Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Ukraina / 17.02.2025
Andreas Umland
Czy Trump to drugi Janukowycz? Widać wyraźne podobieństwa
Stany Zjednoczone wyglądają dziś częściowo jak Ukraina piętnaście lat temu. Istnieją intrygujące zbieżności w biografiach Janukowycza i Trumpa. Podejście obu mężczyzn do polityki jest transakcyjne, cyniczne, patriarchalne i nieobciążone ograniczeniami wartości, norm i ideologii. Kiedy wybrano ich na prezydentów w 2010 i 2014 r., zarówno Janukowycz, jak i Trump byli skazanymi przestępcami. Mimo to, powszechna wiedza o naruszeniach prawa nie uniemożliwiła – jak miałoby to miejsce w większości innych demokracji – nominacji na głowę państwa przez ich organizacje polityczne, tj. ukraińską Partię Regionów i amerykańską GOP.
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!
Pod wieloma względami Stany Zjednoczone i Ukraina nie mogłyby się bardziej różnić: pierwszy kraj jest stosunkowo starą i federalną demokracją z dużą populacją i gospodarką, drugi zaś to młoda demokracja unitarna, której populacja i gospodarka stanowią tylko ułamek amerykańskiej. Ukraiński system partyjny należy oceniać jako niezwykle niestabilny, podczas gdy amerykański składa się z dwóch głównych partii, które dominują w polityce od ponad 150 lat. Można by wymienić wiele innych różnic.
Niezależnie jednak od tego, Stany Zjednoczone z 2025 r., pod rządami nowo wybranego prezydenta Donalda Trumpa, i Ukraina z 2010 r., pod rządami nowo wybranego prezydenta Wiktora Janukowycza, w pewnych aspektach wyglądają uderzająco podobnie. Już dziewięć lat temu amerykańska i ukraińska polityka stały się ze sobą dziwnie powiązane poprzez osławioną postać polityczną Paula Manaforta. Ten płodny działacz i manipulator na rzecz autorytarnych władców na całym świecie był ważnym aktorem w Kijowie w latach 2004–2010, a sześć lat później znalazł się w centrum uwagi w Waszyngtonie. Odegrał rolę w wyborze najbardziej kontrowersyjnych prezydentów Ukrainy i USA: Wiktora Janukowycza i Donalda J. Trumpa. Współpraca Manaforta z Janukowyczem (trwająca kilka lat) i Trumpem (trwająca kilka miesięcy) poprzedziła ich spektakularne zwycięstwa w wyborach prezydenckich odpowiednio w 2010 i 2016 r.
Co więcej, Janukowycz i Trump poczynili podobne polityczne postępy, ponieważ obaj otrzymali wsparcie od Rosji podczas krytycznych kampanii wyborczych. Oczywiście zaangażowanie Moskwy w ukraińską i amerykańską politykę przedwyborczą miało różną intensywność i rozbieżne wyniki. W Ukrainie Kreml był zawsze kluczowym uczestnikiem spraw wewnętrznych aż do 2014 r., a Moskwa wykorzystywała wielu tajnych i nie tak tajnych agentów i instrumentów. Niemniej ciągłe podkopywanie ukraińskiej polityki przez Kreml nie wystarczyło, aby zapewnić zwycięstwo prorosyjskiego Janukowycza w wyborach prezydenckich w 2004 r., w których przebieg Moskwa była głęboko zaangażowana.
Z kolei w USA to kandydatura Donalda Trumpa na prezydenta w latach 2015–2016 i jego publiczny apel do Rosji o „odnalezienie 30 000 zaginionych e-maili [jego demokratycznej konkurentki Hilary Clinton]” zmotywowały Kreml do ingerencji w rywalizację między Trumpem a Clinton. Podczas gdy Kreml bezpośrednio i otwarcie ingerował w sprawy wewnętrzne Ukrainy, zaangażowanie w kampanię Trumpa było bardziej tajne i pośrednie. O ile nam wiadomo, nie było to równoznaczne z pełną zmową polityczną między sztabem Trumpa a Kremlem, podobną do wielu przypadków współpracy między Moskwą a prorosyjskimi politykami ukraińskimi.
