Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Kaukaz / 24.10.2024
Aleksander Palikot
Gruzini głosują. Na szali przyszłość kraju, w tle wojna w Ukrainie
Z perspektywy Kijowa atmosfera w Tbilisi jest cierpka. Nad głową nie latają wprawdzie rosyjskie rakiety, ale w powietrzu wisi perspektywa pełnej politycznej kontroli Kremla nad krajem.
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!
Ulicami stolicy spacerują Rosjanie, którzy masowo przyjechali tu po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, uciekając przed poborem lub w proteście wobec władz. Graffiti na fasadach kamienic w niewybrednych hasłach wzywają ich do opuszczenia kraju. W oknach wiszą gruzińskie i ukraińskie flagi, nieliczni mieszkańcy historycznego centrum patrzą na zabieganych turystów z Europy i Azji ze swoich słonecznych balkonów.
W najbliższy weekend odbędą się wybory, które zarówno władza, jak i opozycja przedstawiają jako przełomowe. Według obserwatorów ich wynik jest dalece niepewny.
Gruzińskie Marzenie, partia skupiona wokół oligarchy Bidziny Iwaniszwilego, będzie walczyć o pozostanie u władzy na czwartą kadencję, opozycja zaś – o przywrócenie prozachodniego kursu, który Gruzini obrali jeszcze podczas rewolucji róż w 2003 roku i który popiera dziś zdecydowana większość społeczeństwa, a także o zahamowanie narastającego wewnątrz kraju autorytaryzmu.
Jest to też po prostu walka o pieniądze i wpływy; w końcu to pieniądze sprawiają, że świat się kręci, jak powiedziała Nino Nakashidze, dyrektor wykonawcza opozycyjnej telewizji Mtavari Arkhi.
„Władza zabrnęła w ślepą uliczkę, ale widzimy też strach przed utratą pozycji i niechęć do zmian po stronie biznesu i zwykłych ludzi. Jednak z każdym dniem staje się jasne, że bez odważnych kroków skazujemy się na marną przyszłość.”
Choć przez ponad dekadę Gruzińskie Marzenie w pełni podporządkowało sobie państwo, w tym wymiar sądownictwa i służby bezpieczeństwa, opanowało kluczowe obszary gospodarki i uzależniło od siebie znaczący segment elektoratu, społeczne niezadowolenie z jego rządów osiągnęło w ostatnich miesiącach poziom krytyczny. Dla rządzących wybory są więc grą o wszystko. Postanowili więc zagrać w nią va bank i zdefiniowali nadchodzące wybory jako – jak ujął to podczas wyborczego wiecu Iwaniszwili – „wybór między pokojem i wojną”.
Nad ulicami Tbilisi, tak jak i w pozostałej części kraju, górują rozwieszone przez Gruzińskie Marzenie billboardy ze zdjęciami kontrastującymi zdewastowane ukraińskie miasta z kwitnącą Gruzją i hasłami: „Nie wojnie!” oraz „Wybierz pokój!”. Na niektórych przeczytać możemy też: „Nie dla nazizmu!” i „Nie dla przemocy!”. Po stronie czarno-białych zdjęć zrujnowanych ukraińskich szkół, kościołów i bloków mieszkalnych zamieszczone są numery opozycyjnych list wyborczych, a po stronie pokojowej Gruzji – numer listy Gruzińskiego Marzenia.
Kampania zszokowała Gruzinów. Większość z nich w 2022 roku opowiedziała się po stronie napadniętej Ukrainy; narody te łączy historyczna więź. Jak ujęła to prezydentka Salome Zurabiszwili (która wprawdzie wywodzi się z partii rządzącej, ale stała się dla niej ostatnio ością w gardle): „Nigdy nie widziałam czegoś tak haniebnego, tak obraźliwego dla naszej kultury, tradycji, historii i przekonań”.
Według Mikheila Benidzego z organizacji Georgia’s European Orbit w ten sposób władze wykorzystują traumę, która jest żywa w gruzińskim społeczeństwie, szczególnie wśród starszego pokolenia. Powiedział on NEW, że „dla co najmniej 30% procent wyborców poczucie bezpieczeństwa jest absolutnym priorytetem”.
