Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 27.10.2024
Wiera Biejka
Stąpając po grzęzawisku. Przerwane wątki literatury białoruskiej
Współcześni pisarze doskonale rozumieją problem „czarnych dziur” między pokoleniami kulturowymi. Temat ten był żywo dyskutowany zarówno w kręgach literackich, jak i w innych środowiskach artystycznych: aktorskim, filmowym, malarskim. Wydaje się, że jest to jedna z najpoważniejszych chorób toczących białoruską kulturę, która ma wiele przyczyn: zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych.
Posąg Maksima Bahdanowicza w Mińsku(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Szukając metafory, która zobrazowałaby dramatyczną historię literatury białoruskiej – co czasem bywa konieczne, zwłaszcza podczas wykładów lub w tekstach popularyzatorskich – można obrać dwie perspektywy.
Optymistyczną: wówczas literatura białoruska może być metaforycznie wyrażona w postaci Feniksa, który spala się na czarny popiół i niezmiennie odradza się na nowo. Rzeczywiście, w ciągu ostatnich stu lat białoruscy pisarze dwukrotnie stworzyli powieść historyczną, opowiadanie fantastyczne, szkołę przekładu, krytykę literacką oraz wiersz wolny, każdorazowo jako pierwsi. W szerokich kręgach tę optymistyczną metaforę wyraża się poprzez krzepiącą maksymę „tyle razy zabijali, jednak nie zabili, więc nie zabiją i teraz”.
Albo perspektywę pesymistyczną: wtedy można posłużyć się metaforą białoruskiego grzęzawiska, które przemierza grupa wędrowników amatorów. Myślą tylko o szczęśliwym dotarciu na jakieś wzgórze, okolica wydaje im się odludna, niebezpieczna i dzika. Tylko niewielu z nich zdaje sobie sprawę, że drogę przed nimi wydeptali tacy sami zdesperowani podróżnicy jak oni, a okolica nie jest pustynią, tylko bezgranicznym bogactwem, ukrytym w czarnym bagnie. Nie ma nikogo, kto mógłby opowiedzieć o ścieżce, o grzęzawisku, ponieważ ich poprzednicy leżą tuż obok, wraz ze swoim nieznanym dobytkiem i niewykorzystanym doświadczeniem.
Współcześni pisarze doskonale rozumieją problem „czarnych dziur” między pokoleniami kulturowymi. Temat ten był żywo dyskutowany zarówno w kręgach literackich, jak i w innych środowiskach artystycznych: aktorskim, filmowym, malarskim. Wydaje się, że jest to jedna z najpoważniejszych chorób toczących białoruską kulturę, która ma wiele przyczyn: zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych.
Literatura białoruska w całej swojej historii nigdy nie doświadczyła choćby minimalnie sprzyjających warunków. Od początku XIX wieku, kiedy wschodni Słowianie zaczynali budować swoją koncepcję i konstrukcję narodową, Białorusini nie posiadali ani własnego państwa, ani nawet języka, który mógłby być używany w sferze intelektualnej. Białoruska literatura (edkacja, drukarstwo, działalność wydawnicza) została oficjalnie zakazana na terytorium Imperium Rosyjskiego, do którego przyłączono ziemie białoruskie w 1795 roku. W związku z tym białoruska szlachta – czyli wykształcona część społeczeństwa, będąca głównym twórcą literatury – nie miała możliwości realizacji swojego potencjału w języku, którym posługiwała się w domu. Język wypowiedzi twórczej, intelektualnej, kariery literackiej, druku, wreszcie język popularności i sławy nie był językiem własnym, ale cudzym, polskim lub rosyjskim. Wydaje się całkowicie zrozumiałe, że wybór geniuszy urodzonych na tych ziemiach, którzy byli świadomi swoich możliwości, musiał być po stronie innych kultur, silniejszych i lepiej przygotowanych do przeciwstawienia się uciskowi imperium. Tak więc nowogródczanin, Adam Mickiewicz, został Polakiem, a Poleszuk Dostojewski – klasykiem rosyjskim. Przez cały XIX wiek teksty, które powstały w języku białoruskim, zajmowały w kulturze wyłącznie marginalną pozycję i istniały bądź w formie wierszy ironiczno-satyrycznych („Taras na Parnasie” i „Eneida na odwrót”), bądź w postaci tanich i na wpół zakazanych cienkich książeczek wierszy „ludowych” (zbiory Franciszka Bahuszewicza). Nawet rewolucyjne próby wprowadzenia białoruskich słów w formie barbaryzmów do sztuk polskojęzycznych (Wincenty Dunin Marcinkiewicz) jesteśmy zmuszeni traktować dzisiaj jako skarby literatury białoruskiej, odtwarzając literacki wiek XIX literka po literce, linijka po linijce czy na podstawie wspomnień w przypadkowym pamiętniku.
