Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Rosja / 11.02.2024
Wojciech Siegień

Skandal ujawnił kryzys reżimu. Rosyjska bohema staje w obliczu czystki

W Rosji, dyktatura Putina nie zaczęła się od razu. Ewoluowała stopniowo, wykorzystując resentyment z lat dziewięćdziesiątych. Ostatnie wydarzenia, związane z wojną na Ukrainie, ujawniły kryzys i nieudolność reżimu, prowadząc do czystek wśród rosyjskich celebrytów i kultury.
Foto tytułowe
Kirkorow i Putin (Wygenerowane przez AI)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Gdzie zaczyna się dyktatura?


Dla wielu Rosjan Putin jest symbolem powstania z kolan i powrotu do imperialnej wielkości Rosji. Za taką logiką stoi silny resentyment, biorący się z poniżenia lat dziewięćdziesiątych, kiedy najpotężniejsze państwo na świecie zawaliło się pod własnym ciężarem. Za Putina aktywnie zatarła się pamięć o kolejkach po „nóżki Busha”, za to wyrosła duma z wodza, który rzucił wojenne wyzwanie całemu Zachodowi i dzielnie zmaga się w Ukrainie z armią NATO. Z kolei dla ludzi spoza rzeczywistości ruskiego miru czas władania Putina bywa postrzegany jako proces szybkiej ewolucji: od fasadowej, oligarchicznej demokracji ku autorytarnej dyktaturze. I jak w czasach kremlinologii, gdy prowadzono akademickie dysputy o tym, gdzie leży granica pomiędzy autorytaryzmem a totalitaryzmem w ZSRS, teraz także szuka się znaków, które potwierdzą, że mamy w Rosji ukształtowaną dyktaturę. Ta refleksja będzie niepełna, jeśli pominie się sferę kultury. W końcu ewolucja ku autorytaryzmowi – z jego instytutami państwowymi, militaryzacją społeczną i agresją aparatu represji – to nic innego, jak oznaki transformacji kulturowej. Dlatego na tym najwyższym poziomie warto szukać konstytutywnych cech putinizmu. Putin jest nieudolnym dyktatorem i nie jest to wcale śmiała teza. Sankcje Zachodu duszące ekonomikę, wymuszone zbliżenie z międzynarodowymi pariasami jak Korea Północna i Iran, uzależnienie ekonomiczne od Chin, katastrofa demograficzna i infrastrukturalna – to dopiero początek listy jego porażek na potwierdzenie mojego twierdzenia. Jeśli Putin jest satrapą-partaczem, to system, który zbudował, także powinien być wybrakowanym autorytaryzmem. Putinizm to nic innego jak pulpa komunizmu i caryzmu, karykaturalna polityczna podróba. Putinowska droga ku autorytaryzmowi nieudolnie powtarza schematy bolszewickiej ewolucji ku stalinizmowi, ale podmienia tragedię na farsę.

Nie inaczej stało się ze słynną w Rosji skarpetą na męskim członku, który to przypadek wyznacza ostateczny polityczny zwrot w rozwoju dyktatury.


Cezura 24 lutego


Pełnoskalowa agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę w lutym 2022 roku, chociaż spodziewana, była szokiem nie tylko dla Ukraińców, państw europejskich, ale też dla wielu Rosjan. W świecie rosyjskich twórców i innych osób publicznych stosunek do agresywnej wojny szybko okazał się głównym wyznacznikiem „pozycji”. Otwarcie wyrażony sprzeciw wobec wojny stał się równoznaczny z decyzją o emigracji, częstoce eufemistycznie nazywanej „relokacją”, albo w przypadku tych, którzy już mieszkali za granicą – odcięciem możliwości powrotu do Rosji. W ten sposób Putin pozbył się legendarnych rockmanów jak Jurij Szewczuk z DDT, hiphopowców jak Noiz MC czy Oxxxymiron, czołowych artystów popowych, jak choćby Monetochka. Wyjechali i nie wrócą stand-uperzy, wielu aktorów, reżyserów, pisarzy, kilka redakcji dziennikarskich w całości. Wszyscy oni po dwóch latach wojny mają już status inoagenta (zagranicznego agenta), ekstremisty, terrorysty, mają postawione zaocznie zarzuty o rozpowszechniane fejków o armii i wojnie lub są wręcz poszukiwani przez prokuraturę, jak najsłynniejszy obecnie pisarz rosyjski Borys Akunin.

