Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk / 21.05.2023
Boris Varga, przełożył Nikodem Szczygłowski

Krwawe strzelaniny wstrząsnęły Serbią. Przemoc ma tu głębokie korzenie

Polityka kłamstw w przyspieszonym tempie wymazuje z pamięci osiągnięcia jugosłowiańskiego ruchu antyfaszystowskiego w Serbii. Wszystkie patriarchalne i zacofane społeczeństwa mają problem z przemocą. W Socjalistycznej Federacyjnej Republice Jugosławii (SFRJ) była ona wręcz wkomponowana w ogólnie przyjętą ideologię zwycięstwa w II wojnie światowej, z której ówczesny system jednopartyjny czerpał swoją legitymację.
Foto tytułowe
Zdjęcie z albumu rodzinnego autora


Będąc dzieckiem, nie mogłem się doczekać, aż ojciec kupi mi hełm i karabin, żebym mógł bronić ojczyzny przed wrogiem. Broniłem jej też, kiedy jako sześciolatek doprowadziłem do łez mojego sąsiada, etnicznego Niemca, który jako dziecko uciekł z Wojwodiny, pytając go, dlaczego zabijał naszych partyzantów. Bo wszyscy Niemcy byli – wiadomo – faszystami.

Pierwszy numer magazynu
Nowa Europa Wschodnia Online

Najbardziej niebezpieczna jest przemoc wynikająca z tradycji. Niezauważalna, cicha i wchłaniana z mlekiem matki. Pamiętam, że wśród pierwszych rzeczy, których nauczyłem się od babci o innych narodach, było to, że „Żydzi są źli, bo ukrzyżowali Chrystusa” i żebym „nie wychodził z domu, bo Cyganie mnie ukradną”. Szowinizm i rasizm w najczystszej postaci, chociaż babcie nie szerzyły go przecież świadomie.

Fizyczną częścią przygotowań do międzyludzkich konfliktów nadchodzących wojen w latach 90. było symboliczne uzbrojenie dzieci. Między innymi właśnie za pomocą zabawek przywrócono kult broni i wojny w czasach przecież najspokojniejszych.

Zabijanie na tych terenach jest również częścią inicjacji i dorastania. Większość uczyła się tego na zwierzętach domowych, świniach, owcach, kurach, w zależności od tego, z jakiego regionu się pochodzi i jakiej płci się jest. Uwielbiałem króliki; mieliśmy mini-farmę, która pomogła mojemu tacie złagodzić skutki zawału serca. Kiedy skończyłem dziesięć lat, zabrał mnie za dom, wziął za uszy królika w lewą rękę, a siekierę w prawą. „Kilka razy w tygodniu jemy królicze mięso – powiedział poważnym tonem – ono nie zjawia się u nas ze sklepu czy restauracji, tylko z naszej szopy”. Posłusznie zrobiłem wszystko zgodnie ze wskazówkami ojca i uderzyłem królika siekierą w tył głowy. Widocznie nie jestem dostatecznie twardy, gdyż jego skomlenie – zupełnie jak ludzkie – wciąż pobrzmiewa mi w uszach. Spróbowałem drugi raz, ale dopiero trzeci cios (ojca) zakończył sprawę.

Wiem, że mój ojciec z tą swoją lekcją nie miał złych zamiarów, ale też nie uczyniła mnie ona lepszym człowiekiem. Wręcz przeciwnie.




Brudne sumienie Serbii


Przemoc rówieśnicza istnieje w szkołach na całym świecie i niestety, prawie bez wyjątku, każdy ma z nią własne doświadczenia. Gdzieś ma postać jedynie werbalną, gdzie indziej jest to mikroagresja w postaci przeróżnych psot, podczas gdy w niektórych społeczeństwach dzieci gnębią się i maltretują nawzajem, co czasem kończy się rozlewem krwi, tak jak właśnie ostatnie w szkole w belgradzkiej dzielnicy Vračar.


3 maja uczeń wszedł z bronią palną do szkoły podstawowej Vladislav Ribnikar w belgradzkiej dzielnicy Vračar, gdzie zastrzelił ochroniarza, a następnie ośmioro dzieci. Nauczycielka i sześcioro kolejnych uczniów zostali ranni i trafili do szpitala. W Serbii ogłoszono trzydniową żałobę narodową. Resorty oświaty i MSW wskazywały na różne przyczyny tragedii, minister edukacji Branko Ružić jako główny powód tragedii wskazał „gry komputerowe i zachodnie wartości” [tłum.].
Pamiętam, jak byłem wściekły, kiedy 25 maja jako jedyny nie niosłem pałeczki w lokalnym etapie sztafety młodzieży w naszej gminie. Byłem synem dyrektora szkoły i musiałem ustąpić miejsca innym dzieciom, dać im szansę. Wszystkie dzieci z klasy chodziły do cerkwi greckokatolickiej w Ruskim Krsturze, gdzie wtedy mieszkaliśmy, tylko ja nie – ze względu na to, że moi rodzice pracowali w oświacie. W szkole czułem się więc bezpieczny, chronił mnie mój status, ale z tego też powodu zostałem całkowicie odrzucony przez kolegów z klasy. Musiałem siedzieć w ławce z najgorszymi, najsłabszymi i uczniami ze specjalnymi potrzebami. Musiałem odpowiadać jako pierwszy, a w przypadku nierozwiązanych problemów na zajęciach być pierwszym w każdej grupie, która odbywała pogadanki dyscyplinarne. Oczekiwano, że mimo moich młodych lat będę świecił przykładem budowania humanistycznego socjalizmu.


