Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 13.02.2025
Igor Krawetz
„Ukraińcy żartowali, że wymienią nas na swoich jeńców wojennych”. Rosyjscy ochotnicy walczą po stronie Ukrainy
W szeregach Sił Obrony Ukrainy walczy około tysiąca obywateli Federacji Rosyjskiej. Po wygaśnięciu kontraktu, a także w przypadku kontuzji uniemożliwiającej dalsze pełnienie obowiązków, ich sytuacja w Ukrainie staje się niepewna. „Weterani bez ojczyzny” napotykają trudności w zalegalizowaniu pobytu zarówno w Ukrainie, jak i w innych bezpiecznych krajach. Ich służba w szeregach ukraińskiej armii często jest uznawana za nielegalną i grozi im deportacja do Rosji.
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!
„Szrajk”, 28-letni Rosjanin z Woroneża, od 2022 roku szuka możliwości zaciągnięcia się do ukraińskiej armii. Zaledwie kilka dni przed rosyjską inwazją na Ukrainę wysłał e-mail do Ministerstwa Obrony Ukrainy z pytaniem, w jaki sposób można zapisać się do służby wojskowej. Dostał wstępną odpowiedź, ale wybuchła wojna i kontakt się urwał.
Szrajk w dalszym ciągu poszukiwał rekruterów, zwłaszcza do rosyjskich formacji ochotniczych w Siłach Zbrojnych Ukrainy, ale napotkał problemy: aby wjechać do Ukrainy, obywatel Rosji musi najpierw dostać się do Unii Europejskiej. Potrzebuje wizy Schengen i środków finansowych na podróż do Polski lub Rumunii.
Wiosną 2023 roku rekruterzy z Legionu „Wolna Rosja” zaprosili Szrajka do udziału w akcjach na terenie Rosji.
– Główne zadanie to fotografowanie obiektów wojskowych – opowiada ochotnik. – Były też zadania bardziej symboliczne, np. wywieszanie antywojennych biało-niebiesko-białych flag czy rysowanie specjalnych znaków przy komisariatach policji. Następnie przydzielono mnie do sabotażu i miałem podpalić składowiska odpadów. Kilka razy przeprowadzałem rekonesans, ale zorientowałem się, że jestem śledzony. Wystraszyłem się i odmówiłem wykonania zadania. Później nasze kontakty ustały, aż do buntu Prigożyna. Wtedy znowu zwrócili się do mnie z prośbą o sfotografowanie patroli policyjnych w centrum miasta.
W lutym 2024 roku Szrajk otrzymał wezwanie do uzupełniania dokumentów w wojskowym komisariacie w swoim mieście rodzinnym.
– Wtedy dotarło do mnie, że muszę wyjechać. Na zawsze – wspomina. – Opuściłem Rosję w marcu 2024 roku, aby dołączyć do ukraińskich sił zbrojnych. Najpierw pojechałem do Armenii, a miesiąc później tranzytem przez Kiszyniów do Ukrainy.
Szrajk trafił do obwodu kijowskiego. Ukraińscy instruktorzy wyjaśnili, że wkrótce rozpoczną się ćwiczenia. Wielu nie miało niezbędnego oporządzenia.
– Ja miałem tylko dres sportowy, inni dżinsy i podarte buty. Ukraińcy nie wydali mundurów wojskowych – wyjaśnia. – Przygotowanie ograniczało się do ćwiczeń fizycznych: bieganie, pompki, podciąganie na drążku. Czasami ćwiczyliśmy czołganie się po piasku. W ramach szkolenia wojskowego pokazali nam jedynie, jak zakładać opaski uciskowe. Resztę czasu po prostu czekaliśmy. Po miesiącu zabrano nas na badanie na wariografie.
Na teście pytania dotyczyły motywacji. Pytali ich, po co przyjechali, czy mieli ukryte intencje, albo zupełnie wprost: czy są zdrajcami? I znowu mieli czekać.