Przeciwna strona barykady, tzw. Z-patrioci, zaczęli formować swoje szyki jeszcze w 2014 roku po okupacji Krymu, kiedy 85 działaczy kultury podpisało list z poparciem działań Putina na Krymie i w Donbasie. Potem dołączyła do ich jeszcze ponad setka kolejnych, próbujących zmonetynować dla siebie ogólnonarodowy krymski hajp. Dla wielu z nich poparcie wojny w 2022 roku było przedłużeniem zaciągniętego wcześniej zobowiązania wobec władzy. Wśród nich Kreml wybrał takich, którzy stali się estradowymi twarzami wojny. Ze scen w Moskwie i centralnych kanałów zaczął mówić do widzów Władimir Maszkow, niegdyś znany aktor, a dziś konferansjer wojny (grał u Toma Cruise’a w Mission Impossible!), dla starszego pokolenia zaśpiewał Oleg Gazmanow, a dla młodzieży – faszyzujący showman Shamann. W programach publicystycznych o konieczności wojny przekonuje dawniej ceniony reżyser Karen Szachnazarow, a konspiracyjne teorie upowszechnia również były oskarowy reżyser Nikita Michałkow. Podobnie jak przypływ wyrzuca różne obiekty na brzeg morza, wojna na centralną estradę wymyła też dawno zużyte gwiazdy, które jak Wika Cyganowa przeżywają obecnie sceniczne odrodzenie, piejąc o zwycięstwach wielkiego narodu.


Koniec bohemy


To przykłady ekstremów. Większość „klasy twórczej” przyjęła dawną strategię niewolnych chłopów – tisze wody, niże trawy. Marsz na Kijów miał potrwać przecież dwa, trzy tygodnie, do czego przekonani zresztą byli przywódcy zachodni. Dlatego zakładano, że fakty dokonają się same, świat wróci do business as usual i muzyka popłynie jak dawniej. Ku zdziwieniu świata i agresorów na Kremlu tak się nie stało. Kijów nie padł, a Rosja zaplątała się w wyniszczającą wojnę pozycyjną. I tutaj dochodzimy do istoty obecnej sytuacji w Rosji: to nie bezpośrednio rozpoczęcie wojny domknęło putinowską dyktaturę, ale przedłużająca się, rozciągnięta w czasie porażka w niej. Wielu twórców kultury przez następne tygodnie i miesiące wojny wytworzyło wokół siebie coś w rodzaju fikcyjnego świata, jakby zaprzeczając oczywistym faktom, że władza w ich kraju rozpoczęła agresywną i zbrodniczą wojnę. Ten mechanizm obronny wspierał się na ambiwalentnym stosunku do wojny i Putina. Jak to się realizowało w praktyce?

Dziś w rosyjskim funkcjonuje jako idiom fraza „nie wsio tak odnoznaczno” – nic nie jest w pełni jednoznaczne, prawdy i tak się nie dowiemy, na dwoje babka wróżyła. To była fraza racjonalizująca postawy cichej większości:


Być może nie występuję otwarcie przeciwko wojnie, ale przecież nic nie podpisałem/am; wystąpię w reżimowej telewizji, ale przecież nie zagrałem/am na scenie z okazji rocznicy okupacji Krymu i nie pojechałem/am na Donbas występować dla żołnierzy; nie potępię Putina i zostanę w kraju, bo przecież jestem patriotą/ką i kocham Rosję, jaka by nie była; nie jestem zdrajcą/zdrajczynią.



To były racjonalizacje moralne, ale poza nimi znajdował się czysty biznes. Opróżniony z pierwszoligowych gwiazd rynek stał się zawodowym i reklamowym eldorado dla tych, których jedyna zasługa polegała na tym, że po prostu zostali, co pomagało podtrzymywać fikcję rzeczywistości z dala od wojny. Ksenia Sobczak robiła miliony na swoich kanałach w YT i Telegramie, Dima Bilan, skądinąd laureat konkursu Eurowizji w 2008 roku, jeździł w trasy koncertowe, blogerki i tiktokerki wszystkich denominacji podpisywały lukratywne kontrakty reklamowe, Filip Kirkorow, car rosyjskiej estrady, robił w ogóle co chciał i gdzie chciał. Wystarczało powtarzać, że „żyjemy niestety w nieprostych czasach”, że Rosja jest najważniejsza i wspierajmy naszych.

