Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Ukraina / 17.02.2025
Andreas Umland

Czy Trump to drugi Janukowycz? Widać wyraźne podobieństwa

Stany Zjednoczone wyglądają dziś częściowo jak Ukraina piętnaście lat temu. Istnieją intrygujące zbieżności w biografiach Janukowycza i Trumpa. Podejście obu mężczyzn do polityki jest transakcyjne, cyniczne, patriarchalne i nieobciążone ograniczeniami wartości, norm i ideologii. Kiedy wybrano ich na prezydentów w 2010 i 2014 r., zarówno Janukowycz, jak i Trump byli skazanymi przestępcami. Mimo to, powszechna wiedza o naruszeniach prawa nie uniemożliwiła – jak miałoby to miejsce w większości innych demokracji – nominacji na głowę państwa przez ich organizacje polityczne, tj. ukraińską Partię Regionów i amerykańską GOP.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!



Pod wieloma względami Stany Zjednoczone i Ukraina nie mogłyby się bardziej różnić: pierwszy kraj jest stosunkowo starą i federalną demokracją z dużą populacją i gospodarką, drugi zaś to młoda demokracja unitarna, której populacja i gospodarka stanowią tylko ułamek amerykańskiej. Ukraiński system partyjny należy oceniać jako niezwykle niestabilny, podczas gdy amerykański składa się z dwóch głównych partii, które dominują w polityce od ponad 150 lat. Można by wymienić wiele innych różnic.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Niezależnie jednak od tego, Stany Zjednoczone z 2025 r., pod rządami nowo wybranego prezydenta Donalda Trumpa, i Ukraina z 2010 r., pod rządami nowo wybranego prezydenta Wiktora Janukowycza, w pewnych aspektach wyglądają uderzająco podobnie. Już dziewięć lat temu amerykańska i ukraińska polityka stały się ze sobą dziwnie powiązane poprzez osławioną postać polityczną Paula Manaforta. Ten płodny działacz i manipulator na rzecz autorytarnych władców na całym świecie był ważnym aktorem w Kijowie w latach 2004–2010, a sześć lat później znalazł się w centrum uwagi w Waszyngtonie. Odegrał rolę w wyborze najbardziej kontrowersyjnych prezydentów Ukrainy i USA: Wiktora Janukowycza i Donalda J. Trumpa. Współpraca Manaforta z Janukowyczem (trwająca kilka lat) i Trumpem (trwająca kilka miesięcy) poprzedziła ich spektakularne zwycięstwa w wyborach prezydenckich odpowiednio w 2010 i 2016 r.

Co więcej, Janukowycz i Trump poczynili podobne polityczne postępy, ponieważ obaj otrzymali wsparcie od Rosji podczas krytycznych kampanii wyborczych. Oczywiście zaangażowanie Moskwy w ukraińską i amerykańską politykę przedwyborczą miało różną intensywność i rozbieżne wyniki. W Ukrainie Kreml był zawsze kluczowym uczestnikiem spraw wewnętrznych aż do 2014 r., a Moskwa wykorzystywała wielu tajnych i nie tak tajnych agentów i instrumentów. Niemniej ciągłe podkopywanie ukraińskiej polityki przez Kreml nie wystarczyło, aby zapewnić zwycięstwo prorosyjskiego Janukowycza w wyborach prezydenckich w 2004 r., w których przebieg Moskwa była głęboko zaangażowana.

Z kolei w USA to kandydatura Donalda Trumpa na prezydenta w latach 2015–2016 i jego publiczny apel do Rosji o „odnalezienie 30 000 zaginionych e-maili [jego demokratycznej konkurentki Hilary Clinton]” zmotywowały Kreml do ingerencji w rywalizację między Trumpem a Clinton. Podczas gdy Kreml bezpośrednio i otwarcie ingerował w sprawy wewnętrzne Ukrainy, zaangażowanie w kampanię Trumpa było bardziej tajne i pośrednie. O ile nam wiadomo, nie było to równoznaczne z pełną zmową polityczną między sztabem Trumpa a Kremlem, podobną do wielu przypadków współpracy między Moskwą a prorosyjskimi politykami ukraińskimi.


