Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak > Imperium / 14.05.2023
Ludwika Włodek

Kończy się sen o demokratycznym Kirgistanie. Polityka i korupcja idą w parze

Rządzący Kirgistanem zależą od kryminalistów i od Rosji. Żadnemu z tych patronów przestrzeganie praw człowieka nie jest na rękę. Wolne media i pluralizm polityczny są dla nich niewygodne, bo mogłyby tylko ograniczyć ich wpływy.
Foto tytułowe
Demonstracja w Biszkeku (Shutterstock)


W Biszkeku dobiega końca śledztwo przeciwko grupie 27 aktywistów i polityków. Proces, który powinien się zacząć na początku czerwca, będzie najprawdopodobniej największym procesem politycznym w dziejach Kirgistanu.

Sądzenie i sadzanie polityków to w tym kraju żadna nowość. Procesy i zarzuty karne miało kilku ministrów i premierów, nie mówiąc o prezydentach. Kilka lat w więzieniu spędził Ałmazbek Atambajew, który rządził w latach 2011–2017, a w 2020 roku został skazany za bezprawne zwolnienie z aresztu słynnego kirgiskiego kryminalisty. Dopiero trzy miesiące temu sąd uwolnił go od tego zarzutu i pozwolił wyjechać na leczenie do Hiszpanii. Zaocznie skazany na 25 lat więzienia został też inny z poprzednich prezydentów, Kurmanbek Bakijew. W 2014 roku zarzucono mu zlecenie zabójstwa brytyjskiego biznesmena. Do więzienia nie trafił, bo już wtedy od czterech lat przebywał na emigracji, w gościnie u Alaksandra Łukaszenki.

Drogę w przeciwnym kierunku – prosto z więzienia do władzy – przyszedł z kolei obecny prezydent Sadyr Dżaparow, który w październiku 2020 roku, kiedy Kirgizi masowo demonstrowali po sfałszowanych wyborach parlamentarnych, odbywał wyrok za porwanie gubernatora.
Dopuścił się go siedem lat wcześniej, protestując w sprawie nacjonalizacji kopalni złota, wówczas zarządzanej przez kanadyjską spółkę. W czasie październikowej demonstracji tłum wdarł się do więzienia i wypuścił Dżaparowa na wolność. Tej samej nocy uwolniono też Atambajewa, ale ten miał mniej szczęścia i po kilku dniach znów trafił za kratki. Dżaparow zaś został najpierw tymczasowym premierem, potem pełniącym obowiązki prezydenta, aż w końcu, na początku 2021 roku, wybranym w wyborach powszechnych prezydentem z solidnym demokratycznym mandatem.

Pierwszy numer magazynu
Nowa Europa Wschodnia Online

To jednak za jego rządów Kirgistan, najbardziej liberalny i pluralistyczny kraj w Azji Środkowej, zaczął niebezpiecznie skręcać w stronę umacniania władzy wykonawczej i osłabiania praw obywateli. Najpierw zmieniono konstytucję, przywracając prezydencką formę rządów (wcześniej, przez kilka lat, Kirgistan był wyjątkiem w regionie, mając system parlamentarny). Nasiliły się też oskarżenia o korupcję kierowane pod adresem rządzących przed Dżaparowem polityków. Poza tym, także pod pretekstem walki z korupcją i oderwanymi od narodu elitami, zaczęły się aresztowania dziennikarzy, aktywistów i blogerów.

Ministerstwo kultury i informacji arbitralnie podjęło decyzję o zablokowaniu stron internetowych trzech niezależnych portali informacyjnych: Azattyk (kirgiskiej wersji Radia Wolna Europa), ResPublica i 24.kg. Najcięższe działa wytoczono przeciwko Azattykowi: zablokowano jego środki finansowe w kirgiskim banku. Powodem było nieobiektywne, zdaniem władzy, informowanie na temat konfliktu granicznego z Tadżykistanem, który wszedł w ostrą fazę jesienią 2022 roku.