Jak powiedziałem, brak wyraźnego zwycięstwa oznacza dla Kremla de facto porażkę. I żeby przykryć tragiczny stan rzeczy, a przede wszystkim jakikolwiek brak perspektywy pozytywnego dla Rosji końca wojny, system zwiększa opresję. Nie da się a priori odrzucić pojawiających się coraz częściej w Rosji porównań obecnej sytuacji do czasów stalinowskich, szczególnie w kontekście pokazowych procesów, takich jak sprawa dramaturżek Żeni Berkowicz i Swietłany Petryjczuk, którym grozi wiele lat odsiadki za nic. Jeśli Kreml działa w logice kostniejącego stalinizmu, to musiał w końcu zaatakować fikcję osobnego świata artystycznej bohemy, której z niewyjaśnionych powodów wydawało się, że będąc formalnie lojalną wobec systemu, otrzymała w zamian jakiś immunitet.

Wiemy, kiedy konkretnie w Rosji upadła fikcja świata na poboczu wojny. Stało się to w nocy z 20 na 21 grudnia 2023 roku, dokładnie w momencie zsunięcia się skarpety z penisa piosenkarza Vacio.


Ta ostatnia prywatka


W rosyjskim show-biznesie od lat funkcjonuje blogerka Nastia Iwlejewa. Karierę zaczynała jako manikiurzystka w Petersburgu, potem przeniosła się do Moskwy, założyła konto na Instagramie i została gwiazdą. Główną tematyką jej produkcji była ona sama. Z czasem Nastia poszerzyła swoje działanie na telewizję i seriale, programy rozrywkowe i kino, stając się pierwszoplanową postacią rosyjskiego show-bizu. Bezpośrednio po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny na fali oburzenia wystąpiła przeciwko wojnie w Ukrainie, ale z czasem przesunęła się do fikcyjnego świata na poboczu wojny i nadal zarabiała na kontraktach reklamowych od największych reklamodawców w Rosji. Jednym z takich eventów miała być przednoworoczna impreza w modnym moskiewskim klubie. Pomysł był prosty i wcale nie szczególnie obrazoburczy. Iwlejewa zaprosiła na imprezę inne gwiazdy, które miały się pojawić zgodnie z dress codem „almost naked”, podczas gdy ona miała wystąpić prawie naga, ale ze szmaragdem wartym milion dolarów zawieszonym pomiędzy pośladkami. I wszystko odbyłoby się bez szczególnej kontrowersji, gdyby nie zbieg kilku okoliczności i wojna. Otóż na imprezę zawitał dobrze zapowiadający się muzykant Vacio, który – zainspirowany zapewne zachodnimi idolami z Red Hot Chilli Peppers – potraktował dress code dosłownie i nałożył na siebie tylko skarpetę zakrywającą penisa. Pech chciał, że w pewnym momencie skarpeta zsunęła się z Vacia, co na domiar złego zostało uwiecznione na fotografiach. I być może nie byłby to największy skandal tego wieczoru, gdyby rzeczy nie potoczyły się tak, jak się potoczyły i w całą historię nie wplątał się Putin.

Kapusiem w tej historii okazał się capo di tutti capi rosyjskiej kultury, były reżyser Nikita Michałkow. Złe języki moskiewskie zaczynają szeptać, że to on, mający dostęp do ucha Putina, doniósł mu o „prawie nagiej imprezie” i podobno nawet pokazał zdjęcie Vacia, naruszającego dress code. Wersje tego, w jakich okolicznościach doszło do donosu, są różne. Najbardziej elegancka z punktu widzenia dramaturgii mówi, że miało to miejsce w czasie spotkania z rannymi weteranami. Putin, który nie wchodzi do internetu i ogląda tylko wybrane programy TV, był wściekły: tutaj jego żołnierze bez nóg i rąk, a tam w nocnym klubie Vacio bez skarpety!

