Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Kaukaz / 20.11.2024
Stasia Budzisz

Konflikty pomagały kontrolować region. Czy Abchazja stanie się rajem podatkowym dla Rosjan?

Prezydent separatystycznej Abchazji, Asłan Bżania, 19 listopada w godzinach porannych podał się do dymisji. Zaznaczył jednak, że abchaska opozycja „solidarnie” współpracuje z gruzińską. Chciał tym zaszczepić przekonanie, że za ostatnimi zamieszkami w Suchumi stoi Zachód. Tyle że to nieprawda. Abchaska opozycja jest jednoznacznie prorosyjska.
Foto tytułowe
Prezydent Abchazji Asłan Bżania podczas spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, listopad 2020 r. (Wiki Commons)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się pod koniec poprzedniego roku, kiedy pewien „moskiewski VIP inwestor” za sumę 850 tys. rubli zapragnął kupić zabytkową daczę Stalina nad brzegiem jeziora Rica w abchaskiej Picundzie. Na początku 2024 roku społeczeństwo ostro zareagowało na tę propozycję i wydawało się nawet, że ktoś ich głosu posłuchał. Szybko jednak okazało się, że willę sprzedano i zabroniono wstępu na jej teren obywatelom parapaństwa.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Niedługo potem pojawił się kolejny powód do zmartwień. Parlament zaczął procedować projekt ustawy, która zezwalałaby obcokrajowcom na zakup nieruchomości na terytorium Abchazji. Rząd za wszelką cenę starał się przepchnąć tzw. prawo o apartamentach, ale nie udało mu się zdobyć odpowiedniej liczby głosów w parlamencie.

Ten wynik bardzo nie spodobał się w Rosji, która nie czekała długo z odpowiedzią. 29 sierpnia Moskwa powiadomiła Suchumi, że wstrzymuje Program Rozwoju Społeczno-Ekonomicznego Abchazji do momentu, aż ta nie przeprowadzi prorosyjskich reform. I przeszła do konkretnych działań. 1 września zablokowała miesięczne budżetowanie Abchazji w wysokości 1,6 mld dolarów i tym samym pozbawiła znaczących dodatków do pensji nauczycieli, urzędników państwowych, lekarzy, policję i służby specjalne. Poinformowała też, że od teraz Abchazja będzie musiała płacić jej za prąd cenę komercyjną, który do września 2024 roku otrzymywała go w ramach pomocy humanitarnej. Mimo tej kary za nieposłuszeństwo Abchazowie przez chwilę mogli czuć, że wywalczyli swoje.

30 października w Moskwie ministrowie gospodarki podpisali Porozumienie między Rządem Federacji Rosyjskiej a Rządem Republiki Abchazji w sprawie realizacji przez rosyjskie osoby prawne projektów inwestycyjnych na terytorium Republiki Abchazji. Dokument przewiduje stworzenie komfortowych warunków dla rosyjskich inwestorów w turystyce, rolnictwie i produkcji. Zakłada, że wielkość inwestycji pojedynczego projektu nie powinna być mniejsza niż 2 mld rubli.

W idealnym świecie oznaczałoby to rozwój infrastruktury, w tym wodociągów, gazownictwa czy dróg. Tyle że jesteśmy w Abchazji. I ustawa o inwestycjach w dalszej perspektywie wydaje się korzystna tylko i wyłącznie dla Rosjan. Abchazów nie wzięto w niej pod uwagę.

To Rosjanie zostaliby zwolnieni z obowiązku płacenia cła na import sprzętu i materiałów budowlanych na teren Abchazji. To im zagwarantowano by zwolnienie z podatku od nieruchomości i ośmioletnie wakacje od podatku dochodowego. To oni mieliby prawo do zwrotu 50 procent z podatku VAT z abchaskiego budżetu. Oni, nie Abchazowie. Abchazowie nie mogliby za bardzo nawet liczyć na posady w rosyjskich firmach, bo ustawa gwarantowałaby możliwość sprowadzania swoich pracowników.