Sprawę karną wytoczono Taałajbekowi Dujszenbijewowi, dyrektorowi Next TV. Siedział w areszcie ponad siedem miesięcy, uznano go winnym nawoływania do nienawiści i skazano na pięć lat więzienia, co następnie zmieniono na trzyletni nadzór. Kiedy trafił do aresztu, nadawanie jego telewizji wstrzymano. Innego dziennikarza, prowadzącego polityczno-gospodarcze śledztwa, Bołota Temirowa, przymusowo deportowano z Kirgistanu do Rosji pod zarzutem, że w posiadanie swojego kirgiskiego paszportu wszedł nielegalnie. Obecnie przebywa w Rosji, gdzie już go nie prześladowano, ale nie może wrócić do własnego kraju (jest Kirgizem z podwójnym obywatelstwem).


Za kraty trafił też bloger Adilet Bałtabaj, znany z bezpośrednich relacji dokumentujących różne akcje protestu w stolicy. Aresztowano go zaraz po przesłuchaniu w czerwcu 2022 roku i oskarżono o próbę wywołania zamieszek. W listopadzie został skazany na pięć lat, ale podobnie jak Dujszenbijewowi zamieniono mu więzienie na trzy lata policyjnego nadzoru.

Jesienią światło dzienne ujrzał też przygotowywany przez administrację prezydenta projekt ustawy o niekomercyjnych organizacjach, w którym pojawia się sformułowanie „zagraniczna organizacja pozarządowa” niebezpiecznie przypominające znanych z Rosji „zagranicznych agentów”. Dodatkowo projekt zakłada, że organizacje pozarządowe będą musiały się rejestrować w ministerstwie sprawiedliwości, co de facto uczyni je zależnymi od władzy. Międzynarodowe i kirgiskie organizacje zajmujące się wolnością słowa i prawami człowieka są przekonane, że jeśli takie prawo zostanie uchwalone i wejdzie w życie, bardzo utrudni funkcjonowanie niezależnym mediom i NGO-som w Kirgistanie.


W obronie zalewu


Najwięcej uwagi przyciąga jednak wspomniane na początku zatrzymanie 27 polityków i aktywistów. W mediach toczące się przeciwko nim śledztwo nazywane jest sprawą Kempirabadu, ponieważ aresztowani zostali w związku z protestami przeciwko przekazaniu Uzbekistanowi zalewu w Kempirabadzie na południu Kirgistanu. Zalew został utworzony jeszcze w latach 80. Po rozpadzie ZSRR w 1991 roku niepodległe państwa odziedziczyły problem nie do końca uregulowanych granic, szczególnie dotkliwy w regionie Doliny Fergańskiej. Negocjacje o delimitacji ciągnęły się latami i były powodem licznych konfliktów między Uzbekistanem a Kirgistanem, a także pomiędzy Kirgistanem a Tadżykistanem. W 2021 roku Dżaparow i jego polityczny druh, szef Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego, Kamczibek Taszyjew, obwieścili, że dogadali się z Uzbekistanem co do przebiegu całej granicy. Jednak szybko okazało się, że pomysł przekazania zalewu sąsiadom, nawet w zamian za większe terytorium lądowe, nie podoba się mieszkańcom. Zalew, jak każdy zbiornik wody w rejonie, ma kolosalne znaczenia dla okolicznego rolnictwa, funkcjonującego dzięki irygacji.

Prezydent Dżaparow podczas Dnia Zwycięstwa (Shutterstock)
Obaj politycy ogłosili, że wola narodu to dla nich świętość, ale jesienią kolejnego roku i tak podpisali z Uzbekami protokół, wedle którego terytorium zalewu miało zostać im przekazane, choć zarząd nad zalewem miał pozostać w gestii obu państw. Zorganizowali ad hoc spotkanie z mieszkańcami okolicy, na które nie dopuścili mediów. Próbowali tłumaczyć, że przekazanie sąsiadom zalewu i tak Kirgistanowi się opłaca, kluczyli i usiłowali zatuszować, że podpisane porozumienie odbiega od wcześniej składanych przez nich obietnic.

