Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Rosja / 11.11.2024
Marek Kozubel

Rosyjska armia niesie zagrożenie… dla Rosji. Kreml ma poważny problem z wojskowymi

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku nie cichnie dyskusja, czy pełnoskalowa wojna połączona z sankcjami Zachodu może doprowadzić do wewnętrznych niepokojów w Rosji, a w konsekwencji – do jej klęski. Pomimo licznych porażek i co najwyżej pozornych sukcesów na froncie Federacja Rosyjska okazała się wytrzymała i zdeterminowana do toczenia długoletniej wojny. Jednak im dłużej ona trwa, tym bardziej na wielu poziomach degradują się rosyjskie siły zbrojne, a na domiar złego dla Moskwy Ukraińcy przenieśli część ciężaru konfliktu na terytorium agresora. Generuje to dla Kremla dodatkowe komplikacje, które w połączeniu z innymi problemami mogą zaważyć na dalszym przebiegu wojny.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



Pierwszy rok inwazji na Ukrainę drogo kosztował Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej. Poniosły one dotkliwe straty w najlepiej wyszkolonym składzie osobowym, który musiał wziąć na siebie główny ciężar walk. W wymiarze sprzętowym doszło do degradacji wyposażenia wojsk lądowych. Utracono znaczną liczbę relatywnie nowoczesnych lub współczesnych pojazdów, armatohaubic, systemów obrony przeciwlotniczej, radarów, zasobów walki radioelektronicznej i ciężarówek. Najboleśniejszą stratą Floty Czarnomorskiej był flagowy krążownik Moskwa, zatopiony przez siły ukraińskie wiosną 2022 roku. Rosyjskie lotnictwo również poniosło niemałe straty, aczkolwiek Rosja nadal posiada dużą liczbę samolotów i śmigłowców. Jednak z każdym rokiem wojny sytuacja z wyposażeniem się pogarsza.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Obecnie wojska inwazyjne mają bardziej spieszony charakter, Odbija się to na rosyjskiej taktyce polegającej na rzucaniu do walki kolejnych drużyn strzelców w roli „mięsa armatniego”. Stosunek liczby pojazdów (nieistotne, czy mowa o starociach czy nowych egzemplarzach) do ogólnej liczebności wojsk lądowych stale się zmniejsza, co wpływa na ich skuteczność i możliwości osiągnięcia sukcesów w skali operacyjnej.

Choć liczebność SZ FR rośnie, to są one coraz gorzej wyszkolone, a ich morale opiera się głównie na czynniku zarobkowym. Na front trafiają tzw. kontraktnicy, ale trzeba pamiętać, że są to często młodzi mężczyźni, którzy podpisali kontrakt z armią niedługo po rozpoczęciu zasadniczej służby wojskowej, a nie jacyś zawodowi, wyszkoleni żołnierze, jak sugerowałaby nazwa. Przeważnie mija równie niewiele czasu, gdy takich „kontraktników” wysyła się na „specjalną operację wojskową” właśnie w roli „mięsa armatniego”. Z powodu dużych strat osobowych w rosyjskiej armii spadła również liczba młodych i doświadczonych oficerów zawodowych.

Pod wieloma względami SZ FR cofają się w swym charakterze do niechlubnych lat dziewięćdziesiątych. Armia jest gorzej wyszkolona, wyposażona, spada jej motywacja, a korupcja, zamiast się kurczyć, tylko się rozrasta. Narastają także problemy wewnętrzne i konflikty w samej Rosji. Bunt Jewgienija Prigożyna, zamach w Crocus City, nadużycia zwolenników Ramzana Kadyrowa i związany z nim konflikt wokół firmy Wildberries oraz rosnąca bieda również wskazują na to, że Federacja Rosyjska jako państwo stopniowo cofa się do pierwszej dekady swego istnienia. Kreml z pewnością bierze pod uwagę tę stosunkowo młodą historyczną analogię, podobnie jak i bardziej zamierzchłe czasy, gdy dochodziło do kryzysów imperium. W rosyjskich mediach często można spotkać się z obawą przed powtórką zdarzeń z 1917 roku, gdy wojsko odegrało decydującą rolę w obaleniu caratu i wycofaniu Rosji z pierwszej wojny światowej. Takie obawy niejednokrotnie wyrażał choćby Igor Girkin ps. Striełkow, rosyjski nacjonalista i weteran służb specjalnych, który za krytykę polityki Kremla oraz sposobu prowadzenia „specjalnej operacji wojskowej” trafił do więzienia.


