Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 06.01.2025
Jakub Mirowski
Czy współpraca z Włochami zbliży Albanię do Unii? Przyszłość ośrodków dla uchodźców nie jest pewna
Jaka przyszłość czeka włoskie ośrodki migracyjne w Albanii – nowa droga dla Europy czy kosztowne fiasko?
Ośrodki dla migrantów, wybudowane przez Włochów w Albanii, miały być według Giorgii Meloni „nową, odważną drogą” dla Europy. Na razie jednak świecą pustkami, a wątpliwości na temat ich legalności stały się zarzewiem konfliktu pomiędzy włoską władzą sądowniczą a wykonawczą.
Trattoria Meloni, restauracja w Shëngjin. Portowe miasto poza sezonem pustoszeje, więc wielu mieszkańców ma nadzieję, że inwestycja włoskiego rządu w jakimś stopniu rozrusza gospodarkę. Na razie jednak lokale takie jak ten, na wzór pobliskiego ośrodka recepcyjnego, świecą pustkami. / fot. Patrycja Sikora.
Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!
Niezależnie od tego, jakie perturbacje przewidywała Giorgia Meloni przy realizacji swojego projektu, zakładającego umieszczenie części migrantów przechwyconych na Morzu Śródziemnym w zagranicznych ośrodkach, rzeczywistość okazuje się znacznie trudniejsza, niż można było przypuszczać.
W 2023 roku rząd w Rzymie ogłosił zawarcie umowy, na mocy której część osób próbujących przedostać się do Włoch szlakiem śródziemnomorskim trafi do zbudowanych specjalnie w tym celu placówek w Albanii. Dwa ośrodki – recepcyjny w porcie Shëngjin i detencyjny w położonym o 20 kilometrów w głąb lądu Gjadër – miały być gotowe na przyjęcie pierwszych migrantów w sierpniu, jednak z powodu opóźnień w budowie otworzyły się dopiero w połowie października.
Już w tym momencie – opierając się na tym, co usłyszeliśmy od źródła blisko związanego z włoską ambasadą w Tiranie – koszty ich konstrukcji i dotychczasowego funkcjonowania pochłonęły około 100 milionów euro. A prace nie zostały wcale zakończone: placówka w Gjadër, zaprojektowana na 3000 osób, obecnie jest w stanie pomieścić maksymalnie 1100. Jednak najbardziej niekorzystne dla wizerunku całego przedsięwzięcia jest to, że przez ostatnie trzy miesiące przez ośrodki w Albanii przewinęło się łącznie zaledwie 24 migrantów. Wszyscy zostali zawróceni do Włoch po mniej niż dwóch dobach.
Niebezpieczne kraje trzecie
Wszystko za sprawą decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, która, co ciekawe, nie dotyczyła wcale ani Włoch, ani Albanii. Przyczynkiem do dotychczasowego fiaska inicjatywy Meloni okazała się sprawa Mołdawianina, którego wniosek o ochronę międzynarodową został odrzucony przez Czechy. Na jej podstawie 4 października ubiegłego roku – tydzień przed inauguracją działania ośrodków – Trybunał orzekł, że członkowie Unii Europejskiej mogą uznać inne państwo za „bezpieczny kraj trzeci” tylko wtedy, gdy na całym jego terytorium respektowane są prawa człowieka i nie istnieje ryzyko prześladowań. W tym konkretnym przypadku chodziło oczywiście o Naddniestrze. Decyzja wzbudziła jednak zainteresowanie sądu w Rzymie, który powołał się na nią, zawracając do Włoch pierwsze grupy migrantów wysłane do Albanii.
Do ośrodków w Shëngjin i Gjadër w założeniu trafi bowiem stosunkowo wąska grupa osób. Będą to wyłącznie pełnoletni mężczyźni, zdrowi psychicznie i fizycznie, przechwyceni przez włoskie statki jeszcze na wodach międzynarodowych i, co kluczowe, pochodzący właśnie z bezpiecznych krajów trzecich. Listę takich państw każdy członek UE tworzy sam, opierając się na wytycznych zawartych w unijnych dyrektywach. W krajach tych nie może występować zagrożenie życia i zdrowia ze względu na rasę, religię, narodowość czy przynależność do konkretnej grupy społecznej, poglądy polityczne nie mogą być represjonowane, nie może też istnieć niebezpieczeństwo wynikające z trwania konfliktu zbrojnego. Wnioski o ochronę międzynarodową, wnoszone przez obywateli takich państw, mogą być rozpatrywane w trybie przyspieszonym: decyzja o przyznaniu azylu lub deportacji w teorii ma zapaść po upływie zaledwie 28 dni.