Intrygujące zbieżności politycznych biografii


Niemniej ingerencja rosyjskich służb specjalnych w amerykańską kampanię wyborczą w 2016 r. była jednak ogromna, co zostało udokumentowane w pięciotomowym raporcie Komisji Specjalnej Senatu USA ds. rosyjskich kampanii aktywnych i ingerencji w wybory w USA w 2016 r., opublikowanym w latach 2019–2020. Nigdy nie dowiemy się na pewno, czy działania Rosji w 2016 r. wpłynęły na wąski wynik wyborów prezydenckich w tym roku i czy Trump zawdzięcza w ten sposób swój polityczny sukces Moskwie. Pewne jest natomiast, że kampania wyborcza w USA w 2016 r. potoczyłaby się inaczej bez rosyjskiego zaangażowania. Coś podobnego można powiedzieć o całej historii ukraińskiej polityki wewnętrznej do 2022 r.

Istnieją inne intrygujące zbieżności w biografiach Janukowycza i Trumpa. Podejście obu mężczyzn do polityki jest transakcyjne, cyniczne, patriarchalne i nieobciążone ograniczeniami wartości, norm i ideologii. Kiedy wybrano ich na prezydentów w 2010 i 2014 r., zarówno Janukowycz, jak i Trump byli skazanymi przestępcami. Mimo to, powszechna wiedza o naruszeniach prawa nie uniemożliwiła – jak miałoby to miejsce w większości innych demokracji – nominacji na głowę państwa przez ich organizacje polityczne, tj. ukraińską Partię Regionów i amerykańską GOP. Co więcej, istnieją pewne podobieństwa w sposobie, w jaki Janukowycz i Trump próbowali zdobyć i utrzymać władzę.

W 2004 r., będąc wówczas premierem Ukrainy, Janukowycz próbował zostać prezydentem poprzez oszustwa wyborcze na dużą skalę w drugiej turze czwartych wyborów prezydenckich w Ukrainie od 1991 r. Tej próbie nielegalnego przejęcia władzy zapobiegł Sąd Najwyższy Ukrainy. Uznał on wyniki wyborów za nieważne i nakazał powtórzenie głosowania – które Janukowycz, jak można było przewidzieć, przegrał. Na początku 2021 r., jako ustępujący 45. prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump próbował obalić wyniki wyborów prezydenckich z 2020 r., m.in. podżegając tłum do szturmu na budynek Kapitolu w Waszyngtonie i uniemożliwiając Kongresowi sformalizowanie zwycięstwa Joe Bidena. Próbie zamachu stanu zapobiegły waszyngtońska policja i Kongres, który zatwierdził wyniki wyborów. W następstwie Moskwa publicznie poparła Janukowycza i Trumpa w ich nieuznawaniu porażek wyborczych z 2004 i 2020 r.

Wiosną 2010 r. były premier Janukowycz ostatecznie wygrał wybory prezydenckie w Ukrainie przeciwko urzędującej premierce, uzyskując mniej niż 50% głosów poparcia – 49,33%, podczas gdy Julia Tymoszenko zebrała ich 46,03%. Czternaście i pół roku później były prezydent Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA w 2024 r. przeciwko urzędującej wiceprezydentce, również uzyskując mniej niż 50% głosów powszechnych (49,8%), podczas gdy Kamala Harris zebrała ich 48,3%.

Co więcej, zarówno zwycięstwa Janukowycza, jak i Trumpa w 2010 i 2024 r. były w tych momentach mniej wspierane przez Manaforta lub Rosję. Zamiast tego stanowiły one głównie wynik nieudolności ukraińskich i amerykańskich demokratycznych strategów i działaczy wyborczych. Te dwa doniosłe głosowania mogły zostać prawdopodobnie wygrane przez dwie demokratyczne kandydatki, gdyby ich polityczni sojusznicy i menedżerowie zachowywali się bardziej kooperatywnie.