Najgorzej jednak, że zgodnie z umową inwestycyjną rosyjscy inwestorzy stawaliby się także właścicielami nie tylko nieruchomości, ale także gruntów, na których te by się znajdowały. A to mogłoby prowadzić do szeregu patologii: kupowania ruin w dobrych lokalizacjach, nabywania zabytkowych budynków czy wysiedlania ludzi z ich domów pod pretekstem błędów w aktach własności czy podejrzeń o nielegalność budowli. Co więcej, ustawa przewidywała otwarcie na terytorium Abchazji oddziałów rosyjskich inwestycji kredytowych i banków. A to mogłoby prowadzić do niebezpieczeństwa przejmowania przez te instytucje abchaskich gruntów w sytuacji niewypłacalności inwestora.

Na ten moment Abchazowie nie mają takich kłopotów, bo w parapaństwie obowiązuje zakaz sprzedaży ziemi obcokrajowcom. Wiedzą jednak, że szybko może się to zmienić i dlatego się buntują.

Lider opozycji i szef Abchaskiego Ruchu Ludowego, Adgur Ardzinba, uznał, że w nowym prawie nie ma parytetu. Przeciwnie – „stwarza [ono] warunki dyskryminacji przedsiębiorstw krajowych”, które nie mają ulg podatkowych, i tworzy cieplarniane warunki dla rozwoju gigantycznych firm, w perspektywie stanowiących zagrożenie dla abchaskich. To „porozumienie, które mówi o rozwoju Abchazji, nie uwzględnia obywateli Abchazji”, a koncentruje się na „interesach rosyjskich oligarchów”.

Dowodem na to jest fakt, że ministra gospodarki Abchazji, Kristina Ozgan, tuż przed podpisaniem dokumentu starała się negocjować 20 poprawek w tekście, ale spotkała się ze stanowczą odmową. Co ciekawe, odmowa nie nastąpiła ze strony urzędnika państwowego, a prawnika byłego gubernatora Kraju Krasnodarskiego, Aleksandra Tkaczowa. Nie jest tajemnicą, że Tkaczow chce zostać jednym z największych inwestorów w Abchazji. Oligarcha rozpoczął już budowę 45-hektarowej enklawy w Picundzie. Moskwa Resort ma liczyć ponad 1300 mieszkań, 700 pokoi hotelowych, 37 wolnostojących willi, spa oraz restauracje.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Całe zamieszanie z porozumieniem wygląda więc na oligarchiczno-korupcyjną historię, której realizacji Kreml nie staje na drodze.

Abchaski parlament planował ratyfikować porozumienie w piątek 15 listopada, ale opozycja zapowiadała bojkot. W związku z tym 11 listopada Państwowa Służba Bezpieczeństwa zatrzymała działaczy opozycyjnych i w Suchumi zaczęły się masowe protesty. Najpierw ludzie zebrali się pod budynkiem SB, potem zablokowali mosty na rzece Gumista, co sparaliżowało ruch w całej Abchazji. Władze nie miały innego wyjścia – zwolniły zatrzymanych, ale nie miały zamiaru rezygnować z głosowania.

W dzień sesji protestujący przenieśli się pod budynek parlamentu. Deputowani, mimo zebranego kworum, zdecydowali się przenieść termin głosowania na inny dzień. Rozwścieczony tłum zaczął napierać na ogrodzenie wokół rządowych budynków, które niecały rok wcześniej kazał postawić prezydent separatystycznej republiki, Asłan Bżania. Doszło do starć z siłowikami i po raz pierwszy w nowej historii Abchazji użyto granatów dymnych i gazu łzawiącego. Jednak chwilę później część pracowników organów siłowych przeszła na stronę protestujących i nie utrudniała zajmowania budynków rządowych.

Demonstranci przejęli całość, w tym administrację prezydenta. W gabinecie Bżani prócz list z nazwiskami osób niewygodnych oraz tzw. zagranicznych agentów znaleziono też m.in. prośbę do mera Moskwy o możliwość używania migałki na rosyjskim samochodzie prezydenta Abchazji. Samego Bżanię eskortowali do rodzinnej wsi Tamysz, oddalonej o 40 km na południe od Suchumi.

