Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak / 15.09.2024
Jakub Mirowski

"To pokaz kolonialnego podejścia". Uzbekistan odbiera Karakałpakom wolność słowa

W 2022 roku mieszkańcy Nukusu, stolicy autonomicznej Republiki Karakałpacji w Uzbekistanie, protestowali przeciwko propozycji zmiany uzbeckiej konstytucji, która zakładała usunięcie ich prawa do secesji. Udało im się – ale teraz w odwecie rząd w Taszkencie osadza w więzieniach lokalnych aktywistów i dławi wolność słowa.
Foto tytułowe
©t.me/makan_uz



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



Moje pierwsze spotkanie z karakałpacką tożsamością było powierzchowne.

Późnym wrześniem ubiegłego roku siedzieliśmy we czwórkę w kafejce Dawlet w Mujnaku, przy ulicy prowadzącej do pomnika wyschniętego Jeziora Aralskiego, dalej na cmentarzysko statków, z którego słynie miasteczko, a następnie na pustynię Aral-kum. Ja zabrałem ze sobą poznanego przed hostelem czeskiego motocyklistę, mnie zaprosił spotkany dzień wcześniej na ulicy hiszpański turysta, a Hiszpana przyprowadził do lokalu jego miejscowy gospodarz. Po trzecim piwie motocyklista wrócił do siebie, Hiszpan zaś zakochał się w jednej z kelnerek i uznał, że pomimo językowej blokady musi jej tę informację przekazać. Siedziałem więc sam na sam z autochtonem i słuchałem jego opowieści: o wszechobecnym pyle, o tym, ile ludzi wyjeżdża do Kazachstanu lub Rosji, o braku pracy. Przypomniałem sobie wieże wiertnicze, które widziałem dzień wcześniej, jadąc przez księżycowy krajobraz do brzegów skarłowaciałego Jeziora Aralskiego, i zapytałem:

– A przy gazie nie ma pracy?
– Jest, ale jest dla Uzbeków i Tadżyków.
– A wy nie jesteście przypadkiem Uzbekiem?
– Nie, ja – dumnie się wyprostował – Karakałpak.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite

Na tym skończył. Pytałem, ale nie chciał mówić o Karakałpakach: ani o tym, jak żyje mu się jako mniejszości w Uzbekistanie, ani o działaniach rządu centralnego w Taszkencie wobec jego społeczności, ani o tym, jaki ma do tego rządu stosunek. Dopił piwo i wyszedł, co z perspektywy czasu wydaje się jedyną rozsądną decyzją. Takich, którzy zbyt liberalnie korzystali z gwarantowanej w uzbeckiej konstytucji wolności słowa, nie brakuje dziś w więzieniach.


Poświęceni dla bawełny


O Karakałpakstanie – autonomicznej republice zajmującej cały zachód państwa, zamieszkanej przez Karakałpaków (turecki lud zbliżony bardziej do Kazachów niż Uzbeków) – przez lata wspominano w zachodnich mediach głównie w kontekście katastrofy Jeziora Aralskiego. W latach 60. XX wieku sowieccy planiści postanowili, że Uzbekistan, kraj podwójnie śródlądowy i mierzący się z ogromnymi niedoborami wody, stanie się jednym z globalnych liderów w produkcji bawełny. By uprawiać „białe złoto”, wykorzystano wody Amu-darii i Syr-darii, dwóch dopływów Jeziora Aralskiego. Zbiornik zaczął wysychać w zastraszającym tempie. Niegdyś czwarte co do wielkości jezioro na świecie skurczyło się o około 90 proc., zostawiając za sobą zasoloną pustynię i odbierając okolicznym mieszkańcom główne źródło utrzymania.

Jednak to nie z tego powodu zrobiło się głośno o Karakałpakstanie w lipcu 2022 roku. W Nukusie, stolicy regionu, wybuchły protesty, w wyniku których zginęło 21 osób (według danych uzbeckiego rządu – choć niektóre źródła mówią o kilkukrotnie większej liczbie ofiar), a setki osób zostały ranne. W Uzbekistanie ulicznych rozruchów o takiej skali nie było od 2005 roku; wtedy w Andiżanie, na wschodzie kraju, policja otworzyła ogień do demonstrantów, zabijając co najmniej 187 z nich.

Protesty w Nukusie wybuchły w odpowiedzi na ogłoszenie kontrowersyjnego projektu referendum dotyczącego zmian w konstytucji. Proponowane zmiany przedłużały kadencję prezydenta do siedmiu lat i „wymazywały” dwie kadencje Szawkata Mirzijojewa, rządzącego krajem od 2016 roku. Dla demonstrantów z Nukusu bardziej liczyły się jednak plany zniesienia suwerenności Karakałpakstanu oraz odebrania mu możliwości secesji na drodze referendum.