W szczególności dwaj urzędujący prezydenci – ukraiński Wiktor Juszczenko i amerykański Joe Biden – nie pomogli Tymoszenko i Harris w wystarczającym stopniu. Juszczenko odmówił poparcia Tymoszenko w drugiej turze wyborów prezydenckich w Ukrainie w 2010 r., podczas gdy Biden zbyt późno wycofał swoją kandydaturę z wyścigu prezydenckiego w USA w 2024 r. W ten sposób Juszczenko i Biden stali się częściowo współwinni fatalnych triumfów wyborczych antydemokratów Janukowycza i Trumpa.

Wesprzyj nas na PATRONITE


W szponach oligarchii


Największymi podobieństwami między Janukowyczem a Trumpem są jednak ich bliskie powiązania z niektórymi z największych potentatów w ich krajach, a także gotowość obu mężczyzn do zakłócania porządków wewnętrznych i stosunków zagranicznych. Janukowycz w 2010 r. i Trump w 2024 r. mieli zarówno otwarte, jak i jawne poparcie odpowiednio najbogatszych ludzi w swoich krajach – Rinata Achmetowa i Elona Muska – a także wielu innych superbogatych „oligarchów". W latach 2010–2013 Janukowycz próbował odtworzyć ukraińską plutokrację, która pojawiła się w latach dziewięćdziesiątych XX w. po rozpadzie Związku Radzieckiego. W przeciwieństwie do tego Trump jest obecnie zaangażowany w instalowanie izolacjonistycznej oligarchii, która wydaje się całkowicie nowa dla współczesnych Stanów Zjednoczonych (lub, pod pewnymi względami, cofa je do XIX w.). W latach 2010–2013 Janukowycz podkopał raczkującą demokrację Ukrainy, integrację z Zachodem i emancypację spod kurateli Rosji serią politycznych zwrotów akcji. W 2010 r. zainicjował m.in. zmianę konstytucji na swoją korzyść i usunął cel członkostwa Ukrainy w NATO z ustawy o podstawach bezpieczeństwa narodowego, natomiast pod koniec 2013 r. odmówił podpisania już parafowanej umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
[br Jak wiadomo, to opóźnienie w rozpoczęciu integracji europejskiej Ukrainy wywołało protest na kijowskim Placu Niepodległości, który stał się znany jako Euromajdan. Janukowycz próbował brutalnie stłumić ten sprzeciw i w ten sposób przekształcił początkowo niewielki protest, w ogólnokrajowe powstanie z milionami uczestników. Euromajdan przerodził się w krwawe starcie, a ostatecznie w historyczną rewolucję godności, która doprowadziła do ucieczki Janukowycza z Kijowa, usunięcia go ze stanowiska prezydenta przez ukraiński parlament, przywrócenia konstytucji zmienionej pod rządami Janukowycza i podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Na marginesie trzeba dodać, że okupacja Krymu przez Rosję i wojna przeciwko Ukrainie rozpoczęły się już 20 lutego 2014 r. Atak militarny Moskwy na Ukrainę, z udziałem regularnych wojsk rosyjskich, rozpoczął się więc przed wszystkimi wyżej wspomnianymi wydarzeniami, a nie, jak się powszechnie uważa, w reakcji na nie.

To, co dzieje się obecnie i może wkrótce wydarzyć się za prezydentury Trumpa w USA, różni się od trajektorii rozwoju Ukrainy pod rządami Janukowycza. Nic w tym dziwnego – systemy polityczne i społeczeństwa Stanów Zjednoczonych i Ukrainy są przecież inne. Jednak na poziomie abstrakcyjnym 47. prezydent USA podejmuje obecnie próbę zmiany kierunku amerykańskich spraw wewnętrznych i zagranicznych w sposób podobny do tego, co czwarty prezydent Ukrainy próbował zrobić w swoim kraju w latach 2010–2013. Wydaje się, że instytucje polityczne i stosunki międzynarodowe Stanów Zjednoczonych pod rządami Trumpa doświadczają obecnie przemian, których głębokość może rywalizować z ukraińską reorientacją pod rządami Janukowycza.