I dlatego właśnie 15 października 2022 roku powstał społeczny komitet obrony Kempirabadu. Weszło do niego kilkoro lokalnych mieszkańców, ale przede wszystkim wielu znanych aktywistów i aktywistek obywatelskich, polityków i polityczek, m.in. była posłanka Asija Sasykbajewa, była sędzia Sądy Konstytucyjnego Klara Soronkułowa, obrończyni praw człowieka Rita Karasartowa, były poseł Kanat Isajew, były ambasador Kirgistanu w Turcji Mambietżunus Abyłow, były członek rządu Bektur Asanow czy była członkini Centralnej Komisji Wyborczej Gulnara Dżurabajewa.

23 i 24 października, po demonstracjach w Biszkeku, większość znanych członków komitetu (łącznie z wymienionymi powyżej) została aresztowana. Gros z nich albo siedzi do dziś w areszcie śledczym, albo została wiosną zwolniona do aresztu domowego. W ubiegłym tygodniu im wszystkim postawiono zarzut próby siłowego przejęcia władzy. Część będzie dodatkowo odpowiadać z innych paragrafów, jak Klara Soronkułowa, oskarżona o nawoływanie do zamieszek w związku z jakimś starym postem, który umieściła na Facebooku w obronie innego aktywisty.

Zdaniem kirgiskich obrońców praw człowieka i międzynawowych obserwatorów zapowiada się polityczny proces, którego celem będzie zemsta na opozycji i zamknięcie ust krytykom władzy.


Niewygodna RPO


W opublikowanym w ubiegłym tygodniu najnowszym rankingu wolności mediów przygotowywanym przez organizację Reporterzy bez Granic na 180 badanych krajów Kirgistan znalazł się na 122. pozycji, podczas gdy jeszcze w ubiegłym roku zajmował 72. miejsce. Naruszenia prawa człowieka oraz ograniczanie swobody wypowiedzi i wolności mediów nie umknęły także kirgiskiej Rzeczniczce Praw Obywatelskich Atyr Abdurachmatowej, która 19 kwietnia w swoim wygłaszanym przed parlamentem dorocznym sprawozdaniu mówiła:

„W ostatnim czasie coraz częstsze były przypadki stosowania przez organy państwowe kar i nadzwyczajnych środków wobec dziennikarzy, aktywistów, blogerów i użytkowników sieci społecznościowych otwarcie wyrażających swoją opinię i krytykujących postępowanie władz państwowych.

Zdarzały się przypadki pociągania takich osób do odpowiedzialności karnej, głównie z artykułu 330 kodeksu karnego, o nawoływaniu do rasowej, etnicznej, narodowej, religijnej i międzyregionalnej nienawiści i z artykułu 278 o nawoływaniu do nieposłuszeństwa wobec prawa i zamieszek. Prawo karne stosowane jest również coraz częściej do prześladowania mediów, dziennikarzy i blogerów.

Praktycznie we wszystkich postępowaniach toczących się przeciwko wymienionym osobom odnotowujemy proceduralne uchybienia równoznaczne z naruszaniem praw człowieka. Łamana jest zasada domniemania niewinności, nie przestrzega się równouprawnienia stron ani tajności postepowania, nie mówiąc już o obiektywizmie przy badaniu sprawy”.


Rzeczniczka zwróciła także uwagę na to, że co trzeci Kirgiz bądź Kirgizka jest ofiarą przemocy domowej, a co czwarta kobieta jest molestowana seksualnie. W sądach większość spraw jest przerywana lub umarzana, a w co trzeciej z tych, które zostają doprowadzone do końca, oskarżeni zostają uniewinnieni lub dostają łagodne wyroki w zawieszeniu. Sprawcy przemocy czują, że nie grozi im odpowiedzialność karna, a pracownicy państwowych instytucji powołanych do przestrzegania prawa nie wypełniają swoich obowiązków.

