Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 15.04.2025
Belsat.eu

Z buldożerami na drewniane chaty. Jak reżim niszczy białoruską wieś

Do końca 2025 roku na Białorusi planowane jest wyburzenie tylu pustych domów, że ich łączna powierzchnia jest porównywalna z obszarem dwóch miasteczek. Władze zapewniają, że ma to służyć „poprawie warunków infrastrukturalnych”. Biełsat sprawdził, czy takie podejście rzeczywiście wprowadza porządek i przynosi korzyści dla mieszkańców.
Foto tytułowe
Wyburzanie pustego domu we wsi Barszczewo w obwodzie brzeskim na Białorusi. 16 lutego 2022. Zdj. kamenec.by



Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!



Wieś na Białorusi umiera po cichu, choć nie bez dynamitu. Jak to możliwe? W białoruskich wsiach regularnie znikają budynki, które do niedawna były czyimś domem. Według Państwowego Komitetu Majątkowego, na terenie całego kraju jest obecnie około 25 tys. pustostanów, a co roku przybywają nowe. Tylko w 2024 do rejestru dodano kolejne 15 393 takie obiekty, czyli o 28 proc. więcej, niż rok wcześniej.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Część z nich udaje się sprzedać, często za symboliczną kwotę bazową, która obecnie wynosi 42 ruble (ok. 50 zł). Dokładnie za taką cenę w 2024 roku kupiono 798 domów. Jednak większość pustostanów nigdy nie znajdzie właściciela: albo potencjalni nabywcy nie byliby w stanie zainwestować w remont, albo infrastruktura wokół przypomina krajobraz jak po wojnie. Kiedy nikt nie chce domu kupić, uznaje się go za niezdatny do remontu i przygotowuje do rozbiórki. W tym celu w 2021 roku na Białorusi wprowadzono nawet dekret prezydencki nr 116 „O likwidowaniu budynków mieszkalnych na terenach wiejskich i polepszeniu warunków pracy przy pustych domach”.

Tak powstaje „porządek gospodarczy”: stare domy są burzone, wysadzane w powietrze, zakopywane, a pozyskany teren przekazywany jest na potrzeby rolnictwa. W 2025 roku planowane jest wyburzenie 5 500 domów, które łącznie zajmują powierzchnię około 1 180 hektarów – tyle, co dwie niewielkie miejscowości. Według państwowych źródeł w 2024 roku do obrotu gospodarczego powróciło 1 170 hektarów.

Dużo pustych domów można znaleźć na Homelszczyźnie. W tym roku władze obwodu planują wyburzyć ich aż 871. W zeszłym - zniknęło około 700. Wszystko to jest częścią ogłoszonego przez władze „Roku Zagospodarowania”. Chodzi o to, żeby zniszczyć to, czego nikt nie potrzebuje i stworzyć „nowy porządek”. Zdaniem władz stare domy nie mają prawa bytu.

[wstawka]

Dlaczego? Wieś wymiera tam w bardzo szybkim tempie. Potwierdzają to wskaźniki demograficzne: w niektórych miejscowościach na południu Białorusi liczba zgonów przekracza liczbę urodzeń nawet trzykrotnie. Na przykład w Michałkowie w rejonie mozyrskim w 2023 roku urodziło się pięcioro dzieci, a zmarło 14 osób. Jeśli taka sytuacja urzymuje się nawet w okolicach tak uprzemysłowionego miasta jak Mozyrz, to co powiedzieć o wsiach położonych dalej od stolic regionów?


Nie tak łatwo wyburzyć


Sam proces wyburzania domów nie jest tani. W rejonie rzeczyckim na wyburzenie 10 domów wydano 20 tys. rubli (ok. 23 tys. zł): 13 tys. rubli na rozbiórkę i 7 tys. na zagospodarowanie terenu. Oznacza to, że zburzenie 871 domów tylko w obwodzie homelskim może pochłonąć około 1,7 mln rubli (ok. 2 mln zł).

Czy rozwiązuje to problem wymierania obszarów wiejskich? Nie. Wieś znika nie z powodu złego stanu zabudowy, ale dlatego, że nie ma w niej życia: nie ma pracy, nie ma szkół, nie ma perspektyw. O tym się nie mówi na oficjalnych aukcjach, gdzie dom można kupić za cenę niższą niż worek ziemniaków.


Kup dom za grosze. Ból głowy gratis


Za pośrednictwem strony internetowej białoruskiego Państwowego Komitetu Majątkowego można znaleźć niemal każdą wieś na mapie Białorusi, a tam można łatwo wyszukać dom. Istnieje już gotowy rejestr pustostanów i lista zorganizowanych już aukcji. Ceny są czysto symboliczne: 42 ruble (ok. 50 zł) – jedna kwota bazowa. Choć ceny są naprawdę niewiarygodne, kupców nie ma.