Protesty trwały zaledwie parę dni: do ich stłumienia władze w Taszkencie wykorzystały m.in. wozy opancerzone, gumowe kule i gaz łzawiący oraz wprowadziły blokadę informacyjną. Mirzijojew błyskawicznie wycofał się z planów ograniczenia suwerenności Republiki Karakałpackiej, o za doprowadzenie do rozruchów obwinił „element kryminalny”. W Nukusie zapowiedział szeroko zakrojone programy publiczne, mające na celu zwalczanie biedy w regionie. Po ponad dwóch latach trudno jednak powiedzieć, żeby wywiązywał się z tej obietnicy.


Karakałpacja na mapie (Wiki Commons)
Inwestycje zamiast praw


– Wcale nie jest lepiej – mówi Lejla Sejitbek, prawniczka i założycielka organizacji Freedom for Eurasia, badającej przypadki łamania praw człowieka w Europie Wschodniej i Azji Środkowej. – Gdy rozmawiamy z ludźmi w Karakałpakstanie, słyszymy te same skargi. Nie są zatrudnieni z powodu swojego pochodzenia, w walce o posady uprzywilejowani są Uzbecy. Karakałpacy nie widzą inicjatyw, które miałyby podnieść jakość ich życia. Nie powstają tam miejsca pracy, nikt nie buduje nowych szkół.

Brak perspektyw nie jest w Karakałpakstanie niczym nowym. Gdy Jezioro Aralskie zaczęło wysychać, wraz z nim zniknęło rybołówstwo, stanowiące podstawę lokalnej gospodarki. Wiatr zaczął wywiewać pył nasycony solą i chemikaliami, które odsłonił cofający się brzeg, narażając miejscowych na wyższe ryzyko zachorowań na choroby płuc, anemię czy zaburzenia dojrzewania. Na dawnym dnie jeziora odkryto także złoża naturalnego gazu, ale wcale nie przyniosły one oczekiwanej prosperity. Według ubiegłorocznych statystyk uzbeckiego rządu co piąty mieszkaniec Republiki Karakałpacji żyje w biedzie – to najgorszy wynik ze wszystkich regionów Uzbekistanu.


Problemom ma zaradzić plan Mirzijojewa, który w przyszłym roku chce wydać na naprawę i budowę infrastruktury w autonomicznej republice około 100 miliardów sumów (około 30 milionów złotych). Inicjatywę będzie wprowadzać w życie jego córka Saida, pełniąca rolę pierwszej asystentki prezydenta. Sejitbek bynajmniej nie uważa tego jednak za oznakę dobrej woli:

– To pokaz kolonialnego podejścia. Prezydent Uzbekistanu wyznacza własną córkę, by zajęła się rozwojem i reformowaniem Karakałpakstanu. Taszkent uniemożliwia mieszkańcom regionu podejmowanie własnych decyzji, odbiera szansę na znaczący udział w życiu społecznym i politycznym w ich republice. W taki sposób odbiorą to Karakałpacy. Trzeba im pozwolić na decydowanie o sobie, na uczestnictwo w zarządzaniu swoim terytorium, na obejmowanie politycznych i administracyjnych stanowisk, które mają znaczenie. To oni powinni przewodzić rozwojowi swojej republiki – mówi prawniczka i dodaje: – A rozwój jest niemożliwy bez poszanowania praw człowieka.


Fot. Jakub Mirowski
Z ulicy na przymusowe roboty


Te zaś w Nukus są łamane regularnie. W następstwie rozruchów w Nukusie aresztowano ponad 500 osób, dziesiątki z nich postawiono przed sądem. Według raportu Freedom for Eurasia proces nie był uczciwy: zignorowano m.in. nagrania, na których niektórzy z pozwanych starają się uspokoić tłum w trakcie lipcowych protestów. Ponadto część przyznań do winy uzyskano poprzez wywieranie presji na rodziny aresztowanych, obietnice łagodniejszych wyroków, a nawet stosowanie tortur. Te zastrzeżenia nie przeszkodziły jednak w oskarżeniu protestujących o spiskowanie przeciwko konstytucyjnemu ładowi Uzbekistanu oraz udział w masowych zamieszkach.