Zapuszczanie korzeni w takich warunkach to niezwykle trudne zadanie dla wątłej tradycji narodowej, a jednak zdołała się zakorzenić, a nawet potajemnie rozwinąć: światowe znaczenie Mickiewicza będzie odbijać się echem przez całe pokolenie w osobie Maksima Bahdanowicza, a białocentryczność Bahuszewicza w osobie Janki Kupały. Pędy tej tradycji wyrosną na niwie naszego pierwszego odrodzenia (okres ten zapisano w historii literatury pod nazwą Naszej Niwy): na fali powszechnego wzrostu ruchów narodowowyzwoleńczych w dogorywającym imperium pojawi się u nas pierwsza powieść historyczna („Labirynty” Wacława Łastowskiego), pierwsza powieść wierszowana („Nowa ziemia” Jakuba Kołasa), pierwszy dramat („Paulinka” Kupały), pierwsza powieść psychologiczna („Dwie dusze” Maksima Hareckiego), pierwszy traktat filozoficzny nowego czasu („Wieczna droga” Ignacego Konczewskiego-Abdzirałowicza), rozkwitnie poezja, opowiadania, krytyka, wybuchnie i zaświeci gwiazda Maksima Bahdanowicza. Wszystko to jednak zostanie zniszczone przez kataklizmy społeczne początku XX wieku.
Tradycja Naszej Niwy będzie traktowana po macoszemu w nowym quasi-państwie – młodej radzieckiej Białorusi. Naśladowanie twórców będzie tajne, ukryte, sformułowane w języku ezopowym – jednak właśnie ta tradycja, choćby w postaci podziemnego strumyka, będzie zasilać młodą literaturę, którą obecnie powszechnie nazywa się literaturą radziecką. Tymczasem na początku nie było w niej zbyt wiele radzieckości, gdyż kultura białoruska najpierw żyła marzeniami o własnym niepodległym państwie – aż do 1929 roku, a później to całe młode pokolenie pisarzy, choć trochę zepsute nową ideologią, zostało rozstrzelane w Kuropatach i zakatowane w łagrach. Według obliczeń badacza represji stalinowskich – L. Marakowa, na ogólną liczbę pisarzy represjonowanych w całym Związku Radzieckim – około 2 tysiące osób – jedną czwartą ofiar stanowili pisarze białoruscy. Liczby te są oczywiście przybliżone, jednak odzwierciedlają pewną tendencję: BSRR była przez Moskwę postrzegana jako wizytówka radzieckich osiągnięć, forpoczta Związku Radzieckiego przed „wrogim Zachodem”, to dlatego czystki w kulturze były tutaj najbrutalniejsze. Cały dobytek tego pokolenia literackiego to rozgałęziony system gatunków poetyckich i prozatorskich: powieść fantastyczna Z. Astapienki, proza psychologiczna M. Zareckiego, powieść przygodowa dla nastolatków (Wolny, Dudar, Aleksandrowicz), wyjątkowy system filozoficzno-krytyczny Adama Babareki – wszystko to zostało wywiezione z bibliotek, zniszczone w księgarniach i zakazane. Tradycja została przerwana.
Na miejsce własnego doświadczenia literackiego przyszło cudze: poszukiwania narodowe zaczęto metodycznie zastępować poszukiwaniami metropolii. Nieliczni autorzy, którzy przetrwali w latach 30. kosztem własnego kompromisu z polityką i totalnej rusyfikacji, czerpali teraz swoje literackie genealogie od Puszkina i Tołstoja, nie od Kupały i Hareckiego. Krytyka jednogłośnie uznała, że zamiast Dubowki i Taubina wyznacznikami trendów w literackim eksperymencie są Majakowski i Tichonow. Pokolenie powojenne, które weszło do literatury na początku lat 50., nie miało gruntu pod nogami.
