Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Jedwabny Szlak / 11.05.2025
Jakub Mirowski
Przemoc wobec tej mniejszości była plagą. Talibowie brutalnie prześladują Hazarów
W tym roku przypada czwarta rocznica upadku Kabulu. Dla Hazarów powrót talibów do władzy szybko przerodził się w już wcześniej dobrze im znany koszmar prześladowań i przemocy. Ta duża mniejszość, stanowiąca około jednej piątej całej populacji kraju, jest bowiem odrębna w dwójnasób. Po pierwsze, za sprawą korzeni – Hazarowie mają mongolskie pochodzenie, przejawiające się w odmiennych rysach twarzy. Po drugie, znacznie ważniejsze – są szyitami żyjącymi w państwie rządzonym przez radykalnych sunnitów.
(Shutterstock)
Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!
Kiedy pierwszy raz pisałem o sytuacji Hazarów w Afganistanie jesienią 2022 roku, przemoc wobec tej mniejszości była plagą. Mijał zaledwie rok od przejęcia władzy w kraju przez talibów, a już mówiono o czystce etnicznej czy wręcz ludobójstwie. W zaledwie dzień po wysłaniu materiału do publikacji musiałem dodawać post scriptum, informujące o kolejnym ataku w hazarskiej dzielnicy Kabulu, w którym zginęło ponad 50 osób. Dyskryminacja na tle religijnym, represje wobec tych, którzy współpracowali ze wspieranym przez wojska NATO rządem, wreszcie krwawa rywalizacja pomiędzy talibami a ISIS-K, regionalną gałęzią Państwa Islamskiego – wszystkie te elementy stworzyły podstawę pod bezlitosne prześladowania napiętnowanego przez wieki narodu.
Afganistan od zawsze był mieszanką narodów – na jego terytorium mieszkają dziś Pasztuni, Uzbecy, Tadżycy, Turkmeni, Aimakowie, Beludżowie i wiele innych ludów. Przemoc ze strony talibów, w których ideologii islamski fundamentalizm miesza się z pasztuńskim nacjonalizmem, szczególnie zagraża jednak Hazarom. Ta duża mniejszość, stanowiąca około jednej piątej całej populacji kraju, jest bowiem odrębna w dwójnasób. Po pierwsze, za sprawą korzeni – Hazarowie mają mongolskie pochodzenie, przejawiające się w odmiennych rysach twarzy. Po drugie, znacznie ważniejsze – są szyitami żyjącymi w państwie rządzonym przez radykalnych sunnitów.
Dwie dekady snu o nowym Afganistanie
Upadek rządu w Kabulu w sierpniu 2021 roku przywołał koszmarne wspomnienia z krótkiego okresu pierwszej administracji talibów. Lata 1996–2001 to czas całkowitego braku reprezentacji Hazarów w życiu politycznym Afganistanu, niszczenie dziedzictwa kulturowego na zajmowanych przez nich terytoriach (to właśnie tam znajdowały się m.in. wysadzone przez bojowników posągi Buddy z VI wieku), odmawiania im praw do celebrowania szyickich świąt, a także bezlitosnej przemocy. Talibowie mordowali przedstawicieli tej mniejszości w tysiącach, na skalę czystki etnicznej, często także odmawiali im dostępu do pomocy humanitarnej wysyłanej przez Organizację Narodów Zjednoczonych.
Interwencja wojsk NATO i obalenie talibów na dwadzieścia lat zakończyły krwawe represje – choć nie oznaczały całkowitego zaprzestania dyskryminacji. Hazarowie tworzyli własne partie, media i organizacje pozarządowe, nie mogli jednak liczyć na najwyższe stanowiska rządowe czy pełnoprawny udział w sprawowaniu władzy. Nie udało się także w pełni wyplenić głęboko zakorzenionych uprzedzeń na tle religijno-etnicznym i wiele instytucji nadal traktowało członków tej mniejszości jak obcych. Nie ma jednak wątpliwości, że w porównaniu do mrocznej końcówki XX wieku dwie dekady demokratyzacji pozwoliły Hazarom wierzyć w Afganistan, w którym będą w pełni równouprawnieni. Udana ofensywa talibów sprawiła, że w sierpniu 2021 roku musieli tę ideę pogrzebać.