Intrygujące zbieżności politycznych biografii
Niemniej ingerencja rosyjskich służb specjalnych w amerykańską kampanię wyborczą w 2016 r. była jednak ogromna, co zostało udokumentowane w pięciotomowym raporcie Komisji Specjalnej Senatu USA ds. rosyjskich kampanii aktywnych i ingerencji w wybory w USA w 2016 r., opublikowanym w latach 2019–2020. Nigdy nie dowiemy się na pewno, czy działania Rosji w 2016 r. wpłynęły na wąski wynik wyborów prezydenckich w tym roku i czy Trump zawdzięcza w ten sposób swój polityczny sukces Moskwie. Pewne jest natomiast, że kampania wyborcza w USA w 2016 r. potoczyłaby się inaczej bez rosyjskiego zaangażowania. Coś podobnego można powiedzieć o całej historii ukraińskiej polityki wewnętrznej do 2022 r.
Istnieją inne intrygujące zbieżności w biografiach Janukowycza i Trumpa. Podejście obu mężczyzn do polityki jest transakcyjne, cyniczne, patriarchalne i nieobciążone ograniczeniami wartości, norm i ideologii. Kiedy wybrano ich na prezydentów w 2010 i 2014 r., zarówno Janukowycz, jak i Trump byli skazanymi przestępcami. Mimo to, powszechna wiedza o naruszeniach prawa nie uniemożliwiła – jak miałoby to miejsce w większości innych demokracji – nominacji na głowę państwa przez ich organizacje polityczne, tj. ukraińską Partię Regionów i amerykańską GOP. Co więcej, istnieją pewne podobieństwa w sposobie, w jaki Janukowycz i Trump próbowali zdobyć i utrzymać władzę.
W 2004 r., będąc wówczas premierem Ukrainy, Janukowycz próbował zostać prezydentem poprzez oszustwa wyborcze na dużą skalę w drugiej turze czwartych wyborów prezydenckich w Ukrainie od 1991 r. Tej próbie nielegalnego przejęcia władzy zapobiegł Sąd Najwyższy Ukrainy. Uznał on wyniki wyborów za nieważne i nakazał powtórzenie głosowania – które Janukowycz, jak można było przewidzieć, przegrał. Na początku 2021 r., jako ustępujący 45. prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump próbował obalić wyniki wyborów prezydenckich z 2020 r., m.in. podżegając tłum do szturmu na budynek Kapitolu w Waszyngtonie i uniemożliwiając Kongresowi sformalizowanie zwycięstwa Joe Bidena. Próbie zamachu stanu zapobiegły waszyngtońska policja i Kongres, który zatwierdził wyniki wyborów. W następstwie Moskwa publicznie poparła Janukowycza i Trumpa w ich nieuznawaniu porażek wyborczych z 2004 i 2020 r.
Wiosną 2010 r. były premier Janukowycz ostatecznie wygrał wybory prezydenckie w Ukrainie przeciwko urzędującej premierce, uzyskując mniej niż 50% głosów poparcia – 49,33%, podczas gdy Julia Tymoszenko zebrała ich 46,03%. Czternaście i pół roku później były prezydent Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA w 2024 r. przeciwko urzędującej wiceprezydentce, również uzyskując mniej niż 50% głosów powszechnych (49,8%), podczas gdy Kamala Harris zebrała ich 48,3%.
Co więcej, zarówno zwycięstwa Janukowycza, jak i Trumpa w 2010 i 2024 r. były w tych momentach mniej wspierane przez Manaforta lub Rosję. Zamiast tego stanowiły one głównie wynik nieudolności ukraińskich i amerykańskich demokratycznych strategów i działaczy wyborczych. Te dwa doniosłe głosowania mogły zostać prawdopodobnie wygrane przez dwie demokratyczne kandydatki, gdyby ich polityczni sojusznicy i menedżerowie zachowywali się bardziej kooperatywnie.