I tak właśnie zaczęła się czystka w osobnym świecie rosyjskich celebrytów, która ostatecznie wyrównała grunt ideologiczny w państwie. Od 21 grudnia 2023 roku w przestrzeni kultury Rosji zniknęły półcienie i niejednoznaczne deklaracje. Upadł eskapistyczny podział na zwierzęcy świat wojny i śmierci oraz świat medialnej beztroski, w którym ślepnie się od świateł i gdzie nie ma miejsca na starość, kalectwo i śmierć. Pierwszy do więzienia siadł Vacio, przed sądem Nikolaj Wasiliew. Dostał wyrok 15 dni odsiadki za drobne chuligaństwo. Kiedy wychodził, przewieziono go do wojskowej komisji uzupełnień, wręczono powołanie do wojska i zatrzymano jeszcze na 10 dni za jakoby kolejne akty drobnego chuligaństwa. Rosyjski areszt czyni resocjalizacyjne cuda. Po miesięcznej odsiadce Nikołaj usunął wszystkie swoje kontrowersyjne teledyski, stwierdził, że nie jest jakimś tam raperem, a wykształconym muzykiem, który chce pracować dla dobra narodu i patriotycznego wychowania przyszłych pokoleń. Ponadto z poczuciem obowiązku podchodzi do służby wojskowej, stawi się na wiosenny pobór i dumnie ją odbędzie.


Ten przypadek pokazuje, jak działa system dyscyplinujący w rosyjskiej dyktaturze. Cały skomplikowany aparat państwa automatycznie i bezbłędnie odczytuje intencje wodza. Co ważne, aparat jest w stanie wprząść do represyjnej pracy nawet pojedynczego człowieka, szarego Wasię, który w życiu miał nieszczęście znaleźć się w złym miejscu i złym czasie i to na niego padł chmurny wzrok dyktatora. Jest tak, bo ten mechanizm działa w ramach logiki represji pokazowych, poprzez Vacia skierowanej do wszystkich potencjalnych Wasiów w Rosji. I jest jeszcze jedna ważna cecha tej dyktatury, a mianowicie radykalizująca się militaryzacja społeczeństwa. W przypadku imprezy u Iwlejewej widać jej działanie dokładnie, bo wojsko stało się tu rodzajem sankcji karnej, która uzupełnia np. areszt. Co ciekawe, ofiary same przyjmują ten sposób widzenia rzeczy i służba w wojsku staje się dla nich jednym z mechanizmów odkupienia win przed państwem. Wszytko to jest zniekształconym echem czasów stalinowskich, gdy zdrajcy mogli spłacić swój dług, oddając życie w sztrafbatach (oddziałach karnych) na pierwszej linii frontu. To dlatego Vacio tak ochoczo chce iść do wojska, gdzie ma nadzieję grać w orkiestrze. Vacio liczy, że w ten sposób zmyje z siebie winę, ale nie bierze pod uwagę tego, że logika militaryzacji nie oczekuje od niego gry na trąbce na kompanii, ale oddania życia w walce za Putina. Nikołaj Wasiliew nie widzi siebie jeszcze wśród tysięcy mobilizowanych, którzy mieli tylko odsłużyć swój czas i wrócić do cywila, a znaleźli się na froncie, z którego nigdy nie wrócą.


Wszystko dla frontu


Czystka rozpoczęła się od niezbyt znanego rapera, ale dosłownie z godziny na godzinę przyspieszała. Wszyscy obecni na imprezie w mig pojęli, że dzieje się coś nieprzewidzianego, znacznie większego niż zwykły skandal obyczajowy, aparat represyjny reżimu zaczął bowiem zwracać się przeciwko tym, którzy latami pomagali go konstruować albo tuszować. Organizatorka Nastia Iwlejewa trafiła na salę sądową zaraz po raperze. Zapłaciła karę za imprezę, ale to nie był koniec jej problemów. Sieć komórkowa i jeden z banków zerwały z nią kontrakty reklamowe, a służba skarbowa nagle odkryła, że celebrytka nie dopłaciła setek milionów rubli podatku. Grozi jej za to do pięciu lat więzienia. Innych uczestników, w tym Filipa Kirkorowa – piosenkarza, byłego męża Ałły Pugaczowej – zaczęto wymazywać z rzeczywistości medialnej, i to dosłownie.