Centralną postacią, skazaną przez uzbeckie władze, jest Dauletmurat Tadżimuratow, karakałpacki aktywista i prawnik, który otrzymał wyrok 16 lat więzienia pod zarzutem organizacji zamieszek i konspiracji mającej na celu przejęcie władzy w kraju. Lejla Sejitbek wątpi jednak, by mężczyzna w ogóle miał ambicje przewodzić lipcowym demonstracjom:

– Odgrywał w nich bardzo aktywną, ale pokojową rolę. Rozmawiał z ludźmi, wzywał ich do powrotu do domu i zgłosił władzom prośbę o zorganizowanie pokojowej demonstracji w innym dniu. Ale władze, obawiając się jego pozycji w Karakałpakstanie, aresztowały go. To doprowadziło do dalszych protestów.

Tadżimuratow przebywa obecnie w więzieniu o zaostrzonym rygorze, gdzie według informacji Freedom for Eurasia jest torturowany i poniżany przez strażników. Zmuszany jest także do pracy przy produkcji wapna. Relacje z sierpnia sugerują, że u działacza widać wyraźne oznaki zatrucia tlenkiem wapna.

– Ma wrzody na skórze i w jamie ustnej, ma kłopoty z oddychaniem. Stracił 10, może 15 kilogramów. Ledwo chodzi. Nie może jeść, bo non stop wymiotuje – wymienia Sejitbek. Tadżimuratow otrzymał najdłuższy możliwy wyrok. Jeśli warunki jego uwięzienia się nie zmienią, nie dożyje jego końca. Ale to tylko szczyt listy osób, które po protestach w Nukusie trafiły za kratki. Represje dotknęły także dziennikarzy, w tym Lolagul Kałychanową (osiem lat w zawieszeniu) oraz Bachtiarę Kadirbergenową (pięć lat po apelacji), którzy zdawali relację z lipcowych wydarzeń. Ograniczenia wolności mediów w Karakałpakstanie nie są zresztą związane wyłącznie z protestami dotyczącymi referendum. Reporterzy bez Granic donoszą chociażby o przypadku Mustafy Tursynbajewa i Salamata Seitmuratowa, którzy badali sprawę nielegalnej wycinki drzew pod pola ryżowe.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Więzienie za niewłaściwe konwersacje


Władze wzmacniają komunikacyjny ucisk w regionie. Sejitbek twierdzi, że niezależnych mediów w autonomicznej republice dzisiaj po prostu nie ma. Ale nawet osoby niezaangażowane politycznie nie mogą się czuć tu bezpiecznie. Po wydarzeniach sprzed dwóch lat w Karakałpakstanie wystarczy nierozważnie korzystać z internetu, by znaleźć się na radarze władz.

– Otrzymujemy raporty o aresztowaniach za obserwowanie i komentowanie w mediach społecznościowych. Były także kary finansowe, które są dla ludzi nie do zniesienia, bo sytuacja ekonomiczna i tak jest dramatyczna. Jeśli kogoś nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb, jak można od niego oczekiwać, że zapłaci grzywnę za dołączenie do grupy na Telegramie czy Facebooku? – pyta retorycznie prawniczka.

Działaczka twierdzi także, że władze rozmawiały ze studentami na uniwersytetach, by „zniechęcić ich” do „nieodpowiedniej” aktywności w sieci.

– Grożono im karami finansowymi i sprawami karnymi oraz wyrzuceniem z uczelni, jeśli ktokolwiek zostanie przyłapany na obserwowaniu jakichkolwiek niepożądanych treści na Telegramie – mówi.

Wśród grup, które znalazły się na cenzurowanym, są m.in. te domagające się uwolnienia Tadżimuratowa oraz skupiające zwolenników niepodległościowej organizacji Alga Karakalpakstan.

Przedstawiciele Freedom for Eurasia twierdzą również, że służby państwowe aktywnie utrudniają im komunikację z osobami, których prawa są łamane. Najpierw jednej z działaczek organizacji odmówiono wstępu do kraju (po ponad roku oczekiwania na uzasadnienie tej decyzji Narodowe Służby Bezpieczeństwa stwierdziły, że niczego wyjaśniać nie muszą), a innym aktywistom na każdym kroku uniemożliwiano skuteczne działania. Lejla Sejitbek wspomina misję, podczas której członkowie Freedom for Eurasia chcieli porozmawiać z rodzinami ofiar protestów w Nukusie:

– To był całkowity chaos. Naszą grupę śledzili jacyś ludzie, stali pod domami, które odwiedzaliśmy. Niektóre osoby odmówiły spotkania z nami właśnie z powodu inwigilacji. Z innymi i tak porozmawialiśmy, ale powiedzieli nam, że odwiedzili ich funkcjonariusze służb specjalnych i policji, mówiąc im, żeby nie kontaktowali się nie tylko z nami, ale także z jakimikolwiek organizacjami zajmującymi się obroną praw człowieka.