Tu właśnie zaczynają się kontrowersje. Włoska lista bezpiecznych krajów trzecich zawiera kilka dyskusyjnych pozycji: znajduje się na niej m.in. Bangladesz czy Egipt, państwa o licznych i dobrze udokumentowanych przypadkach łamania praw człowieka. A że właśnie stamtąd pochodziło 24 migrantów, którzy trafili na chwilę do albańskich ośrodków, prawnicy z rzymskiej prefektury uznali, że ich wnioski należy rozpatrzyć we Włoszech. W grudniu o weryfikację legalności sporządzonej przez włoski rząd listy bezpiecznych krajów trzecich poproszono także Sąd Najwyższy, ale na jego decyzję będzie trzeba czekać tygodnie – a cała sprawa może się przedłużyć, bo do jej rozpatrzenia wezwano także TSUE. Do czasu znalezienia rozwiązania ośrodki będą stać puste.
Zagraniczne ośrodki dla migrantów zamiast szpitali
Jak dotąd projekt Meloni, który miał wyznaczyć nowe trendy w europejskiej polityce migracyjnej, przyniósł Włochom jedynie ból głowy: duże koszty, zarzuty o łamanie praworządności i tarcia pomiędzy sądownictwem a władzą wykonawczą. Ale nawet jeśli ośrodki w końcu zaczną działać, korzyści z eksternalizacji części migracji za granicę są dość wątpliwe. Damian Boeselager, jeden z założycieli partii Volt Europa w Parlamencie Europejskim, sugeruje, że cała inicjatywa jest obliczona na przedstawienie Meloni jako polityczki walczącej z nieregularną migracją, nawet jeśli w rzeczywistości nie przyniesie ona konkretnych efektów:
– Osadzone tam osoby będą w całości pod nadzorem Włoch i jeśli otrzymają decyzję o przyznaniu azylu, zostaną tam przeniesione. Jeśli sąd uzna, że ograniczenie wolności nie jest dalej możliwe, migranci nie będą mogli zostać po prostu wypuszczeni z ośrodków, będzie trzeba ich przewieźć do Włoch. Nawet w przypadku decyzji o nieprzyznaniu azylu nie wymyślono jeszcze, jak deportować ludzi z terytorium Albanii. Bardzo możliwe, że osoby, które zostaną wyznaczone do powrotu do kraju pochodzenia, również będą musiały najpierw trafić do Włoch. Stworzono eksterytorialny obóz w Albanii, który we wszystkich swoich funkcjach działałby lepiej we Włoszech. Poza tym ma niewielką pojemność, więc nie jest to rozwiązanie systemowe. To ruch propagandowy – wysłanie sygnału, że robi się coś w kwestii migracji.
Przeciwko projektowi wypowiedzieli się także przedstawiciele włoskiej opozycji – nie tylko z przyczyn humanitarnych, ale przede wszystkim za sprawą kosztów obciążających kieszeń podatników. Inicjatywa Meloni, obliczona na pięć lat, ma bowiem pochłonąć szacunkowo około 700 milionów euro, choć źródło powiązane z ambasadą w Tiranie, z którym rozmawialiśmy, sugeruje, że ostateczna suma może sięgnąć miliarda. W obliczu cięć wydatków na edukację oraz opiekę zdrowotną szastanie pieniędzmi na polityczny projekt o co najwyżej wizerunkowych korzyściach wydaje się nie na miejscu.
Albański partner
Inicjatywa Meloni budzi również wątpliwości w samej Albanii. Włochy nie zapłacą gospodarzom za wykorzystanie skrawka ich ziemi na najbliższe pół dekady, co najwyżej zwrócą im poniesione koszty. Materialne korzyści z ośrodków, o ile te zaczną działać, ograniczą się do stworzenia kilkudziesięciu miejsc pracy i paru lokalnych inwestycji obiecanych przez włoską ambasadę miejscowościom, w których stanęły placówki dla migrantów.
Premier rządu w Tiranie, Edi Rama, od którego podobno wyszła inicjatywa utworzenia tych ośrodków, ma jednak nadzieję, że współpraca z Włochami przy tym projekcie zbliży jego kraj do Unii Europejskiej. Skoro wielu liderów ze Starego Kontynentu uznaje nieregularną migrację za jeden z priorytetowych problemów, to udostępnienie skrawka swojego terytorium, aby pomóc w jego rozwiązaniu, może obudować Albanię jako użytecznego partnera: oto państwo, które dopiero kandyduje do naszej wspólnoty, ale już potrafi wykazać dobrą wolę w najistotniejszych dla niej sprawach.