Pragmatyczne relacje z Rosją mające uchronić kraj przed kolejnym konfliktem były jednym z głównych argumentów Iwaniszwilego jeszcze w 2012 roku, gdy odebrał władzę z rąk Micheila Saakaszwilego, obarczając go odpowiedzialnością za wojnę w 2008 roku, w wyniku której Gruzja straciła kontrolę nad Osetią Południową i Abchazją. Wówczas zagranie to okazało się skuteczne i wszystko wskazuje na to, że rządzący Gruzją miliarder, który w latach dziewięćdziesiątych zdobył majątek w Rosji, zamierza je powtórzyć.
By osłodzić ten ton szantażu, rządzący składają niejasne obietnice przywrócenia integralności terytorialnej kraju przy rzekomym poparciu Rosji. Właśnie w tym kontekście Iwaniszwili powiedział podczas wiecu w Gori, że Gruzini powinni przeprosić Osetyńczyków za wojnę wywołaną – jak powiedział – przez „kryminalistów” i „zdrajców” ze Zjednoczonego Ruchu Narodowego Saakaszwilego i jego zachodnich sojuszników.
Gdy 24 lutego 2022 roku Kreml rozpoczął pełnoskalową inwazję na Ukrainę, Iwaniszwili postawił na Kreml, będąc przekonanym, że wojna rozstrzygnie się w kilka dni lub tygodni. Tak uważa Gigi Gigiadze, były dyplomata i analityk Economic Policy Research Center w Tbilisi. Historia potoczyła się jednak inaczej – wielka wojna Rosji z Ukrainą trwa już niemal trzy lata, a jej rezultat jest daleki od rozstrzygnięcia.
Z czasem politycy obozu rządzącego stali się zakładnikami swojej decyzji. Znajdując się pod presją krytyki ze strony proukraińskiej części społeczeństwa z jednej strony, a hybrydowego oddziaływania Kremla – z drugiej, wynieśli swoją retorykę na nowy poziom i zaczęli straszyć Gruzinów „globalną partią wojny”, która ma rzekomo dążyć do otworzenia nowego frontu na południowym Kaukazie i destabilizacji kraj, o czym powiedział NEW niezależny dziennikarz z portalu Realpolitka Zaza Abashidze.
Kolejnym krokiem było uchwalenie prawa o tzw. zagranicznych agentach, przez opozycję określanego mianem „rosyjskiego”. Formalnie nakłada ono obowiązek rejestracji na media i organizacje pozarządowe, które przynajmniej w 20% finansowane są ze środków zagranicznych. W praktyce legislacja skopiowana jest z Rosji, w której podobna ustawa stopniowo umożliwiła skuteczną nagonkę na niezależne i opozycyjne organizacje, o czym mówi Abashidze.
Póki co zarejestrowało się 1,5% zobligowanych podmiotów, a sama ustawa
została skierowana do Sądu Konstytucyjnego. Dlatego ruch ten – podobnie jak przyjęta ostatnio legislacja dyskryminująca osoby LGBT – może przynieść efekt przeciwny do oczekiwanego.
Konfrontacyjna postawa władz zmobilizowała rozczarowane życiem politycznym społeczeństwo obywatelskie do oporu i doprowadziła do masowych protestów. Zarówno w kwietniu 2023, jak i w maju tego roku na ulice Tbilisi wyszły wielotysięczne tłumy – w szczytowym momencie gruzińskie media pisały o nawet 300 tysiącach osób. Szczególnie aktywni byli młodzi ludzie, często ledwo pamiętający wojnę z Rosją czy rewolucję róż.
„Jeszcze pół roku temu wydawało się, że Iwaniszwili ma zwycięstwo w kieszeni, ale teraz wynik wyborów jest sprawą otwartą” – powiedział NEW Dachi Imedadze, członek Ruchu Wstyd, organizacji, która współorganizowała protesty. „Jedno jest pewne: w dniu wyborów będziemy na ulicach”.
Protesty pozbawiły Gruzińskie Marzenie resztki wiarygodności w oczach zachodnich partnerów. Waszyngton nałożył sankcje na gruzińskich urzędników odpowiedzialnych za tłumienie pokojowych manifestacji i prześladowanie przeciwników politycznych. Stosunki z UE znalazły się w najgorszym punkcie od lat, choć Gruzja razem z Ukrainą i Mołdawią niejako awansem uzyskała status kandydata w końcu 2023 roku. Unia Europejska stwierdziła, że wolne i uczciwe wybory parlamentarne będą kluczowym testem dla gruzińskiej demokracji i zagroziła zawieszeniem ruchu bezwizowego, jeśli władze Gruzji nie zmienią obecnego kursu.
