Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Międzymorze / 27.02.2025
Tomáš Fošum
"Czesi boją się, że ktokolwiek dostanie coś za darmo." Znudzili się wspieraniem Ukrainy
Czesi dobrze wiedzą, kto odpowiada za wojnę w Ukrainie. Dwie trzecie z nich jako głównego winowajcę wskazuje Rosję. Mniejsza zgodność panuje w kwestii dotyczącej skali wsparcia, jakiego kraj powinien udzielać Ukrainie. Tym bardziej, że wokół tematu pomocy rozpowszechnione były i wciąż są zniekształcone informacje. „Według jednego z sondaży przeciętny Czech sądzi, że środki pomocy humanitarnej przekazanej Ukrainie stanowią ekwiwalent 40 procent wydatków na emerytury. Tymczasem w rzeczywistości wynoszą one około 1 procenta” – mówi Jaromír Mazák, sociolog z agencji STEM.
Petr Fiala, Premier Republiki Czeskiej (Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!
Tomáš Fošum: Jak w przeciągu ostatnich trzech lat zmieniło się w czeskim społeczeństwie postrzeganie wojny w Ukrainie? Czy można stwierdzić, że wsparcie dla ofiary rosyjskiej agresji spada?
Jaromír Mazák: Odpowiedź nie jest aż tak jednoznaczna. Rzecz rozwija się w sposób dość specyficzny. Pierwsze sześć miesięcy od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji w lutym 2022 roku upłynęło pod znakiem bezprecedensowej solidarności z Ukrainą. Przejawiała się ona nie tylko głębokim zainteresowaniem samym tematem, ale i zaskakującą z perspektywy wielu ekspertów chęcią przyjęcia ukraińskich uchodźców. Jednakże już w drugiej połowie 2022 roku sytuacja zaczęła się normalizować w tym sensie, że samo zainteresowanie tematem spadło. Ponadto – głównie w portalach społecznościowych – zaczęły pojawiać się narracje antyukraińskie i prorosyjskie. Moment ten zbiegł się z narastającymi problemami gospodarczymi, kiedy ceny energii oraz inflacja gwałtownie wzrosły. Kwestia pomocy stała się więc bardziej polaryzująca.
Z drugiej strony trudno mówić z przekonaniem o trwałym spadku poparcia dla Ukrainy. Wsparcie dla ukraińskich uchodźców ustabilizowało się na poziomie około 55 procent pod koniec 2022 roku. Większość społeczeństwa wciąż popiera politykę przyznawania uchodźcom zezwoleń na pobyt. Wskaźniki te nie ulegają znacznym zmianom – w styczniu 2025 roku było to 54 procent. Zmienia się natomiast zgoda na wsparcie wysiłku wojennego. Tylko w przeciągu ostatniego półrocza odsetek osób, uważających pomoc wojskową Czech dla Ukrainy za zbyt dużą, wzrósł z 43 do 47 procent. Maleje także liczba tych, którzy twierdzą, że Czechy powinny wspierać Ukrainę aż do czasu odzyskania przez nią wszystkich utraconych terytoriów. Obecnie sądzi tak jedynie 28 procent respondentów. Pozostałe 72 procent skłania się do tego, aby Czechy dążyły do jak najszybszego zakończenia wojny – nawet wtedy, kiedy oznaczałoby to utratę części wschodnich terytoriów przez Ukrainę.
Czy nie mają takich obaw, że Rosja będzie kontynuować marsz na zachód?
Część z nich z pewnością ma takie obawy. Prawie 50 procent ankietowanych uważa za bardzo lub raczej prawdopodobne, że w przypadku całkowitej kapitulacji Ukrainy Rosja w ciągu najbliższych dziesięciu lat zaatakuje jeden z krajów Unii Europejskiej. Z drugiej strony widać jednak spore zmęczenie wojną, poczucie, że obciąża nas ona ekonomicznie. Oraz przekonanie, że dla jednej i drugiej strony najlepiej będzie, jeżeli ta wojna skończy się jak najszybciej – bez względu na bolesne konsekwencje dla Ukrainy i jej terytorialnej integralności.