Czy armia może być zagrożeniem?


Nie bez kozery rosyjska pamięć wraca do okresu rewolucji. W 1917 roku wystąpił szereg czynników, z których część obecnie się powtarza. Po niecałych trzech latach wyczerpującej pierwszej wojny światowej armia rosyjska była zupełnie innym wojskiem niż to, z którym imperium Romanowów zaczynało swój udział w globalnym konflikcie. Wielu doświadczonych i wiernych monarchii oficerów poległo, a wśród części ocalałych i nowych dowódców czasu wojny – czyli awansowanych podoficerów oraz cywili, przedstawicieli inteligencji, często krytycznej wobec władcy i jego polityki – nie brakowało osób rozczarowanych sytuacją w kraju. Wielu żołnierzy z garnizonów na zapleczu nie zamierzało iść na front, a morale walczących spadało. Mikołaj II i dowództwo mogli liczyć jedynie na część zmotywowanych jednostek. Sytuacja gospodarcza imperium była fatalna, a przemysł oraz dostawy sojuszników nie zaspokajały potrzeb frontu. Na dodatek w sytuacji kryzysu dawały o sobie znać tendencje niepodległościowe części narodów dotychczas niewolonych przez Rosję. Współczesne wojsko rosyjskie przeżywa przecież podobne problemy. Pogarsza się nie tylko jakość wyposażenia, także jego liczba bywa znacząco niższa w stosunku do wymogów etatowych. Po 24 lutego 2022 roku poległo lub zostało trwale okaleczonych wielu doświadczonych żołnierzy, również oficerów. Miejsce weteranów z Czeczenii, Gruzji, Syrii i pierwszych walk w Ukrainie zastępują osoby niedostatecznie przygotowane na współczesną wojnę. Nasilają się problemy na tle etnicznym, a morale stopniowo pada.

Do udziału w wojnie w Ukrainie Rosjan motywuje głównie czynnik finansowy, a nie patriotyzm czy poczucie obowiązku wobec państwa lub rodziny. Skuteczność propagandy o krwiożerczych „chachłach” też jest na wyczerpaniu. W czerwcu 2024 roku niektórzy gubernatorzy oferowali ochotnikom nawet równowartość 20 tys. dolarów amerykańskich w postaci jednorazowej wypłaty za samo tylko podpisanie kontraktu z SZ FR. 11 października gubernator obwodu biełgorodzkiego oferował już ponad 3 mln rubli, czyli równowartość około 31 tys. dolarów amerykańskich. Należy dodać, że konieczność podnoszenia jednorazowej wypłaty dla osób gotowych pójść na wojnę może się w końcu odbić negatywnie na finansach Federacji Rosyjskiej.

Poważnym problemem stają się w Rosji wojskowi wracający z wojny. Często są agresywni, nadużywają alkoholu, narkotyków, dokonują rozbojów. Pod koniec września br. rosyjski portal „Wierstka” donosił, że od rozpoczęcia „specjalnej operacji wojskowej” weterani dopuścili się 242 zabójstw i okaleczenia 227 kolejnych obywateli Federacji Rosyjskiej. Niepokój wielu Rosjan budzą kryminaliści, którzy po podpisaniu kontraktów z tzw. Grupą Wagnera i rosyjskim Ministerstwem Obrony oraz przerwaniu walk zostali objęci amnestią. W ten sposób na wolności znaleźli się również niezwykle groźni zbrodniarze. Część z nich ponownie zboczyła na drogę przestępstw. Na podstawie danych o wszczętych postępowaniach „Wierstka” dotarła do informacji, że z 426 weteranów, którzy dopuścili się zbrodni na rosyjskich cywilach, 246 to byli kryminaliści, których objęto amnestią za udział w inwazji. Pozostali to zwykli wojskowi, co również można uznać za alarmujący sygnał. Rosyjscy dziennikarze ustalili, że sądy powszechne nie publikują danych o wszystkich wyrokach, a czasem unikają też podania informacji, że skazanym jest wojskowy lub objęty amnestią weteran.

Z drugiej strony byli wojskowi stykają się z brakiem zrozumienia ze strony cywili. Dotyczy to nie tylko żołnierzy z PTSD, ale też wielu inwalidów. Są oni traktowani przez państwo i społeczeństwo jak piąte koło u wozu, a ich potrzeby są ignorowane. Obojętność instytucji państwowych i cywili na los trwale okaleczonych żołnierzy z pewnością nie wpływa pozytywnie na morale mundurowych.