25 maja w SFRJ obchodzono Dzień Młodzieży, oficjalnie aby uczcić dzień urodzin Josipa Broza-Tito (faktycznie urodzonego 7 maja). Głównym symbolem święta była Sztafeta Młodzieży lub Sztafeta Tito. Pałeczka co roku wyruszała z innego miasta, była niesiona przez około półtora miesiąca przez wszystkie jugosłowiańskie republiki i kończyła swoją podróż 25 maja w Belgradzie. Przekazanie pałeczki było wydarzeniem, w którym brały udział tysiące młodych ludzi z całej Jugosławii. Na koniec sztafety jeden z nich przekazywał pałeczkę Tito i składał mu życzenia urodzinowe [tłum.].

Pewnego razu na zlocie szkół SFRJ byłem tym wszystkim tak sfrustrowany, że z premedytacją uderzyłem piłką w twarz swojego rowieśnika z innej szkoły; od mocnego uderzenia stracił przytomność. Kiedy przez Serbię zaczęła przechodzić fala przemocy w szkołach, która niedawno zakończyła się masakrą, nie miałem żadnego problemu z wyobrażeniem sobie nieletniego sprawcy tej zbrodni. Jego frustrację, kompleksy, problemy, nie wiadomo z jakich powodów wynikającą młodzieńczą agresję. Młodzi ludzie są pełni problemów i frustracji. A najważniejszy jest wzorzec narzucony przez otoczenie, od rodzicielskich ambicji po wiecznie autokratyczne społeczeństwo. Popełniono jednak przestępstwo i ci nieukształtowani jeszcze w pełni ludzie wraz ze swoimi rodzicami muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności w najsurowszy sposób.

I zostaną ukarani, być może także upadnie rząd, w sposób inscenizowany. Nawet jednak jeśli reżim Vučicia upadnie na serbskim Majdanie, zrujnowany system wartości społecznych nie zmieni się z dnia na dzień. W poprzednich dniach zdiagnozowano wszystkie możliwe przyczyny przemocy nieletnich i innych form przemocy w społeczeństwie serbskim, wiemy już, że ostatnie trzy dekady były po prostu chore i trzeba przeprowadzić kurację.

To, co nie jest jednak wystarczająco jasno powiedziane, to wyrzuty sumienia całego społeczeństwa z powodu zakrwawionych rąk w naszym bezpośrednim sąsiedztwie. Zaprzeczanie najpoważniejszym zbrodniom wojennym w sąsiednich republikach i prowincjach, Chorwacji, Bośni i Hercegowinie oraz Kosowie, a także niezdolność społeczeństwa do zmierzenia się z prawdą i odpowiedzialnością sprawia, że podstawowym założeniem pozostaje to, że każdy kolejny krok prowadzi do złych rozwiązań i dalszej przemocy.

Dlaczego jednak my, wówczas sfrustrowani nastolatkowie, z powodu wszystkiego, co się wówczas z nami działo, nie wzięliśmy w połowie lat 80. noży i kijów bejsbolowych i nie przywaliliśmy nimi tym uczniom z „obcych” szkół czy słabszym od nas dzieciom, które tak bardzo nas irytowały? Przecież również czuliśmy się wyobcowani. Oglądaliśmy filmy o przemocy, liczne filmy akcji i horrory. Graliśmy w gry komputerowe, jedynie w nieco gorszej rozdzielczości.



Nikogo jednak nie zadźgaliśmy ani nie zatłukliśmy, ponieważ ramy społeczne i system wartości nam na to nie pozwalały. Może indoktrynowali nas mnóstwem niepotrzebnych komunistycznych ceremonii, ale naszym moralnym wzorem do naśladowania nie byli zbrodniarze, którzy popełnili najgorsze zbrodnie wojenne, na których ciążyło ludobójstwo i czystki etniczne na niewinnych cywilach, a zwłaszcza na kobietach i dzieciach. Narzucone w SFRJ wzorce do naśladowania może nie zawsze były nam bliskie, ale przecież pokonały faszyzm i w ten sposób znalazły się po właściwej stronie historii.