Czy z Państwa sondaży wynika, kto według Czechów odpowiada za wybuch wojny? Czy głównym winowajcą jest – według nich – Rosja? A może to Zachód nie respektował rosyjskich obaw dotyczących planów dalszej ekspansji NATO?
To, że wspomniałem o zmęczeniu wojną i zwiększającej się potrzebie jej szybszego zakończenia, nie oznacza wcale, że czeskie społeczeństwo nie postrzega Rosji jako głównego winowajcy – tak właśnie uważa około dwie trzecie społeczeństwa. Znaczna część pozostałych po równi obarcza winą zarówno Rosję, jak i NATO oraz Ukrainę z drugiej strony. Jedynie około 10–15 procent Czechów jawnie akceptuje prorosyjską narrację, tkwiąc w przekonaniu, że to Rosja jest ofiarą prowokacji NATO i Ukrainy, zatem musiała odpowiedzieć operacją wojskową.
Nasuwa się więc porównanie z sąsiednimi krajami, na przykład Słowacją.
W ankietach zadajemy pytanie, czy społeczeństwo preferuje przynależność do bloku zachodniego, rolę neutralnego pomostu między Zachodem i Wschodem, czy też powinniśmy skłaniać się bardziej w kierunku wschodnim. Przeważa stanowisko neutralne – 55 procent ankietowanych twierdzi, że wolałoby być pomostem. Nieco ponad 40 procent chce być częścią Zachodu, a tylko niewielka część wybrałaby kierunek wschodni i powrót do rosyjskiej strefy wpływów. Tymczasem na Słowacji, jak wynika z badania instytutu DEKK, 18 procent społeczeństwa opowiada się za tą ostatnią opcją. W tym przypadku widać więc dość sporą różnicę.
Czy wiadomo, jak te 55 procent Czechów wyobrażałoby sobie rolę pomostu między Zachodem i Wschodem? Tuż po drugiej wojnie światowej taka strategia okazała się, w przypadku Czech, nieopłacalna.
Takie stanowisko jest wypadkową kilku kwestii. Jest to, między innymi, utrata zaufania do wizji z lat dziewięćdziesiątych, mówiącej o wielkim powrocie na Zachód, do grona zachodnich demokracji. Wizja ta powoli umiera, co może wynikać z rozczarowania brakiem konwergencji gospodarczej. Sądzę, że po części wynika to z wartości kulturowych. Z pewnością budzą obawy kwestie związane ze zmianami kulturowymi w Unii Europejskiej, zbyt liberalną polityką w niektórych obszarach. Dobrym przykładem jest temat zielonej transformacji, ponieważ duża część społeczeństwa jest zaniepokojona działaniami spod sztandaru Zielonego Ładu i ich konsekwencjami gospodarczymi, bardziej widząc w nich zagrożenie niż szansę rozwoju. Powiedziałbym więc, że kombinacja tych przyczyn wpływa na mniejszą przychylność wobec Zachodu. Nie oznacza to jednak automatycznego zwrotu na Wschód. Większość społeczeństwa, mniej więcej 2/3, postrzega dziś Rosję jako kraj wrogi. Jest to faktycznie jedyne tak oceniane przez ogół państwo. Na przykład takie Chiny uważane są za państwo wrogie przez mniej więcej 1/3 populacji, podczas gdy reszta widzi je bardziej jako konkurenta, partnera, ewentualnie ma problemy z jego oceną – ale nie widzi go jako wroga.
Uważa się, że punkiem zwrotnym w stosunkach rosyjsko-ukraińskich był 24 lutego 2022 roku, choć przecież wojna trwa już jedenaście lat. W 2014 roku Rosja zaanektowała Krym i rozpoczęła wojnę w Donbasie. Jak wówczas postrzegali tę sytuację Czesi? Czy poparcie dla Ukrainy było równie wysokie jak tuż po rosyjskiej inwazji w 2022 roku?