Właśnie dlatego Wasil Bykau musiał na nowo wymyślić styl mówienia o wojnie – choć wymyślił go już 30 lat wcześniej Maksim Harecki w opowieściach o I wojnie światowej. To dlatego Michaś Stralcou musiał na nowo zbudować psychologizm w prozie – choć Michaś Zarecki zbudował go już 30 lat przed nim. Jeśli chodzi o krytykę literacką, nie jest ona w stanie powtórzyć uporządkowanej i wszechogarniającej harmonii systemu filozoficznego Babareki. Maksim Tank na nowo odkrył wiersz wolny, Baradulin – wyznanie liryczne, Razanau – formę eksperymentalną, opierając się na tradycjach innych kultur, nie znając własnej. W latach 60. ukażą się powieści historyczne Uładzimira Karatkiewicza, który zostanie okrzyknięty pionierem gatunku prozy historycznej – choć Białorusini mieli już prozę historyczną i mogli dać przyszłym pokoleniom własne doświadczenie. Zamiast tego tworzyli ją od zera, biorąc za wzór klasykę rosyjską. Eksperymentalny ruch lat 90. Bum-Bam-Lit będzie postrzegany jako niezwykła innowacja – choć w głównych nurtach będzie nieświadomie powtarzał burzliwe rozwiązania eksperymentatorów sprzed stu lat.
Współcześnie możemy zaobserwować dość ciekawą tendencję. Obecne pokolenie pisarzy zaczyna zwracać się w stronę osiągnięć rozstrzelanych pisarzy – ponad głowami innych pokoleń. Jest to dość rzadki przypadek w literaturze – zrozumienie odchodzącego pokolenia nastąpiło z perspektywy dwóch, a nawet trzech pokoleń. Do najbardziej uderzających przykładów należy wiersz Jaugena Kuncewicza „Samotność”, który ukazał się w 2024 roku w zbiorze zwycięzców konkursu literackiego „Młodnik” (nawiasem mówiąc, nazwa konkursu pochodzi od legendarnego czasopisma, wydawanego w latach 20. XX wieku w BSRR, było ono platformą rozstrzelanego pokolenia literackiego). W „Samotności” powrót do utraconej tradycji deklarowany jest dosłownie, cały pierwszy rozdział poematu został poświęcony zrozumieniu osiągnięć i doświadczeń nowo odkrytych i ponownie przeczytanych tekstów zamordowanych literatów.
Nie można powiedzieć, że współczesna poezja czy proza białoruska w naturalny sposób naśladuje tradycję poetycką czy prozatorską rozstrzelanych poprzedników – poprzez kontynuację poszukiwań stylistycznych czy łączenie wymyślonych form. Idee „akwityzmu” lat 20., formy gatunkowe „mieszane” (poematy syntetyczne) czy szkice (miniatury prozy fabularnej) pozostały nierozwinięte. Obecnie tradycja istnieje raczej w formie aluzji, reminiscencji, bezpośrednich lub ukrytych cytatów, włączania obrazów opracowanych przez dawnych poetów lub gotowych metafor w tkankę współczesnej poezji modernistycznej i postmodernistycznej (często można to znaleźć w wierszach Antona Rudaka, Nastii Kudasowej czy Andreja Chadanowicza). Białoruscy eseiści i filozofowie głęboko przyswoili rozprawy filozoficzne Ignata Kanczewskiego, a przywiązanie do jego dziedzictwa o stuletniej tradycji jest deklarowane między innymi poprzez nazwę strony internetowej (abdziralovic.com). Nawiasem mówiąc, nie jest to jedyny projekt internetowy noszący imię pisarza rozstrzelanego pokolenia: inicjatywa Pflaumbaum (tak nazywa się utalentowana poetka lat 20.) i portal poetycki Taubin (Julij Taubin to jeden z najwybitniejszych przedstawicieli zniszczonej tradycji poetycznej).
Jednocześnie współczesna literatura w dalszym ciągu toruje ścieżki pokoleniom lat 60.–80. Jedna z najwybitniejszych białoruskich powieści ostatnich czasów, „O wilku mówiono w izbie” Ewy Wieżnawiec, aktualizuje poszukiwania artystyczne Wasyla Bykowa i Alesia Adamowicza, nawiązując do treści białoruskich lat 20. W ten sposób na pierwszy plan we współczesnej literaturze wysunęły się dwie tradycje literackie, które właśnie teraz się połączyły: niemal zapomniana tradycja początku lat 20. i na nowo wynaleziona tradycja powojenna.
Tymczasem we współczesnej Białorusi ponownie tworzy się czarna dziura między pokoleniami. Dokonania nowej kultury, które powstają głównie na emigracji, są w kraju trudno dostępne: nie da się do nich nawiązać, nie da się do nich odnieść, ta rzeka znów wpływa pod ziemię, mówi się o niej potajemnie lub w języku ezopowym, młodzież, która dorasta w ucisku i przemocy, musi odkrywać na nowo wszystkie znaczenia i formy wymyślone przez ich poprzedników już dwukrotnie.
Cóż, to nie pierwszy raz, kiedy musimy przechodzić przez grzęzawisko. Mamy doświadczenie, a to znaczy, że przejdziemy przez nie raz jeszcze.
Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie'24" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 230 000 zł.
Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.