W marcu 2025 roku z prawie 25 tys. pustych nieruchomości na Białorusi tylko około 450 wystawiono na sprzedaż, z czego 350 oferowano za 42 ruble. Pozostałe są albo w stanie „nienadającym się do użytku”, albo czekają na wyburzenie. Dla porównania: w ubiegłym roku sprzedano 1 369 domów, z czego prawie 60 proc. za cenę minimalną. Tak, oficjalnie sprzedaż wzrosła o 40 proc., ale biorąc pod uwagę, że w kraju są dziesiątki tysięcy pustych budynków, a tylko nieco ponad 1 000 z nich zostało kupionych, jest to kolejny dowód na to, że większości ludzi nie są one do niczego potrzebne.

[wstawka]

Kupno wiejskiego domu za bezcen nie oznacza przyjemnego życia na łonie natury. Trzeba zająć się przeciekającym dachem, zadbać o ściany budynku, zaopatrzyć się w drewno na opał, studni nikt od dawna nie użytkował, a droga na wiosnę zmienia się w bagno. Do tego należy dodać brak internetu, szkoły, przedszkola, pogotowia, transportu i możliwości rozwoju. Dlatego często zdarza się, że tani dom to kłopot i w dodatku znajduje się daleko od cywilizacji.

Niektórzy miejscowi są szczerze zaskoczeni:

Komu potrzebny jest dom na wsi, gdzie od pięciu lat nie ma sklepu? – pyta Anton z Homla, którego babcia nadal mieszka we wsi w rejonie łojewskim. – Tych domów we wsi nie można już nawet nazwać domami. To szkielety z drewna, które ledwo stoją. Wszystko w środku się rozpadło. Nie ma gazu, nie ma drogi. Jedynym znakiem cywilizacji jest krzyż przy drodze. Wieś jest pusta, pozostała tylko nasza babcia i pięć innych domów, w których ktoś mieszka. Nie można ich stamtąd wyciągnąć do miasta, bo tam jest ich ziemia i korzenie. Dożywają swoich dni. Jeździmy tam co tydzień, przywozimy lekarstwa i jedzenie.


Gdy dom nie zostanie sprzedany, czeka na niego buldożer


Jeżeli nikt nie kupi domu, rozpoczyna się proces jego likwidacji. Procedura jest standardowa: akt notarialny, decyzja, przetarg – i dom znika. Wtedy następuje przekazanie gruntów na cele rolnicze.

– Oni to ogarniają, a my się żegnamy. Bo jeśli jedynym, co się dzieje we wsi, jest burzenie, to nawet nie pomoże nazwanie tego roku Rokiem Życia – mówi ze smutkiem mieszkanka jednej z wiosek pod Homlem – Już wiemy, czym to się skończy.



– W naszej wsi zburzono już cztery domy – mówi Alaksandr z okolic Chojnik w obwodzie homelskim. – W zeszłym tygodniu przyjechały traktory z miasta rejonowego. Zniszczyli wszystko i zaorali ziemię. I wszystko po cichu, bez rozgłosu. Tak samo ludzie wyjeżdżają i umierają – po cichu. Na polu nie widać, że jeszcze rok temu stał tam jakiś dom.


Jak znikają szkoły na Białorusi


W wioskach, gdzie nie ma dzieci, nie ma też szkół. A w wiosce bez szkoły nie będzie dzieci. Błędne koło, z którego władze znalazły tylko jedno wyjście: likwidacje szkół.

Pod koniec 2024 roku we wsi Dubrowka w rejonie jelskim mieszkańcy usłyszeli eksplozję. Budynek szkolny, którego nie dało się sprzedać nawet za najniższą cenę, po prostu wysadzono w powietrze. Nie pokazano żadnych zdjęć z miejsca zdarzenia. Białoruskie Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych odrzuca „estetykę zniszczenia”. Wiadomo jednak, że na samo uprzątnięcie gruzów po wysadzeniu budynku wydano z budżetu 24 tys. rubli (ok. 28 tys. zł).

Z kolei we wsi Klapina w obwodzie homelskim budynek szkolny wystawiono na licytację za 84 ruble (ok. 97 zł). To w tym miejscu w 2010 roku uroczyście odsłonięto tablicę ku czci KGB. Na jej tle wcześniej fotografowali się i udzielali komentarzy oficjele w mundurach: rozdawali telewizory, torby, drukarki. Wydarzenia te relacjonowały państwowe media, a słychać było takie słowa, jak: „pamięć” i „tradycja”. W 2021 roku w szkole uczyło się 39 uczniów. Teraz budynek wystawiono na licytację z możliwością jego rozbiórki.