Jakkolwiek większość Ukraińców postrzega rok 2014 jako oczywisty początek wojny i w ten sposób przedstawia ten fakt na arenie międzynarodowej, to postrzeganie czeskiego społeczeństwa zmieniło się wyraźnie dopiero po inwazji z 2022 roku, kiedy to spadła popularność Rosji Władimira Putina i sympatia do Rosjan jako mniejszości. Wzrastała obawa, że Rosja może kontynuować agresję na jeden z krajów Unii Europejskiej. Poziom solidarności z Ukrainą wrósł więc drastycznie dopiero po 2022 roku. Aneksja Krymu nie poruszyła tak bardzo czeskiego społeczeństwa. Dopiero początek inwazji na pełną skalę oraz napływ setek tysięcy uchodźców stanowiły ten moment, w którym dla czeskiego społeczeństwa naprawdę zaczęła się prawdziwa wojna. Stało się coś nieoczekiwanego. Coś, co wywróciło do góry nogami nasze postrzeganie rzeczywistości. Rok 2022 oznacza ponadto potrzebę masowego wsparcia i pomocy wśród Czechów, czego nie można stwierdzić w przypadku roku 2014.
Jaki wpływ wojna w Ukrainie miała na preferencje wyborcze i popularność czeskich partii? Jak wielką rolę odgrywa ta kwestia dla wyborców poszczególnych podmiotów politycznych?
Jest to zagadka dość trudna do rozwiązania, ponieważ na preferencje wyborcze wpływ ma wiele różnych czynników. Wiadomo jednak, że kwestia Ukrainy nie stanowi już tematu numer jeden w procesie podejmowania decyzji wyborczych. Od dłuższego czasu przeważają problemy gospodarcze i inne procesy wewnętrzne. Z drugiej strony ocena rządu dotycząca sposobu, w jaki radzi sobie z wojną w Ukrainie i przybyciem ukraińskich uchodźców, jest stosunkowo pozytywna w porównaniu z jego oceną w innych aspektach. Mowa tu głównie o sympatykach rządzących partii. Może to odegrać stosunkowo dużą rolę w przypadku, gdy jakaś część elektoratu odwraca się od partii rządzących, ale temat wojny w Ukrainie wciąż pozostaje jednym z nielicznych, gdzie faktycznie mogą pochwalić obecną władzę. Pozytywnie oceniane jest zarządzanie napływem uchodźców, lub też aktywne działania dyplomatyczne i rola, którą Republika Czeska odegrała na arenie międzynarodowej. Pomoc dla Ukrainy stanowi więc pewne koło ratunkowe, dzięki któremu rząd może utrzymać część poparcia.
Czy uprawnione jest stwierdzenie, że wojna w Ukrainie stanowi kwestię ważniejszą dla wyborców koalicji Spolu na czele z premierem Petrem Fialą niż np. dla zwolenników opozycyjnego ruchu ANO, kierowanego przez byłego premiera Andreja Babiša?
Nie mam danych na jednoznaczne poparcie tego stwierdzenia, natomiast prawdą jest, że zwolennicy tych opcji politycznych mają bardzo odmienne poglądy na temat wojny. Wsparcie dla Ukrainy stanowi ważny temat dla wyborców Spolu. Z drugiej strony wśród wyborców ruchu ANO wyraźnie widoczne jest zmęczenie wojną i chęć jej szybkiego zakończenia. Nie przejmują się więc zanadto tym, co w obecnej sytuacji oznaczałoby dla Ukrainy szybkie zakończenie wojny. Prawdą też jest, że nawet wyborcy ANO wykazują stosunkowo silną solidarność z ukraińskimi uchodźcami, wskazując ponadto Rosję za sprawcę wojny. Z tego powodu ANO, w odróżnieniu od niektórych innych partii opozycyjnych na czele z SPD, nie może sobie pozwolić na przekaz zdecydowanie antyukraiński i antyuchodźczy. Widać tam raczej koncentrację na sprawach narodowych, polityce wewnętrznej oraz tematach, w których poglądy wyborców ANO są znacznie bardziej jednolite – jak na przykład krytyka skutków Zielonego Ładu czy kwestie migracji z obszarów pozaeuropejskich.
Jak duży wpływ mają wypowiedzi polityków na poglądy wyborców wobec rosyjskiej agresji?