Kirkorowa, niekwestionowanego króla estrady, zawsze lojalnego wobec dyktatora, zaczęto wycinać z nagranych już programów telewizyjnych, które miały być pokazywane w sylwestra. Wymazywano go totalnie i nie oglądając się na koszty, zatrudniano nowych aktorów i muzyków, nagrywano całe ujęcia od nowa. W ciągu kilku dni człowiek, który rozdawał karty w rosyjskim show-biznesie, został anulowany. Inne gwiazdy podobnie – ten, kto znalazł się na fotografiach z imprezy, tracił eter, angaże w programach i filmach, sale koncertowe odwoływały występy, reklamodawcy nie oddzwaniali. W takiej sytuacji anulowanym pozostało tylko jedno, a mianowicie poniżyć się przez aparatem władzy. Uczestnicy zaczęli więc masowo nagrywać filmiki z przeprosinami. Kierowali je do narodu, ale wszyscy wiedzieli, że mają trafić do jednej osoby. Udało się nielicznym. Jednym ze szczęśliwców okazał się Dima Bilan – niegdysiejsza gwiazda Eurowizji, także lojalny wobec władzy. Musiał jednak podpisać cyrograf. W warunkach wojennej dyktatury, poza powołaniem do wojska, jest jeszcze tylko jedno rozwiązanie: wyjazd w towarzystwie kamer telewizyjnych na front lub do jakiegoś miejsca w Doniecku i w ten sposób złożenie hołdu. Wyjeżdżając na tereny okupowane, Bilan ratował swoją karierę w Rosji, ale przekreślał jakiekolwiek możliwości poza nią, bo stawał się dobrowolnym niewolnikiem reżimu. Pomniejsze gwiazdki poszły podobny tropem i zaczęły zbierać środki na pomoc „naszym chłopcom” i innym „poszkodowanym przez ukraińskich faszystów”.

Właściciele klubu, w którym odbywała się impreza, starzy wyjadacze biznesowi z doświadczeniem z lat dziewięćdziesiątych, podeszli do sprawy oryginalnie i twórczo. Wymyślili rodzaj samoponiżenia prawie genialny. Któregoś dnia właściciel klubu zjawił się w jednej w moskiewskich cerkwi w towarzystwie kamer i wręczył usłużnie jakiemuś księdzu relikwie samego świętego Mikołaja. Tak się złożyło, że je właśnie nabył w internecie, z certyfikatem autentyczności, i już dawno planował przekazać je cerkwi, bo wartości tradycyjne są dla niego najważniejsze. Baciuszka moszczy przyjął, ale wstawiennictwo nie pomogło. Okazało się, że w klubie zatruło się kilka osób i służby sanitarne zamknęły go do wyjaśnienia. Gniew dyktatora okazał się silniejszy niż wstawiennictwo świętego Mikołaja.
dr Wojciech Siegień - etnolog, psycholog, absolwent Kolegium MISH UW, ekspert ds Europy Wschodniej. Prowadził badania terenowe w Białorusi i Rosji, a od 2017 roku w Donbasie. Specjalizuje się w problematyce militaryzacji społecznej i kulturowej. Wraz z Pauliną Siegień prowadzi podcast Na Granicy.

Więcej artykułów Wojciecha Siegienia

Skarpeta, która zsunęła się z Vacia, była oczywiście tylko pretekstem, bo logika ewolucji dyktatury Putina i tak doprowadziłaby do podobnej czystki pod dowolnym pretekstem. Ale trzeba pamiętać, że putinizm to tylko nieudolna podróba stalinizmu, gdzie farsa podmienia tragedię. Gdy stalinizm rósł w siłę, w Związku Sowieckim funkcjonowali jeszcze futuryści ze swoimi estetycznymi ideałami i utopijnymi wizjami rewolucji estetycznej. Potem przyszła stalinowska odgórna rewolucja i zmiotła wszystkie Lewe Fronty Sztuki, a Majakowski strzelił sobie w serce. W putinowskiej odgórnej rewolucji, której zwieńczeniem jest „skarpeciana czystka”, nie ma takich tragedii, bo dzisiejsza sztuka w Rosji jest od dawna bezzębna, wtórna i w najgorszym sensie estradowa. W dzisiejszej Rosji nie ma Majakowskich, Meyerholdów i Eisensteinów. I to nie tragikomiczny Vacio, ale samozwańczy król jest nagi.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie'24" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 230 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.