Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 05.06.2025
Paulina Wankiewicz

Zaklęty krąg kryzysów. Milorad Dodik dąży do demontażu Bośni i Hercegowiny

Trzydzieści lat po zakończeniu wojny Bośnia i Hercegowina funkcjonuje w ramach porządku ustanowionego przez porozumienie z Dayton z 1995 roku. Choć dokument ten przyniósł pokój, utrwalił też wyjątkowo skomplikowany model ustrojowy. W założeniach twórców ład daytoński miał gwarantować równowagę między trzema grupami etnicznymi, w praktyce jednak sprzyja politycznej stagnacji, rozbudowie administracji i klientelizmowi.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!



Przez ostatnie trzy dekady podejmowano liczne próby reformy istniejącego systemu. Napotykały one na opór elit politycznych, które wykorzystują napięcia etniczne do utrzymania władzy. Politycy wszystkich narodów konstytucyjnych BiH, czyli Boszniaków, Chorwatów i Serbów, skutecznie blokowali zmiany istniejącego systemu. Szczególną rolę w tym procesie odgrywa prezydent Republiki Serbskiej Milorad Dodik.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Powiew świeżego powietrza?


Jest 1998 rok. Trzy lata po wojnie w Bośni i Hercegowinie wciąż stacjonuje około 30 tysięcy żołnierzy, głównie z krajów NATO. Do zrujnowanego po konflikcie kraju przyjeżdża amerykańska sekretarz stanu Madelaine Albright. Wizyta szefowej dyplomacji USA odbywa się w ważnym momencie – tuż po tym, gdy Milorad Dodik po raz pierwszy zostaje premierem Republiki Serbskiej. Jego nominacja wspierana przez USA miała osłabić wpływy serbskich nacjonalistów, takich jak Radovan Karadžić. Po spotkaniu z przywódcą bośniackich Serbów Madelaine Albright mówi, że Dodik to powiew świeżego powietrza na Bałkanach i dżentelmen, który wydaje się zdeterminowany, by zrobić to, co słuszne w Bośni. Oprócz pochwał Dodik otrzymuje też znaczną pomoc finansową, która ma wspomóc rozwój Republiki Serbskiej.

Na początku lat dwutysięcznych przywódca bośniackich Serbów traci władzę. W tym okresie w kraju zachodzą istotne zmiany, polegające na wzmocnieniu państwa centralnego kosztem części składowych (tzw. entitetów), czyli Republiki Serbskiej oraz Federacji Bośni i Hercegowiny. Powstają wtedy kluczowe instytucje, takie jak: centralny sąd i prokuratura, jednolita służba celna i podatkowa, siły zbrojne oraz policja graniczna.

Przeprowadzone zmiany nie podobają się jednak wszystkim i dotychczasowy ulubieniec Zachodu postanawia to wykorzystać. Zmienia retorykę na bardziej nacjonalistyczną. Strategia ta okazuje się skuteczna. W 2006 roku Dodik ponownie obejmuje stanowisko premiera RS.


Republika Serbska to ja


Związek Niezależnych Socjaldemokratów (SNSD), partia założona przez Dodika, rządzi RS nieprzerwanie od 2006 roku. Blisko dwie dekady rządów SNSD to sukcesywne kumulowanie władzy i majątku w rękach Dodika oraz jego najbliższego otoczenia. Według śledztwa BIRN tylko trzy powiązane z nim firmy wygrały ponad 1400 przetargów publicznych.

Dlaczego więc przywódca bośniackich Serbów, skoncentrowany przede wszystkim na bogaceniu się, zdecydował się wypowiedzieć wojnę instytucjom centralnym i co rusz zapowiada secesję RS od BiH? Odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w widocznej erozji poparcia dla ugrupowania, którym Dodik kieruje. Podgrzewanie nacjonalistycznych nastrojów to sprawdzony przepis na konsolidację topniejącego elektoratu socjaldemokratów i próba odwrócenia uwagi od bytowych problemów obywateli: niskich płac, bezrobocia czy słabości wymiaru sprawiedliwości.

Im większe problemy finansowe dotykają Republikę Serbską, tym bardziej Milorad Dodik eskaluje narrację secesjonistyczną. Próby ratowania budżetu RS stały się jednym z głównych źródeł konfliktu między przywódcą bośniackich Serbów a władzami centralnymi. Spor ogniskuje się wokół własności nieruchomości, które w czasach byłej Jugosławii stanowiły majątek państwowy.

W kalkulacjach przywódców politycznych RS przejęcie tych aktywów mogłoby złagodzić problemy finansowe tego podmiotu. Jednak według władz centralnych oraz Trybunału Konstytucyjnego mienie publiczne — nieruchomości takie jak rzeki, lasy i dawne obiekty wojskowe — należy do państwa Bośni i Hercegowiny jako całości, a nie do jej jednostek składowych.