– Instruktorzy żartowali, że ci, którzy nie zdadzą egzaminu, zostaną odesłani do Rosji. Albo wymienią ich na ukraińskich jeńców wojennych, a Rosjanie już będą „wiedzieli, co z nimi zrobić” – opowiada Szrajk. – W końcu otrzymaliśmy informację, że zdaliśmy egzamin. Poproszono nas o nagranie wiadomości wideo, w której mówimy, kim jesteśmy i jak tu trafiliśmy. Ale kilka godzin później przyszedł funkcjonariusz i oznajmił, że wszystkich nas deportują. Rano byliśmy już w Kiszyniowie.
Szrajk nie ma drogi powrotnej do Rosji.
Tatiana Kosinowa, sekretarz wykonawczy Rady Obywatelskiej – struktury zajmującej się organizowaniem zbrojnego oporu i udziałem rosyjskich ochotników w armii ukraińskiej – o deportacji Szrajka i innych ochotników dowiedziała się, gdy byli już w Mołdawii. Rada Obywatelska zajmowała się całą grupą, która miała dołączyć do Batalionu Syberyjskiego walczącego za Ukrainę.
– Sprawy stały się niepokojące, gdy pojawiły się problemy z ostatnią grupą. Całą grupę bardzo szybko zawrócono z Ukrainy. Tak zakończyła się nasza współpraca z Batalionem Syberyjskim – mówi Kosinowa.
Wyjaśnia, że do tej grupy i tak trafili tylko wybrani.
– Mniej niż połowa osób, które chciały jechać, została przez nas zakwalifikowana do wyjazdu do Ukrainy – wyjaśnia Kosinowa. – A i tak większość została deportowana z Kiszyniowa. Stało się to nie z naszej winy, ale z powodu nieprzygotowania tranzytu po stronie ukraińskiej. Ludzie z Rosji i rosyjska emigracja rezygnują ze wszystkiego, przygotowują się, a później są wyrzucani. To demotywuje. Ale tak naprawdę ich problemy dopiero zaczynają się po próbie dostania się do armii ukraińskiej.
Weterani bez ojczyzny
W październiku Rada Obywatelska opublikowała raport „Weterani bez ojczyzny”. Przedstawiono w nim historie kilkudziesięciu ochotników. Jednym z kluczowych problemów, które porusza raport, jest możliwość życia w bezpiecznym kraju bez groźby deportacji do Rosji.
Obecnie w szeregach Sił Obrony Ukrainy walczy około tysiąca obywateli Federacji Rosyjskiej. Po wygaśnięciu kontraktu, a także w przypadku kontuzji uniemożliwiającej dalsze pełnienie obowiązków, ich status zarówno w Ukrainie, jak i w innych krajach staje się niepewna, a ich pobyt nielegalny.
„Każdy żołnierz, który broni państwa ukraińskiego, chroni nasz naród, broni naszej niepodległości, zasługuje na uznanie i maksymalne wsparcie. Dotyczy to w szczególności tych żołnierzy – legionistów ukraińskich – którzy mają teraz obywatelstwo innych państw, ale jeszcze nie Ukrainy” – raport przytacza wypowiedź prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, jednak z analizowanych przypadków wynika, że jego słowa rozmijają się z rzeczywistością.
– Po deportacji kilku osób z Ukrainy postanowiliśmy sporządzić nasz raport – podkreśla Kosinowa. – Wielu z ochotników zerwało kontrakty, jeszcze będąc w Ukrainie. Takich przypadków jest teraz więcej. Status ochotnika nie jest w żaden sposób uregulowany, co pozwala na jego przerwanie w dowolnym momencie. A to stwarza wiele zagrożeń. W Ukrainie straszą rosyjskich ochotników, że zabiorą ich na wymianę i wydadzą stronie rosyjskiej. Są ochotnicy, którzy trafili do obozów dla osób przesiedlonych. Część z nich zwraca się do nas o pomoc. Przykładowo jeden z nich w 2020 roku uciekł z Rosji, walczył za Ukrainę, a gdy wygasło jego pozwolenie na pobyt, został wydalony. Teraz stara się o azyl w Mołdawii.