Ale ludzie, z którymi rozmawialiśmy w Tiranie, Shëngjin i Gjadër, nie są do końca przekonani do tej idei. Jednym z głównych powodów jest to, że Albańczycy sami często nazywają się „narodem migrantów”, a liczby w pełni potwierdzają zasadność tego określenia. Ponad 1,2 miliona obywateli żyje poza granicami kraju, którego łączna populacja wynosi obecnie zaledwie 2,8 miliona ludzi. Wyjeżdżają za lepszym życiem, uciekają od biedy, przestępczości, wszechobecnej korupcji i braku perspektyw. Większość osób, które spotkaliśmy w Albanii, ma w swojej rodzinie kogoś, kto pracuje za granicą. Wielu nie podoba się perspektywa osadzania migrantów w ośrodkach, które nazywają więzieniami. Nie bez przyczyny: metalowe mury, przez które nie sposób zajrzeć do środka, kontenery mieszkalne o wielkości cel, betonowe spacerniaki i oświetlające je latarnie robią zdecydowanie niegościnne wrażenie.
– Od samego początku uznajemy, że ten układ jest dla Albanii haniebny, z tego prostego powodu, że jesteśmy narodem migrantów – mówi nam Redi Muçi, polityk lewicowego Ruchu Razem. – Nasz premier układa się ze skrajnie prawicowym rządem po to, żeby uzyskać jakieś ustępstwa ze strony ważnego członka Unii Europejskiej. Do tego dochodzi problem eksterytorialności, użyczenia części albańskiego terytorium innemu państwu, by zarządzało nim jak więzieniem w Guantanamo.
Problematyczny jest również proces, w wyniku którego zadecydowano o oddaniu Włochom skrawka swojego terytorium pod ośrodki – a raczej jego brak. Albańska opinia publiczna, organizacje pozarządowe oraz instytucje publiczne dowiedziały się o zawarciu umowy z włoskiej telewizji i dopiero wówczas Rama postanowił poddać pomysł głosowaniu w Zgromadzeniu Narodowym. To zresztą było jedynie formalnością, bowiem ponad połowę głosów w parlamencie ma rządząca Partia Socjalistyczna, lojalna wobec premiera.
– Dowiedzieliśmy się o tym pomyśle dopiero wtedy, kiedy został upubliczniony. Wcześniej nikt nic nie wiedział – mówi Agron Gjekmarkaj z opozycyjnej Partii Demokratycznej. – Powiedzieliśmy, że jesteśmy przeciwko tej umowie, i wysłaliśmy ją do Trybunału Konstytucyjnego, który pozwolił na jej ratyfikację, bo jest kontrolowany przez rząd. Ale to nie pierwszy raz, kiedy nasz premier robi coś takiego. Działał tak już z rządami innych państw, wyłącznie po to, żeby umocnić swoją własną pozycję na arenie międzynarodowej, na przykład godząc się na przyjęcie uchodźców z Organizacji Ludowych Mudżahedinów z Iranu na prośbę Stanów Zjednoczonych.
W naszych rozmowach z Albańczykami pojawiają się sugestie, że cały projekt to w najlepszym wypadku osobista przysługa Ramy dla Meloni – których, pomimo politycznych różnic, łączy bliska przyjaźń – w najgorszym zaś wynik korupcji. Ta jest bowiem w Albanii prawdziwą plagą; według niezależnych ekspertów kraj jest jednym z najbardziej skorumpowanych w Europie, a globalnie wyprzedza go chociażby Lesotho czy Kuba.
W jednym trzeba jednak przyznać pomysłodawcom projektu rację: budzi żywe zainteresowanie europejskich polityków. Po fiasku planu zakładającego relokację „nielegalnych” migrantów i poszukujących azylu do Rwandy, inicjatywa Meloni zainteresowała rządzących w Wielkiej Brytanii; premier Keir Starmer przyznał, że „przygląda się pomysłowi z zainteresowaniem”. W Gjadër usłyszeliśmy również, że o placówkę pytali przedstawiciele władz holenderskich. Nawet przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zasugerowała, że model włosko-albański jest wart rozpatrzenia przez inne kraje Unii.
– Obawiam się ustanowienia precedensu – wyjawia nam Migen Qiraxhi, działacz z organizacji pozarządowej Centrum Obywatelskie. – Już słyszeliśmy, że podobną procedurą zainteresowani są Brytyjczycy, którzy też mają problem z nieregularną migracją. Pojawia się więc pytanie: czy skończy się na jednej umowie z Włochami? Czy też może inni zagraniczni partnerzy uznają, że jesteśmy godni zaufania, i wybudują tu kolejne ośrodki, zamieniając nasz kraj w więzienie?
Centrum dla migrantów, Guantanamo, baza wojskowa
Ośrodki dla migrantów są określane więzieniami przez wielu naszych rozmówców. Agron Gjekmarkaj z Partii Demokratycznej i Redi Muçi z Ruchu Razem idą nawet o krok dalej i przywołują nazwę Guantanamo. Jednak na ten moment istnieje między nimi diametralna różnica. W Guantanamo, wbrew głośnym zapowiedziom ze strony dwóch amerykańskich prezydentów, nadal przebywają skazańcy; ośrodki w Albanii natomiast, pomimo usilnych starań włoskiego rządu, stoją puste.