Dochodzi również do aktów przemocy wobec weteranów wojny rosyjsko-ukraińskiej. 16 października pod Moskwą doszło do rozstrzelania czterdziestoczteroletniego Nikity Klenkowa, zastępcy dowódcy jednej z jednostek. Jego samochód został ostrzelany z innego pojazdu. Atak przywodzi na myśl porachunki o charakterze mafijnym. Nie można wykluczyć tego, że trudna do ustalenia liczba byłych i czynnych rosyjskich wojskowych już zaangażowała się w działalność przestępczą.

Wojskiem rosyjskim wstrząsają także przypadki konfliktów na tle etnicznym. Część przedstawicieli mniejszości uważa, że ich rodacy są bardziej eksploatowani w wojnie niż etniczni Rosjanie. W sierpniu Wiaczesław Dondokow, deputowany z Buriacji i zarazem polityk prokremlowskiej Zjednoczonej Rosji, zorganizował konferencję, na której poruszył kwestię strat żołnierzy ze swego regionu w oparciu o dane ze szpitala polowego w obwodzie zaporoskim, w którym tenże służył przed obraniem kariery politycznej. Zdaniem Dondokowa straty wśród Buriatów miały być nieproporcjonalnie wyższe niż w przypadku żołnierzy z ziem etnicznie rosyjskich. Miesiąc później okazało się, że podpisał on kolejny kontrakt i prawdopodobnie znowu weźmie udział w „specjalnej operacji wojskowej”. W mediach społecznościowych podejrzewa się, że powodem było poruszenie tematu nieproporcjonalnie wysokich strat Buriatów lub konflikt finansowo-kryminalny z innym miejscowym politykiem buriackim, Anatolijem Dymczikowеm.

Dość częste są również spory pomiędzy kadyrowcami a żołnierzami narodowości rosyjskiej. Od początku inwazji pojawiały się doniesienia o prześladowaniu tych ostatnich przez Czeczenów popierających Ramzana Kadyrowa. Normą były pobicia i poniżanie młodych Rosjan, czasem rejestrowane na smartfonach. W mediach społecznościowych pojawiały się również skargi na kradzieże, a nawet gwałty homoseksualne. Nie brakuje Rosjan, których coraz bardziej oburzają samowola i bezkarność kadyrowców. Oliwy do ognia dolała postawa jednostek kadyrowskich podczas ukraińskiej operacji w obwodzie kurskim. Kadyrowcy pod dowództwem gen. Apti Alaudinowa, przyjaciela samego Kadyrowa, nie kwapili się, by stanąć na drodze nacierających Ukraińców. Przeważnie unikając walki, wystawiali flanki oddziałów złożonych z rosyjskich poborowych, ukrywali się na zalesionych terenach i grabili ludność cywilną. Później Kreml starał się ocieplić wizerunek podwładnych Alaudinowa i zorganizował kampanię propagandową, w którą zaangażowano również tzw. wojenkorów, wcześniej krytycznie oceniających postawę kadyrowców.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Żołnierze plądrują własny kraj


To, czy wojsko będzie sprawiało więcej problemów niż dawało korzyści, jest uzależnione od wielu czynników, jak: morale, dyscyplina, motywacja rekrutów, zaopatrzenie, straty, sukcesy lub porażki. Wpływ może mieć również to, gdzie toczą się działania wojenne. Jeżeli żołnierze kierujący się wątpliwymi pobudkami oraz żądzą rabunku stacjonują na terytorium najechanego kraju, to ciężar ich ekscesów odbija się na terenie podbitym oraz zamieszkującej tam ludności. Wszystko zmienia się jednak o 180 stopni, gdy żołnierz o dyskusyjnej moralności musi stacjonować i walczyć na rodzimej ziemi.