Rosyjscy ochotnicy nie mogą też liczyć na pomoc w innych krajach czy szersze wsparcie międzynarodowe.
– Złożyliśmy kilka wniosków o wizy humanitarne do Francji – mówi Kosinowa. – Jednak od maja nic się nie zmieniło. Wynika to z braku wspólnego stanowiska w krajach UE w sprawie zbrojnego oporu wobec reżimu Putina. USA również w żaden sposób nie reagują na ten problem.
Kosinowa mówi o dyskryminacji rosyjskich wolontariuszy pracujących w Ukrainie: – Część z nich nie otrzymuje leczenia ani odszkodowania za odniesione obrażenia. Zdarzały się przypadki, gdy z osobą przebywającą w szpitalu rozwiązywano umowę, aby nie wypłacić jej odszkodowania. Ukraina w dalszym ciągu nie jest zainteresowana rozwojem rekrutacji rosyjskich ochotników, którzy chcą walczyć ramię w ramię z ukraińską armią. Wyjątkiem jest nacjonalistyczny Rosyjski Korpus Ochotniczy, który uzyskał autonomię i większe wpływy. Inne jednostki, jak Batalion Syberyjski, nie otrzymały takich możliwości – konstatuje Kosinowa.
Wesprzyj nas na PATRONITE Obowiązkowe samobójstwo
Zagrożenia dla rosyjskiego żołnierza wspierającego Ukrainę są całkiem realne nawet w pozornie bezpiecznych krajach. 13 lutego 2024 roku na parkingu w hiszpańskim mieście Alicante znaleziono ciało mężczyzny z wieloma ranami postrzałowymi. Okazało się, że to Maksym Kuzminow, rosyjski pilot, który 9 sierpnia 2023 roku porwał wojskowy helikopter i przekazał go Ukrainie.
Cały świat był zszokowany sprawą pozasądowej egzekucji Rosjanina Jewgienija Nużyna, wcześniej bojownika prywatnej armii Wagnera. Nużyn poddał się, a w dwóch rozmowach z ukraińskimi dziennikarzami zadeklarował chęć przejścia na stronę Ukrainy. Jednak strona ukraińska postanowiła przekazać Nużyna Rosji w listopadzie 2022 roku. 13 listopada opublikowano film przedstawiający jego brutalną egzekucję młotem kowalskim.
W obawie przed okrutnymi represjami dowódcy i żołnierze Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego deklarują, że w razie schwytania są gotowi popełnić samobójstwo. W marcu 2024 roku podczas operacji w obwodzie biełgorodzkim tak właśnie postąpił bojownik o pseudonimie „Wolf”.
Autorzy raportu „Weterani bez ojczyzny” skupiają się na stanie prawnym, motywacjach ochotników z rosyjskim obywatelstwem, przyczynach rozwiązywania kontraktów, a także zagrożeniach zarówno w Ukrainie, jak i za granicą.
Jak wskazano, istnieją trzy główne kategorie rosyjskich ochotników: ci, którzy mieszkali w Ukrainie przed 24 lutego 2022 roku; tych, którzy przybyli z diaspory w krajach UE; oraz tych, którzy przyjechali z Rosji albo z krajów zwolnionych z obowiązku wizowego dla Rosjan (Mołdawia, Gruzja, Turcja). O ile mieszkający wcześniej w Ukrainie czy UE mają większe możliwości co do uregulowania statusu prawnego, to ostatnia grupa jest najbardziej narażona na życie w niepewności w obawie przed deportacją do Rosji.
Od pokojowych protestów po strzelca z karabinu maszynowego
Mieszkaniec Petersburga, „Johny”, od kilku lat przebywa na emigracji. Jego poglądy polityczne zaczęły kształtować się już w latach szkolnych. Jego zdaniem dla Rosji punktem bez powrotu był rok 2008, czyli wojna w Gruzji. Johny zdał sobie sprawę, że oficjalne stanowisko Rosji jest zwodnicze, i zaczął otwarcie wyrażać swój sprzeciw. Protesty na placu Błotnym w 2011 roku i aneksja Krymu w 2014 roku tylko wzmocniły jego determinację do działania.