Chodziła tam trójka moich dzieci. Już ich tam nie ma. Wyjechały do Polski, mówi Alona. – A teraz nie ma nawet szkoły. To był jeden z ostatnich powodów, dla których młode rodziny tu zostawały. Teraz jesteśmy tylko kropką na mapie, która wkrótce zniknie.


W samym obwodzie homelskim na sprzedaż wystawiono łącznie 15 szkół, a 16 innych wystawiono na licytację z prawem do rozbiórki. Celem nie jest jednak remont czy zmiana profilu użytkowania budynku w oczekiwaniu na lepsze czasy, lecz rozbiórka.


Ziemi jest więcej, ale plony nie wzrosły


Tysiące zburzonych domów to nie tylko pusta przestrzeń, ale także hektary ziemi. W 2024 roku do obrotu gospodarczego powróciło 1 170 hektarów, a na 2025 rok planowane jest przywrócenie kolejnych 1 180. Ziemi na Białorusi jest więc coraz więcej. Jeśli tak dużo już zostało zwolnione, to powinien nastąpić wzrost plonów, eksportu i rentowności, ale wcale tak się nie dzieje. Przyczynę tego stanu rzeczy może wyjaśnić niemal każdy specjalista w dziedzinie rolnictwa.

Nie trzeba być naukowcem, żeby to zrozumieć – mówi Wiera, była zastępczyni kierownika jednego z gospodarstw, obecnie emerytka. – Owszem, niektóre wskaźniki w rolnictwie rzeczywiście rosną, ale nie ze względu na wydajność, a ze względu na powiększanie areału. Jeśli jednak porównamy to z rentownością lat 90., gdy jeszcze działaliśmy aktywnie, to teraz mamy niemal katastrofę. Pamiętam to, jakby to było wczoraj: wówczas rentowność przedsiębiorstw rolnych sięgała 42 proc. Teraz wskaźnik ten dla gospodarstw rolnych wynosi ok. 21 proc., a dla kołchozów i dużych gospodarstw rolnych – 4,7 proc. A jeśli nie ma wsparcia ze strony władz, to jest to mniej niż 1 proc.


Według naszej rozmówczyni oznacza to, że obecnie co najmniej 30 proc. gospodarstw rolnych w kraju jest stale nierentownych, a tyle samo balansuje na granicy zera. I to pomimo faktu, że w ciągu ostatnich 30 lat zainwestowano w rolnictwo dziesiątki miliardów dolarów. Fermy trzody chlewnej, fermy mleczne, traktory, infrastruktura – a w efekcie plony są na poziomie z 1995 roku.

Łukaszenka stwierdził kiedyś, że plony zbóż powinny wynieść 45 kwintali z hektara. I tak się stało – jednak nie na Białorusi, lecz na sąsiedniej Litwie, gdzie warunki klimatyczne są gorsze. W przypadku Białorusi plony pozostały na poziomie 35 kwintali i ta liczba, jeśli przeanalizujemy informacje z otwartych źródeł, nie zmieniła się od dziesięcioleci.

Prawdziwy wzrost następuje tylko wtedy, gdy po prostu obsiewa się więcej ziemi, a nie dlatego, że rośnie produkcja z hektara. Zysk z hektara w kołchozach wynosi około 40 dolarów, podczas gdy dla rolników jest to 350 dolarów. Jednak to kołchozowy model rolniczy jest uważany na Białorusi za strategiczny. A te gospodarstwa – przynoszące straty i niską wydajność – otrzymują nowe hektary do wykorzystania po wyburzeniu wsi.

Z każdym zburzonym domem państwo zyskuje więcej ziemi, ale jednocześnie traci ludzi. Coraz częściej nie jest to już wieś, a teren rolniczy, bez żywej duszy. Są tam traktory, ale nie ma mieszkańców. Jest rzepak i kukurydza, ale nie ma sklepu.

Być może główną zagwozdką tutaj nie jest to, czy burzenie domów przynosi efekty. Ale czy jest sens w procesie, który dosłownie kończy się niszczenie życia – pustką pozostawioną w miejscu domów. Dziś burzą wioskę, jutro oddają jej ziemię kołchozowi, pojutrze mówią w telewizji, że „zasiew był udany”. A rok później, w tej samej okolicy, w powietrze wysadzona zostanie szkoła, ponieważ nie będzie tam kogo uczyć. Czy można się dziwić, że nie ma już chętnych, aby kupić dom na wsi nawet za bezcen? – podsumowuje nasza rozmówczyni.


Artykuł został opublikowany w belsat.eu