Przebudzenie w koszmar
Jeśli ktokolwiek uwierzył w ideologiczną transformację fundamentalistów pod białym sztandarem z czarną szahadą, wyrażaną poprzez zapowiedzi respektowania praw kobiet i wolności prasy, rzeczywistość sprowadziła go na ziemię. Talibowie szybko uniemożliwili wyrażanie krytycznych opinii poprzez media i zgromadzenia publiczne oraz powrócili do zwyczajowego brutalnego rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi. Prawa kobiet ograniczono z kolei do tego stopnia, że organizacje humanitarne określają obecną sytuację mianem „płciowego apartheidu”. Zaczęto represjonować mniejszości zarówno religijne, jak i etniczne. A że Hazarowie wpadają w obie te kategorie, prześladowania sięgnęły ich ze wzmożoną siłą.
Szybko dotknęły ich ograniczenia w zakresie kulturowej i religijnej tożsamości: odebrano im prawo do obchodzenia szyickich świąt, zamknięto ich wydawnictwa, zawieszono muzyczne festiwale. Przede wszystkim jednak mniejszość ta stała się ofiarą krwawych porachunków pomiędzy talibami a rywalizującym z nim ISIS-K, regionalnej gałęzi Państwa Islamskiego. Dla tych drugich Hazarowie byli idealnym celem: terroryści jednym uderzeniem zabijali „niewiernych” szyitów i podważali zdolność nowej władzy do zapewnienia bezpieczeństwa Afgańczykom. W pierwszym roku po zdobyciu Kabulu w hazarską mniejszość wymierzone było co najmniej osiemnaście ataków terrorystycznych; w tym samym czasie zginęło co najmniej sześciuset jej przedstawicieli.
Hazarowie, którzy ostrzegali przed takim scenariuszem jeszcze przed ostatecznym upadkiem wspieranego przez NATO rządu, wszczęli alarm. W 2022 roku rozpoczęli internetową akcję pod hasłem #StopHazaraGenocide, a diaspory urządzały marsze protestacyjne w Wielkiej Brytanii, Niemczech oraz Polsce. Często przeoczana mniejszość nagle znalazła się na czołówkach polityczno-społecznych gazet i portali. Potem jednak – podobnie jak w przypadku Jazydów, Rohingja czy Ujgurów – temat ucichł. Mniej jest ataków terrorystycznych, rzadziej giną liderzy tej społeczności. Temu pozornemu spokojowi nie można jednak dać się zwieść: w Afganistanie może bowiem nie trwa czystka etniczna, na pewno jednak uśmierca się kulturową i religijną odrębność Hazarów.
Ku „prawdziwej” wierze
Dla talibów szyizm Hazarów nie jest autentycznym islamem, toteż ich działania mają na celu wyrugowanie tego nurtu w całym kraju. Zaczęli od ismailitów – odłamu szyitów, skupiając się na prowincjach Baghlan i Badachszan na północy kraju.
– Próbują przymusowo zmieniać naszą religię na sunnicką – mówi mi Ali Ta’i (imię zmienione), obecnie aktywista społeczności hazarskiej, przed nastaniem islamistycznego reżimu pracujący na wysokim stanowisku w kabulskiej policji. – Hazarowie nie mają możliwości nauki swojej wiary w szkołach i na uniwersytetach, każdy przedmiot jest przedstawiany z perspektywy sunnitów. Do meczetów w naszych wioskach wysyłano sunnickich muftich [muzułmański prawnik i teolog – dop. autora] i mułłów [w islamie: nauczyciel, zarządzający meczetem – dop. autora].
Niekiedy prowadzi to do absurdalnych sytuacji, w których wierni nie mogą porozumieć się z duchownymi. Dla większości Hazarów pierwszym językiem jest bowiem hazarska odmiana perskiego lub dari, podczas gdy przenoszeni do ich meczetów pasztuńscy mufti i mułłowie mówią w paszto.
