsensualne, czyli osoby idące nie w stronę konfliktu, a w stronę pogodzenia się. Ukraińskie społeczeństwo, które z jednej strony sprawia wrażenie takiego bardzo skonfliktowanego, podobnie jak w Polsce, na Ukrainie ciągle trwa bardzo intensywna walka polityczna. Nie tylko pośród ścian parlamentu, ale także w mediach społecznościowych i w transporcie miejskim i tak dalej. Tylko że jeżeli w Polsce idzie się ze swoją partią jak[aż] po grób, podobnie jak za klubem piłkarskim, na Ukrainie normalnym jest głosowanie na jakiegoś kandydata w wyborach prezydenckich, a potem wracając do domu – polewanie go brudem i mówienie, jaki to z niego będzie beznadziejny prezydent. Tu objawia się, moim zdaniem, bardzo anarchistyczny gen ukraiński. Po jednej stronie bronimy swojego, mamy bardzo lokalną tożsamość. Zresztą to stąd biorą się powodzenia reformy samorządowej na Ukrainie w 2014 roku, rozwojowi której bardzo przyczyniła się Polska za czasów Platformy Obywatelskiej. Tu należy pochwalić konsekwentność polskiego rządu w kwestii wsparcia Ukraińców.

Bartosz Rydliński: Tak samo, jak warto pochwalić konsekwentność wszystkich rządów po 1991 roku, jeżeli chodzi o wsparcie Ukrainy w relacjach międzynarodowych. Tutaj Aleksander Kwaśniewski był przecież pionierem.

Olena Babakowa: Tak, to prawda, chociaż przypomniała mi się taka rzecz: w Polsce zawsze słyszę, że Polska była pierwszym krajem, który uznał niepodległość Ukrainy 2 grudnia 1991 roku, czyli następnego dnia po referendum, natomiast ja na uniwersytecie byłam uczona, że to jednak Kanada. Tak naprawdę uznali oni to w tym samym dniu, ale kto wcześniej, ja ciągle nie wiem.

Bartosz Rydliński: Drodzy słuchacze, mogę powiedzieć, że to jest jeden z powodów naszych nieustających historycznych napięć z Kanadą.

Olena Babakowa: Może jak premier Trudeau zaraz będzie w Warszawie, to go w końcu zapytamy. Ale wracając do tego, jakim państwem była Ukraina. Ukraina była państwem już mocno zmęczonym wojną. Pamiętajmy o tym, że taka szeroka, rosyjska inwazja zaczęła się 24 lutego, ale sama wojna na Ukrainie trwa już od 8 lat. Zaczęła się aneksją Krymu pod koniec lutego 2014 roku. Później, już w kwietniu, zaczął się zbrojny konflikt w Donbasie, zaczęła się rosyjska agresja pod przykrywką wsparcia lokalnych ruchów separatystycznych. Ukraińskie społeczeństwo, które już w tedy w 2014 roku zaangażowało się w ruch wolontariuszy, czyli wsparcia charytatywnego dla ukraińskich żołnierzy, na rzecz kupowania tych samych kamizelek kuloodpornych, hełmów, dostarczania broni, które dzisiaj widzimy już na szerszą skalę, wtedy to de facto uratowało Ukrainę. Jeżeli dziś widzimy zmasowane wsparcie zachodnie, w tym polskie, wtedy świat Zachodu całkiem biernie się przyglądał rozwojowi wydarzeń i czekał na to, co będzie dalej. Powiedzmy wprost, że nie wszyscy na własną rękę odczuli konsekwencje tej wojny. Ludzie z takich miejsc jak Donieck, którzy musieli porzucić swoje domy i przeprowadzić się do innych ukraińskich miast, dla nich wojna była codziennością – to, że nie można wrócić do domu, nie można zapukać do drzwi swojego mieszkania, nie można być może zobaczyć swojej babci albo swoich rodziców zbombardowanych rosyjską propagandą, którzy nie będą widzieli już swojego syna czy córki, lecz banderowcę czy nazistę.