Sądzę, że to, co mówią politycy, z pewnością ma duży wpływ. Był czas, kiedy to ze strony opozycji przekonywano, że pomoc Ukrainie i uchodźcom odbywa się kosztem pomocy czeskiemu społeczeństwu. I to w momencie, kiedy nie dajemy sobie rady z kryzysem ekonomicznym. Ten przekaz trafił na podatny grunt. Wedle jednego sondażu przeciętny Czech sądzi, że środki pomocy humanitarnej przekazanej Ukrainie stanowią ekwiwalent 40 procent wydatków na emerytury. Tymczasem w rzeczywistości wynoszą one około 1 procenta. Panowała więc bardzo silna tendencja do przeszacowania kosztów naszej pomocy uchodźcom i Ukrainie. Tego typu narracje udało się, moim zdaniem, odpowiednio wyprostować dopiero wtedy, gdy Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych zaczęło publikować informacje o tym, że zysk z podatków od pracujących uchodźców przekroczył już całkowitą kwotę wydatków na wsparcie humanitarne. Pomimo to nawet w najnowszych badaniach z 2025 roku widać silne przekonanie, że pomoc kosztowała nas dużo pieniędzy i odbyła się kosztem czeskiego społeczeństwa. U części tego społeczeństwa utrwalił się więc konkretny obraz tego, co wydarzyło się wokół pomocy uchodźcom i Ukrainie.
Czechy przyjęły najwięcej ukraińskich uchodźców w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Wielu Ukraińców pracowało u nas jeszcze przed wojną. Czy w Czechach zmienia się postrzeganie obywateli Ukrainy?
Jest to dość trudne do jednoznacznej oceny ze względu na kilka różnych tendencji. Z jednej strony wśród części społeczeństwa – a mówimy tu o osobach lepiej wykształconych – po lutym 2022 roku postrzeganie Ukraińców zaczęło się poprawiać, co zapewne miało wpływ na zjawisko solidarności z uchodźcami. Z drugiej strony wśród części społeczeństwa zaczęły narastać obawy. Krążyły pogłoski, że ci, którzy przybyli wcześniej, przyjechali do pracy, natomist obecnie są to głównie uchodźcy, więc nie wiadomo, czego możemy się po nich spodziewać. Te obawy były różnorakie. Niektórzy bali się utraty pracy, inni – nadużywania systemu socjalnego. Z biegiem czasu te obawy nie znalazły potwierdzenia, nie doszło bowiem do żadnych dramatycznych zjawisk. Wręcz przeciwnie – duża część społeczeństwa, widząc wokół siebie pracujących Ukraińców, pozytywnie postrzega integrację uchodźców na rynku pracy. Dziś więcej osób jest zadowolonych niż niezadowolonych z tej integracji na poziomie rynku pracy. Maleją więc obawy, że przybycie uchodźców będzie mieć negatywne skutki dla czeskiego społeczeństwa. Jest jednak faktem, że dla wielu ludzi uchodźcy stanowią bardziej zagrożenie niż szansę. Stopniowo proporcje te się zmieniają, lecz postrzeganie napływających Ukraińców jako zagrożenia jest coraz silniejsze.
Dlaczego tak jest?
Świadczy to o swoistym konserwatyzmie i wsobności Czechów, dla których heterogeniczność narodowa i kulturowa jest istotna. Stwierdziłem przed chwilą, że obecnie większość ludzi postrzega integrację Ukraińców na rynku pracy jako udaną. Kiedy jednak spojrzymy przez pryzmat integracji językowej i kulturowej, ten obraz jest mniej pozytywny. Można więc stwierdzić, że dziś Czesi nie boją się już tak bardzo tego, że Ukraińcy nie pracują i nadużywają systemu socjalnego – te obawy są w dużej mierze rozwiane. Istnieje jednak niepewność dotycząca współpracy pod względem kulturowym i językowym. Obawa, czy przyjezdni nie doprowadzą do jakiegoś konfliktu. Nie sprawią, że życie, do jakiego tu przywykliśmy, stanie się mniej przyjemne. Jest to postrzeganie szeroko pojętego zjawiska imigracji jako źródła problemów – nie nowego impulsu, czegoś interesującego. I jest to dość typowe dla Czechów.