W szczególności dwaj urzędujący prezydenci – ukraiński Wiktor Juszczenko i amerykański Joe Biden – nie pomogli Tymoszenko i Harris w wystarczającym stopniu. Juszczenko odmówił poparcia Tymoszenko w drugiej turze wyborów prezydenckich w Ukrainie w 2010 r., podczas gdy Biden zbyt późno wycofał swoją kandydaturę z wyścigu prezydenckiego w USA w 2024 r. W ten sposób Juszczenko i Biden stali się częściowo współwinni fatalnych triumfów wyborczych antydemokratów Janukowycza i Trumpa.
Największymi podobieństwami między Janukowyczem a Trumpem są jednak ich bliskie powiązania z niektórymi z największych potentatów w ich krajach, a także gotowość obu mężczyzn do zakłócania porządków wewnętrznych i stosunków zagranicznych. Janukowycz w 2010 r. i Trump w 2024 r. mieli zarówno otwarte, jak i jawne poparcie odpowiednio najbogatszych ludzi w swoich krajach – Rinata Achmetowa i Elona Muska – a także wielu innych superbogatych „oligarchów". W latach 2010–2013 Janukowycz próbował odtworzyć ukraińską plutokrację, która pojawiła się w latach dziewięćdziesiątych XX w. po rozpadzie Związku Radzieckiego. W przeciwieństwie do tego Trump jest obecnie zaangażowany w instalowanie izolacjonistycznej oligarchii, która wydaje się całkowicie nowa dla współczesnych Stanów Zjednoczonych (lub, pod pewnymi względami, cofa je do XIX w.).
W latach 2010–2013 Janukowycz podkopał raczkującą demokrację Ukrainy, integrację z Zachodem i emancypację spod kurateli Rosji serią politycznych zwrotów akcji. W 2010 r. zainicjował m.in. zmianę konstytucji na swoją korzyść i usunął cel członkostwa Ukrainy w NATO z ustawy o podstawach bezpieczeństwa narodowego, natomiast pod koniec 2013 r. odmówił podpisania już parafowanej umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
[br
Jak wiadomo, to opóźnienie w rozpoczęciu integracji europejskiej Ukrainy wywołało protest na kijowskim Placu Niepodległości, który stał się znany jako Euromajdan. Janukowycz próbował brutalnie stłumić ten sprzeciw i w ten sposób przekształcił początkowo niewielki protest, w ogólnokrajowe powstanie z milionami uczestników. Euromajdan przerodził się w krwawe starcie, a ostatecznie w historyczną rewolucję godności, która doprowadziła do ucieczki Janukowycza z Kijowa, usunięcia go ze stanowiska prezydenta przez ukraiński parlament, przywrócenia konstytucji zmienionej pod rządami Janukowycza i podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Na marginesie trzeba dodać, że okupacja Krymu przez Rosję i wojna przeciwko Ukrainie rozpoczęły się już 20 lutego 2014 r. Atak militarny Moskwy na Ukrainę, z udziałem regularnych wojsk rosyjskich, rozpoczął się więc przed wszystkimi wyżej wspomnianymi wydarzeniami, a nie, jak się powszechnie uważa, w reakcji na nie.
To, co dzieje się obecnie i może wkrótce wydarzyć się za prezydentury Trumpa w USA, różni się od trajektorii rozwoju Ukrainy pod rządami Janukowycza. Nic w tym dziwnego – systemy polityczne i społeczeństwa Stanów Zjednoczonych i Ukrainy są przecież inne. Jednak na poziomie abstrakcyjnym 47. prezydent USA podejmuje obecnie próbę zmiany kierunku amerykańskich spraw wewnętrznych i zagranicznych w sposób podobny do tego, co czwarty prezydent Ukrainy próbował zrobić w swoim kraju w latach 2010–2013. Wydaje się, że instytucje polityczne i stosunki międzynarodowe Stanów Zjednoczonych pod rządami Trumpa doświadczają obecnie przemian, których głębokość może rywalizować z ukraińską reorientacją pod rządami Janukowycza.