Martwe dusze szukają tylko słowa


Na początku lat 90. prawdopodobnie miałem szczęście, ponieważ jako niewystarczająco dorosły nie zostałem zmobilizowany na pole bitwy w Vukovarze jako przysłowiowy „Buriat” z Wojwodiny przyszłego „serbsko-rosyjskiego świata”. Trudno pojąć, w jaki sposób tak liczni do niedawna wielce szanowani wówczas w świecie Jugosłowianie zamienili się z dnia na dzień w rzeźników „Wielkiej Serbii”. Ideologia socjalistyczna została obalona, dobrze przechowana tradycja nienawiści zerwała przegniłe kajdany, które trzymały dotąd w ryzach demony przeszłości prymitywnego społeczeństwa.


Bitwa o Vukovar – 87-dniowe oblężenie chorwackiego miasta Vukovar we wschodniej Slawonii tuż przy granicy z należącą do Serbii Wojwodiny przez Jugosłowiańską Armię Ludową (JNA), przy udziale różnych serbskich sił paramilitarnych trwało od sierpnia do listopada 1991 roku. Miasta broniło około 1800 lekko uzbrojonych żołnierzy chorwackiej Gwardii Narodowej (ZNG) i ochotników cywilnych przeciwko 36 tysiącom żołnierzy JNA i paramilitarnych sił serbskich wyposażonych w ciężkie uzbrojenie i wspieranych przez artylerię.

Podczas bitwy w kierunku miasta wystrzelono około 12 tysięcy pocisków i rakiet dziennie. Wskutek walk Vukovar został pierwszym całkowicie zniszczonym dużym miastem w Europie od czasu zakończenia II wojny światowej. Kiedy obrona padła 18 listopada, setki żołnierzy i cywilów zostało zamordowanych przez siły serbskie; co najmniej 31 tysięcy cywilów wywieziono z miasta do obozów filtracyjnych w Serbii [tłum.].
Młodzi ludzie są wrażliwi, podatni na wpływy i łatwo jest im narzucić nienawiść. Kto wie, jak ja osobiście zareagowałbym na te wszystkie kompleksy i frustracje w nowych okolicznościach lat 90., kiedy zamiast piłki można było z łatwością użyć granatu lub pistoletu. Znam wielu ludzi w Serbii, którzy wcześniej nie nadepnęliby na mrówkę, a z okolicznych krajów wrócili z pola bitwy z zakrwawionymi rękoma i zrabowanym łupem.

Serbia bardzo dobrze wie, że była państwem agresorem, ale świadomie tłumi w sobie tę wiedzę. Szkielety się budzą, ziemia się trzęsie i każdy serbski reżim to słyszy, ale milczy i nie ma odwagi się do tego przyznać. Im dłużej trwa to ukrywanie i im więcej kłamstw pojawia się publicznie, tym mniej warte jest ludzkie życie i tym więcej przestępstw jest społecznie akceptowalnych. Martwe dusze krążą nad Serbią i nie spoczną, dopóki nie dostaną tego, czego najbardziej potrzebują – po prostu słowa. Nazwania rzeczy po imieniu. Spowiedzi i pokuty. Jednocześnie zbrodnie ostatnich wojen powoli zamieniają się w kulturę pamięci, która wkrótce będzie chciała podbić podręczniki szkolne, zawładnąć patronatem szkół i nazwami ulic. Przyszłe pokolenia Serbów będą miały przeraźliwy konflikt z wartościami zachodnimi i demokratycznymi, a przede wszystkim z samymi sobą.


W „serbsko-rosyjskim świecie” Ratko Mladić nie ma więc alternatywy. Kontynuowana ciągle polityka kłamstw tłumi i wymazuje w przyspieszonym tempie dziedzictwo jugosłowiańskiego antyfaszyzmu w Serbii. Nic nie wskazuje na zmianę tego paradygmatu, nawet jeśli serbska opozycja dojdzie do władzy, bo w Serbii panuje jedna ideologia – nacjonalizm.
Boris Varga -jest dziennikarzem, publicystą i niezależnym analitykiem. Ukończył magisterskie studia dziennikarstwa międzynarodowego we Lwowie (Ukraina) oraz doktorat z zakresu współczesnych systemów politycznych na Wydziale Nauk Politycznych na Uniwersytecie w Belgradzie. Jego obszarem zainteresowań są procesy transformacyjne zachodzące w byłych republikach socjalistycznych regionu euroazjatyckiego.
To dlatego właśnie Serbia dwukrotnie wybrała złą stronę historii – w 1991 roku, kiedy wyruszyła na swoje krucjaty, i w 2022 roku, kiedy odrodziła się idea „Wielkiej Serbii” [pod postacią próby realizacji idei ruskiego miru poprzez pełnowymiarową wojnę prowadzoną przez Rosję w Ukrainie – przyp. tłum.]. Mladicia i Karadžicia kreuje na bohaterów obecny system wartości kłamstwa, wspierany przez patriarchalne zacofane i biedne społeczeństwo, uzbrojone w strach z powodu nieczystego sumienia, a agresywne z powodu nienawiści i ignorancji. Inny, alternatywny system wartości obecnie w Serbii po prostu nie istnieje.

Pierwotnie tekst ukazał się na portalu balkans.aljazeera.net