Opozycja żądała wycofania porozumienia oraz dymisji prezydenta. Bżania podpisał dokument abdykacji pod warunkiem, że opozycja opuści rządowe budynki. Zaznaczył, że w przeciwnym razie nie odda stanowiska. Powiedział też, że za zamachem stanu stoją ludzie powiązani z Zachodem i prezydentką Gruzji, Salome Zurabiszwili. Ta w swoim oświadczeniu potępiła fakt, że „Rosja podejmuje przyspieszone kroki w kierunku aneksji [Abchazji]”. Porównała także wydarzenia w Tbilisi i Suchumi: „Jest też próba uchwalenia «rosyjskiej» ustawy, czemu sprzeciwiało się społeczeństwo obywatelskie. I chcę wyrazić z nim moją solidarność”. Abchazja oderwała się od Gruzji po wojnie na początku lat 90. XX wieku. Pomogła jej w tym Rosja, dla której nieuregulowane konflikty były na rękę, gdyż pozwalały sprawować kontrolę w regionie. Nie jest jednak tak, że Abchazowie nie mają żadnego kontaktu z Gruzinami. Za czasów prezydentury Saakaszwilego Gruzja wprowadziła dla mieszkańców separatystycznego regionu program medyczny. Abchazowie mogą więc korzystać z bezpłatnej gruzińskiej opieki medycznej, kiedy tylko zechcą.

Nie ma jednak żadnych podstaw, by twierdzić, że Zachód czy Gruzja mają jakikolwiek związek z wydarzeniami w Abchazji. Przeciwnie – przedstawiciele opozycji jawnie popierają Putina i „specjalną wojenną operację” w Ukrainie. Otwarcie mówią, że protestują nie przeciwko Rosji, a „nienasyconym oligarchom” rosyjskim i abchaskim oraz w obronie interesów narodowych Abchazji.

Moskwie się to nie podoba. Z Kremla płyną głosy krytyki wobec opozycji, która – zdaniem Marii Zacharowej – „prowokowała eskalację konfliktu”. Zacharowa zaznaczyła jednak, że „Rosja nie ingeruje w wewnętrzne procesy w Abchazji”. Za osobne traktuje je, przynajmniej w teorii, od 2008 roku, kiedy po tzw. wojnie pięciodniowej z Gruzją o tzw. Osetię Południową uznała jej niepodległość.

Z kolei Dmitrij Pieskow powiedział, że Rosja „odpowiada za szybką normalizację sytuacji w republice” i wyraził nadzieję, że stanie się to niezwłocznie. Departament ministra spraw zagranicznych, Siergieja Ławrowa, zalecił obywatelom Federacji Rosyjskiej powstrzymanie się od podróży do Abchazji, a przebywającym tam Rosjanom – powrót do Rosji.

Jako ciekawostkę można podać fakt, że dzień przed dymisją Asłana Bżani rękoma ambasadora Federacji Rosyjskiej w Abchazji, Michaiła Szurgalina, Władimir Putin przekazał prezydentowi oficjalne zaproszenie na obchody Dnia Zwycięstwa 9 maja 2025 roku. To ważne, bo w 2024 roku ani Bżania, ani Gagłojew (przywódca tzw. Osetii Południowej) nie byli tam mile widziani.

Nie ma co się oszukiwać – Rosja jest główną sponsorką Abchazji i gdyby nie jej dotacje, republika prawdopodobnie nie mogłaby istnieć. Cały świat prócz Wenezueli, Syrii, Nikaragui i Nauru uważa ją za terytorium okupowane. To Rosja jest dla Abchazów oknem na świat. Nic więc dziwnego, że traktuje ją jak przedmieście niedalekiego Soczi, a nie jak oddzielne państwo. Abchazja chciałaby być niezależna i suwerenna. Chciałaby istnieć zarówno bez Gruzji, jak i bez Rosji. Tyle tylko, że to niemożliwe.

Stasia Budzisz – reporterka, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej Pokazucha. Na gruzińskich zasadach.

Inne artykuły Stasi Budzisz
Nie ulega też wątpliwości, że po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku i nałożonych na jej obywateli sankcjach znaczenie Abchazji jako miejsca potencjalnych inwestycji wzrosło. Abchazja okazała się alternatywą, bezpiecznym miejscem lokowania pieniędzy. Wywołanie pełnoskalowej wojny w Ukrainie tylko wzmocniło jej znaczenie. Jeśli więc Rosja będzie chciała przejąć kontrolę nad abchaską gospodarką, zrobi to. Jeśli zdecyduje, że terytorium Abchazji ma się stać offshorem, czyli rajem podatkowym dla Rosjan, zrobi to. To ona stawia warunki. Płaci, więc wymaga. Chyba że dogada się z Gruzją.