Czy sukces integracji Ukraińców na rynku jest porównywalny do sukcesu Wietnamczyków, mających wizerunek ciężko pracujących ludzi?
Wietnamczycy to bardzo szczególny przypadek. W ostatnich dziesięciu – piętnastu latach doszło do ogromnej zmiany w ich postrzeganiu. Wprawdzie ten wizerunek Wietnamczyków jako ludzi ciężko pracujących panuje tu od dawna, dodatkowo jednak obniżył się poziom kojarzenia tej mniejszości z przestępczością. Cieszą się oni faktycznie bardzo dobrą opinią, choć musieli na nią ciężko zapracować. Czesi boją się, że ktokolwiek dostanie coś za darmo. To niemalże patologiczna obawa przed tym, że możemy pomóc komuś bardziej niż jest to absolutnie konieczne w konkretnym momencie. Gdy tylko dana osoba stanie na nogi, to oczekujemy, że będzie pracowała tak jak inni. Albo jeszcze więcej. Z tej perspektywy Ukraińcy mają korzystny wizerunek, ponieważ wykazują aktywność na rynku pracy. Może jednak minąć sporo czasu, zanim znikną obawy i negatywne emocje, związane z przybyciem ukraińskich uchodźców. Jest to przecież wciąż świeży temat. Ludzie wciąż pamiętają wrzutki z portali społecznościowych, szerzące strach przed tym, jak zmieni się nasz system społeczny i wzajemne współżycie po przybyciu Ukraińców. Szczęśliwie nie ma prawie żadnych ekscesów ani dramatycznych historii kryminalnych. Czyli wydarzeń, które nawet będąc skutkiem działania jednostek, pogorszyłyby sytuację wielotysięcznej mniejszości.
Czy ukraińscy uchodźcy będą chcieli u nas zostać? Dzieci, które trzy lata temu zaczęły tu chodzić do szkoły, znają już dobrze język czeski, nawiązały tu przyjaźnie.
Jaromír Mazák jako socjolog zajmuje się problematyką partycypacji obywatelskiej i politycznej oraz zagadnieniami dotyczącymi spójności społecznej. W instytucie analitycznym STEM skoncentrowany jest na rozwoju nowych tematów badawczych. W przeszłości jako pracownik naukowy i nauczyciel akademicki pracował na Uniwersytecie Karola, gdzie zajmował się socjologią polityczną, statystyką i analizą danych. Na tej uczelni uzyskał tytuł doktora socjologii. Dwa trymestry spędził jako stażysta na Uniwersytecie w Oxfordzie.
W agencji STEM nie przeprowadzamy badań wśród Ukraińców, ale to, o czym mówimy, może stać się faktem. Przecież nie tylko integracja zawodowa, ale i językowa jest bardzo udana. Zwłaszcza w przypadku dzieci w szkołach, które po trzech latach bardzo dobrze mówią po czesku. Ich rodzice również uczą się czeskiego, chodź idzie im to nieco wolniej.
Jest więc całkiem prawdopodobne, że duża część będzie chciała tutaj zostać. Dobra wiadomość jest taka, że czeskie społeczeństwo jest na to całkiem gotowe. Z naszych badań wynika, że nieco ponad 50 procent respondentów uważa, że powinniśmy pozwolić Ukraińcom na osiedlenie się w dłuższej perspektywie. A gdy pytamy o rodziny, które będą tu pracować, uczyć się języka i przestrzegać czeskiego prawa, taką zgodę wyraża nawet ponad 80 procent Czechów. Wygląda więc na to, że im więcej pozytywnych przypadków, tym mniejsze niebezpieczeństwo, że obecność Ukraińców stanie się gorącym i kontrowersyjnym tematem.
Artykuł powstał w ramach projektu Reflections of the War in Ukraine in Visegrad Countries. Projekt ten jest współfinansowany przez rządy Czech, Węgier, Polski i Słowacji w ramach projektów wyszehradzkich z Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. Misją funduszu jest wspieranie idei zrównoważonej współpracy regionalnej w Europie Środkowej.