Stawką jest stabilność całego kraju


Milorad Dodik nie zwalnia tempa – z roku na rok coraz intensywniej kontestuje instytucje centralne oraz aktywnie opowiada się za wycofaniem bośniackich Serbów ze struktur BiH. Na jego celowniku znajdują się przede wszystkim kluczowe instytucje centralnego wymiaru sprawiedliwości, takie jak prokuratura, sąd oraz Trybunał Konstytucyjny. Dodik domaga się też wycofania Republiki Serbskiej ze wspólnego systemu podatkowego oraz sił zbrojnych, co niesie ze sobą groźbę zniweczenia osiągnięć trudnego procesu integracji i stabilizacji.
Wesprzyj nas na PATRONITE

W obronie instytucji centralnych występuje społeczność międzynarodowa, która od lat odgrywa ważną rolę stabilizacyjną w tym kraju. Kluczową funkcję pełni tu Wysoki Przedstawiciel dla BiH (powołany na mocy porozumienia z Dayton w celu nadzorowania wdrażania pokoju), który posiada szerokie uprawnienia ustawodawcze i wykonawcze. Obecnie funkcję tę sprawuje niemiecki polityk Christian Schmidt, a w myśl wprowadzonych przez niego poprawek do bośniackiego kodeksu karnego niestosowanie się do jego decyzji jest karalne. Na początku tego roku boleśnie przekonał się o tym Dodik, którego sąd pierwszej instancji uznał za winnego niewykonywania postanowień Wysokiego Przedstawiciela i skazał go na rok pozbawienia wolności oraz sześć lat zakazu sprawowania funkcji publicznych.

To jednak nie koniec problemów z prawem aktualnego prezydenta Republiki Serbskiej, bo przeciwko niemu i jego dwóm najbliższym współpracownikom wszczęto nowe śledztwo w sprawie „zamachu na porządek konstytucyjny”. Od połowa marca 2025 roku trójka najważniejszych polityków RS poszukiwana jest centralnym listem gończym.


Ryzykowna zabawa w kotka i myszkę


List gończy wydany za Miloradem Dodikiem nie przeszkadza mu prowadzić działalności politycznej. Faktyczna egzekucja nakazu jest problematyczna. W BiH każdy z podmiotów posiada własną policję, a ta działająca w Republice Serbskiej znajduje się pod ścisłą kontrolą Dodika. Co więcej, władze serbskie niedawno uchwaliły wysokie podwyżki dla funkcjonariuszy policji, chcąc w ten sposób zapewnić sobie ich lojalność w sytuacjach kryzysowych.

Jeszcze do niedawna najbardziej wiarygodnym scenariuszem było zatrzymania Dodika przez cieszącą się zaufaniem społecznym ogólnokrajową agencję policyjną SIPA. Ta jednak początkowo oceniła planowaną akcję zatrzymania Dodika za wysoce ryzykowną i zwlekała z podjęciem czynności. Natomiast próba zatrzymania podjęta 23 kwietnia we wschodnim Sarajewie wyglądała raczej na inscenizację teatralną, która miała pokazać społeczeństwu „próbowaliśmy, ale się nie da”. W obronie Dodika stanęli policjanci z RS, a funkcjonariusze SIPA nie zdecydowali się na szturm budynku, w którym przebywał przywódca bośniackich Serbów.

Teoretycznie w akcji zatrzymania secesjonistycznego lidera mogliby asystować żołnierze unijnej operacji EUFOR Althea, ale podczas ostatniej wizyty w Sarajewie szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas dała jasno do zrozumienia, że to rodzime formacje muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za zatrzymanie kontrowersyjnego polityka.


Stabilna niestabilność


Niezależnie od tego, czy Dodika uda się ostatecznie zatrzymać i ukarać, to osiągnął on już swój cel polityczny: obnażył słabość instytucji centralnych. Schwytanie secesjonistycznego lidera bośniackich Serbów to test dojrzałości tamtejszego systemu politycznego. Po trzech dekadach od wojny Bośnia i Hercegowina powinna już być gotowa na maturę z praworządności, natomiast przedłużające się zatrzymanie Dodika stwarza precedensową niebezpieczną próżnię, czym budzi niepokój mieszkańców tego kraju. Im dłużej przeciąga się kryzys instytucjonalny, tym bardziej uwiarygadnia się narracja Dodika, że Bośnia to państwo niemożliwe. Odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi również Zachód, który przez lata ulegał politycznym szantażom Dodika, często stosując wobec niego politykę appeasementu. Liderzy na Bałkanach szybko nauczyli się, że groźba wojny w regionie to skuteczna taktyka negocjacyjna – zwłaszcza wobec Unii Europejskiej, która w obawie przed destabilizacją skłania się do ustępstw. Niestety wieloletnia praktyka ustępstw, mająca głównie na celu utrzymanie stabilności, doprowadziła jedynie do eskalacji separatyzmu.
Paulina Wankiewicz – analityczka ds. Bałkanów Zachodnich w Zespole Środkowoeuropejskim OSW. Pracowała w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych w ramach misji EUFOR Atlhea w Bośni i Hercegowinie, a także w Ministerstwie Edukacji i Nauki, gdzie zajmowała się współpracą naukową z krajami Grupy Wyszehradzkiej i Bałkanów Zachodnich. Absolwentka filologii serbskiej i chorwackiej (licencjat) na Uniwersytecie Wrocławskim. Tytuł magistra kroatystyki obroniła na Uniwersytecie w Rijece. Jest także absolwentką Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Inne artykuły Pauliny Wankiewicz

Konsekwencje działań Dodika to przede wszystkim pogłębianie się kryzysu politycznego, który blokuje postęp Bośni i Hercegowiny na ścieżce integracji z Unią Europejską. Separatystyczne posunięcia przywódcy bośniackich Serbów już teraz doprowadziły do wzrostu napięć między narodami zamieszkującymi Bośnię i Hercegowinę. W najbardziej skrajnym scenariuszu – ogłoszenie przez Dodika secesji Republiki Serbskiej – oznaczałoby nowy konflikt zbrojny w samej Bośni i Hercegowinie oraz wysoce prawdopodobną destabilizację całego regionu Bałkanów.