Przeniesienie działań wojennych na terytorium Rosji doprowadziło do tego, że żołnierze rosyjscy zaczęli łupić własny kraj. Przypadki grabieży mogły być motywowane nie tylko żądzą rabunku, ale również problemami z zaopatrzeniem, które są od stuleci zmorą wojsk rosyjskich. W październiku Maksym Kałasznikow, jeden z rosyjskich wojennych blogerów i zwolenników wojny przeciwko Ukrainie, odwiedził obwód kurski i skrytykował stan wojsk rosyjskich. Żalił się na to, że Ministerstwo Obrony nie zapewniło wojskowym nawet bielizny, przez co wiele rzeczy muszą oni kupować za własne pieniądze. Muszą się nawet zrzucać na kupno samochodów. Pamiętać jednak należy, że obiektami rekwizycji słabo zaopatrzonej armii powinny padać jedynie żywność, odzież i inne przedmioty niezbędne lub przydatne wojskowym na froncie.

Tymczasem w rosyjskich mediach społecznościowych pojawiły się liczne doniesienia o rabunkach mienia, które z walką i obozowaniem na zapleczu ma niewiele wspólnego. Hitem w sieci okazało się nagranie przedstawiające jednego z kadyrowców plądrującego sklep ze sprzętem elektronicznym w rejonie głuszkowskim obwodu kurskiego. Skargi pochodzą głównie od mieszkańców tej jednostki administracyjnej, a także rejonów, gdzie przeprowadzono ewakuację po rozpoczęciu operacji kurskiej (mowa o korieniewskim, sudżańskim, wspomnianym głuszkowskim, a także częściowo sąsiednich). Do grabieży ma dochodzić również w rejonach przygranicznych, w obwodach briańskim i biełgorodzkim. Za przestępstwa mają odpowiadać żołnierze jednostek strzelców zmotoryzowanych, obrony terytorialnej, funkcjonariusze Rosgwardii pochodzenia kaukaskiego, a także członkowie Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Dowódcy ignorują skargi cywili i sami zajmują się przejmowaniem zrabowanego mienia – próżno więc oczekiwać od nich, by zachowali się szlachetnie i zwrócili skradzione rzeczy prawowitym właścicielom. Oburzenie cywili wywołują również przypadki zakwaterowania żołnierzy w ich nieruchomościach.

O tym, że szabrownictwo jest dużym problemem dla władz i wojska, świadczą działania informacyjne. Donoszenie o rabunkach dokonywanych przez rosyjskich wojskowych może zostać potraktowane jako godzenie w dobry wizerunek sił zbrojnych, a co za tym idzie – w obronność Federacji Rosyjskiej. Dyskredytowanie wojska rosyjskiego jest obecnie przestępstwem. Dlatego wielu skarżących się na szaber cywili woli zachować anonimowość. Przeważnie nie chcą oni samodzielnie oskarżać wojskowych, ale poszukują w social mediach innych poszkodowanych, by razem z nimi złożyć skargę zbiorową. Niektórzy mają też rejestrować na smartfonach zachowania żołnierzy, ale nagrania zachowują na postępowanie przed sądem.


Widmo kobiecych buntów


Kreml może również obawiać się reakcji matek żołnierzy poborowych, którzy odbywają zasadniczą służbę wojskową w obwodach graniczących z Ukrainą. Aby uniknąć pretensji, zdecydowano, że ta kategoria żołnierzy nie będzie skierowana na front. To sprawiło, że rodziny młodych Rosjan nie protestują, przekonane, że poborowi są bezpieczni, a żołnierze kontraktowi podjęli świadomy wybór, za który otrzymują żołd i muszą liczyć się z tym, że mogą zginąć w walce.

Jednak w wyniku operacji kurskiej w ręce Ukraińców miało dostać się 594 jeńców, z których około jedną trzecią stanowili młodzi rosyjscy żołnierze.. Przypadki śmierci i wzięcia do niewoli Rosjan odbywających zasadniczą służbę wojskową blisko granicy z Ukrainą doprowadziły do reakcji matek młodych żołnierzy. Domagały się one interwencji władz, wydostania z niewoli bliskich, a także zakazania praktyk polegających na wysyłaniu poborowych do boju, nawet jeśli walki toczą się o rosyjskie terytorium. Zapewne pamiętając emocjonalne wystąpienia kobiet, których mężczyźni zginęli podczas katastrofy okrętu podwodnego Kursk, Władimir Putin zdecydował się przystać na wymogi matek żołnierzy. We wrześniu doszło do dwóch dużych wymian jeńców. W ich wyniku do Rosji wróciła większość młodych poborowych, których wzięto do niewoli.