Abdurachmatowa nie zdążyła nawet odpowiedzieć na ewentualne pytania parlamentarzystów, a posłowie z proprezydenckiej partii Ata Żurt Kyrgyzstan (Nasza Ojczyzna Kirgistan) już złożyli wniosek o jej odwołanie. Tego samego dnia rzecznik prezydenta Erboł Sułtanbajew zapewnił, że wolność wypowiedzi nie podlega w Kirgistanie żadnym ograniczeniom, a Rzeczniczka Praw Obywatelskich chroni tych, którzy chcieli zdestabilizować kraj, zamiast zajmować się bronieniem praw zwykłych ludzi.

Media na wiecu politycznym w stolicy Kirgistanu (Shutterstock)


Kilka dni później w paramencie odbyło się głosowanie. Tylko pięciu posłów głośno wyraziło swoje wątpliwości co do odwołania RPO. Za pozbawieniem jej stanowiska zagłosowało 50 na 79 obecnych w sali obrad parlamentarzystów i parlamentarzystek (kirgiski parlament, zwany Żogorku Kenesz, liczy 90 miejsc). Inicjatorzy odwołania rzeczniczki upierali się, że powodem są jej uchybienia proceduralne i złe stosunki kadrowe panujące w kierowanym przez nią urzędzie. Obrończymi praw człowieka Tołkun Tuliekowa tak skomentowała te doniesienia dla radia Azattyk: „W rzeczywistości Atyr Abdurahmatowa stała się niewygodna dla władz. Nie z powodu swojego rocznego sprawozdania, a dlatego, że od samego początku broniła zatrzymanych w sprawie Kempirabadu. Władzom nie podoba się też, że otwarcie mówi o problemach z przestrzeganiem praw człowieka w kraju. To dlatego wywierano na nią naciski, a w końcu doprowadzono do jej odwołania”.


Masy nie wyjdą na ulice


O przyczynach osuwania się Kirgistanu w autorytaryzm rozmawiałam z Bekturem Iskenderem, kirgiskim dziennikarzem, jednym z założycieli niezależnego portalu informacyjnego Kloop, który dziś mieszka w Warszawie i prowadzi projekt wsparcia dla zagrożonych dziennikarzy z Azji Centralnej. – Nasza władza zależy od środowisk przestępczych oraz od Rosji. Zarówno kryminalistom, jak i Rosji, ani pluralizm, ani wolne media nie są potrzebne. Wręcz przeciwnie, przeszkadzają im w realizowaniu swoich interesów w naszym kraju – powiedział mi Iskender.

Kryminalny półświatek zawsze odgrywał ważną rolę w kirgiskiej polityce. Politycy byli klientami bossów, handlarzy narkotyków i przemytników. Choć w 2020 roku nastąpiła zmiana władzy, trzęsący krajem przestępcy się nie zmienili.

Jedną z ważniejszych figur przestępczego półświatka Kirgistanu jest handlarz narkotyków Kamczi Kołbajew, a także klan Abdukadyrowych, urodzonych w Chinach Ujgurów, którzy zbudowali finansowe imperium na praniu brudnych pieniędzy pochodzących z przemytu towarów z Chin do krajów Azji Centralnej. Dziś bracia Abdukadyrowie są jednymi z ważniejszych inwestorów nie tylko w Kirgistanie, ale i w Uzbekistanie oraz Kazachstanie. To z nim interesy robił Raimbek Matraimow, były wiceszef służby celnej Kirgistanu, którego Dżaparow, dochodząc do władzy, obiecywał rozliczyć. Matraimow faktycznie został zatrzymany, ale finalnie doszło między nim a kirgiskimi władzami do ugody. Pozwolono mu oddać zaledwie część ukradzionego majątku i wypuszczono go na wolność. Abdukadyrowych nawet nie niepokojono.