Natomiast Kijów i Lwów w tym samym czasie, jak zresztą większość ukraińskich miast, czuły się całkiem spokojnie. Nie jest to zaskoczeniem, że po 5 latach prezydentury Petra Poroszenki, który, owszem, przyjął kraj bardzo skomplikowanym, w pierwsze dwa lata wprowadził kilka całkiem ambitnych reform, natomiast potem zaczął zbyt dużo spekulować na temat retoryki superpatriotycznej, superpatetycznej. I właśnie jego hasła „armia, język, wiara”, jako podkreślenie tego, że wszystko musi iść w bardzo etnonacjonalistyczną stronę. Widzimy, że jednak w kolejnych wyborach już to nie przeszło. Ukraina wybrała Zełenskiego – człowieka spoza świata polityki, rosyjskojęzycznego, który ukraińskiego nauczył się dopiero w dorosłym wieku, a tak naprawdę to szlifował go, już będąc prezydentem. Z Krzywego Rogu, Żyda z pochodzenia, wnuka żołnierza Armii Czerwonej, z rodziny, która nigdy nie wykazywała żadnego inteligenckiego przywiązania do ukraińskiej kultury, do ukraińskiej państwowości. Wybór Zełenskiego, który zresztą obiecywał zakończenie wojny, obiecał likwidację biedy, z tym że likwidację biedy wszyscy obiecują. Zełenski mówił, że wystarczy się przestać strzelać, że wystarczy się spotkać z Putinem, on popatrzy mu w oczy i go przekona. Więc ukraińskie społeczeństwo bardzo mocno dążyło do pokoju. Dążyło do pokoju, do odbudowy. On miał takie powiedzenie, że po klęsce w latach 90., po kłótniach elit, po rewolucji pomarańczowej, po aneksji Krymu i tak dalej, nareszcie będziemy w tej samej łodzi co Polska – nareszcie będziemy członkami NATO, nareszcie będziemy członkami Unii Europejskiej, że ten okres bardzo ważnych dziejów historycznych nareszcie się skończy.

Bartosz Rydliński: Ale czy nie jest tak, że jednak wojna, która rozpoczęła się w 2014 roku, wpłynęła na ukrainizację, westernizację, rosyjskojęzycznych Ukraińców? Sam wielokrotnie spotykałem mieszkańców Dniepra, Charkowa czy mieszkańców Ługańska, którzy, co prawda, na co dzień posługują się językiem rosyjskim w domach, ale uczą się ukraińskiego.

Olena Babakowa: Moi rodzice z obwodu donieckiego nauczyli się ukraińskiego w szkole podstawowej, w latach 60. Ja pochodzę z rodziny rosyjskojęzycznej, a ukraińskiego [nauczyłam się] w szkole, w latach 90. Więc dla mnie to, że ktoś nauczył się ukraińskiego dopiero po 2014 roku, to oznacza, że ta osoba była wyjątkowo odporna wcześniej. Na Ukrainie edukacja w szkołach i na uczelniach wyższych jest prowadzona w języku ukraińskim. W Kijowie może 15 lat temu pozostawały trzy szkoły, gdzie nauka odbywała się w języku rosyjskim. Był to taki wyjątek od wyjątków. Natomiast zgadzam się, że po 2014 roku doszło do pewnego przełomu w nastawieniu mentalnym. Rosyjska propaganda przez lata przekonywała Ukraińców o tym, że ukraiński to jest taki język kultury wiejskiej, że owszem są jakieś tam utwory, ale nie ma to podejścia do wielkiej kultury rosyjskiej, wszystkie trzy słowa wielką literą.

Rosja, państwo bogacące się dzięki zachodnim petrodolarom, sporo inwestowała w propagandę swojej literatury, swojej muzyki, swoich seriali, czyli swojej kultury masowej. Były to takie wzorce, które przed 2014 rokiem leciały z każdego głośnika. Państwo ukraińskie po 2014 roku, kiedy doświadczyło tej bardzo intensywnej agresji informacyjnej, bardziej się temu przyjrzało. Nagle zjawiły się kwoty na ukraińską muzykę w radiu, zjawiły się kwoty na ukraińską produkcję telewizyjną. Teraz już wszystko w ukraińskiej telewizji ma być po ukraińsku albo przynajmniej z napisami. Zresztą nareszcie pojawiły się zrobione na kształt polskich ukraińskie programy wsparcia dla ukraińskiej literatury i ukraińskich tłumaczeń literatury zachodniej. Rezydencje ukraińskich artystów, rezydencje zachodnich artystów i tak dalej.

Chodzi nie tylko o pewien przełom w kwestii stosunku do Rosji, ale chodzi o sukces bardzo świadomej polityki państwa. No i oczywiście atrakcyjne role models, czyli właśnie ukraińscy intelektualiści, ukraińscy artyści, którzy samą swoją postawą reprezentowali to, że ukraińskość jest cool i że ukraińskość to nie tylko Szewczenko i Chmielnicki, tylko jest to też sprawa XXI wieku i to też jest Netflix.

Podcasty w cyklu "Ukraińskie ABC" zostały opracowane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego ze wsparciem Fundacji Friedricha Eberta. Zapraszamy do posłuchania pozostałych odcinków cyklu.