Fot. Jakub Mirowski


Uzbekistan ponad granicami


Wielu karakałpackich aktywistów postanowiło działać poza granicami kraju. Wśród nich jest m.in. Amanbaj Sagidułajew, lider Alga Karakalpakstan, który otrzymał azyl w Norwegii. Trójka innych działaczy – Koszkarbaj Toremuratow, Naurybaj Menlibajew i Karlibaj Bekmuratow – obecnie czeka na podobną decyzję w Polsce. Ale nawet aktywni politycznie Karakałpacy mieszkający od lat poza Uzbekistanem otrzymują wieloletnie wyroki in absentia za „orkiestrowanie” protestów w Nukusie, a do wywierania nacisków wykorzystuje się członków rodziny, którzy pozostali w kraju.

– Przeciwko tym, których nie mają w swoim zasięgu, uzbeckie władze wykorzystują Interpol i procedurę ekstradycji, fabrykują zarzuty. Tak jak robili to od dawna – mówi Sejitbek.

O sam wyjazd z kraju też nie jest zresztą łatwo, bo choć w teorii prawo do otrzymania paszportu ma każdy obywatel Uzbekistanu, w praktyce urzędnicy mogą arbitralnie zdecydować, że ktoś nie powinien podróżować za granicę. Tak stało się w przypadku wielu karakałpackich aktywistów oraz ich rodzin.


Autonomia zostaje


Krajobraz w Republice Karakałpacji po protestach sprzed dwóch lat jest więc jeszcze mroczniejszy niż wtedy. Działania władz po wydarzeniach w Nukusie są jak kubeł zimnej wody na głowy tych, którzy mieli nadzieję, że po śmierci wieloletniego prezydenta Islama Karimowa i zastąpieniu go przez Mirzijojewa Uzbekistan stanie się krajem przynajmniej dążącym do demokracji. Dla Karakałpakstanu zapewnione w konstytucji prawo do secesji wydaje się obecnie bardziej odległe niż kiedykolwiek; region jest bogatym źródłem surowców, nawet jeśli nie widać tego po sytuacji ekonomicznej jego mieszkańców, i jest dla centralnych władz po prostu zbyt cenny. Taszkent nie przestaje trzymać ręki na gardle autonomicznej republiki na zachodzie kraju i robi wszystko, by nie zwracać przy tym uwagi świata. W lipcu 2022 roku to się nie udało. I w tym Lejla Sejitbek zauważa promyk nadziei.

– Przez wiele lat międzynarodowa społeczność nie zauważała Karakałpaków ani ich sytuacji pośród wszystkich przypadków łamania praw człowieka w Uzbekistanie. Fakt, że protesty i to, co stało się po nich, czyli prześladowania, aresztowania, represje poza granicami kraju, zostały opisane przez organizacje broniące praw człowieka i dziennikarzy na całym świecie, dało ludziom w Karakałpakstanie platformę, dzięki temu usłyszano ich głos. Teraz czują się pewniejsi, wiedzą, że muszą wciąż walczyć, by ratować swój język i kulturę, walczyć o swoje prawa, o swoich własnych przedstawicieli w parlamencie, którzy z kolei zawalczą o ich interesy.

Kolejne referendum, które miałoby usunąć zapisy gwarantujące republice chociażby teoretyczną szansę na secesję, na razie trudno sobie wyobrażać. Mirzijojew osiągnął swój najważniejszy cel – „wyzerował” swoje prezydenckie kadencje i umożliwił sobie pozostanie na stanowisku do 2037 roku, gdy będzie miał 80 lat. Wspomnienia protestów w Nukusie są zbyt świeże, by ryzykować ponowne zaostrzenie sytuacji. Na razie wygląda więc na to, że autonomiczna republika pozostanie w tym samym zawieszeniu, co wcześniej: względna suwerenność na papierze, parlament bez większej mocy decyzyjnej i mętne obietnice rozwoju. Ten stan nie może jednak trwać w nieskończoność.

Jakub Mirowski – filolog turecki, dziennikarz. Bada wpływ globalnych zmian klimatycznych na najbardziej zagrożone społeczności

Inne artykuły Jakuba Mirowskiego
– Nie jestem pewna, czy Mirzijojew to rozumie, ale tak naprawdę nie ma innego wyjścia, niż spróbować znaleźć jakiś kompromis z Karakałpakami – podsumowuje Lejla Sejitbek. – Bo te kwestie, o które proszą ludzie, są całkiem proste. Chcą mieć prawa jako mniejszość, nie chcą być dyskryminowani. Chcą, by zapewniono im równe traktowanie na ich terytorium, w ich własnej ojczyźnie.