Pytanie za milion dolarów, które z każdym tygodniem staje się coraz bardziej aktualne, dotyczy tego, czy finał prezydentury Trumpa może ostatecznie wyglądać tak, jak w przypadku Janukowycza. Z pewnością pełny impeachment Trumpa – analogiczny do usunięcia Janukowycza z urzędu prezydenta Ukrainy przez ukraiński parlament pod koniec lutego 2014 r. – miałby politycznie inny rezultat. Trump zostałby jedynie zastąpiony przez wiceprezydenta J.D. Vance’a, który jest ideologicznie bliski Trumpowi. Z kolei Janukowycza na trzy miesiące zastąpił przewodniczący parlamentu Ołeksandr Turczynow, będący w opozycji do Janukowycza. Turczynow został tymczasowym prezydentem Ukrainy do czasu przejęcia władzy przez nowo wybranego prezydenta Petro Poroszenkę, również polityka opozycyjnego wobec Janukowycza, w czerwcu 2014 r.
Amerykański Majdan
Pomimo tych i wielu innych różnic przyszła trajektoria rozwoju politycznego Stanów Zjednoczonych może nieco przypominać tę ukraińską z lat 2010–2014. Coraz bardziej antydemokratyczna, destrukcyjna, plutokratyczna i/lub autokratyczna, a ostatecznie – niepopularna polityka administracji Trumpa może doprowadzić do masowych demonstracji przypominających ukraińskie powstanie przeciwko polityce i zachowaniu Janukowycza pod koniec 2013 r. W najgorszym scenariuszu konflikt między administracją Trumpa a ogólnokrajowym ruchem protestacyjnym może stać się gwałtowny i doprowadzić do starć równie złych, gorszych lub nawet znacznie gorszych niż te w Ukrainie na początku 2014 r.
Międzynarodowe reperkusje takiej wewnętrznej eskalacji w Stanach Zjednoczonych mogą być bardziej masowe niż tragiczne następstwa wewnętrznej destabilizacji Ukrainy jedenaście lat temu. Opierając się na wcześniej przygotowanych planach, w lutym 2014 r. Kreml szybko wykorzystał ograniczoną zdolność Kijowa do reagowania na rosyjską ekspansję militarną. W marcu 2014 r. Rosja zaanektowała ukraiński półwysep Krym na Morzu Czarnym, a w kwietniu 2014 r. rozpoczęła, według Jakoba Hautera, wojnę międzypaństwową na wschodzie Ukrainy.
Będąc najpotężniejszym supermocarstwem militarnym na świecie, Stany Zjednoczone nie muszą obawiać się obcej inwazji, okupacji i aneksji przez obce państwo – tak długo, jak USA się nie rozpadną. Jednak masowe protesty w USA, takie jak te w Ukrainie pod koniec 2013 r. i ich eskalacja na początku 2014 r., miałyby reperkusje daleko poza Stanami Zjednoczonymi. Jeśli obecne zakłócanie instytucji politycznych, stosunków gospodarczych i więzi zagranicznych przez administrację Trumpa będzie kontynuowane, amerykańskie społeczeństwo obywatelskie może prędzej czy później zareagować, pod pewnymi względami, podobnie jak Ukraińcy w 2013 r.
Czy doprowadzi to również do głębokich zmian w amerykańskim rządzie, konstytucji i sprawach zagranicznych, jak to miało miejsce w Ukrainie w 2014 r., dopiero się okaże. Zawirowania wewnętrzne w USA, nawet jeśli będą burzliwe i gwałtowne, nie uczynią ich tak podatnymi na zagrożenia, jak Ukrainę na początku 2014 r. Niemniej wydaje się pewne, że wewnętrzna destabilizacja w Stanach Zjednoczonych miałaby daleko idące międzynarodowe reperkusje, które ostatecznie mogłyby być nawet bardziej tragiczne niż te wybrzmiewające z ukraińskiej rewolucji godności jedenaście lat temu.