Kolejnym elementem odcinania mniejszości od swoich religijnych korzeni jest zakaz importu religijnych ksiąg z Iranu oraz obostrzenia nałożone na uroczystości w trakcie świętego miesiąca Muharram, kiedy odbywa się jedno z najważniejszych szyickich świąt – Aszura, upamiętniające męczeńską śmierć wnuka Mahometa, Husajna. Nowe rozporządzenia nakazują prowadzenie rytuałów w miejscach prywatnych, bez obecności sunnitów, a także zgłoszenie talibom listy biorących w nich udział mówców. W zeszłym roku władze aresztowały dwóch szyickich duchownych protestujących przeciwko tym obostrzeniom; wcześniej zabiły na ulicy mężczyznę, który się do nich nie dostosował.
– To wszystko część kulturowego ludobójstwa: chcą sprawić, by Hazarowie zapomnieli o swoich tradycjach, o korzeniach, historii, nawet o tradycyjnym sposobie ubioru – twierdzi Ali Ta’i.
Administracja w służbie dyskryminacji
Oprócz prób wyrugowania szyizmu talibowie aktywnie odbierają tej mniejszości poczucie bezpieczeństwa. W Ghazni, prowincji, gdzie niemal połowa populacji to Hazarowie, planują na przykład postawić osiedla dla sprzymierzonych z rządem w Kabulu organizacji zbrojnych. Mają w nich zamieszkać tysiące bojowników działających w strukturach Al-Kaidy oraz Tehrik-i-Taliban Pakistan (TTP). Przeciwko temu pomysłowi protestowała tamtejsza rada starszych, jednak bezskutecznie. Oba te ugrupowania zrzeszają bowiem sunnickich fundamentalistów, którzy w swoim podejściu do szyitów są równie radykalni co afgańscy talibowie.
– To ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa Hazarów w przyszłości – przyznaje Ali Ta’i. – Również według ideologii TTP i Al-Kaidy szyici nie są muzułmanami. To ładunek wybuchowy podłożony w naszej społeczności.
To najbardziej jawny przejaw represji wobec tej wspólnoty – ale w wielu przypadkach mają one bardziej prozaiczny, systemowy charakter. Talibowie w taki sposób zarządzają krajem i poszczególnymi prowincjami, by jak najmocniej ograniczyć sprawczość Hazarów: przenoszą centra administracyjne tak, by były oddalone od hazarskich społeczności, usuwają ich z urzędów czy uniwersytetów, zastępując ich lojalistami rządu w Kabulu. Zdarzały się przypadki, gdzie burzono nieruchomości należące do członków tej mniejszości, by zbudować nową drogę, i nie oferowano żadnej rekompensaty. Ponadto talibowie potrafią zgłaszać roszczenia do hazarskiej ziemi, korzystając ze sfałszowanych dokumentów.
Fundamentalistyczne władze od czasu objęcia władzy konsekwentnie wspierają także w sporach Koczi – pasztuński lud nomadyczny, tradycyjnie zajmujący się wypasaniem bydła i z tego powodu często wchodzący w konflikty z parającymi się rolnictwem Hazarami. Tuż po upadku Kabulu niektóre terytoria, z których wysiedlono przedstawicieli szyickiej mniejszości, zostały przekazane pod zarządzanie właśnie tym koczownikom. W ostatnich latach z kolei częste są sytuacje, gdzie Koczi domagają się rekompensaty za zadawnione przewinienia.
– Przychodzą do wiosek Hazarów i proszą, żeby zadośćuczynić im za owcę czy krowę, zagubioną tam dwadzieścia lat temu – relacjonuje Ali Ta’i. – Oczywiście po takim czasie nikt o całej sprawie nie pamięta. Ale talibowie i tak wspierają ich w domaganiu się pieniędzy, bo Kuczi to Pasztuni – podobnie jak oni sami.
Działania nowego afgańskiego rządu nie są więc otwartymi aktami agresji (choć dochodzi także do takich), mają jednak na celu utrudnienie Hazarom normalnego funkcjonowania, kultywowania własnej wiary i tradycji, stworzenia sytuacji, w której są bardziej podatni na wszelkie zagrożenia. Przykładem może być podejście do pomocy humanitarnej. Ta przechodzi często przez ręce talibów, którzy nie przekazują jej w regiony zdominowane przez represjonowaną ludność. To, w połączeniu ze skutkami zmian klimatu, katastrofalnymi suszami i powodziami, uniemożliwiającymi samodzielne wyżywienie się, sprawia, że Hazarom regularnie brakuje środków do życia.