Pytanie za milion dolarów, które z każdym tygodniem staje się coraz bardziej aktualne, dotyczy tego, czy finał prezydentury Trumpa może ostatecznie wyglądać tak, jak w przypadku Janukowycza. Z pewnością pełny impeachment Trumpa – analogiczny do usunięcia Janukowycza z urzędu prezydenta Ukrainy przez ukraiński parlament pod koniec lutego 2014 r. – miałby politycznie inny rezultat. Trump zostałby jedynie zastąpiony przez wiceprezydenta J.D. Vance’a, który jest ideologicznie bliski Trumpowi. Z kolei Janukowycza na trzy miesiące zastąpił przewodniczący parlamentu Ołeksandr Turczynow, będący w opozycji do Janukowycza. Turczynow został tymczasowym prezydentem Ukrainy do czasu przejęcia władzy przez nowo wybranego prezydenta Petro Poroszenkę, również polityka opozycyjnego wobec Janukowycza, w czerwcu 2014 r.


Amerykański Majdan


Pomimo tych i wielu innych różnic przyszła trajektoria rozwoju politycznego Stanów Zjednoczonych może nieco przypominać tę ukraińską z lat 2010–2014. Coraz bardziej antydemokratyczna, destrukcyjna, plutokratyczna i/lub autokratyczna, a ostatecznie – niepopularna polityka administracji Trumpa może doprowadzić do masowych demonstracji przypominających ukraińskie powstanie przeciwko polityce i zachowaniu Janukowycza pod koniec 2013 r. W najgorszym scenariuszu konflikt między administracją Trumpa a ogólnokrajowym ruchem protestacyjnym może stać się gwałtowny i doprowadzić do starć równie złych, gorszych lub nawet znacznie gorszych niż te w Ukrainie na początku 2014 r.

Międzynarodowe reperkusje takiej wewnętrznej eskalacji w Stanach Zjednoczonych mogą być bardziej masowe niż tragiczne następstwa wewnętrznej destabilizacji Ukrainy jedenaście lat temu. Opierając się na wcześniej przygotowanych planach, w lutym 2014 r. Kreml szybko wykorzystał ograniczoną zdolność Kijowa do reagowania na rosyjską ekspansję militarną. W marcu 2014 r. Rosja zaanektowała ukraiński półwysep Krym na Morzu Czarnym, a w kwietniu 2014 r. rozpoczęła, według Jakoba Hautera, wojnę międzypaństwową na wschodzie Ukrainy.

Będąc najpotężniejszym supermocarstwem militarnym na świecie, Stany Zjednoczone nie muszą obawiać się obcej inwazji, okupacji i aneksji przez obce państwo – tak długo, jak USA się nie rozpadną. Jednak masowe protesty w USA, takie jak te w Ukrainie pod koniec 2013 r. i ich eskalacja na początku 2014 r., miałyby reperkusje daleko poza Stanami Zjednoczonymi. Jeśli obecne zakłócanie instytucji politycznych, stosunków gospodarczych i więzi zagranicznych przez administrację Trumpa będzie kontynuowane, amerykańskie społeczeństwo obywatelskie może prędzej czy później zareagować, pod pewnymi względami, podobnie jak Ukraińcy w 2013 r.

Czy doprowadzi to również do głębokich zmian w amerykańskim rządzie, konstytucji i sprawach zagranicznych, jak to miało miejsce w Ukrainie w 2014 r., dopiero się okaże. Zawirowania wewnętrzne w USA, nawet jeśli będą burzliwe i gwałtowne, nie uczynią ich tak podatnymi na zagrożenia, jak Ukrainę na początku 2014 r. Niemniej wydaje się pewne, że wewnętrzna destabilizacja w Stanach Zjednoczonych miałaby daleko idące międzynarodowe reperkusje, które ostatecznie mogłyby być nawet bardziej tragiczne niż te wybrzmiewające z ukraińskiej rewolucji godności jedenaście lat temu.