Reakcja organizacji międzynarodowych może okazać się kluczowa, ponieważ istnieją poważne wątpliwości co do uczciwości nadchodzących wyborów, powiedziała NEW Nazi Janezashvili, dyrektorka Georgian Court Watch. Zarzuty organizacji monitorujących proces wyborczy dotyczą zastraszania wyborców, kupowania głosów, a także stosowania administracyjnych narzędzi do wywierania presji na przeciwników politycznych. „Poprzednie wybory zostały uznane za ważne pomimo licznych nadużyć i czas pokazał, że była to błędna decyzja”.
Oliwy do ognia dolewają Rosjanie. W początku października podczas wizyty w Azerbejdżanie dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin wyraził nadzieję, że Gruzini dokonają „właściwego i trafnego wyboru” w wyborach parlamentarnych pomimo „zachodnich prób ingerencji”. Gruzińska opozycja zbywa rosyjskie groźby jako próbę manipulacji i wzywa, by nie poddawać się szantażowi.
Póki co trwa polityczna walka. Siła Gruzińskiego Marzenia wynikała w dużej mierze ze słabości opozycji. Po pierwsze sam Saakaszwili ma ogromny negatywny elektorat, co sprawia, że Zjednoczony Ruch Narodowy oraz pozostałe wywodzące się z niego partie nie są w stanie przekroczyć określonego poziomu poparcia. Po drugie – prozachodnia opozycja przez lata była rozdrobiona i skłócona.
Dopiero w ostatnich miesiącach kilkanaście partii stworzyło cztery bloki – są to: Jedność. Ratujmy Gruzję, Koalicja na rzecz zmian, Silna Gruzja i Dla Gruzji – mające szansę na przekroczenie pięcioprocentowego progu. Stało się to możliwe w dużej mierze dzięki prezydentce Zurabiszwili, która skłoniła głównych graczy do podpisania tzw. Gruzińskiej Karty, czyli deklaracji, w której partie zgodziły się co do prozachodniego i prodemokratycznego minimum.
W komentarzu dla NEW opozycyjna polityczka Ana Dolidze sytuację tę porównała z zeszłorocznymi wyborami w Polsce, przekonując, że tylko skonsolidowana, ale zachowująca dozę różnorodności opozycja jest w stanie stawić czoła partii, która zgromadziła w swoich rękach pełną władzę. Koalicyjne rządy byłyby w Gruzji czymś wyjątkowym: w ostatnich trzydziestu latach władza przechodziła z jednego obozu do drugiego, przy czym w każdym przypadku kurs na autorytaryzm brał górę nad współpracą. Sceptycy nie wierzą w taką idealistyczną wizję, ale tak czy inaczej opozycja została zmuszona do współpracy przez agresywną politykę władzy.
Aleksander Palikot - absolwent filozofii, historii i socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, Edynburskim i Oksfordzkim. Dziennikarz Radio Wolna Europa/Radio Swoboda w Ukraine. Przewodniczący Collegium w roku akademickim 2017/2018 oraz członek zarządu w latach 2016 - 2019.
Dodatkowym czynnikiem są nadzwyczajne turbulencje na scenie międzynarodowej: nie tylko wojna w Ukrainie, ale również dopiero co zakończona wojna o Górski Karabach i niestabilna sytuacja w sąsiedniej Armenii, niepewność co do amerykańskich wyborów oraz rosnąca rola Chin na Kaukazie. „To walka o przyszłość nie tylko Gruzji, ale całego Południowego Kaukazu, a także postradzieckich republik Azji Centralnej. Jeśli Rosji uda się nas zneutralizować, walka o zachodnie wartości będzie toczyć się już tylko na stepach Ukrainy”, powiedział NEW opozycyjny polityk Zurab Japaridze.
Artykuł ten powstał w ramach wizyty studyjnej zorganizowanej przez n-ost i sfinansowanej przez Erste Stiftung.