– Większość hazarskich rodzin otrzymuje pieniądze spoza kraju, od diaspor w Stanach Zjednoczonych, Europie czy Australii – podsumowuje Ali Ta’i. – Jeśli tak by nie było, na naszych terenach trwałby kryzys humanitarny na pełną skalę, bo brakuje tam dostępu do rolnictwa czy jakiegokolwiek innego źródła przetrwania.
Z kolei w przypadku, kiedy Hazarowie budują szkoły czy drogi z własnej inicjatywy, talibowie dodatkowo je opodatkowują lub domagają się łapówek.
– Sami nie mają żadnego planu, by rozwijać regiony, w których żyją Hazarowie, ale kiedy ludzie zaczynają się organizować, by zrobić coś dla siebie, żądają daniny. To kolejny sposób na to, by postawić nas w jak najgorszej sytuacji, by zepchnąć naszą społeczność do narożnika – twierdzi Ali Ta’i.
Pierwszeństwo do deportacji
Dla zdesperowanych Hazarów, którzy nie chcą rezygnować ze swojej religijnej i etnicznej tożsamości, uchodźstwo wydaje się jedyną opcją. Tu jednak napotykają kolejne przeszkody. Talibowie bowiem jeszcze w trakcie ewakuacji w sierpniu 2021 roku utrudniali hazarskim aktywistom, politykom czy dziennikarzom ucieczkę z kraju. Wielu z nich nie udało się dostać do samolotów mających przewieźć ich do bezpiecznych państw; zamiast tego zbiegli do Iranu czy Pakistanu. Dla tych, którzy chcieliby pójść w ich ślady, droga jest niebezpieczna, ale przede wszystkim kosztowna: według informacji, które otrzymał Ali Ta’i, aby nielegalnie przekroczyć afgańską granicę, Hazarowie muszą zapłacić przemytnikom 10 000 afghani (około 550 złotych) – dwa razy więcej niż przedstawiciele innych grup etnicznych.
Co gorsza, na obczyźnie wcale nie są w pełni bezpieczni. Hazarowie, w Afganistanie cierpiący za sprawą swojego wyznania, w Iranie i Pakistanie są na celowniku z powodu swojego pochodzenia. To bowiem grupa o pochodzeniu mongolskim, wyraźnie widocznym w skośnych oczach i wyższych kościach policzkowych. W obliczu masowych deportacji Afgańczyków, jakie przeprowadzają oba kraje – od września 2023 do listopada 2024 Pakistańczycy deportowali prawie 800 tysięcy afgańskich imigrantów, władze Iranu z kolei tylko w zeszłym roku odesłały ich 750 tysięcy – przedstawiciele tej mniejszości wyróżniają się jako łatwy cel dla służb.
– Kiedy te kraje chcą deportować Afgańczyków, najpierw aresztują Hazarów – opowiada Ali Ta’i. – Pasztuni i Tadżykowie są bardzo podobni do ludzi z Pakistanu i Iranu. Więc władze tych państw łapią Hazarów, wysyłają ich z powrotem na granicę, a talibowie ich aresztują – szczególnie aktywistów, dziennikarzy, byłych członków służb bezpieczeństwa czy ludzi zajmujących się polityką. A potem ich karzą: wysyłają do więzień, czasem zabijają, czasem wymuszają pieniądze za wypuszczenie na wolność.
Przemoc nie ustaje
Dla Hazarów, którym nie udało się ewakuować do bezpiecznego kraju po upadku Kabulu, nie ma już bezpiecznego miejsca. W Iranie i Pakistanie, dokąd zbiega najwięcej afgańskich uchodźców, grożą im deportacje. W Afganistanie z kolei czekają na nich nędza, represje i obostrzenia wymierzone w ich kulturę i religię. A także zagrożenie dla życia. Bo to, że ataki przeciwko Hazarom nie zbierają już aż tak krwawego żniwa jak w pierwszych miesiącach po przejęciu władzy przez talibów, wcale nie oznacza, że zupełnie ustały.