– A dziś najstarszy z braci i szef klanu, Habibulla Abdukadyrow, występuje publicznie w towarzystwie naszego prezydenta – nie kryje oburzenia Iskender. – Ostatnio sfotografowano ich razem wiosną, na otwarciu meczetu pod Biszkekiem, którego budowę sponsorowała jedna z firm Abdukadyrowych.

Zdaniem dziennikarza kryminaliści ułatwili Dżaparowowi przejęcie władzy, bo na rękę był im taki silny, cieszący się poparciem społecznym lider, który odwróci uwagę ludzi od ich własnych machlojek i interesów, o których w gorącym październiku 2020 roku stało się zbyt głośno. Przestępcy, jak wiadomo, rozgłosu nie lubią. Gdy Dżaparow dochodził do władzy, był autentycznie popularny. – Zbił kapitał polityczny na trzech rzeczach – wylicza Iskender. – Pierwsza to nacjonalizm. Po zamieszkach w Dolinie Fergańskiej w 2010 roku założył wraz z Kamczibekiem Taszyjewem partię Ata Żurt, która bardzo mocno podbijała nacjonalistyczny bębenek, głosząc hasła o czystości etnicznej Kirgizów i domagając się uznania ich praw we własnym kraju. Druga to działalność w sprawie nacjonalizacji kopalni złota Kumtor. A trzecia – stosunki z kirgiską emigracją.

Setki tysięcy Kirgizów pracują za granicą, głównie w Rosji i Kazachstanie. Dżaparow, kiedy sam przebywał na emigracji w latach 2013–2017, spotykał się z nimi, rozmawiał, publicznie upominał się o ich interesy. Robił to, czego przed nim na taką skalę nie zrobił żaden kirgiski polityk. Ci ludzie i ich rodziny mu to zapamiętali. Kiedy po sfałszowanych wyborach 2020 roku zaczęły się zamieszki i Dżaparowa uwolniono z więzienia, wrócił na scenę polityczną w nimbie męczennika i obrońcy zwykłych ludzi. W rezultacie wybory w styczniu 2021 roku wygrał w cuglach.

Ludwika Włodek jest socjolożką i reporterką. Pracuje jako adiuntka w Studium Europy Wschodniej, gdzie kieruje specjalizacją Azja Środkowa. Autorka niedawno wydanej książki „Buntowniczki z Afganistanu”.

Inne artykuły Ludwiki Włodek


Dla Bektura Iskendera i wielu innych liberalnych inteligentów od początku było jasne, że dojście Dżaparowa do władzy zwiastuje odwrót od demokratycznych procesów, jakich domagała się część protestujących w październiku 2020 roku. Jeszcze jako kandydat na prezydenta mówił, że trzeba zmienić konstytucję, odwoływał się do tradycyjnych wartości.


Jak ktoś zaczyna mówić o tradycyjnych wartościach, to wiadomo, że zaraz pojawi się cenzura, naciski na dziennikarzy i aktywistów – stwierdził Iskender – Dżaparow dostał od ludzi ogromny kredyt zaufania, który, póki co, się nie wyczerpał. Kirgizom zależy przede wszystkim na poprawie warunków życia, wciąż wierzą, że Dżaparowowi to się uda. Jeśli zrozumieją, że nie, znów zaczną się protesty i być może znów zmieni się władza. Bieda panująca u nas w kraju to miecz obosieczny. Z jednej strony sprawia, że politykom łatwo jest korumpować społeczeństwo, z drugiej jednak powoduje, że władza często się zmienia. Gdy ludzie są bardzo zdesperowani i tracą zaufanie do polityka, demonstrują, bo nie mają nic do stracenia. Ale w sprawie nacisków na dziennikarzy czy odwołania Rzeczniczki Praw Obywatelskich masy nie wyjdą na ulice.