W Gjadër konsensusu na temat placówek nie ma. Część mieszkańców wioski, z którymi rozmawialiśmy, ma bliskich krewnych pracujących za granicą i zamykanie migrantów za wysokimi murami niezbyt im się podoba. Przeważa jednak argument ekonomiczny. Miejscowość w ostatnich latach poważnie się wyludniła, trudno znaleźć tam zajęcie, a emerytura nie pozwala związać końca z końcem. Włoska inwestycja to dla lokalnych światło w tunelu.
– Dla ludzi z Albanii i Macedonii Północnej, którzy pomagali budować te ośrodki, oraz dla tych mieszkańców Gjadër, którzy teraz znaleźli w nich pracę, to dobry układ – przyznaje sołtys Aleksander Preka. – Zresztą wioska ma z niego jak dotąd same korzyści. W sklepach sprzedaje się więcej towarów, a włoska ambasada obiecała, że poprawi infrastrukturę i system energetyczny. Ambasador zapowiedział, że zrobi z Gjadër miejsce, które w niczym nie będzie ustępować najlepszym wioskom we Włoszech. Z kolei władze gminy obiecały, że jeśli ośrodek zacznie działać z planowaną pojemnością, to stworzy nawet 150 nowych miejsc pracy dla ludzi z okolicy.
Na ten moment jednak włoska placówka opustoszała przynajmniej do czasu wydania pozytywnej opinii Sądu Najwyższego. Pilnujący jej karabinierzy wrócili do Włoch i przestali wydawać pieniądze w lokalnych sklepach; nie wiemy, czy rozwiązano umowy z osobami sprzątającymi teren ośrodka, tych jest zresztą w Gjadër zaledwie kilka. Ci, którzy wierzą, że umowa między Meloni a Ramą przywróci wiosce choć trochę życia, muszą uzbroić się w cierpliwość. Tymczasem wśród miejscowych już zaczęły szerzyć się plotki, że inicjatywa zostanie rychło porzucona.
– Chodzą słuchy, że Włosi wkrótce zupełnie odejdą, a placówka zostanie przekazana armii – mówi nam młoda dziewczyna, napotkana w lokalnym sklepiku, przedstawiająca się jako żołnierka. – NATO ma odbudować tutejsze opuszczone lotnisko, a ośrodek przerobić na bazę wojskową.
Sędziowie przeciw ośrodkom, rząd przeciw sędziom
Plotkę tę wyśmiewa w późniejszej rozmowie sołtys. Ale nawet bez jego dementi trudno byłoby uwierzyć, że Giorgia Meloni po zaledwie trzech miesiącach od inauguracji swojego sztandarowego migracyjnego projektu postanowiłaby oddać go w prezencie albańskiej armii, szczególnie po utopieniu w nim ogromnych pieniędzy. Ośrodki w Shëngjin i Gjadër mogą stać puste, ale we Włoszech toczy się o nie zacięta batalia między władzą wykonawczą a sądowniczą. O zwolnienie sędziów, którzy nakazali zawrócenie migrantów z Albanii, apelował przez portal X multimiliarder i członek przyszłej administracji Donalda Trumpa, Elon Musk. Z kolei sama Meloni zasugerowała, że sądy celowo utrudniają działania rządu w interesie narodu.
– To absurd. Władzy sądowniczej należy się szacunek – twierdzi szefowa albańskiego Komitetu Helsińskiego Erida Skëndaj. – Oczywiście polityk może nie zgadzać się z decyzjami sądu, ale ta narracja, którą prowadzi, to próba wywarcia nacisku, zastraszenia czy ocenzurowania władzy sądowniczej. Zwyczajnie nie można wygłaszać takich osądów, bo są bardzo niebezpieczne dla funkcjonowania demokracji i mechanizmów gwarantujących zachowanie równowagi politycznej.
Jakub Mirowski – filolog turecki, dziennikarz. Bada wpływ globalnych zmian klimatycznych na najbardziej zagrożone społeczności
Na razie przyszłość całego projektu jest niepewna; włoski rząd usilnie stara się znaleźć takie rozwiązanie, którego nie odrzuciłyby sądy, a które pozwoliłyby mu zrobić użytek z wybudowanych w Albanii ośrodków. Meloni zapowiada, że placówki zaczną działać, „choćby miała w nich spędzić każdą noc aż do końca swojej kadencji”.
Jeśli rozwiązania prawnego nie uda się znaleźć, to albańskie ośrodki będą miały chociaż jedną lokatorkę.
Materiał powstał dzięki grantowi Balkan Investigative Reporting Network.
Dziękuję za pomoc na miejscu Vladimirowi Karajowi.