Gdy uświadomił sobie daremność pokojowych protestów, Johny zdecydował się na inną formę działania. W 2022 roku, po wybuchu pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie, podjął decyzję o opuszczeniu Rosji. Pierwszym kierunkiem jego emigracji była Gruzja, gdzie za pośrednictwem ukraińskiej ambasady próbował wstąpić do Legionu „Wolna Rosja”. Proces ten okazał się jednak długi i skomplikowany: komunikacja z legionem była niestabilna. Jednak do 2023 roku Johny’emu udało się otrzymać zaproszenie i dołączyć do jednostki.
W maju 2023 roku rozpoczął szkolenie, a jego występ bojowy odbył się jesienią tego samego roku. Został strzelcem karabinu maszynowego. Wśród operacji, w których brała udział jego grupa, znalazły się kluczowe misje mające na celu powstrzymanie sił rosyjskich.
– Później była operacja w obwodzie biełgorodzkim, która stała się dla mnie wydarzeniem historycznym – opowiada. – To był pierwszy moment, kiedy znalazłem się na terytorium Rosji w szeregach sił ukraińskich.
Udział w działaniach wojennych miał jednak swoją cenę. Johny kilka razy otarł się o śmierć. Poczucie wypalenia i niechęć do bezsensownej śmierci popchnęły go do decyzji o opuszczeniu szeregów armii ukraińskiej.
– To nie była łatwa decyzja – wspomina. – Po trzech operacjach, podczas których kilka razy byłem bliski śmierci, poczułem, że nie jestem gotowy do dalszych działań. Na przykład pewnego dnia rakieta uderzyła w dom, w którym się zatrzymaliśmy. Cudem przeżyłem, wiele osób w pobliżu zginęło. Innym razem okrążyły nas drony i zdałam sobie sprawę, że to nie życie, ale ciągła gra ze śmiercią. Nie boję się umrzeć dla idei, ale nie chcę umierać bezsensownie. Więc zdecydowałem się odejść. Cudzoziemców wypuszczano z armii bez problemu. Takie przypadki nie były odosobnione.
Po odbyciu służby Johny nielegalnie przekroczył granicę i trafił do Europy, gdzie złożył wniosek o azyl. Pomimo trudności z dokumentacją zauważa, że żadne problemy nie są porównywalne z tym, czego doświadczył podczas wojny.
– Patrzę na wszystko filozoficznie. Najważniejsze, że teraz jestem bezpieczny – podsumowuje.
„Adwokat”: walka o wyjazd do Ukrainy i deportacja z Mołdawii
– Jestem obywatelem Rosji, przedstawicielem narodu czerkieskiego z Kaukazu Północnego. To starożytny lud zamieszkujący pięć regionów Federacji Rosyjskiej, wypędzony z ojczyzny po ludobójstwie w XIX wieku. Wcześniej pracowałem jako prawnik, jednak w 2021 roku zostałem wykreślony z rejestru. Od tego czasu jestem na wygnaniu – opowiada swoją historię mężczyzna przedstawiający się jako „Adwokat”.
Chciał zorganizować oddział czerkieski walczący po stronie Ukrainy.
– Moim głównym pragnieniem jest pomoc Ukrainie i mojemu narodowi – podkreśla mężczyzna. – Diaspora czerkieska liczy około 9 milionów ludzi na całym świecie. Wielu z nich ma doświadczenie wojskowe, zwłaszcza ci, którzy służyli w armii Turcji lub w Izraelu. Miałem nadzieję stworzyć podstawy organizacyjne dla takiej jednostki. Warunki realizacji okazały się jednak niezwykle trudne.