W samym 2024 roku można wymienić przynajmniej kilka aktów przemocy przeciwko tej mniejszości. W styczniu i kwietniu w dwóch eksplozjach autobusów w hazarskiej dzielnicy Kabulu zginęło sześć osób; parę dni po drugim z tych ataków samotny strzelec zaatakował szyicki meczet w Heracie, zabijając sześć osób. Także majowa napaść na zachodnich turystów z czterema ofiarami śmiertelnymi wydarzyła się w Bamiyan, jednym z najważniejszych centrów Hazarów. Do najstraszniejszego aktu przemocy doszło jednak we wrześniu, kiedy terroryści atakowali osoby wracające z szyickiej pielgrzymki w Iraku; zginęło wówczas 14 osób.
Za wszystkie te ataki wzięło odpowiedzialność Państwo Islamskie. Ali Ta’i twierdzi, że spadek liczby ich ataków wcale nie ma związku z tym, że straciło ono na sile w Afganistanie – wręcz przeciwnie.
– Musimy pamiętać, że ISIS-K skupia się obecnie na zamachach za granicą, jak te w Moskwie, Iranie czy Pakistanie – wyjaśnia. – Używają Afganistanu jako głównej siedziby, więc nie chcą się tutaj angażować.
Ali Ta’i dodaje także, że islamiści mają obecnie komórki w większości kraju, co pozwala im na dokładniejszy dobór celów – na przykład morderstwa konkretnych duchownych szyickich, zamiast ataków „na ślepo” w centrach populacji.
Talibowie oczywiście potępiają te akty przemocy, jako że podważają one ich kompetencje w zapewnieniu Afgańczykom bezpieczeństwa. Ali Ta’i sugeruje jednak, że to tylko retoryka i że niektórym liderom organizacji wcale nie przeszkadzają uderzenia w represjonowaną przez nich mniejszość.
– Według moich informacji niektórzy członkowie ISIS mają związki z talibami, szczególnie przez Sieć Haqqani [na wpół autonomiczna, siostrzana organizacja talibów – dop. autora], i otrzymują od nich informacje oraz wsparcie logistyczne – twierdzi.
Hazarowie mają przy tym bardzo ograniczone możliwości samoobrony. Ich liderzy – dowódca hazarskiej bojówki Abdul Ghani Alipur czy polityczny lider społeczności, Muhammad Mohaqiq – przebywają na uchodźstwie w Iranie i Turcji. Zresztą przeprowadzenie jakichkolwiek akcji zbrojnych przeciwko talibom jest wyjątkowo trudne z powodu regionów zdominowanych przez Hazarów. Wprawdzie są to tereny górzyste, jak zresztą duża część kraju, jednak położone daleko od granic państwowych, co uniemożliwia używanie sąsiednich krajów jako bazy wypadowej.
W stronę radykalizacji
Przez krótką chwilę, w 2022 roku, na Hazarach skupiła się uwaga świata. Ten moment minął, mimo że ich sytuacja nie stała się wcale łatwiejsza. Od mniejszości tej nie odwrócili się jednak nowi władcy Afganistanu: ich celem nadal pozostaje albo zepchnięcie tego odrębnego religijnie i etnicznie ludu na margines społeczeństwa Islamskiego Emiratu, albo wciągnięcie go w ramy swojego fundamentalizmu. Przemoc – zarówno fizyczna, jak i psychiczna – oraz ograniczenia w możliwości zgłębiania wiary w postaci innej, niż życzą sobie talibowie, mają doszczętnie stłamsić tych Hazarów, którzy nie chcą się podporządkować, i zindoktrynować ich kolejne generacje.
Jakub Mirowski – filolog turecki, dziennikarz. Bada wpływ globalnych zmian klimatycznych na najbardziej zagrożone społeczności
– Jeśli będą kontynuować te działania przez następne kilka lat, to kolejne pokolenie nie tylko Hazarów, ale także innych grup etnicznych w Afganistanie, chociażby Tadżyków czy Uzbeków, stanie się bardzo radykalne – podsumowuje Ali Ta’i. – To będzie wielkie wyzwanie dla bezpieczeństwa nie tylko w Afganistanie, ale także na szczeblu regionalnym i międzynarodowym. Bo ideologia talibów, ich program – to tykająca bomba.