Powyższa sytuacja nie została zignorowana przez Ukraińców. Uświadomili oni sobie, że znaleźli kolejny czuły punkt swego przeciwnika – emocje kobiet związane z ich synami. Siły Zbrojne Ukrainy mogą w przyszłości podejmować kolejne działania zaczepne, gdzie jednym z głównych celów może być wzięcie jeńców. Być może będą liczyć na to, że w ten sposób wywołają kolejny ferment w Rosji.


Wojna już nie jest tak popularna


W pierwszej połowie października niezależne Centrum Lewada opublikowało wyniki badania opinii publicznej. Pokazuje ono, że 54 procent ankietowanych Rosjan zadeklarowało poparcie dla natychmiastowego rozpoczęcia rozmów pokojowych z Ukrainą. To wzrost w stosunku do poprzednich sondaży. Uwagę zwraca to, że zmiana nastąpiła po ukraińskiej operacji w obwodzie kurskim i nieudanej próbie wyparcia Sił Obrony Ukrainy z terytorium rosyjskiego. Na razie większość ankietowanych Rosjan (72 procent) nie jest gotowa pogodzić się z oddaniem terytorium okupowanych, choć jednocześnie liczy na pokój lub chociaż rozejm z najechaną Ukrainą. Z kolei 31 procent obywateli Rosji uważa, że należałoby oddać Ukraińcom okupowane terytorium w zamian za natychmiastowe rozpoczęcie negocjacji. Jednocześnie 47 procent jest zdania, że inwazja przysporzyła Rosji więcej szkód niż pożytku, a standard życia uległ pogorszeniu (to wzrost w porównaniu do 41 procent w maju 2024 roku). Przeciwnego zdania jest zaledwie 28 procent ankietowanych. Oznacza to, że choć terytorium Federacji Rosyjskiej nie doświadczyło takich zniszczeń jak Ukraina, to Rosjanie wskazali tym samym swój słaby punkt.

Tak długo, jak działania wojenne toczyły się jedynie nad Dnieprem, sankcje gospodarcze jeszcze nie przynosiły rezultatu, ciężar utrzymywania własnych wojsk był ograniczony, a w głębi kraju panował względny spokój, Rosjanie popierali „specjalną operację wojskową”. Po klęskach z 2022 roku i buncie Jewgienija Prigożyna wiele się zmieniło. Obecnie liczne obiekty wojskowe oraz przemysłowe w głębi Rosji są celem ukraińskich bombardowań, postępy na froncie są okupione nieproporcjonalnymi stratami, a na domiar złego dochodzi do wydarzeń przypominających o konfliktach wewnątrz Federacji lub porachunkach bandyckich rodem z ponurych lat dziewięćdziesiątych. Ponadto część analityków prognozuje, że rok 2025 może być ostatnim momentem, gdy Rosja będzie mogła prowadzić ofensywę w Ukrainie, zanim wyczerpią się jej zapasy sprzętu wojskowego, a gospodarka przestanie dźwigać ciężar prowadzenia wojny.


***



Marek Kozubel – doktor nauk humanistycznych oraz magister prawa. Ukończył Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autor wielu komentarzy, analiz oraz codziennych podsumowań poświęconych wojnie ukraińsko-rosyjskiej. Jest również autorem kilkudziesięciu opracowań na temat historii Polski, Ukrainy i Rosji w XIX i XX wieku.

Inne artykuły Marka Kozubla
Przesunięcie działań wojennych na terytorium Rosji niesie dla niej szereg zagrożeń, jeżeli będą one połączone z nieoptymalnymi stratami na polu walki, pogarszającą się sytuacją gospodarczą i spadkiem zaufania do Kremla oraz wojska. Armia zawsze była jednym z filarów rosyjskiej władzy, dlatego też Władimir Putin starał się ją nie tylko wzmocnić, ale także stworzyć jej pozytywny wizerunek jako „drugiej armii świata” (po amerykańskiej). Trwająca już niemal trzy lata inwazja na Ukrainę zburzyła ten kreowany przez ponad dwie dekady obraz. Na domiar złego zepchnięta na własne terytorium armia rosyjska zaczyna je dewastować i zrażać do siebie cywilów, których miała chronić. W tym przypadku, jeśli uwzględni się znane z historii praktyki łupieżcze wojsk rosyjskich, hasło „możemy powtórzyć” (odnoszące się do ponownego pokonania wrogów Rosji, jak zdarzyło się to podczas drugiej wojny światowej) zaczyna mieć wydźwięk bardzo nieprzyjemny – ale dla obywateli Federacji Rosyjskiej.