W czasie pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku Adwokat przebywał w Turcji. Napotkał przeszkody: ambasada Ukrainy w Ankarze wyjaśniła, że ze względu na niepisane porozumienie między Turcją a Ukrainą rekrutacja ochotników na terytorium Turcji jest niemożliwa. Mężczyzna szukał więc innych sposobów. Zaproponowano mu przelot do Kiszyniowa, a stamtąd dalszą podróż do Ukrainy.
Próba ta zakończyła się niepowodzeniem. Podczas kontroli paszportowej w Kiszyniowie został zatrzymany i pozostawiony w strefie tranzytowej lotniska pod strażą, oczekując na potwierdzenie ze strony ukraińskiej. Dzień później odmówiono mu wjazdu i odesłano go do Turcji.
Powrót okazał się jeszcze trudniejszy: Adwokatowi zakazano wjazdu do Mołdawii. Tymczasem wzrosła presja na jego rodzinę w Rosji. Jego córki, które wcześniej przeprowadziły się do Turcji, zostały zmuszone do powrotu ze względu na zmiany w polityce migracyjnej. On sam został pozbawiony możliwości powrotu do ojczyzny, gdyż znajduje się na rosyjskiej liście osób poszukiwanych jako „ekstremista”. Teraz mieszka w Armenii, gdzie także nie jest wolny od zagrożeń.
– Mój zagraniczny paszport utracił ważność i bez dokumentów nie mogę opuścić Armenii. Tu też nie jest bezpiecznie: zdarzają się aresztowania i porwania, dlatego często zmieniam adres i staram się zachować cyfrową higienę – mówi.
Szczera motywacja i życie w niebezpieczeństwie
Problemy rosyjskich ochotników uczestniczących w obronie Ukrainy wykraczają daleko poza zadania wojskowe. Osoby, które wykazały szczerą motywację i chęć przeciwstawienia się agresji, znalazły się w trudnej sytuacji. Ich status prawny i bezpieczeństwo nie są pewne ani na terytorium Ukrainy, ani poza jej granicami.
Jak zauważa Rada Obywatelska, ochotnicy narażeni są na wiele zagrożeń: represje ze strony Rosji, brak możliwości powrotu do ojczyzny lub znalezienia schronienia w krajach zaprzyjaźnionych z Moskwą, a także trudności prawne i biurokratyczne w Ukrainie i w innych krajach. Ich sytuację pogarsza brak mechanizmów uznawania ich zaangażowania i ochrony ich praw w kontekście międzynarodowym.
Zdaniem Rady Obywatelskiej rozwiązanie tego problemu wymaga zintegrowanego podejścia. Po pierwsze, należy stworzyć system pomocy humanitarnej i wiz dla byłych ochotników w krajach strefy Schengen, gdzie mogliby otrzymać azyl. Po drugie, konieczna jest aktywna rola organizacji międzynarodowych, takich jak UNHCR, w celu wydawania dokumentów tymczasowych, które umożliwiają bezpieczne przemieszczanie się i rozwiązywanie kwestii migracyjnych.
Igor Krawetz – dziennikarz, bloger, prowadzi fanpage Ukrainiec w Polsce. Współpracował z Gazetą Wyborczą, Polityką, Wirtualną Polską i Resetem Obywatelskim, z szeregiem mediów ukraińskich. Od 2015 razem ze Związkiem Ukraińców w Polsce zwalcza antyukraińską mowę nienawiści. Uczestnik ruchu Obywatele RP, absolwent Studium Europy Wschodniej UW.
Kluczową rolę mogą odegrać także kraje Unii Europejskiej, tworząc ogólnoeuropejski mechanizm ochrony praw ochotników. Równie ważne jest opracowanie długoterminowych programów zapewniających status międzynarodowych bojowników uczestniczących w obronie Ukrainy, co zapewni im bezpieczeństwo i uznanie dla ich zasług.
Teraz jest kluczowy moment na podjęcie takich decyzji. Zanim nastąpi polityczne rozwiązanie konfliktu, poszczególne państwa i instytucje międzynarodowe muszą podjąć niezbędne kroki, aby uniknąć pozostawienia rosyjskich ochotników bezbronnych w obliczu represji i niesprawiedliwości.